czwartek, 30 grudnia 2010

Grunt to rodzinka, czyli instrukcje dla Seremeta

Grunt to rodzinka, grunt to rodzinka..... śpiewał niegdyś Stanisław Grzesiuk.

Najwyraźniej minister Radosław Sikorski posłuchał tego utworu i był pod silnym jego wrażeniem.

Dziś bowiem, zwróci się do Prokuratora Generalnego z żądaniem ścigania autorów antysemickich wpisów w internecie i haseł na stadionach (jak napisano: domaga się).

Wszystko podała, niezawodna jak zawsze "Gazeta Wyborcza", która również celnie to żądanie uzasadniła. "Sikorski namawia do konkretnych działań w sprawach, które - jego zdaniem - burzą pokój społeczny i psują wizerunek Polski za granicą."

Ot, zalatany minister, zapracowanego rządu ocknął się nagle i stwierdził, że przyszło mu żyć w kręgu krwawych antysemitów. Ku jego rozpaczy nieświadomy niczego kierował dotychczas resortem Spraw Zagranicznych antysemickiego narodu!

"Kiler, Kiler - taki kit to u nas kupuje Mioduch..." - jak mówił dzielny i charyzmatyczny komisarz Ryba w niezapomnianym "Kilerze".

"Radek, Radek....- w kamasze taki bajer!" - aż chce się ripostować dzielnemu bojownikowi o prawa semitów, a to już nie jest cytat z żadnego filmu.

Ten cyrk Sikorskiego zabawny jest z dwóch powodów.

Po pierwsze, daje przykład jak dalece uderzyła do łbów platformianym cukiernikom (mistrzom od kręcenia lodów) sodówka, że w sposób otwarty i bez skrępowania próbują wpływać na prokuraturę, a nawet sterować jej działaniami.

Po drugie, jak dalece nie dorośli do pełnionych funkcji, gdyż domagają się egzekwowania prawa, nie według litery prawa a według własnego "widzimisię" i wyimaginowanych czy urojonych prawd.

Czy można karać za antysemityzm?

Czym w ogóle jest ten antysemityzm?

Chętnych odsyłam do tak wielbionej i cenionej przez prezydenta Komorowskiego Wikipedii, a zgłupieje do reszty.

Jednoznacznej definicji nie ma.

Budowanie i egzekwowanie prawa na podstawie luźnego zbioru niespójnych teorii, dozwolone być może jest w "dzikim kraju" - jak mówił "Miro", ale nie w państwie prawa, które podobno Pan Premier Tusk pragnie tu budować.

Gwoli ścisłości warto przypomnieć min. Sikorskiemu z przyległościami oraz czytelnikom, że prawo w Polsce, już od wielu lat reguluje prawnie "burzenia pokoju społecznego" poprzez Art. 256 oraz 257 Kodeksu Karnego.

W celach dydaktycznych warto przytoczyć ich brzmienie:

Art. 256.

Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Art. 257.

Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowościowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Jak widać o antysemityzmie ani słowa.

W imię czego Żydzi w Polsce mają być traktowani ponad inne mniejszości narodowe?

Dlaczego Sikorski nagabuje Seremeta o szczególną opieką właśnie nad Żydami?

Czy napis na murze "Żydzi precz" jest bardziej obraźliwy od napisu "Paskudni Ruscy", albo "Cygani won"?

W Polsce mamy też mniejszości narodowe: Czeską, Rosyjską, Białoruską, Tatarską, Niemiecką, Serbołużycką, Litewską, Ukraińską..... etc. etc.

Lokalne, regionalne konflikty z ludnością rdzennie Polską, często przenoszą się w formie niewybrednych haseł na mury i płoty.

Żyję już na tym świecie dość długo, ale głowę daję, że nie słyszałem o sprawie karnej, za np. antylitewski czy antyukraiński napis na stodole.

Warty też zwrócenia uwagi jest fakt, że zapisy kodeksu karnego działają też w drugą stronę, czyli chronią (a przynajmniej powinny chronić) przed wymienionymi w KK przestępstwami obywateli narodowości Polskiej.

W tych przypadkach mniejszości narodowe nie są również bezkarne.

A o tym Pan Sikorski, zapomniał, choć warto pamiętać szczególnie przy okazji wizyty Tomasza Grossa w Polsce.

Niestety, urzędy ministerialne pełne są "fachowców od widzimisie" a ich kompetencje, jak w przypadku Radosława Sikorskiego wyznacza to, jak ładnie osoba komponuje się w F16 czy na tle malowniczego własnego dworku z żoną oraz gromadą latorośli.

Skoro poruszyłem już temat rodzinny, to wrócę do początku wpisu i tak lubianych przez ministra spraw zagranicznych wersów grzesiukowej piosenki.

"Grunt to rodzinka, grunt to rodzinka.... bo kto rodzinkę fajną ma..." - ten nie da jej oczywiście skrzywdzić.

Może właśnie tu tkwi sedno i geneza działań Radosława Sikorskiego w zakresie walki z antysemityzmem.

A prościej?

Może coś nieprzyjemnego spotkało Panią ministrową Sikorską czyli Annie Applebaum?

Może koledzy w szkole małoletnich pociech ministra (które według żydowskiego, talmudycznego prawa są Żydami, bowiem żydostwo dziedziczy się po matce) napluli im w sposób antysemicki na buty?

Skoro tak, to prywata Sikorskiego może być usprawiedliwiona.

Ścigać antysemitów, bo grunt to rodzinka...

środa, 29 grudnia 2010

Historia dyżurnego, etatowego wdowca żałobnego

Aby pokonać wroga trzeba go poznać.
Tę maksymę znają znakomicie zarówno Tusk jak i jego Arabski przyjaciel Tomasz.
Rodziny ofiar tragedii smoleńskiej stają się co raz bardziej niewygodne dla premiera.
Zadają co raz trudniejsze pytania, czym doprowadzają Donalda Tuska do niekontrolowanych wybuchów złości.
To wszystko skutkuje tym, że w oczach opinii publicznej oraz obywateli „Słońce Kaszub” wypada jako nerwus, złośnik, marionetka i nie jest już łagodnym, kompetentnym, dobrym i miłym facetem.
No, na taki obrót sprawy, jadąca już trzeci rok na „pijarze” i „bajerze” władza nie może sobie pozwolić.
Co należy zrobić?
Wysłać prowokatora!
Wstawić „szpiona”, swojego człowieka, który zagłuszy i zakrzyczy głosy osób domagających się prawdy i działań polskiego rządu w sprawie katastrofy.
„Kto ten dzielny, kto się zgłasza. – Ja – zakrzyknął w głos ....” Paweł Deresz, mąż byłej posłanki SLD i szefowej komitetu wyborczego Jerzego Szmajdzińskiego.

Ewidencjonowany stróż komunistycznej władzy

Paweł Deresz znany jest w branży dziennikarskiej epoki PRL-u, oraz wśród politycznych elit SLD.
Ugodowiec, głupodowcipniś, człowiek o uosobieniu konformistycznym, karierowicz.
Raczej opowiadający o swoich dokonaniach, niż dokonujący istotnych czynów.
Typowy relikt i symbolik PRL epoki Gierka.
Mało błyskotliwy i mało pracowity, ale wyjątkowo dyspozycyjny i tani „w utrzymaniu” Deresz piął się wolno po szczeblach dziennikarskiej kariery.
Najpierw Kurier Polski, organ satelickiego wobec PZPR- SD, później PA „Interpress” i placówka w bratniej Czechosłowacji.
Wezwany w 1984 roku do Polski przez ekipę tow. Jaruzelskiego, jako zastępca redaktora naczelnego czuwał nad kręgosłupem moralnym niepewnej ideologiczne grupie dziennikarskiej z Kuriera Polskiego (w którym już pracował w latach 67-77 ).
Starał się jak mógł, a mógł niewiele, bo i umiejętności nie te, talent marny...
Do dziś w oczach byłych pracowników gazety uchodzi za neptka i człowieka z „gumowym uchem”.
Jak mówi pewna osoba z zespołu redakcyjnego "KP", jego dawny podwładny, przed nikim w redakcji tak nie zwiewali pracownicy, jak przed Dereszem.
Uchodził on bowiem, za hiperdonosiciela i faceta, który (śmiano się) miał łącze bezpośrednie i błyskawiczne z Wydziałem Prasy KC...
Służebność wobec władzy stała się domeną i znakiem rozpoznawczym Deresza.
Zawierzył on komunistycznemu reżimowi bez reszty.
Pełną możliwość wykazania się w dziedzinie tropienia przeciwników socjalistycznej ojczyzny, dało mu wciągnięcie na listę tajnych współpracowników służb represji PRL, dziś pod numerami akt: IPN BU 00191/27 (DERESZ PAWEŁ JAN) oraz IPN BU 001043/1848 (DERESZ PAWEŁ JAN).

Gdy już nie trzeba było na nikogo donosić...

Na nieszczęście Pawła Deresza, w 1989 roku Jaruzelski oddał władzę, ale na szczęście Pawła Deresza partyjny beton nie skapitulował.
W nurt umacniania wpływów byłych reprezentantów władzy ludowej, już teraz występujących jako Spółka z (bardzo) ograniczoną odpowiedzialnością włączył się i Deresz.
Wpierw dotrwał na posterunku wicenaczelnego w "Kurierze Polskim", który to w 1999 roku zatopiono. Jak mówi jego redakcyjny kolega "oddali salwę i spalili maszt" , uprzednio dając sobie niezłe odprawy.
Deresz jednak nie zatonął.
Teraz bohaterski, lecz tajny współpracownik aparatu represji PRL znalazł swoją zatokę bezpieczeństwa w Polskiej Agencji Informacyjnej, zbudowanej na zgliszczach PA Interpress.
Ów twór, mający na celu opiekę nad "bezpańskimi" komunistycznymi pismakami, był dobrze płatną "przechowalnią" różnej maści podejrzanych indywiduów.
Tam Deresz czuł się jak ryba w mętnej wodzie.
Zmieniające się zapotrzebowanie rynku oraz rosnące potrzeby finansowe prominentnych pracowników PAI, wymusiły na kierownictwie zmianę formuły agencji.
Teraz w dobie rychłej akcesji unijnej postanowiono powołać Polską Agencję Informacji i Inwestycji Zagranicznych S.A. z Dereszem w roli konsultanta zarządu.
Prawdopodobnie jest nim do dziś, choć obecnie funkcję tę łączy z etatem dyżurnego wdowca żałobnego duchowo sponsorowanego przez premiera Tuska.
Nie należy zapominać, że przez wiele lat Paweł Deresz pozostawał też "mężem swojej żony", czyli małżonkiem Jolanty Szymanek-Deresz.

Rajdowiec, mąż ustosunkowanej szefowej kancelarii.

