czwartek, 14 maja 2009

„Rozmowy z kukłą” jako forma wykładów Lecha Wałesy – projekt obywatelski.

Gdy nie wiadomo o co chodzi, zazwyczaj chodzi o pieniądze. Gdy dodatkowo sprawa dotyczy człowieka ubogiego, któremu trudno zabezpieczyć byt swój oraz licznej rodziny, sprawa wydaje się prosta. Tak też jest z byłym Prezydentem Wałęsą.
Ów człowiek będący na krawędzi ubóstwa, człowiek któremu brak na garnitur i parę skarpetek, dał się za parę groszy namówić i wraz z Partią Libertas odbywa tourne po Europie.
Nie ma w tym nic złego, a wręcz uważam, że zabawnym jest, gdy ludzie o różnych profesjach i poziomach łączą się w grupę i tworzą wesoły team, gdzie „dla każdego coś miłego”.

Projekty takie, to nie „novum”.
Niegdyś w zamierzchłych latach peerelu instytucja o nazwie PAGART organizowała takie grupy zwane „timami”, które jeździły na „partaninki” czy jak kto woli „chałturki”.
Starsi zapewne pamiętają zabawny film „Motylem jestem, czyli romans czterdziestolatka”. Tam również prężny i przykładny budowlaniec, inżynier Karwowski, zostawszy „Człowiekiem Miesiąca” przyłącza się (zapewne za pośrednictwem PAGARTU) do artystycznej grupy, gdzie jest i śpiewaczka i tańczące pszczółki i iluzjonista i diabli wiedzą co jeszcze.

Jego numer popisowy, to rozmowa z kukłą Wackiem. Dyskusja dotyczyła wydajności pracy, ilości zużytego betonu na kilometr trasy Łazienkowskiej czy też spraw teoretyczno-naukowych (np., że gdyby wszystkie pręty stalowe z budowy trasy połączyć w jeden pręt to można było by opasać nim kulę ziemską dwanaście razy). Jeździł Karwowski z teamem i odpłatnie gaworzył z kukłą ku uciesze siermiężnej, żądnej rozrywki gawiedzi.
Nie była to rozrywka wysokich lotów, ale też „teren” nie wymagał tego.
Oczywiście wszystkie podawane w skeczu liczby i dane, były uprzednio konsultowane na szczeblu centralnym. To tak aby nie doszło do nieporozumień.

I tym różni się „chałturnik” Karwowski od „chałturnika” Wałesy”.
Mimo pozornego podobieństwa w sprzeczności polegającej na łączeniu zawodu całkowicie technicznego z występami artystycznymi, cała reszta obu tych Panów zasadniczo różni.
Podczas gdy Karwowski, mający za zadanie wtłaczać do głów gawiedzi w sposób dostępny zalety socjalistycznego budownictwa robił to konsekwentnie i programowo, Wałęsa improwizuje i leci na „badziewiu”.

Najzabawniejsze jest to, że opracowany szablon wystąpienia (wyuczony wiele lat temu) jest tak uniwersalnie bezsensowny, że nawet popierająca go Platforma Obywatelska zaczyna drżeć i ogryzać paznokcie ze strachu. Dlaczego, skoro to samo Wałęsa raczy pleść na wiecu PO i to samo na wiecu Libertas? To proste, gdy ktoś plecie try-po-trzy i bez sensu, to słuchacze zaczynają dopatrywać się sensu w tym, co nie zostało powiedziane. A to może każdy interpretować według własnej woli. Tego się Platforma obawia.

Dlatego, mój pomysł jest taki.
Wykonać dla Wałęsy kukłę - pacynkę. Napisać dla nich 20-30 minutowy dialog (może być o dyplomatołkach, zadymiarzach w stoczni, plusach ujemnych u Kaczystów itp.). Zatwierdzić tekst w KC PO. Zapłacić Wałęsie godziwie (kasa od Palikota). Zmusić go, aby się nauczył dialogu na pamięć. Zorganizować tourne z udziałem tańczącego Bartoszewskiego, połykającego ogień Nitrasa, przebranych za pszczłóki Niesiołowskiego z Palikotem.... i w Polskę! Oczywiście występy sprzedawać tylko w pakiecie. To tak dla bezpieczeństwa, gdyby byłemu Prezydentowi zachciało się improwizować. Przy większej liczbie zaufanych artystów, większa pewność, że ktoś niesfornego Wałęsę w odpowiednim momencie wyprowadzi za kotarę lub zagłuszy.


Mając na uwadze wyłącznie dobro kraju, niech pomysł ten będzie moim wkładem w kampanię wyborczą Platformy Obywatelskiej. Żadnych pieniędzy nie chcę. Z wdzięczności po rękach można mnie całować we wtorki i czwartki w godzinach 9.00-11.30.