Jak poinformowało na swoim blogu cudowne dziecko
tefauenu i dwóch Wiktorów - Jarosław Kuźniar, wczoraj doszło do tragicznego
zdarzenia z udziałem“króla obciachu” niejakiego Jakuba Wojewódzkiego.
Otóż tenże Wojewódzki został, według Kuźniara oblany
kwasem (solnym, wodorowym, azotowym, borowym, chlebowym, cytrynowym…?) i ucierpiał z tego powodu psychicznie oraz
estetycznie.
Według Kuźniara, wszystko stało się ok. 7.30 w okolicach
siedziby radia Eska Rock. Młody i do tego zamaskowany człowiek podszedł ponoć
do Wojewódzkiego i chlustnął mu tymże “kwasem” w ukryte za okularem oblicze.
Zbeształ przy tym Wojewódzkiego niemiłosiernie.
Jak na złość, do tej pory świadków ataku brak a napastnik
zniknął.
W tej sytuacji jedynym świadkiem i to własnej krzywdy
oraz poniżenia pozostaje sam Wojewódzki.
Najwidoczniej zrazu wielkim szokiem to dla “króla
obciachu” nie było, gdyż zdażył się zapakować do full-wypas samochodu i
spokojnie pojechać do domu, umyć się, przeczesać oraz poprawić makijaż.
Dopiero starannie wyfiokowany i pachnący pojawił się
ulekarza w celu przeprowadzenia oględzin fizjonomii, gdyż jak zdradza Kuźniar,
coś Jakuba w ową fizjonomię po oblaniu swędziało.
Przebadany i zapewne podrapany w swędzące miejsca przez
medyka dotarł w końcu ok. 14.00 na posterunek policji w celu złożenia
zawiadomienia o przestępstwie.
Tam funkcjonariusze owacyjnie przyjli wizytę znanego
celebryty i po pobraniu autorafów, ochoczo spisali zeznania. Brawom i owacjom
nie było końca. Niektórzy nawet skandowali głośno “bis’!
Zapewne, w skutek gorącego przyjęcia, w psychice “króla
obciachu” nastąpiła nagła zmiana i uaktywniło się poczucie krzywdy, spowodowane
postepkiem napastnika.
Od tego momentu Wojewódzki zaniemówił i począł korzystać
w komunikacji z otoczeniem, wyłącznie z usług rzecznika medialnego.
Rolę tę podjął, cytowany na wstępie Jarosław Kuźniar –
przeżywający wypadek nie mniej pięknie i dramatycznie od Wojewódzkiego.
Natenczas stało się poważnie, lecz powaga stanowiła
uwerturę do dawki solidnego humoru.
"To,
co przeczytacie, to nie jest żart. Ktoś zaatakował rano pod radiem Kubę
Wojewódzkiego. Nie chcę wywoływać sensacji, chcę otworzyć głowę tym, którzy
sądzą, że nie ma już żadnych granic. Potwierdziłem tę wiadomość u Kuby" – grzmiał na swoim blogu
Kuźniar, wywołując wśród lemingowej braci nastrój grozy porównywalny do tego wywołanego
przez spikera Polskiego Radia w dniu 1. Wrzesnia 1939 roku.
Lecz
już po chwili stało się wesoło za sprawą
cudownie uzdrowionego Wojewódzkiego, który stwierdził: „Brunatnym
terrorystom gratuluje, że zrobili ze mnie męczczenika".
Po
chwili znów cudownie podrapany w swędzące miejca na obliczu stwierdził dowcipnie
iż napastnik „(...) nie chciał umotywować swego czynu" czym pewnie
rozczarował „króla obciachu“, bo ten liczył na pobudki ideologiczne.
Jakoś
tak rozmyło się nagle i zapachniało czerstwym bałachem... tym bardziej, że
Wojewódzkiemu nic się nie stało.
No,
to niezły kwas porobił się z tym kwasem, bo zamiast wybuchu
ogólnonarodowego wulkanu współczucia, dokonał się jedynie zwykły wytrysk
pryszcza.
Wprawdzie,
co mniej rozgarnięci „cwelebryci“ zareagowali na Facebooku stosownymi wpisami z
poparciem dla Wojewódzkiego, lecz jako jednostkom mniej inteligentnym i
rozgarnietym trzeba im wybaczyć „zakup taniego bajeru“.
Niektórzy
z nich wykorzystali opowieści Wojewódzkiego z Kuźniarem do wpisania się do
„grupy prześladowanych“ lub „niedoszłych prześladowanych“.
Ot,
taka Maria Czubaszek z miejsca skreśliła na Facebooku następujące słowa: "Wojewódzki
zaatakowany. Kto następny??"
Można to potraktować, jako przejście do pierwszego
szeregu - bohaterski akt poświęcenia własnej osoby w imię idei bałwanizmu i solidarności
lemingowej.
„Bierzcie mnie, oblejcie kwasem, oranżadą,
herbatą Yunan czy też radzieckimi pefumami...“ - krzyczy tym swoim
wpisem Czubaszek i zachęca „brunatnych“.
W końcu wie, że jej już nic nie zaszkodzi (ani też nie
pomoże). Przy takiej mocno „przechodzonej“ fizjonomii, przypominającej
wyschnietego i splesniałego jonagolda, kwas, nawet solny jest bezradny.
Skoro i terapia odmładzająca i liftingi na wzji w
tefauenie kompletnie nic nie dały ...
Ale póki co, spoko, spoko.. nie rozpędzajmy się tak
bardzo. Jedyna ciecz, która wchodzi w grę, to ta, z którą zetknął się wczoraj
Wojewódzki.
Jego symbolicznie olano przysłowiowym ciepłym moczem... a
i realnie nie wykluczone że też.