Choć Paweł Deresz od wielkiej polityki zawsze stronił, małżonka jego wręcz przeciwnie.
Odkryta dla magistra Kwaśniewskiego przez Ryszarda Kalisza, szybko stała się „twarzą” urzędu Prezydenta.
Całkowite przeciwieństwo swego męża: uśmiechnięta, układna, skora do kontaktów międzyludzkich zyskiwała sympatię nawet przeciwników politycznych.
Posiadała to, czego biedny Paweł Deresz nigdy w życiu by nie by w stanie osiągnąć nawet po uniwersytetach bon-tonu i dobrego wychowania.
Dlatego świadom własnej niedoskonałości, żył teraz sobie Deresz w cieniu Szefa Kancelarii Prezydenta RP czyli własnej żony Jolanty.
Jak przystało na mało błyskotliwego i niezbyt rozgarniętego obywatela „made In PRL” Dereszowi już po krótkim czasie, poczęło wydawać się, że wzorem lat ubiegłych, z racji związku małżeńskiego z dygnitarzem państwowym wolno mu więcej a nawet ...wszystko.
Czuł się teraz jak panisko.
Ludwik XIV twierdził, że „państwo to ja!” - Deresz bardziej już demokratycznie twierdził tylko, że „prawo to ja!”.
Pewnie dlatego pewnej październikowej soboty 2002 roku, był uprzejmy staranować małego peugeota z trójką studentów w środku i niby nic odjechał z miejsca wypadku.
Nie przyłożył w mikrusa byle czym, a pięknym BMW5 należącym do.... Kancelarii Prezydenta RP.
Ot Deresz, mąż znanej Dereszowej podczas nieobecności żony po prostu wziął sobie jej służbowy samochód i wyruszył pojeździć po stolicy.
Na szczęście udało się właścicielowi peugeota dogonić BMW i zmusić do zatrzymania szalonego mistrza kierownicy.
Przybyła policja stwierdziła winę Deresza i sporządziła wniosek do sądu grodzkiego.
W międzyczasie wynikły problemy z polisą OC, której Pan Paweł nie posiadał. Na szczęście wysłani umyślni gońcy (czytaj BORowcy) przywieźli ją po krótkim czasie.
Peerelowska, prymitywna natura Pawła Deresza już wkrótce kolejny raz dała znać o sobie.
Otóż pięć kolejnych terminów rozpraw jest przekładanych, gdyż Deresz.... choruje, jedzie do sanatorium, przebywa służbowo tam i tam, po prostu nie odbiera wezwań....
W końcu zostaje przyłapany „na gorącym”.
Przy kolejnej nieobecności rajdowca w sądzie, na polecenie sędziego protokolantka łączy się z Dereszem, dzwoniąc na jego komórkę.
Mąż swojej ustosunkowanej żony twierdzi, że jest za granicą, całkiem służbowo i to jest właśnie powód jego absencji.
W przerwie oskarżyciel posiłkowy, ojciec kierowcy peugeota kontaktuje się z PAI i dowiaduje się, że Pan Deresz jest w pracy.
Informuje o tym sędziego, który dzwoni na telefon stacjonarny Agencji , a sekretarka łączy go z Pawłem Dereszem!
Zostaje wyznaczony kolejny termin rozprawy...


Dyżurny, etatowy wdowiec żałobny

Jak twierdzi były przyjaciel Dereszów małżeństwo Jolanty i Pawła od dłuższego czasu nie było już powiedzmy...wzorcowe.
Prymitywna natura, z wyglądu tylko nobliwego i „misiowatego” małżonka odsuwała Jolantę Szymanek-Deresz od męża z dnia na dzień.
Wyżej wymieniony sądowy „wybryk” nie był ponoć jedynym wyskokiem Pawła Deresza.
Jakieś nie do końca jasne interesy, wysyłane głupkowate listy z pogróżkami wobec dziennikarza, podpisywane fikcyjnym imieniem i nazwiskiem (podwójny prymityw, bo z konta, które łatwo było zidentyfikować i ustalić nadawcę) i sporo innych...
Czy to starość i zgnuśniała świadomość zmarnowanego życia, a może ciągłe przebywanie w cieniu żony były powodem, że wiekowy facet tak się rozkleił i począł odstawiać cyrk jak małolat.
Być może Paweł Deresz liczył jeszcze na to, że żona Jolanta, po okresie Szefowania w Pałacu Namiestnikowskim osiądzie w domowym zaciszu i pozycją społeczną zrówna się z mężem.
Nic z tych rzeczy.
Szefowanie kampanii prezydenckiej Jerzego Szmajdzińskiego było kolejnym jej wyzwaniem...
Niestety tragiczny lot z 10. Kwietnia 2010 roku przerwał wszystkie plany.
O zgrozo, gdy odeszła Jolanta Szymanek-Deresz, pole do popisu odnalazł Paweł Deresz.
Wstąpiło w niego nowe życie. Zrozumiał, że może stać się przeciwwagą dla części rodzin pragnących wyjaśnienia tragedii.
Władza Donalda Tuska potrzebowała osoby, stojącej murem po jej stronie.
Musiała być to postać żałobna, wybrana z pośród rodzin dotkniętych tragedii i taka, której specjalnie na prawdzie nie zależy.
Istniała ponadto wielka szansa zaistnienia w mediach, czyli to czego Deresz przez pięćdziesiąt lat pracy zawodowej nie był w stanie doświadczyć.
Udało się.
Deresz w roli etatowego, wdowca żałobnego zastąpił krótkokadencyjną Ewę Komorowską (żonę wiceministra Stanisława Komorowskiego, która mało się nadawała, bo nie była chamska i napastliwa) i rozpoczął blitzkrieg.
Deresz w radio, Deresz w TVN, Deresz w TVP Info, Deresz u Lisa, Deresz w Onecie...
Paweł Deresz niczym Lenin – wszędzie i zawsze!
Roboty chłop ma aż nadto, bo wykuć tyle tekstu „na blachę” i wymyślić tyle głupot na poczekaniu nie jest łatwo.
O ile w początkowym okresie jego „kadencji” Deresz nie zapuszczał się w niezbadane tereny i tonował oraz hamował, tak teraz jedzie po bandzie i plecie farmazony niczym John Lennon po LSD.
Dzięki Dereszowi może dowiedzieć się, że (tytuły za Onetem):
Deresz: Prostuję fałsze i teorie spiskowe. To są totalne bzdury
Deresz: ta brzoza ma pień jak dąb
Deresz: wątpliwości ws. katastrofy powoli zostają rozwiane
Po takich to wypowiedziach „wesołego wdowca” (tak nazwali Deresza niektórzy, zaraz po przedłużonym pobycie w Witebsku i całej nocy „dowcipkowania”) jedyne co pozostaje, to doprowadzenie na przymusowe badanie alkomatem, lub długoterminowe obserwacje psychiatryczne.
Skąd takie wiadomości?
Skąd te informacje, którymi nie dysponuje nawet prokuratura?
Gdzie Deresz widział cud natury – brzozę o pniu szerokości dębu?
Chyba, że faktycznie Deresz wie na temat tragedii więcej niż inni.
Rosjanie mają prawo mieć nawet w Polsce zaufanych ludzi.

Krzyż w dłoni i medal od rządzących?

Oddanie Premierowi zapewne nie pozostanie bez echa.
Pogłębiająca się dezinformacja społeczeństwa oraz zabawa w niechciany raport MAKu potrwa jeszcze jakiś czas.
Wszystko to wsparte świetną robotą Deresza, polegającą na ogłupianiu obywateli, przy jednoczesnym totalnym samo ogłupieniu, zostanie zapewne w odpowiedniej chwili docenione.
Dla potrzeb propagandy tuskowej zdesperowany w swoich działaniach dumny posiadacz wpisu w kartotece TW o sygnaturze IPN BU 00191/27 oraz IPN BU 001043/1848 został nawet przez chwilę katolikiem.
W tym to okresie gorąco zabiegał o wypożyczenie z Kościoła Św. Anny internowanego przez Komorowskiego krzyża sprzed Pałacu Namiestnikowskiego, aby udać się z nim na czele pielgrzymki organizowanej przez prezydentową do Smoleńska.
Szczęściem wielkim do profanacji nie doszło, ale komentarz, że bardziej odpowiednim dla Deresza, był by krzyż z puszek po piwie zrobiony przez lewackich przygłupów, sam się nasuwał.
Ten można było wypożyczyć od Dominika Tarasa, kumpla Palikota.

Jaką nagrodę dostanie Deresz za swoje oddanie władzy?
To pytanie nie pozostanie długo bez odpowiedzi.
Władza lubi Deresza, władza liczy na Deresza, władza wierzy w Deresza....
Może nawet, co ostatnio jest w modzie, Prezydent da mu „Orła Białego”.
A dlaczego nie? Za politykę dezinformacyjną.
Nie takie pętaki są dziś nagradzane Orderem....
Nielicznych tylko może nurtować pytanie: do jakiego upodlenia może doprowadzić się człowiek.
Ale z takim życiorysem... nie dziwi nic.

środa, 22 grudnia 2010

Jest „DUREŃ ROKU 2010”! – relacja z finiszu!

Dzień dobry Państwu,
Dziś dzień szczególny, nasz wspaniały konkurs na durnia roku zostanie za chwilę rozstrzygnięty.
Licznie zebrani widzowie poznają zwycięzcę, a właściwie zwycięzców...
Trzeba przyznać, że już sama nominacja do finałowej grupy jest zwycięstwem, w myśl idei barona deCubertain, że „nie liczy się zwycięstwo – liczy się udział..”, ale dziś dowiemy się kto z tej licznej grupy będzie mógł z dumą unieść w górę złotą statuetkę „Janusza” i powiedzieć: „- jestem najlepszy z najlepszych”...
Halo, halo.... już mamy połączenie z naszym reporterem-sprawozdawcą...
Halo Oleg, jak mnie słyszysz?
.......................................
Halo, halo... zdejmijcie mi zwrotną...
Tak już jestem na stanowisku.
Witam bardzo serdecznie w tak wyjątkowej chwili...
Już za kilka minut poznamy wielkiego zwycięzcę, wielkich zawodów.
Nie codziennie turniej gromadzi tak wyjątkowych durniów, jak dziś.
Dlatego zawody te są wyjątkowe.
W gronie pretendentów do tytułu same znakomitości.
Jest i Bronisław Komorowski i Tomasz Wołek, są przedstawiciele starszej grupy zawodników, tacy jak Rolicki i Kutz.
Są też panie.. prężne i umięśnione zawodniczki z ambicjami.
Trzeba przyznać, że siły nie są równe.
Niektórzy z uczestników mają za sobą wyjątkowo udany sezon, wiele startów i prób durnienia na najwyższym poziomie.
To oni będą faworytami.
Są też tacy, którzy jednak tych startów nie mięli, stąd nie należy liczyć na wysokie pozycje w finale zawodów...
Ich sukcesem będzie już miejsce w okolicach 5-10 pozycji.
Ale, ale... widzę już sylwetki zawodników, krótka rozgrzewka trwa.
Trzeba przyznać, że najlepiej prezentują się Komorowski i Michnik... ta dynamika durnienia, ten błysk w oku, ta siła głupoty... oj może być ciekawie.
Nie bez szans jest też Niesiołowski . Właściwie prezentuje on równy, wysoki poziom głupoty, nie pierwszy zresztą sezon...
Szanowni, mili Państwo.. nadchodzi ten moment. Zawodnicy są już w głupoto-blokach... czekamy na sygnał.
Skupienie udziela się wszystkim. Zawodnicy pilnują by nie spalić... nie zrobić falstartu...
Uwaga... – poszli!

