Nie wiem, czy kryterium angażu do Newsweeka jest kombatancka,
czekistowska przeszłość w „Gazecie
Wyborczej“ – jak sugerują niektórzy.
Wiem natomiast, że najłatwiej zabłyszczeć mając wokoło
głupszych od siebie.
Z tego założenia wychodzi właśnie red. Tomasz Lis.
Choć w przypadku szefa tygodnika Newsweek jest niezmiernie
trudne, to jednak się udaje.
Można powiedzieć śmiało, że właśnie poziom umysłowy, niższy
od i tak nie wysokiego poziomu umysłowego redaktora naczelnego, jest własnie tym
głównym kryterium przyjęcia do peowskiej gadzinówki.
W ten to sposób termin „newsweek“ stał się synonimem stanu
umysłowego, zawieszonego na bardzo niskim poziomie.
Dziennikarstwo, to trudna sztuka wymagająca sprawności
umysłowej i umiejętności wyciagania wniosków z przedstawianych faktów.
Najwyraźniej nie dotyczy to „paradziennikarzy“
z Newsweeka.
26. sierpnia niejaki Wojciech Cieśla (były funkcjonariusz
Gazety Wyborczej) z niejakim Michałem Krzymowskim (byłym praktykantem
Gazety Wyborczej) napisali do Newsweeka tekst pt. „Niewygodne rachunki
prezydenta”, w którym zarzucali Andrzejowi Dudzie, że za sejmowe pieniądze
jeździł niegdyś do Poznania, gdzie nawet za sejmowe spał w hotelach i jadł a
wszystko by uprawiać prywatę, czyli wykładać na Prywatnej Uczelni w stolicy
Wielkopolski.
Nikt normalny nie potraktował wypocin
„paradziennikarzy“ serio, więc trudno o poważny komentarz.
W TVP,
przyparty do muru przez Krzysztofa Ziemca, Prezydent Duda, jednoznacznie
i krótko podsumował njusłykowe insynuacje, zaprzeczając iż kiedykolwiek
prowadził wykłady w Poznaniu.
Głupota jednak zobowiązuje, więc Cieśla
z Krzymowskim, kilka dniu później „pociągnęli temat“ i z kolei sami
zaprzeczyli, że kilka dni wcześniej napisali iż Duda wykładał na Uczelni w
Poznaniu (?!)
By nadać wydźwięku, tak mocnemu i
zdecydowanemu twierdzeniu, już na początku nowego tekstu „Prezydent wciąga nas
w kampanię, my wciąż czekamy na jego odpowiedź“ – potwierdzają tezę o wykładach
Dudy w Poznaniu a kilka linijek dalej zaprzeczając, że o wykładach Dudy w
Poznaniu napisali!
Istnieje prawdopodobieństwo, że może to
Cieśla pisał o wykładach w Poznaniu, a Krzymowski nie wiedział o tym i stąd ta
rozbieżność na odcinku zaledwie 14 linijek tekstu.
Wniosek, w tym wypadku nasuwa się jeden,
że prócz umiejętności pisania cenne są w dziennikarstwie umiejętności czytania,
bo całość zawiłej myśli tam zawartej przez super-duo, wygląda na twórczość nie
zespołu dziennikarzy a raczej „Zespołu Downa“ i potwierdza tezę zawartą w
tutule wpisu.