niedziela, 16 lutego 2014

Pazerny chłop z Kaszub


Wolałbym się nie urodzić, niż na grobach zmarłych budować swoją karierę polityczną
(Donald Tusk, 13.IV.2012)


Czy pamiętacie „chytrą babę z Radomia“?
Pewnie tak. Tym, którzy mają z tym problem, przypomnę że chodzi o kobietę, która w grudniu 2012 roku, na charytatywnej imprezie bożonarodzeniowej w Radomiu, z błyskiem w oczach zabierała ze stołu butelki z napojem 3 Cytryny – Zbyszko.
Słynne zdjęcie owej niewiasty stało się hitem internetu, a fotomontaże z jej udziałem dotyczyły nawet najbardziej absurdalnych sytuacji. Ubawu było po pachy...
Dowcip, dowcipem ale warto zwrócić uwagę, że radomska impreza poświęcona była ludziom ubogim, nieszcześliwym oraz odrzuconym, bezdomnym.
Nagle poawiła się „baba“ i wyciągnęła swoje „pazerne“ łapy, mając za nic tych potrzebujących...

Wychodzi na to, że obecnie mamy „Pazernego chłopa z Kaszub“.
Wczoraj Donald Tusk, niespodziewanie pojawił się na.... pogrzebie córki polskiego sztangisty Bartłomieja Bonka!  Gotów jestem zaryzykować stwierdzenie, że Donald Tusk nigdy w życiu Pana Bonka lub Pani Bokowej nie spotkał, nawet z nimi nie rozmawiał, ale nie ominął możliwości podlansowania sie kosztem zrozpaczonych rodziców.
Bo to ładnie pijarowo jest, pokazać się jako współczujący ojciec narodu pocieszajacy swoje dzieci w rozpaczy.
Za przeproszeniem, w nosie „pazerny chłop z Kaszub“ miał powagę chwili, potrzebę wyciszenia, skupienia oraz przeżycia uroczystości pogrzebowych w spokoju. Ogrzania się ludzi zrozpaczonych przy cieple rodziny oraz najbliższych...
Nagle poawił się „chłop“ i wyciągnął swoje „pazerne“ łapy, mając za nic zrozpaczonych rodziców...

***

Jak się okazuje „pazerny chłop z Kaszub“ zadaje się ze sobie podobnymi,  którzy głupkowato tłumaczą go z pijarowej pazerności.
Czlowiek z bruzdą (in vitro?) czyli Tomasz Niemęcz-Nałęcz, próbował przedstawiać Tuska jako wrażliwego i uczuciowego człowieka robiącego to, co każdy by zrobił, a madamme Dorsz-Pitera atakowała, tych którzy uznali lanserską wizytę pijarową Tuska za niestosowną.
Jedyne, co może tłumaczyć Tuska, to zwykła pomyłka. Mogło być tak, że któryś z grasiów zaproponował:
-       Donek, a może byś sobie na pogrzeb pojechał? To zawsze się ładnie komponuje w Wiadomościach i Faktach.
-       A... do kogo?
-       Do Bonków! Bo właśnie mają pogrzeb...
-       Mówisz, do Bąków?! Jezus Maria... Bąk ma pogrzeb???!  Jasne, jedziemy!!!!
Rzecz w tym, że fonetycznie Bonk i Bąk brzmią tak samo.
Może Tusk myślał o Józefie Bąku? 
To by tłumaczyło jego wizytę.