18-XII
Jest tak jak zakładałem... na prowadzeniu Komorowski, tuż za nim Niesiołowski.
Tego można było się spodziewać...
Ale, ale na trzecie miejsce wysuwa się Sekuła...
Pięknie, piękna postawa tego zawodnika.
Ciężką pracą zasłużył sobie na wysoką pozycję.
Tuż, tuż z tyłu, po piętach depcze mu Michnik, to chyba poniżej jego możliwości... ale nie przesądzajmy, jeszcze sporo do mety...
O, dalej sensacja, za nimi weteran Kutz.. brawo!
Równo z nim, łeb w łeb Pitera, dalej Olejnik, Kolenda-Zaleska i Wołek.
Od grupy wyraźnie odstaje tandem Chlebowski/Drzewiecki, Miller, Rolicki i Śledzińska-Katarasińska.
Oni już chyba nie będą liczyli się w tym turnieju...

19-XII
Ooo, tego się nie spodziewaliśmy.
Komorowski jak rakieta dystansuje rywali...
Już jest wyraźnie o dwie, no może półtorej długości przed Niesiołowskim, który dzielnie odpiera ataki Michnika.
Tak, Michnik zaatakował z czwartej pozycji i minął Sekułę, który wyraźnie słabnie.
Już dochodzi go Olejnik... nie daleko jest też Pitera.
Coś złego dzieje się z Kutzem... ooo, wyraźnie spuścił z tonu, już nie te siły.
Odpadł od czołówki... teraz widać to wyraźnie.
Z szóstego miejsca spadł na ósme... należy liczyć się dalszą utratą sił tego weterana.
Lata robią swoje.
Właściwie ogon stawki pozostaje bez zmian.
Nieco do przodu Chlebowski/Drzewiecki i Miller, opadł z sił Wołek.
Rolicki i Śledzińska-Katarasińska już bez szans na odegranie jakiejkolwiek roli w zawodach...

20-XII
Zmiany, zmiany... ale tylko w przewadze Komorowskiego nad resztą stawki.
Już ponad dwie długości przed następnym Niesiołowskim znajduje się ten utytułowany zawodnik...
Już raczej nikt nie wydrze mu zwycięstwa...
Mimo, że ostro ruszył Niesiołowski i urwał się następnemu w stawce Michnikowi, to raczej Komorowskiego nie ma szans już dojść...
Zresztą właśnie ta trójka prawdopodobnie stanie na podium.
Przewaga ich nad resztą zawodników jest wyraźna, a do mety już niedaleko.
Tam z tyłu wyrównany bój toczą Olejnik, Pitera i Sekuła, który jakby nabrał nowych sił.
Nie odpuszcza Kutz.
Z przyjemnością patrzy się na tego weterana durno-biegów i innych zawodów w kretynieniu...
Środek stawki bez zmian.
In plus to postawa Rolickiego, który udowadnia, że sportowy duch jest w jego krwi... przezuwa się na dwunaste miejsce.
Jedną pozycję w górę awansuje Śledzińska-Katarasińska, wyraźnie spasował Wołek – zamyka stawkę.

21-XII
Ostatnie metry... Gazu, gazu...
Jest!
Komorowski deklasuje wszystkich!
Dwie i pół długości przed Niesiołowskim, dalej Michnik...
Szczęśliwi i zmęczeni...
Teraz dopiero dochodzi do linii mety Pitera... piękny sukces durno-zawodniczki, jest dosłownie o pierś przed Sekuła, który złapał na finiszu drugi oddech i zdołał wywalczyć piąte miejsce, spychając Olejnik na szóstą pozycję.
Jest teraz Kutz... na więcej, powiedzmy szczerze nie można było liczyć...
Przekracza linię mety duet Chlebowski/Drzewiecki , udało im się przesunąć się o jedno miejsce...
Teraz reszta stawki.
Jest Kolenda-Zaleska, Miller, Rolicki i... Wołek, który dosłownie o włos wyprzedza Śledzińską-Katarasińską...
Piękne zawody, piękne wyniki...
Trzeb powiedzieć, że w kraju mamy świtową czołówkę durniów.
Jest się czym szczycić.
Dzisiejszy wynik Komorowskiego pójdzie w świat...
Teraz finaliści czekają na dekorację...

Szanowni Państwo, są oficjalne wyniki.

1 Bronisław Komorowski 129
2 Stefan Niesiołowski 54
3 Adam Michnik 46
4 Julia Pitera 33
5 Mirosław Sekuła 32
6 Monika Olejnik 31
7 Kazimierz Kutz 25
8 Chlebowski / Drzewiecki 23
9 Katarzyna Kolenda-Zaleska 21
10 Jerzy Miller 15
11 Janusz Rolicki 14
12 Tomasz Wołek 14
13 Iwona Śledzińska-Katarasińska 13

Zwróćmy uwagę na sposób, w jaki zdeklasował rywali Komorowski... to był nokaut!
Mam nadzieję, ze turniej dał Państwu wiele wrażeń i trzymał w napięciu do końca...
Z zawodów „Dureń Roku 2010” żegna Państwa Oleg Platformiejski, do usłyszenia....
----------------------------------------------------------------------
W plebiscycie oddano w sumie 450 głosów. Poniżej końcowa klasyfikacja – wyniki:

wtorek, 21 grudnia 2010

23.XII.2010 - Zakończenie Jesiennej Ofensywy Legislacyjnej


A tak pięknie mówił premier:
-„ W nowy świat powiodę plemię
sympatyków władzy mojej
obiecuję, jak tu stoję...

...i dlatego już się zbroją
Mężni, pod buławą moją
Bowiem będzie (rząd nie skrywa)
na jesieni ofensywa.

Uzbrojeni będą chłopcy
Z PSLu i peowcy
I w projekty i w konspekty
Tylko czekać na efekty

Ja zaś za wodzowskim sterem...
W sejmie będę miał kwaterę
Spakowałem już polówkę
Szczotkę, krawat, futbolówkę

Nikt mi teraz nie dorówna
Będzie tu Kwatera Główna
Stąd kierować, jako żywo
Będę wielką ofensywą

Wnet przynieśli uniesieni
Słowem wodza, na jesieni
Ustaw tysiąc, mężni woje
I projektów pełne zwoje

Lecz, co który projekt złapał
To mu w mig opadał zapał
W szereg się lenistwo wkradło
... premierowi też opadło.

Chłopy dziwnie zamuleni
Patrzą, a tu kres jesień
Śnieg kraj cały już pokrywa
W p...du cała ofensywa!

Po jesieni przyszła zima
Jak nie było - ustaw ni ma!
Premier zbadał sprawy obrót
-„Meine kameraden: ODWRÓT...”

... i pochylił głowę Premier
ukląkł na sejmową ziemię
I zanucił, choć niedbale
Pijar, pijar über alles!
© Yarrok 2010

niedziela, 19 grudnia 2010

Kłopoty z PKP? Już nie!

Nasza władza już rozwiązała problem z Polskimi Kolejami Państwowymi...

piątek, 17 grudnia 2010

DUREŃ ROKU 2010 - kandydaci do tytułu laureata statuetki „Janusza”

Nadszedł czas podsumowań, plebiscytów.
Również i ja postanowiłem rozpisać plebiscyt na postać roku. Wybitną w swojej klasie, klasie politycznej.



Kto według Ciebie zasłużył na statuetkę "Janusza" i tytuł DUREŃ ROKU 2010?


KANDYDACI:


Adam Michnik - za porównanie PiSu do KPP. A co za tym idzie wkomponowanie ukochanego tatusia (o którego "honor" nie tak dawno walczył w sądzie) w szeregi znienawidzonego PiSu. Tym stwierdzeniem Michnik nieźle "nakręcił". Albo starał się przedstawić ojca jako "paskudnego pre-PiSowca" albo też starał się wynieść Kaczyńskiego jako szlachetnego post-KPPowca

-

Kazimierz Kutz - za stwierdzenie "po tragedii smoleńskiej nadciąga Palikot" - czym wystarczająco odstraszył potencjalnych członków "Ruchu". Jedna tragedia w ciągu roku wystarczy.

-

Janusz Rolicki - za krytykę Waszczykowskiego. Za to, że wiedział lepiej niż sam Waszczykowski, co ów miał na myśli oraz za przetłumaczenie durnej gawiedzi "do kogo była ta mowa" (w sprawie słów "Nie zabijajcie nas") Wykazał również wielkie zdolności detektywistyczne, nie patrząc wcale widział więcej niż stróż w biurze poselskim Niesiołowskiego i wypatrzył tam Ryszarda C.!!!. Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka, co udowadnia, aż nad wyraz ten wielbiciel epoki gierkowskiej i samego Tow. Edwarda.

-

Katarzyna Kolenda-Zaleska - za wymyślenie na poczekaniu "prawdziwych Polaków" i wciśnięcie tych słów Jarosławowi Kaczyńskiemu, a następnie potępienie go za nie.

-

Tomasz Wołek - za wiedzę przeogromną w dziedzinie czytania w ludzkich myślach oraz za udowodnienie, że słynnych już słów "prawdziwi Polacy" wprawdzie Kaczyński nie użył, ale tak właśnie myślał i zapewne tak chciał powiedzieć. Ponadto za systematyczne i konsekwentne dążenie do absolutu w dziedzinie „Skur....twa totalnego”


Stefan Niesiołowski - za usilne twierdzenie, że zabójca Marka Rosiaka wcale nie chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego, mimo że telewidzowie na własne uszy słyszeli co innego (od samego mordercy). Dodatkowo, za wybitną wiedzę w sprawie katastrofy smoleńskiej (ruskie go doinformowują na bieżąco, czy co?), większą niż Miller z całą prokuraturą, bo Niesiołowski już wie, że powodem śmierci pasażerów było uderzenie samolotu o ziemię. Śledczy jeszcze o tym nie wiedzą...

Monika Olejnik - za twierdzenie, że Bronisław Komorowski powiedział aby krzyż sprzed pałacu prezydenckiego przenieść "w godne miejsce" - co jest oczywistą bzdurą, bowiem słowa takie nigdy nie padły (Komorowski użył słów "inne" oraz "odpowiednie" - a to jest nie to samo). Nominacja za upór i trwanie przy własnej (stworzonej i wygodnej) wersji wypowiedzi prezydenta. Tym samym nominowana udowadnia starą prawdę, że kłamstwo wielokroć powtarzane staje się prawdą, gdyż jej wypowiedź podchwyciła część prasy. Dodatkowo, za bardzo dobre odgrywanie "damy żałobnej" w dniach po tragedii smoleńskiej.

