Marian Opania odmówił wcielenia się w
rolę Prezydenta Kaczyńskiego. Kategorycznie odmówił Antoniemu Krauze
(reżyserowi obrazu „Smoleńsk“), a swoją decyzję argumentował w sposób
następujący: „Otrzymałem taką propozycję i od razu odmówiłem. Mam swoje powody,
polityczne. Nie jestem zwolennikiem PiS ani braci Kaczyńskich“ -
powiedział w rozmowie z Onetem aktor.
Rzecz jasna sekta lemingów wsparła
Opanię i na wszystkich możliwych forach przyznała mu rację.
„Ma prawo..., może wybierać... –
piszczały lemingi.
Faktycznie, może wybierać – aktor ma do
tego święte prawo.
Może na przykład oceniając postać i
własne siły, „nie czuć osoby“.
To może, ale... nie może robić
z siebie durnia.
Przyznam, że argumentacja Mariana Opani
zwaliła mnie z nóg, bo dotychczas miałem Go za inteligentnego człowieka.
Taki tok myślenia artysty, skłania do
wyciągnięcia wniosku, iż np. Opania jest/był zwolennikiem władzy bolszewickiej,
gdyż wystąpił w serialu „Marszałek
Piłsudski“ , gdzie zagrał oficera wywiadu Armii Czerwonej.
Jaki mógł być wtedy komentarz Opani
dotyczący objęcia takiej roli?
„Otrzymałem taką propozycję i przyjąłem
ją. Mam swoje powody, polityczne. Jestem zwolennikiem sowieckiej Rosji a także
Włodziemierza Lenina“.
Tak by przynajmniej wskazywała logika.