wtorek, 15 kwietnia 2014

„PseudoNarodowi“ bolszewicy

-->
Muszę pryznać, że chyba nigdy nie przestaną mnie zadziwiać współmieszkańcy mojego kraju. Od samego poczatku konfliktu ukraińskiego śledzę, wpisy i komentarze na różnych forach i niejednokrotnie przecieram oczy ze zdumienia.
Otórz w kraju, który od wieków doznawał od rosyjskiej chałastry upokorzeń oraz krzywd, mieszkają osobnicy, dla których przemoc rusko-sowiecka to pozytywny element nawracania na panslawizm.
Idea panslawistyczna, tak bliska niektórym dzisiejszym środowiskom, nazwijmy to patriotycznym, jak wiadomo święciła apogeum popularności w poczatkach ubiegłego wieku.
Jeden z twórców Niepodległej Rzeczpospolitej – Roman Dmowski, wielki mysliciel i Wielki Polak, nadał tej idei szczególny wymiar i skłaniał się ku niej.
Dlatego dziś  wiele organizacji o przekonaniach narodowych, powołując się własnie na Dmowskiego wspiera i gloryfikuje działania polityczne Rosji w konfliktach z sąsiadami.
Biedni niedouczeni kalecy nie zauwazyli, że Dmowski blisko sto lat temu, nie mógł przewidzieć „wymarcia“ całkowitego Rosjan i zaludnieniu ich kraju przez tzw. człowieka prymitywnego czyli bolszewika.
Dziś budowanie panslawianizmu na fundamencie bolszewizmu kołchoźnianego urąga pamięci polskich patriotów i jest niegodne.
Jak wiadomo przykład idzie z góry, toteż głupkowatych krajowych chłopców modlących się do Putina trudno obarczać całkowtą odpowiedzialnością za  własne poglądy (poglądy J))?).
Z myśleniem toto ma na bakier, toteż przyjmuje „prawdy absolutnie“ jeszce większych durniów niż oni. Po prostu, ktoś kto nawet w podstawowy sposób sprecyzuje własne skrajne poglądy jest dla nich „guru“. W ten sposób do rangi „wodza panslawistycznego“ urósł niejaki Mateusz Piskorski.
Ów krzewiciel niezniszczalnej myśli intelektualnej Andrzeja Leppera obnosi się dumnie ze swoim poparciem dla pułkownika KGB, aktualnie zatrdnionego na stanowisku prezydenta pobolszewickiego sojuza. Co więcej, wspomniany Piskorski jeździ do Moskwy, wali tam z bolszewikami niedźwiedzia, tańczy „kalinkę“, pije samogon i przywozi instrukcje dla rodzimych debili.
Przyklaskujący mu na forach „nowi patrioci“ jeszce głośniej ponoć zaczynają klaskać, gdy Piskorski przedstawia swoje przemyślenia odnośnie bolszewickich zbrodni na oficerach polskich w Katynku. Według niego Rosja nie ponosi za morderstwa odpowiedzialności, bo to był sowiecki związek  a nie federacja ruska.
Na tym trop a i zarówno przemyślenia się urywają, gdyż niebezpiecznie można trafić na tow. Putina i jego bolszewicką przeszlość w onym sowieckim związku.
Świat całkowicie stanął na głowie. Bolszewickie sługusy z dawnego PZPR stają dziś murem za niepodległą Ukrainą, natomiast „pozorowani niepodległościowcy“ bronią Putina, jak nie przykładając Jaruzel socjalizmu.
To, że „piskorszczaki“ przejmuję poglądy od krajowej „komuny“, to jeszcze „małe Miki“ – oni przejmuja retorykę podobną do tej lewacko-komuszej!
Na „onetach i wirtualnych“ najbardziej popularnym hasłem jest dziś „banderowiec“.  Banderowcem jest każdy przeciwnik bolszewików od Putina. Pewnie i ja też. W odróżnieniu od anarcho-lewaków i eseldowców z palikociętami, dla których każdy przeciwnik to faszysta – dla piskorszczaków oponent to banderowiec.
W sumie to miło się składa, bo faszyści i banderowcy szli zawsze ręka w rękę.  Aż trudno zrozumieć dlaczego Piskorski nie zauważył powiązań byłej partii swojego szefa z hitlerowcami (pakt Mołotow-Ribbentrop). Byśmy przynajmniej wszyscy razem sobie piątkę przybili.
Mimo bolszewickiej maci, pułkownik Putin może się podobać.
Nie, nie jako mężczyzna, ale jako organizator i człowiek czynu. To właśnie Putin pozbierał upadłą po rozpadzie Związku Sowieckiego Rosję i złapał za gębę rozpasane bolszewickie sieroty. W tym przypadku należy mu się umiarkowany podziw, tym większy, że nasi rodzimi ubeccy oficerowie do czegoś takiego nie byli zdolni, a ich działania były wręcz odwrotne.
Ot choćby, dla przykładu: sowiecki pułkownik KGB Putin scementował Rosję i wzmocnił państwo, a taki pułkownik kontrwywiadu PRL Czempiński, wymyślił Platformę Obywatelską czym zrujnował państwo...
Być może, to zawód krajowymi bolszewikami i postkomunistami sprawił, że ludzie pokroju Piskorskiego tęsknią za silnym sowietem z dzikiego kraju.
Wszyscy krajowi komuniści dawno już sie zeuropizowali i dziś zamiast napadać i grabić, chodzą w paradach homoseksualistów i pod tęczą wymachują wibratorami. Takie zachowanie mogło wywołać szok u „piskorszczaków“ stąd miłość do prawdziwego bolszewika - Putina.
Jak zawsze polityczny plankton stara się udowodnić swoją polityczną niezależność poprzez wyczyniania harcy i figli kosztem interesów państwa. Ma w tym nadzieje na podreperowanie poparcia czyli procentowych słupków.
Z reguły nic to nie daje, ale wniosków z takich działań i tak nie wyciąga nikt.
Ot, choćby taki Janusz Korwin-Mikke, szturmujący bramy parlamentu już n-ty raz.
Do opowiadanych przez niego od lat głupot i  durnot zdażylismy się już przyzwyczaić więc dla odmiany tym razem jak i Piskorski został on wielbicielem Tow. Władimira P.
Wielbienie bolszewika, to marna trampolina do sukcesu dla prawicowego ortodoksa, więc wymiernych korzyści to i tym razem nie przyniesie.
Po takim występie Korwin wiele głosów z pewnością straci – zyska jeden: Piskorskiego.