Jerzy Miller - za wmawiane widzom na konferencji, że żadne sygnały o niszczeniu przez Rosjan wraku TU-154 do niego nie dotarły... podczas gdy w tym czasie TVP1 emitowała film z cięcia i dewastacji wraku samolotu.

Duet Zbigniew Chlebowski / Mirosław Drzewiecki - za piękną aferę hazardową, czyli udowodnienie, że władza może wszystko, ale... trądu nie posiadają tylko ci, z którymi premier od bardzo dawna gra w piłkę (w skład grupy hazardowej wchodził jeszcze Grzegorz Schetyna).

Mirosław Sekuła - za rozdawanie wyborcom w Zabrzu (skąd w wyborach samorządowych kandyduje Sekuła) hitlerowskich pocztówek z panoramą miasta i podpisem Hindenburg (niemiecka nazwa miasta).

Iwona Śledzińska-Katarasińska - za jazdę samochodem "po syropie" oraz nieudolne maskowanie własnej "brunatnej" przeszłości (sprawa kolejny raz "wyszła" podczas sporu z posłem Girzyńskim).

Julia Pitera – za całokształt, czyli za ciągłą niewiedzę, dyletantyzm, pustą i niezmierzoną durnotę ubieraną w z trudem sklecane z otrzaskanych słów zdania.

Bronisław Komorowski – za polityczny geniusz, przejawiający się zapraszaniem na bibki i towarzyskie i mantykowanie wieczorne Jaruzelskiego, a kilka dni później w czasie rocznicy masakry w kopalni Wujek potępianie kolegi z którym jeszcze nie tak dawno imprezował.

Dodatkowo za „wodę zbierającą się i wpływającą do Bałtyku” oraz różne „przyjemności na terenach powodziowych” .

---------------------------------------------------------------------------------

ANKIETA TU ->

http://www.bronekkomorowski.republika.pl/ankieta.html

-----------------------------------------------------------------------------------

czwartek, 16 grudnia 2010

Miałem sen, piękny sen....

Jakoś tak dziwnie podziałała na mnie informacja o zamieszkach w Grecji, że przewracałem się w łóżku z boku na bok i nijak zasnąć nie mogłem.
Wszystkie te wiadomości poparte obrazami przekazywanymi przez programy informacyjne, pobudziły moją wyobraźnie do stanu niespotykanego do tej pory.
Zadziwiające, że właśnie przekaz o wojnie ulicznej w Grecji zrobił na mnie tak wielkie wrażenie.
Gaz na ulicach, kamienie, płonące samochody, ranni demonstranci, policjanci i politycy... to wszystko nie dało zasnąć.
Rewolucja!
O, do czego doprowadzić może nieodpowiedzialność polityków, zła władza i zdesperowani ludzie.
Kraj zlany bratnią krwią.

W końcu koło czwartej nad ranem poczułem, że zapadam się miękkie objęcia Morfeusza.
Nie trwało to jednak długo.
Nie wiedzieć dlaczego jakiś dziwny impuls spowodował, że nagle szeroko otworzyłem oczy.
O śnie nie było już mowy.
Usiadłem na łóżku i odruchowo spojrzałem w okno.
Był już dzień.
Drugi rzut oka, tym razem na budzik sprawił, że poderwałem się do pionu.
- Cholera 10.00 godzina, do roboty... do roboty...
Jeszcze marsz na balkon, w celu określenia pogody i bieg pod prysznic....
Niestety widok za oknem zatrzymał mnie na dłuższy czas na balkonie.
Zgroza!
Po ulicach pospiesznie przemieszczały się grupy ludzi z biało-czerwonymi flagami.
Płonęły opony.
Pod sąsiednim blokiem ośmiu rosłych mężczyzn z opaskami na rękawach pilnowało kilku policjantów, którzy siedzieli z rękoma za głowami.
W oddali płonął jakiś plakat wyborczy.

- Co do diabła się dzieje?! – pomyślałem.
Czym prędzej wskoczyłem pod prysznic i raz dwa spod niego wyskoczyłem.
Ubierałem się najszybciej jak tylko mogłem.
Z bloku wybiegłem na ulicę i pierwsze kroki skierowałem w kierunku Pałacu Namiestnikowskiego.
Zdawało mi się, że miejsce to jest niejako symboliczne i tam dowiem się najprędzej o co chodzi...

Faktycznie pod Pałacem kłębiły się tłumy.
Słychać było przekrzykujących się trybunów.
- Co jest,... co się stało...?” - spytałem młodego człowieka z biało-czerwoną opaską na ramieniu.
- Panie, jak to co jest? Dość już tego... kraj jest bankrutem, my jesteśmy bankrutami. Rostowski dowalił podatki, dług publiczny przekroczył podwójny stan tragiczny...
Tusk do Peru z żoną sobie pojechał, a Gajowy uciekł na Białoruś z Nałęczem i Jaruzelskim... – po pożyczkę podobno do Łukaszenki się udał.
- Co Pan mówi??? Panie, a policja, wojsko... przecież będzie zadyma...

- Coś Pan urwał się z choinki?
To nic Pan nie wiesz? Gdzieś Pan był od rana?
Przecież wojsko przeszło na naszą stronę. Większość policji też... tylko ABW i niedobitki wywiadu z dawnego WSI broniły się, aleśmy ich spalonymi oponami wykurzyli! Siedzą teraz w Cytadeli...

Podziękowałem rozmówcy i pomyślałem, że wiele na temat rewolty dowiem się na Wiejskiej.
Już sto-dwieście metrów przed Sejmem poczułem gryzący dym w oczach.
To opony i inne demonstracyjne kopcie dopalały się ślicznie.
Pod samym gmachem trwał spektakl.
Tłum demonstrantów i patriotycznych oddziałów wojska używał sobie na znienawidzonych przedstawicielach partii rządzącej.
Nie wszystkim udało się uciec lub schować.
Od młodego człowieka z Gwardii Narodowej dowiedziałem się, że np. Niesiołowskiego wyciągnęli z kibelka sejmowego, gdzie próbował ukryć się w szafce na papier toaletowy.
Jeszcze do niedawna butny i bezczelny, wisiał teraz podwieszony na sznurze pod latarnię przed Sejmem z przyklejonym czerwonym nosem z tabliczką „Pociągnij za sznur a pajac pomacha łapami”.
Łkał przy tym niemiłosiernie.
Przy słupku parkingowym przywiązany do barierki stał Schetyna z wymalowanym szminką na czole hasłem: „Kradłem dla Rycha”. Co chwila na jego łysinie lądował ogryzek bądź grudka ziemi.
- Panie, za babę się przebrał! Aleśmy go z kolegą wypatrzyli... no nie ma takich paskudnych bab... – roześmiał się kolejny rozmówca, który w skrócie przedstawił historię pojmania marszałka sejmu.

Na wysokości dawnego salonu wydawniczego Iskier, grupa młodych ludzi pastwiła się nad Grasiem.
Podszedłem tam na chwilę.
Biedak-rzecznik zamiatał ulicę, a raczej starał się zamiatać wśród gwizdów i łajań.
Miał na sobie fartuch, a na głowie brudną ścierkę.
Na plecach wymalowano mu białą farbą: „Cieciujesz dla szwaba, pocieciuj też dla Polaków”.
Dalej jeszcze Klich próbował robić „pompki” czym wywoływał salwy śmiechu wśród pilnujących go żołnierzy.
Tłum zbrojny z pałki, kamienie i petardy wzmocniony przez kilka wozów bojowych powoli przemieszcza się w kierunku URMU.
Dołączyłem do nich.

Gmach Urzędu Rady Ministrów został wzięty z marszu. Właściwie nie było komu stawiać tam oporu, gdyż ochrona uciekła, a urzędnicy nawiali do Peru wraz z Panem Premierem.
Po pół godziny przeszukiwania gmachu, z pojemnika z odpadkami spożywczymi wyciągnięto ministra Arabskiego.
Gdyby nie ketchup i resztki musztardy na twarzy, trudno byłoby tę twarz w ogóle zobaczyć, bo blady był ze strachu, że aż przezroczysty.
- Na biurko go i przez okno... zobaczymy ja daleko zaleci.... – zaproponował ktoś z tłumu.
- Dawać go! Dysponował samolotami, to niech teraz się wykaże...! – dodał ktoś inny.

Na parterze napotkaliśmy grupę demonstrantów ze Śródmieścia. Przynieśli najświeższe informacje z frontu.
- Ludzie, Gronkiewiczowa złapana! Capnęli ją koło NIKu. Chciała się przedostać do ambasady Izraela... Pejsy sobie i brodę przykleiła, ale poznaliśmy ją. Szła w zaparte, że jest atache kulturalnym ambasady i nazywa się Gronkberg... to bezczelna baba!
- Gdzie ją macie?
– spytał ktoś rządny odwetu na prezydentowej Warszawy.
- Odśnieża jezdnie na Bankowym! Do wieczora ma oczyścić trasę aż do MDMu...

Gdy doszedłem pod Belweder, spektakl trwający tam właśnie się kończył.
Niedobitki doradców Komorowskiego, ci którym nie dane było uciec na Białoruś, wśród wymierzanych kopniaków w tyłek czmychały czym prędzej z pałacu.
Ostatni kuśtykał Osiatyński ze spodniami w garści i zapłakaną twarzą.
Przy wartowniczych budkach zauważyłem centrum prasowe.
Dwóch młodych ludzi rozdawało biuletyny drukowane naprędce.
Okazało się, że Komorowski przedostał się do Rosji i tam poprosił o azyl polityczny.
Ponoć Miedwiediem miał opory, ale przekonał go Jaruzelski.
Niestety na razie brak jakichkolwiek wieści o Tusku.

Wraz z liczną grupą 30-40 osób udałem się teraz opodal, pod ambasadę Federacji Rosyjskiej. Widok, który tam ukazał się naszym oczom jednocześnie wzburzył nas ale i rozśmieszył.
Za płotem, na terenie przylegających do ambasady aż kłębiło się od członków PO.
Ściśnięci jak sardynki w puszce czekali na ratunek i wybawienie. Ktoś dowiedział się, że ma ich przyjąć jakiś dyrektor gabinetu i pomóc w wystawieniu wiz rosyjskich.
- Dupy tłuszczem wam obrosły, wypieprzajcie stad do Moskwy – skandował tłum, wbijając wzrok w bladych ze strachu peowców.
Dyrektor gabinetu ciągle nie pojawiał się...

W tym samym czasie pod tłum demonstrantów podjechał wojskowy gazik.
- Panowie, ubaw jest na Czerskiej! Michnik się kaja, Pacewicz po rękach ludzi całuje i prosi o wybaczenie... jaja jak berety - jednym tchem wyrecytował młody oficer z opaską w barwach narodowych na ramieniu, który wychylił się z auta.
- W gacie narobili, gdy zobaczyli wóz bojowy pod Agorą.... jak karaluchy wypełzali z budynku i na kolanach przepraszali...
- Jąkała zanim powiedział za co przeprasza i wyznał winy, to z pół godziny trwało... On się nawet przyznał, że był TW Albinem , ale ludzie go olali, i to dosłownie...olali.
Teraz to już po wszystkim... towarzystwo całe pouciekało. Część z nich przebija się do ambasady Izraela, część do ruskiej, a kilku nawet do peruwiańskiej... to ci co bardziej Tuska kochają....

Dzień powoli kończył się.
Wracałem do domu, pełnymi ludzi ulicami. Nastrój, mimo ogólnie złej atmosfery panującej w kraju, był szczególny.
Wyczuwało się nutę optymizmu i radości.
Co będzie?
Wszystko jedno, gorzej niż za Tuska już być nie może.
Jeszcze gdzieniegdzie widziało się zapędzonych do prac porządkowych sługusów „Słońca Peru” machających łopatami w takt wydawanych komend.

Miło było bardzo....

środa, 15 grudnia 2010

Tusk-Deresz Band - Kochamy sie (Je t'aime moi non plus)

Piękny przebój z udziałem nowego partnera artystycznego "Słowika Kaszub" Dona Alda Tuska.
Ten duet dobrze rokuje!
Jeszcze kilka prób na spotkaniach w URM i nie będzie nawet potrzebna wazelina... oczywiście do nawilżania strun głosowych.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

13.XII. Co z tą Polską - luźna po-uwaga

Program Tomasza Lisa „Co z tą Polską”.
Jako trzeci, kolejny rozmówca gospodarza, wkracza na scenę John Godson – świeżo upieczony poseł Platformy Obywatelskiej.
Pierwsze słowa gościa i... mam pewność, że poseł Tomczykiewicz nie będzie już jedynym posłem obecnej kadencji sejmu, nie umiejącym mówić po Polsku.
Będzie mu raźniej.

piątek, 10 grudnia 2010

Film ze spotkania Komorowskiego z Obamą (wersja oryginalna)

Oryginalna wersja filmu ze spotkania Prezydenta Komorowskiego z Prezydentem Obamą!
Bez dogrywek i cięć!
Wersja znana dotychczas była zmanipulowana i podłożony lektor mówił coś o wizach do USA.
Nie dajcie się oszukać - to poniższa wersja jest wersją prawdziwą!
Rozmowa dotyczy babek...

Intelektualny ersatz

Polska jest dziwnym krajem.

Największy posłuch i salwy aplauzu wywołują na ogół wypowiedzi durniów, prostaków i prymitywów. Dlaczego?

Czy są najbardziej medialne, ciekawe, szokujące, modne...?

Tak.

Ale dlaczego?

Dlaczego słuchacze, widzowie akceptują ludzi bez obycia, głupich i prostych, jak ich życiorysy?

To efekt półwiecznego panowania na naszych ziemiach komunizmu, poprzedzony eksterminacyjną polityką hitlero-stalinizmu wobec Polskiej inteligencji.

W miejsce wymarłej lub zaszczutej ubekami klasy, peerelowska władza nadała zaszczyty i tytuły wszelakiej maści "jyntelygentom" z czworaków, licząc że w ten sposób uda im się sponiewierać i zniszczyć tradycje polskiej nauki i kultury.

Nieliczni, którzy starali się ratować godność Narodu i Państwa, kończyli jako nauczyciele w podstawówkach, albo referenci w Zjednoczeniu Przemysłu Śrutu i Drutu.

Naukowa banicja.

Do dziś (z małymi wyjątkami) ludzie, którzy winni stanowić awangardę Polskiej myśli intelektualnej, stanowią co najwyżej tło dla rzeszy durniów, nieuków i niedokształconych kretynów.

Niestety, idiota kształci idiotę itd. Itd., bo cóż innego prócz głupoty może mu przekazać?

Głupota i durnota jest łatwa i przyjemna, a nade wszystko niezbyt męcząca, dlatego odbiorców jej jest co raz więcej. Stąd bierze się też wiele dzisiejszych autorytetów.

Właśnie tacy ludzie dają przyzwolenie na wszechobecne chamstwo, głupotę, prostactwo i antypolskość.

Przykład daje nawet obecna władza, gdzie za autorytety "robią" absolwenci szkół podstawowych i średnich (kończonych nocą) oraz technicy z niepełnym zawodowym, ludzie którzy co najwyżej (w okresie niepodległej Polski) mogliby ubiegać się o stanowisko dozorcy lub karbowego.

Kilku z nich nosi nawet dumnie tytuły profesorskie, co dla ludzi normalnych, jest sporym i siarczystym policzkiem.

Banda półmózgów, których przemyślenia nie schodząca z pierwszych stron onetów, wp-ów, interii czy innych portali informacyjnych, to erzatz, czy jak kto woli produkt inteligentopodobny powstały niczym śmierdząca kupa na rodzimej ziemi, w miejscu gdzie kwitnąć winny kwiaty.

Dlatego każdy wpis Palikota, Wałęsy, Siwca, Wojewódzkiego czy innego Millera z urzędu staje się głosem boskim a cytaty lądują na samej górze rubryk aktualności.

Cóż w tym dziwnego?

Idiota lubi czytać idiotę. Brak różnic poziomów.

środa, 8 grudnia 2010

Po lekturze "GW" jak zawsze wszystko jest jasne!

Jednak najwybitniejszą z krajowych “gadzinówek”, jest “Gazeta Wyborcza”, mocno oparta na betonowo-ideologicznych, komunistycznych korzeniach.

Dziennikarstwo uprawiane przez funkcjonariuszy “Gazety Wyborczej” to dobre dziennikarstwo.

Z pewnością pod takim stwierdzeniem podpisali by się najwybitniejsi “fachowcy” prasowi epoki Gomułki i Bieruta.

Ich trud, styl i metody nie poszły na marne.

Niczym jej poprzedniczka “Trybuna Ludu”, gazeta potrafi naświetlić odpowiednio temat i rozświetlić czytającym w głowach tak, aby sedno sprawy pojęli i odpowiednio (z podkreśleniem!) odpowiednio interpretowali.

Wprawdzie niekiedy budzi to uśmiech i zadumę nad brakiem logiki w tworzeniu pokrętnych intryg przez funkcjonariuszu “GW”, ale ciemny, michnikopodobny lud to zawsze kupi, byle tylko “redaktorzy” piętnowali paskudne Polskie plemię i bastiony okropnego patriotyzmu.

Dziś w “GW” czytamy:

 

WOJCIECH CZUCHNOWSKI: ISTNIAŁA CZARNA LISTA DZIENNIKARZY

W latach 2005-2007 ISTNIAŁA czarna lista dziennikarzy - ZEZNAŁ WE WTOREK PRZED KOMISJĄ ŚLEDCZĄ DS. NACISKÓW WOJCIECH CZUCHNOWSKI. Dodał, że na liście znaleźli się dziennikarze zajmujący się tematyką prokuratorsko-sądową. (...)

(...) Czuchnowski powiedział, że SŁYSZAŁ O TYM, IŻ W LATACH 2005-2007 FUNKCJONOWAŁA TZW. CZARNA LISTA DZIENNIKARZY. "Słyszałem, że funkcjonowało coś takiego w sposób sformalizowany" - zeznał. (...)

Jeżeli ktoś z młodego pokolenia nie wie w jaki sposób w epoce Gomułki i Bieruta funkcjonowały przodujące prasowe organy władzy (Trybuna Ludu, Głos Pracy) to powiem, że podobnie, tylko ... mimo wszystko bardziej inteligentnie.

Uczcie się funkcjonariusze z Czerskiej!

Może teraz jakieś kursy prasowe w Moskwie będą, to władza was pchnie....?

----------------------------------------------------------------------

Oryginal tu: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8781102,Czuchnowski__Istniala_czarna_lista_dziennikarzy.html

----------------------------------------------------------------------

P.S.

YARROK: ADAM MICHNIK BYŁ TAJNYM WSPÓŁPRACOWNIKIEM SB O KRYPTONIMIE “ALBIN”.

(...) Yarrok powiedział, że słyszał o tym, iż Adam Michnik był tajnym współpracownikiem SB o kryptonimie “Albin”. I wszystko jasne!

wtorek, 7 grudnia 2010

Czarna rozpacz.

W sejmowych ławach poselskich zasiądzie pierwszy Murzyn.
Jest nim pochodzący z Nigerii John Godson, od niedawna Polak.
Rzecz jasna, reprezentować on będzie przewodnią siłę narodu, czyli Platformę Obywatelską.

Co wie o Polsce, Polakach i zawiłościach natury polskiej John Godson?
Raczej nic.
Przynajmniej się tym nie chwali.
Przyjechał do Polski w 1993 roku i od tamtego czasu kręci różne biznesy, a to jako wykładowca, a to jako właściciel szkoły językowej, a to jako radny.
Wszystko pod egidą jedynie słusznej siły, ku czci i chwały wielkiego „słońca Peru”.

O dziwo, John Godson, mimo że jest czarnoskórym i kompletnie nie znającym natury polskiej osobnikiem – idealnie oddaje profil mentalny i osobowościowy członka PO.

- Zero wiedzy o kraju, jego historii.
- Raczej nie państwowiec, a biznesmen
(wśród białych w PO mile widziany były cińciarz)
- Gorący orędownik wprowadzania „nowych wartości” w miejsce tradycji i Polskiej kultury.

Do tej pory John Godson zasłynął jedynie z protestu, jaki wystosował do posła PiS Ryszarda Czarneckiego, w którym zarzucił jemu oraz całemu Prawu i Sprawiedliwości „działania, które graniczą z faszyzmem” (sic!)
Poszło o stwierdzenie "Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść", którego użył Czarnecki w swoim wpisie nt. Danuty Huebner i jej relacjom z PO.

Już dziś gratuluję Platformie Obywatelskiej błyskotliwego posła, znającego się na poprawności politycznej lecz kompletnie nie znającego niuansów języka polskiego oraz tradycji przysłów i powiedzeń.

Czy z okazji czyjegoś widzimisię, mamy zmieniać obyczaje i zachowania?
Może lepiej zmienić posła, który dopiero po jakimś przyspieszonym kursie mógłby „pójść do ludzi” na Wiejskiej.

Niestety John Godson jest i być musi posłem. Stanowi on bowiem maskotkę Platformy Obywatelskiej, przykład na poszanowanie internacjonalistycznych wartości tej partii.
Taki "nasz misio-perełka" z PO.

Tak jak w TVN bryluje niejaka Mensah czy inna Kazadi, tylko dlatego że mają czarny kolor skóry, tak z identycznych pobudek Godson będzie posłem PO.
W końcu przykład idzie z góry, „od przyjaciół z TVN”.

P.S> Jeszcze jedno łączące Godsona z wzorcowym peowcem. Brak kompletny wiedzy o tym, o czym mówi. Jestem ciekaw, co według Godsona ma faszyzm do polskiego przysłowia o „murzynie”?

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Komisja pisze raport...

Wspólna, międzypaństwowa, niezależna komisja pisze raport dotyczący przyczyn ‘tragedii smoleńskiej”
















(na bazie obrazu Ilii Riepina „Kozacy piszą list do sułtana”)

środa, 1 grudnia 2010

Komuna Band - Monika

Podłe ataki paskudnych patriotycznych środowisk spowodowały powstanie zjednoczonego frontu obrony "najlepszej dziennikarki PRL-bis"!
Jak zawsze, niezawodna "Rodzina Agora" i Ojciec Redaktor M. dali opór wstrętnym insynuacjom i wyprodukowali piękną pieśń o "najjaśniejszej postaci polskiego dziennikarstwa".
Już jest ona przebojem na Czerskiej, a gwarantujemy, że będzie hitem karnawału.
Ku chwale Ojca Redaktora!

środa, 24 listopada 2010

Zaskakiwacz

Podstawowym zajęciem Pana Komorowskiego, pracującego obecnie na etacie Prezydenta Państwa jest zaskakiwanie.
Ów osobnik, ledwo zadomowił się w Belwederze a już wprowadził w nudne życie prezydenckie (i to w nadwyżce) wszelkie fuck-upy, jakie tylko były możliwe.
Oczywiście z zaskoczenia.
Zaskoczył tym wszystkich, nawet platformiaków nie pomijając Tuska z przyległościami.

Poważny, charyzmatyczny, patriota, wierzący...itp...itd... tak mówili w czasie kampanii prezydenckiej Nowak i komiteciarze wyborczy o swoim kandydacie.
Nie powiedzieli tylko z punktu widzenia jakiego narodu te wspaniałości głosili.
Odczuwam, że z punktu widzenia Polaków to nie było.
Pan Komorowski bowiem, zaczerwienił się mocno i niczym niejaki Wałęsa (był kiedyś taki prezydent...) wzmacnia niemiłosiernie lewą nogę.

Jak na zaskakiwacza przystało, Komorowski palnął focha i dał robotę bezrobotnym gwiazdom epoki „mazowicczyzny” oraz PZPR-u.
Rozlazły się po Blelwederze Nałęcze, Osiatyńskie, Lityńskie ku rozpaczy patrzącego na to wszystko z portretu Marszałka.

Im dalej – tym gorzej.
Ledwo udało się to strawić, Prezydent Komorowski znów zaskoczył.
Postanowił wręczyć ordery państwowe.
Też nie mogło obyć się bez gafy.
Ordery Orla Białego wręczył typom spod ciemnej gwiazdy, a nawet i jednemu spod czerwonej.
Stopień zasług owych delikwentów dla Państwa Polskiego, jest na poziomie jaki prezentuje np. dozorca w moim bloku, niejaki Pan Rysio (bardzo pana Rysia przepraszam za porównanie).
Znów sobie Pan Komorowski wzmocnił lewą nogę. A nawet (w przypadku jednego odznaczonego) i środkową...

Dziś zaskoczyła obywateli kolejna „dobra” wiadomość.
Prezydent zaprosił na posiedzenie RBN Wojciecha Jaruzelskiego.
Kim jest ów dżentelmen nie muszę chyba wyjaśniać, lecz dla zasady wspomnę tylko, że w języku polskim brak wystarczająco obraźliwych słów by nazwać tego osobnika.
Posunięciem tym Komorowski zaskoczył chyba nawet samego siebie.

Mając na uwadze ciągłą progresję efektów zaskakiwania, pokuszę się o podanie kilku propozycji decyzji, którymi może nas zaskoczyć Pan Prezydent!
Czym nas zaskoczy w najbliższym czasie?

a) W Sali Głównej Belwederu ustawi obok flag NATO oraz Polskiej, czerwony sztandar z sierpem i młotem.

b) Na powitanie prezydenta MIedwiediewa ubierze się w mundur czerwonoarmisty i czapkę „budionnówkę”.

c) Zatrudni na etacie doradcy ds. kombatantów Stefana Michnika i odznaczy go Orderem Orła Białego.

d) Przejdzie pieszo i na bosaka trasę od Lenino do Berlina ciągnąc za sobą rydwan z kukłą Miedwiediewa.

wtorek, 23 listopada 2010

Czas rozłamów nie ominie i nas

-„Wybory samorządowe wygraliśmy bezdyskusyjnie, a teraz czas na realizację własnych ambicji politycznych" - powiedział już na wstępie popularny polityk PO w rozmowie, którą odbyłem w dniu wczorajszym, w jednej z warszawskich restauracji.

-„PiS się sypie, nie jest groźny. Czas więc aby wulkan eksplodował. Donald Tusk trzymający do tej pory w ryzach całe ugrupowanie napsuł już morze krwi wielu członkom. Teraz przyszedł czas na działania...

Trzeba było odczekać czas wyborów, ale niezdrowo jest tłumić emocje..."

W istocie, dyktatorskie rządy Tuska i Schetyny nie są na rękę wielu ludziom z PO. W kuluarach mówi się, że mniej znaczni członkowie ugrupowania wysoce nie są zadowoleni z pomijania ich przy partyjnych awansach i zaszczytach.

Brak roztaczanych perspektyw i duszenie inicjatyw oddolnych, to coraz częstsze praktyki władz partii.

Również ludzie związani z tzw. prawym skrzydłem PO są zawiedzeni.

-„Taki Jarek Gowin czy Antek Mężydło od pewnego czasu nie mogą doczekać się posłuchania u premiera. Po usunięciu Palikota, Tusk próbuje nie drażnić lewej strony platformy i ignoruje prawicę. To jak nic doprowadzi do rozłamu. W zeszłym tygodniu odbyło się spotkanie niezadowolonych i jest bardzo prawdopodobne, że to właśnie Gowin stanie na czele zawiedzionych rozłamowców”.

Także wielu z lewej strony partii nie podoba się rozstanie z Palikotem.

-„Janusz już po swoim odejściu powiedział dużo o stosunkach w partii. Może o wiele za dużo. Najgorsze, że wielu posłów i polityków lewego skrzydła uważa tak samo jak on. Gdyby byli wolnymi ludźmi, może też wypowiedzieliby się w ten sposób... ale człowiek od "czarnej roboty" czyli Schetyna trzyma mocno za twarz..."

Jak to w życiu bywa, skargi, gdy już zaczną sypać się, to sypią się ze wszystkich stron. Niezadowoleni pobudzają innych do niezadowolenia.

-„Lewe ramie na czele z Iwoną (Śledzińską-Katarasińską - przyp. autora) też zarzuca kierownictwu ignorowanie niektórych polityków. Właściwie zdecydowani opuścić partię są już tacy centrolewicowi posłowie jak: Łukasz Tusk (sic!), Iwona Guzowska, Andrzej Buła, Agnieszka Pomaska i jeszcze dwie-trzy osoby..."

Istotnie, rola i pozycja w partii posłanki Katarasińskiej wyraźnie zmalała. Pretendująca niegdyś nawet do urzędów ministerialnych, urlopowana dziennikarka "Gazety Wyborczej" wyraźnie straciła względy szefa partii, a to boli. Znużona bezruchem jest też Pomaska i Guzowska, które liczyły na dużo więcej.

Osobny problem stanowią odrzuceni po "aferze hazardowej".

-„Zbyszek i Mirek mają już dość. Głęboka rana i poczucie krzywdy już się raczej nie zabliźnią. Szczególnie Chlebowski cały czas uważa, że to właśnie Tusk winien jest zrobienia z niego ofiarnego kozła.

Zbyszek mówił, że odstawienie go na boczny tor było niesprawiedliwe, bo np. Schetyna nie poniósł żadnych konsekwencji..."

Zbigniew Chlebowski już wiele miesięcy pozostaje po za polityką. Dla człowieka żyjącego z władzy i dla władzy, taka sytuacja jest nie do zaakceptowania. Ruchu z jego strony należy się wkrótce spodziewać. Inaczej sprawa ma się z Mirosławem Drzewieckiem.

-„ O, Mirek nic nie musi... Mimo, że ma wielki żal do Tuska, ale i do Schetyny i Niesiołowskiego za zostawienie go na pożarcie mediom. Ale on nic nie musi. Stać go na to. Słyszało się też, że rozmawiał już z Elą Jankowską (Elżbieta Jankowska, łódzka posłanka SLD) i chętnie porozumie się w wiadomej sprawie ze sojuszem. Czas pokaże..."

Czy to już wszyscy niezadowoleni?

Raczej nie. Lansowanie grupy najbliższych współpracowników w rodzaju Schetyny, Grupińskiego, Grasia, Grada, Szejnfelda...itp. oraz wyniesienie "frakcji śląskiej" (Tomczykiewicz) wzbudza niepokój "niedocenionych" o mniejszych niż wymienieni zasługach oraz "odrzuconych" a dawniej "bogatych".

Ludzie ci zdają sobie sprawę, że w PO dalej już nie zajdą.

-„Szara masa w rodzaju planktonu poruszającego się po dnie zostanie, jak w większości partii politycznych. Oni zdają sobie sprawę, że sami prochu nie wymyślą i jest im tu dobrze. Jednak dla wielu, szczególnie dla młodych, ambitnych zmiany oznaczają awans polityczny... Warto próbować... I oni spróbują...! Znam kilku takich. Wystarczy ich pociągnąć za sobą, pokazać drogę. Pójdą, daję głowę..."

A co z Czumą, Miodowiczem, Biernackim, Smirnowem...? Są to ludzie o wielkich zasługach i znanych nazwiskach.

-„Ich czas minął. Oni w PO już nie zaistnieją. Mówił mi kiedyś Marek Biernacki, że tak właściwie jego praca w PO polega na czekaniu.... On czeka aż jakieś poważne ugrupowanie da mu sygnał i będzie mógł odejść z Platformy.

Czuma już od dawna jest po za PO. Nikt go nie traktuje poważnie, a po jego przygodzie ministerialnej, aferze z synem i stylu odejścia jest skreślony. A Miodowicz i Smirnow.... mumifikacja, choć taki Kostek zasłużył się bardzo. Dekatyzacja Cimoszewicza to majstersztyk..."

Kto zatem ma dość? Kto zostawi Platformę i zmieni barwy parlamentarne?

Jeżeli odejdą, to dokąd? Czy zasilą istniejące ugrupowania? Czy założą własne?

-„Nie chcę uchodzić za defetystę, ale miesiąc, dwa miesiące po ułożeniu władz w regionach, gdy kurz wyborczy opadnie, szeregi się nieco przewietrzą.... Według moich rachunków może być to nawet grupa 18-30 posłów.

Co zrobią? Wiem, że kilku z prominentnych i bardziej wpływowych posłów szykuje się do założenia liberalno-centrystycznego ugrupowania politycznego. Zapewne pociągną za sobą część wychodźców. Inni pójdą do Palikota, a jeszcze inni do... Kluzik-Rostkowskiej. Ktoś pewnie do SLD. Ja nawet już podejrzewam kto się gdzie znajdzie, ale na razie cisza... Przynajmniej do stycznia. W każdym razie czas rozłamów nie ominie i nas "

Jeżeli przytaczane prognozy miały by się spełnić oznaczałoby to, że reprezentacja Platformy w sejmie zmniejszyłaby się do 170-175 posłów.

To tak do parlamentarnych wyborów. A później?

Ilu wyborców pociągną Gowin, Biernacki, Katarasińska, Miodowicz czy Chlebowski?

Czym, po wyjściu grupy tak znanych parlamentarzystów "zaczaruje" wyborców szefostwo PO? Najbliższa przyszłość nie wróży najlepiej Platformie Obywatelskiej.

Czas rozłamów nastał.

Kawalerowi Orderu Orła Białego

Taki krótki wierszyk wspominkowy. Nadal cholera człowieka szlag trafia....
---------------------------------------------------------------------

Kawalerowi Orderu Orła Białego

Próżno z jadem sączysz słowa
Próżno fałszem prawdę trujesz
Próżno kłamstwem mieszasz w głowach
Próżno sądem wolność szczujesz

Próżno, ale zanim mit twój runie
I w ostatnią twą godzinę
Ktoś ci w końcu w gębę splunie
Wpierw cię nazwie skurwysynem!


(Yarrok, XI.2010)

poniedziałek, 22 listopada 2010

Czerwoni wodzowie...

Gdy obejrzałem wczoraj zdjęcie p. "prezydęta" w pozie niedbałej, zrobione na zlocie NATO, zaraz przyszło mi do głowy poniższe skojarzenie.

Kojarzenie polityków ze zwierzętami nie jest niczym nowym. Wszyscy pamiętamy "Polskie ZOO" i postaci tam występujące. Dlatego bez obrazy Panowie...

sobota, 20 listopada 2010

Rząd III RP nagradza „moralną ku..wę”!

Jakby na potwierdzenie nowej polityki „łączenia Polaków”, (jak mówią inni „łączenie ubeków”) władze III RP rozdają zaszczyty tym, którzy są ostatnimi jacy o zaszczyty mogliby się w ogóle ubiegać.

Pierwsi byli Michnik, Bielecki, Hall i TW „Pireus” czyli Alojzy Orszulik „docenieni” przez Komorowskiego. Teraz Zdrojewski – ten od kultury - „docenił” innego „orła”.

Zygmunt Bauman – ubecki donosiciel i jeszcze (oby już niedługo) żyjący symbol żydokomuny dostał medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Były sowiecki agent, współpracownik Informacji Wojskowej i donosiciel skończył 85.lat i stąd taki zaszczyt.

Szczególnie galanteryjnie z wiekowym ubekiem obchodzi się oczywiście „GW”, dla której to Bauman jest symbolem i wielkim wzorcem moralnym. Ostatnim pomnikowym, antypolskim „judeokomem”.

Wiecznie żywa idea komunizmu ma się w „Agorze” znakomicie. Na tyle znakomicie, że niczym zaraza rozlała się na podatną na wszelkie „czerwone” choroby obecną władzę.
Order dla Jaruzelskiego i Kiszczaka coraz bliżej....


Życząc jubilatowi ostatnich już urodzin, kreślę kilka słów na temat jego pełnego „dokonań” życia:

...We wrześniu 1939 wraz z rodzicami przedostał się do Rosji Sowieckiej. Tam w 1943 rozpoczął studia na uniwersytecie w Gorki.
Wkrótce potem został zmobilizowany i wstąpił do sowieckiej milicji. Przez kilka miesięcy służył w Moskwie.

Po wstąpieniu do LWP w 1944 pełnił funkcje oficera polityczno-wychowawczego, służąc w szeregach 4 Dywizji Piechoty im. Jana Kilińskiego. Brał udział w bitwie o Kołobrzeg (gdzie był ranny) i zdobywaniu Berlina.
W latach 1945–1953 był oficerem Wojska Polskiego w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Pełnił też m.in. funkcję instruktora w zarządzie polityczno-wychowawczym KBW.

W wieku dziewiętnastu lat podpisał zobowiązanie do współpracy jako agent-informator Informacji Wojskowej o pseudonimie "Semjon". Część zachowanych raportów określa "Semjona" jako dobrze wyszkolonego i cennego analityka.
Swoją pracę w KBW Bauman opisał jako niezwykle nudną, polegającą na pisaniu ulotek propagandowych dla żołnierzy.


Stwierdził, że za swoją ówczesną działalność bierze pełną odpowiedzialność, zaznaczając, że podejmowane decyzje uważał w tamtym czasie za słuszne.

Zwrócił jednocześnie uwagę na swoje wieloletnie przywiązanie do ideałów komunizmu i socjalizmu, z którego nigdy nie czynił tajemnicy.
Jego zdaniem w okresie powojennym program polityczny partii komunistycznej stanowił najlepsze wówczas rozwiązanie krajowych problemów.
Porównał również walkę komunistycznych władz z podziemiem w powojennej Polsce z walką z terroryzmem prowadzoną współcześnie...


Sukces Komorowskiego – Tusk oddał krzesło walkowerem!

Jak się okazało pan Tusk nie musi walczyć o krzesło, czy jak kto woli udowadniać kto jest ważniejszy w Państwie. Do Lizbony na mityng NATO, bez żadnych bojów wewnętrznych poleciał pan Komorowski z przyległościami (ale bez żony).

Zaskakujące i dziwne.

Jeszcze nie tak dawno, Tusk (wraz ze swoim Arabskim ordynansem) toczył wojnę o każdy ważny wyjazd zagraniczny ze Św. P. Panem Prezydentem Kaczyńskim.
Wykłócał się i szczuł „Gazetą Wyborczą”.
Nabijał się z Prezydenta w TVN i zachęcał do pseudowydumanych i głupkowatych komentarzy innych, nawet kompletnie pozbawionych inteligencji polityków.

Właśnie wtedy to jeden z nich wymyślił przypowieść o „zagranicznym sukcesie Prezydenta, który wygrał batalię o... krzesło”

Czy Tusk złagodniał, czy odpuścił, czy też zrozumiał, że oddał krzesło walkowerem...?

A diabli go wiedzą... Wprawdzie „Prezydent wszystkich Polaków” czy jak kto woli „Prezydent wszystkich Michników” nie jest już w PO, ale jak wiadomo bez Donalda nie istnieje, więc zachodzi prawdopodobieństwo, że to na jego polecenie do Lizbony Bronisław udał się.

Nagle, jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki przestał istnieć spór kompetencyjny.

Cud, kurcze-pióro...?

--------- przemyślenia -----------
(A gdyby tak Komorowski do Lizbony nie poleciał na polecenie Tuska, a na polecenie..... ups!?
Jak to mówią, rozkaz z „górnej góry”... ale to jeszcze gorzej! )


--------- przemyślenia -----------
(W świetle tej historii, można dziś wrócić do pytania o inicjatora wojny polsko-polskiej, o osobę złośliwego typa i o uosobienie łachudry z nadętym ego... Ryży nie przeginaj!)

czwartek, 18 listopada 2010

Spot wyborczy PO - wersja ostateczna

Najnowsza i ostateczna wersja spotu samorządowego Platformy Obywatelskiej.

niedziela, 14 listopada 2010

Dowcipów kilka o ludziach władzy...

Na poprawienie nastroju, na niedzielny dzień kilka dowcipów ze sfer rządowych.

Bronisław Komorowski w trakcie polowania napotyka na skraju lasu młodą dziewczynę.
- Nie boi się pani tak sama chodzić po lesie? Jeszcze ktoś panią zgwałci...
- Gdyby pan był tak miły... to już bym dalej nie szła...

Kto to jest? Leży pod drzewem i chrapie?
– „Gajowy” Komorowski po wypłacie.

Na polowaniu Bronisław Komorowski mówi do BORowca :
-Do licha, spudłowałem już dziesiąty raz! Chyba palnę sobie w łeb!
-A trafi Pan Prezydent?

Myśliwy Bronisław Komorowski chwali się Tuskowi:
-Ostatnio miałem wyjątkowe szczęście! Jednym strzałem położyłem dwa zające, kuropatwę i dzika!
-Wielka sztuka! Ja też tak potrafię!
-Strzelać?
-Nie, oszukiwać

Anna Komorowska do syna:
-Dlaczego chowasz strzelbę taty?
-Żal mi dziewczynek.
-Nie rozumiem..
-Słyszałem, jak tata rozmawiał przez telefon z prof. Nałęczemi mówił, że pójdą zapolować na dziewczynki...

Sposób na zrobienie przecieru z buraków: wrzucić granat do redakcji „GW”

Emeryt parkuje starego rozgruchotanego maluszka na Czerskiej.
Z budynku Agory wyskakuje ochroniarz:
- Panie, zjeżdżaj pan stąd! To jest redakcja „Gazet Wyborczej”, tu się kręcą najwybitniejsi redaktorzy i kawaler Orderu Orła Białego!
Dziadek na to:
- Ja się nie boję, mam alarm!

Do domu Tuska przychodzą dziennikarze. Drzwi otwiera im córka.
- Twój tata jest w KLD, UW czy PO?
- Mój tata jest teraz w WC.

Rząd ma pomysł na rozwiązanie problemu głodu i bezrobocia... ...proponuje, żeby głodni zjedli bezrobotnych!

Paweł Graś odbiera telefon:
-Niestety premier Tusk jest na naradzie, ale jeśli ma pan bardzo pilną sprawę, to go obudzę.

Wchodzi sekretarka do gabinetu premiera Tuska.
- Mam dla pana złą wiadomość...
- Ale dlaczego zawsze masz dla mnie złe wiadomości?
- żali się Tusk. - Nie mogłabyś przynajmniej raz powiedzieć mi czegoś dobrego?
- No dobrze. Niech będzie dobra wiadomość - zgadza się sekretarka – Pan premier nie jest bezpłodny...

Siedzi Sikorski z Niesiołowskim, siorbią wódeczkę. Marszałek sejmu czyta na głos gazetę:
- Tu piszą, że picie alkoholu skraca życie o połowę... Ile masz lat Radek?
- 47.
- No widzisz, jakbyś nie pił miałbyś teraz 94!

Wchodzi Palikot do monopolowego i pyta:
- Jest denaturat?
Ekspedientka na to:
- Nie ma.
- A jakieś inne wino?

Rozmawia Sikorski z Grasiem:
- Ciekawe dlaczego dali mi ksywkę Dżin? Pewnie dlatego, że wszystko mogę?
- Nie, Radek, po prostu gdy tylko ktoś odkręca butelkę, Ty od razu się pojawiasz

Idzie nawalony Kutz drogą, nagle poczuł ogromny ból w plecy. Odwraca się, patrzy a tam asfalt.

Pijany w tramwaju zaczepia Julię Piterę, a ona do niego mówi:
- Panie! Pan jest pijany!
- A pani jest brzydka. Natomiast ja jutro będę trzeźwy!

Prezydent Komorowski do Lityńskiego:
-Janie, idź podlej kwiaty.
-Ale przecież pada deszcz.
-To weź parasol.

Małgorzata Tusk pyta gosposi:
- Marysiu, co robi Pan premier?
- Leży i nie oddycha.
Na to żona premiera:
- A tak, on zawsze był leniem...

Rzecz dzieje się po reformie szkolnictwa przeprowadzonej przez panią minister Hall.
Od dziś będziemy liczyli na komputerach! - oznajmiła nauczycielka
- Wspaniale! Znakomicie!! - cieszą się uczniowie.
- No to kto mi powie, ile będzie pięć komputerów dodać dwadzieścia jeden komputerów?...

Ilu niedoświadczonych elektryków potrzeba do wkręcenia żarówki?
Pięciu. Jeden trzyma żarówkę, a czterech obraca drabinę.
Ale doświadczony elektryk Lech Wałęsa wie, że jeśli stanie na stołku i będzie trzymał żarówkę nie poruszając nią, to się wkręci.
Dlaczego?
Bo Ziemia się obraca

Dlaczego Ewa Kopacz stoi pod drzewem ??
-Bo czeka na autograf od Kory!

Dzwoni Komorowski do Tuska i pyta:
-Co robisz?
-Nic.
-To masz zajęcie...
-Nie najgorsze... Ale za to jaka konkurencja...

Graś żali się Helmutowi, którego posiadłości pilnuje:
Wiesz Helmut, mój rozrusznik serca ma chyba defekt!
- Po czym tak sądzisz?
- Jak kaszlnę to mi się brama od garażu otwiera

Tusk podchodzi do Pitery.
- Tańczysz?
- Tańczę, śpiewam, gram na gitarze.
- Co ty pleciesz?
- Plotę, wyszywam, lepię garnki...

Do baru wchodzi Komorowski z Wańką-Wstańką w ręku:
- Skąd to masz? - pyta barman.
- Od Ruskich - odpowiada Wańka-Wstańka.

Rzecz dzieje się po reformie szkolnictwa przeprowadzonej przez panią minister Hall.
W szkole nauczycielka pisze na tablicy:
- Napisz kto jest Twoim idolem, i uzasadnij dlaczego Tusk.

W ZOO Stefan Niesiołowski do dozorcy:
- Panie, kiedy będzie pan karmił małpy?
- A co, głodny pan?

Komorowski pyta Tuska:
- Donald czy byłaś szczepiony na choroby zakaźne?
- Byłem, a dlaczego pytasz?
- Bo ile razy do nas, tu do Belwederu przychodzisz, to Anna mówi: "Znów tę cholerę do nas przyniosło!".


Ministrowie Spraw Zagranicznych UE jedzą obiad, w pewnej chwili Sikorski oblał się zupą i mówi do siedzącego obok Guido Westerwelle:
O nie ! Wyglądam jak świnia !
Westerwelle na to:
Rzeczywiście... a na dodatek się zupą oblałeś !

Tusk zaprasza do gabinetu Niesiołowskiego, i pyta:
Stefan, a co będziesz robił jak już nasze PO szlag trafi i nawet do sejmu nas nie wybiorą?
Będę wykładał chemię.
Niemożliwe.
Gdzie?
W Biedronce.

Tusk mówi do Bartoszewskiego:
-Władek, mam dla ciebie dwie wiadomości, dobrą i złą.
- Zacznij od dobrej.
- Na twoje urodziny przyjdą striptizerki.
- A zła?
- Będą w twoim wieku.

Anna Komorowska kupiła pokrojonego kurczaka, a Bronek mówi:
- Ale ja chciałem całego...
Żona na to:
- To sobie go skleisz taśmą.

Syn pyta żony ministra Klicha:
- Mamo, co ludzie robią ze starymi czołgami?
- To proste synku - sprzedają je naszemu ojcu.

- Mamo! Mamo! - krzyczy syn Pitery z podwórka.
Pani minister wychyla sie z okna:
- Czego chcesz gówniarzu?!
- Tomek nie chciał uwierzyć ze masz paskudną gębę..

Niesiołowski poszedł ze Zdrojewskim do opery. W pewnym momencie pyta:
- Bogdan, czemu ten facet grozi tej kobiecie kijem?
- On jej nie grozi, on dyryguje.
- To czemu ta baba krzyczy?

Mały Donald Tusk siedzi na kolanach u dziadka Józefa i pyta:
- Grosspapa, czy ja jestem adoptowany?
- Byłeś.
- Jak to byłem?
- No byłeś, ale cię fafluchte oddali.

piątek, 12 listopada 2010

Czerwona hołota na czerwonej szmacie kształcona

Chuliganeria wspierana przez "Gazetę Wyborczą" została w dniu wczorajszym skutecznie zastopowana przez legalnych uczestników Marszu Niepodległości oraz policję. Dla wszystkich wychowanych na "gazetce" oraz karmiących się papką medialną Michnika i reszty postkomuny, Marsz organizowany przez Młodzież Wszechhpolską i ONR był nie lada policzkiem.

Zamiast wyświechtanych czerwonych szmat z gwiazdami - przypominających peerelowskie czasy i prymitywnych kołchozowych mord w pochodach wzorem tych z 1-go maja, widzieliśmy młodych ludzi z biało-czerwonymi flagami, skandujących patriotyczne wersy.

Ciężko bezmózgowej części niby-Polaków zrozumieć istotę święta 11 listopada, tym bardziej, że ich nauczyciele z Czerskiej a i być może też rodzice, dziadowie to poststalinowski i komunistyczny beton o wyraźnie antypolskim światopoglądzie.

Tak mocno kłóci im się to z wizją naszej Ojczyzny, jak niegdyś wizja ich przodków daleka była od Niepodległej Polski. Tacy jak dzisiejsza hołota lewacko-stalinowska, fundowała nam przed wieloma laty "polską republikę rad", organizowała komunistyczne, strzelające do Wojska Polskiego w 1920 roku "robotnicze" bataliony, katownie UB i wiele innych zbrodniczych przedsięwzięć.

Niestety chuliganeria i czerwona łobuzeria urządziła Warszawie zadymy. Pooblekane w maski-kominiarki gównażeria lewacka napadała na legalny masz, rozwścieczona powiewającymi w górze narodowymi flagami.

Ucierpieli nie tylko uczestnicy pochodu, ale i postronni przechodnie, których srtaliniści-komuniści potrącali, popychali i wulgarnie wyzywali. Na szczęście policja reagowała na chuligańskie zachowania szybko i zdecydowanie. Zatrzymano wielu z łobuzów i ulicznych bandytów.

Wśród zatrzymanych znalazl się szef pederastów Biedroń.

"Grzeczny" Biedroń raczył napaść na policjanta i o dokonanie takiego czynu ma mu zostać postawiony zarzut z kodeksu karnego. Jak widać lewaccy pederaści poczuli się już na tyle pewni siebie, że wystawili nawet swoje zbrojne ramię w postaci Biedronia.

Sam przestępca tłumaczył, że chciał wyrwać policjantowi pałkę, aby udaremnić cios...widać pomylił pałki za które chciał chwytać i tyle.

Marsz skończył się sukcesem obozu patriotycznego, zwyciężyła Polska.

Trzydziestu trzech chuliganów wraz ze swoimi "krasnymi" szmatami wylądowało na komisariatach i będą im stawiane zarzutu karne. Z resztą bandyctwa i zarazy muszą poradzić sobie sami obywatele. Piętnować wszelkie przejawy nawoływania do komunizmu, lewactwa i stalinizmu. Zgłaszać na policję próby gloryfikowania totalitaryzmu i "czerwonej zarazy", wygwizdywać "nauczycieli" idei bandytyzmu rodem z "GW".

Zastanawia, że "demokratyczna" telewizja TVN zaprasza po całej "zadymie" do studia jednego z inicjatorów bandyckich rozrób, niejakiego Macieja Wieczorkiewicza i w poczuciu współczucia wysłuchuje jego racji.

Są pewne granice, są zasady. Nie można dopuszczać do dyskusji bandytów i liderów chuligańskiej hołoty.

Nie widziałem nigdy w TVN np. szefa zadymiarzy stadionowych, a zgodnie z logiką "walterowni" winien się też tam znaleźć po jakiejś meczowej burdzie.

Pozwolenie na wypowiedzi ludzi pokroju Wieczorkiewicza, to zaprzeczenie zdrowemu rozsądkowi i zasadzie sprawiedliwości w państwie. Pomijam kwestie poziomu intelektualnego i historycznej wiedzy prezentowanej przez w/w lewaka, ale zazwyczaj do studia prosi się ludzi mających coś do powiedzenia.

Wieczorkiewicz nic, po za opowieściami o "gettach ławkowych" nie miał do powiedzenia. Typowy produkt "gazetowyborczy" - durny i czerwony.

Jedno wszak było groźne. Bandycie wyrwało się stwierdzenie: "nikt z was nie będzie chodził po ulicach.." i to jest już groźba karalna.

Może w normalnym kraju, takie zachowanie miały by swój oddźwięk, ale w Polsce, tej we władaniu Platformy Obywatelskiej na pobłażliwym uśmiechu władzy skończy się.

Komorowski z Michnikiem dalej będą się ściskać i całować. Michnik i jego pomagierzy będą dalej "kształcić" lewackich bandziorów, a Policja i normalni ludzie dalej będą narażeni na kamienie i pały postkomunistycznych watach.

Bicie ludzi i bandyckie zadymy prowokowane przez neokomunistów z "Porozumienia 11 listopada" oraz innych pedalsko-lewackich grup, stały się już chlebem powszednim. Największe jednak oburzenie społeczne budzi naśmiewanie się i kpienie z więźniów oraz ofiar obozów koncentracyjnych.

Lewacka hołota pozwoliła sobie na przebranie grupy degeneratów z obozowe pasiaki i wystawienie ich w pierwszym szeregu "na linii frontu"!

Budziło to porównanie z hitlerowskim zwyczajem pchanie przed wojskiem lub czołgami zakładników (więźniów obozowych), jako żywych tarcz.

Parszywe hitlerowskie zwyczaje przejęte przez neokomunę zadymiarską, ale w końcu od stalinizmu do faszyzmu blisko. Niektóre z kobiet w pasiakach trzymały na rękach dzieci, ale tym powinien zainteresować się Ośrodek Opieki Społecznej i odbierać potomstwo wystawiającym na niebezpieczeństwo swoje "pociechy" zdegenerowanym przez hitlerowsko-stalinowską idee matkom.

Lepiej zapobiegać, gdyż później (o ile przeżyją eksperymenty swoich matek) mogą z kształconym w takim domu latorośli wyrosnąć indywidua podobne idiocie, który wczoraj nad ranem zdewastował tablice na warszawskim Pawiaku.

Lewactwo nie jedno ma imię....