wtorek, 9 czerwca 2009

„Kapłani miłości” w akcji

Pobicie aktorki występującej w spocie wyborczym PiS wprowadza do polskiego życia politycznego nowe normy. Są to normy i zwyczaje dobrze znane głównie z zamierzchłych czasów, a występujące jeszcze sporadycznie na świecie, lecz głównie daleko od Europy.
Na naszym kontynencie tego typu praktyki są stosowane może jedynie na Białorusi i w Rosji.
Tak więc, zaczerpnięte stamtąd wzorce wprowadza do polityki krajowej jedynie słuszna władza Donalda Tuska.
Nie ma sensu rozpisywanie się nad samym zdarzeniem. Ot, zorganizowana grupa napadła aktorkę, naubliżała od „PiSowski k...” i dotkliwie pobiła.

Całe wydarzenie miało miejsce jeszcze przed wyborami do PE, lecz władza zadbała, aby ta informacja nie przeciekła do prasy przed niedzielą, gdyż mogło to obniżyć poparcie dla PO.
Nawet tak bystrzy dziennikarze jak Sekielski, Morozowski czy inny tam robocop z TVN – Kuźniar nie wyłowili takiego newsa. Zadziwiające.

To, że Kurski czy Mularczyk puścili bąka od razu urasta do rangi megasensacji i „hotshota” w tefauenie, polityczny rozbój zaś jest pomijany.
Młodszym wiekiem czytelnikom przypomnę, że takie metody działania środków masowego przekazu dotyczyły nie tylko hitlerowskich Niemiec czy sowieckiej-stalinowskiej Rosji, czego mogli się uczyć z podręczników.

Dwadzieścia lat temu polityczne (ubeckie) ramię ówczesnej władzy, na miesiąc przed rozpoczęciem obrad Okrągłego Stołu zamordowało dwóch kapłanów: Ks. Suchowolca i Ks. Niedzielaka.
Był to wkład ówczesnej władzy w proces normalizacji i demokratyzacji w kraju.
Gest przyjaźni i dobrych intencji ze strony Kiszczaka i Jaruzelskiego.
Również jak obecnie, z podaniem tej informacji, telewizja czekała kilka dni. Aby nie drażnić społeczeństwa zapatrzonego w Okrągły Stół – niegdyś, aby nie obniżać poparcia PO – dziś.
(Nawet próba uczczenia minutą ciszy zmarłych duchownych – poddana przez mec. Siłę-Nowickiego została wycięta z transmisji obrad.)

Wszystko wskazuje, że obecna władza albo kompletnie nie panuje nad tym co się dzieje w kraju i własnych szeregach albo... niech każdy sobie dopowie.
Niezależnie od tego kto nasłał bandziorów, dlaczego i po co, nie ulega wątpliwości, że i tak winę ponosi Platforma Obywatelska.
Wulgarno-agresywny język Palikota, Niesiołowskiego, „piana z gęby” Bartoszewskiego, idiotyczne słowa Schetyny i całej reszty – to źródło i ochocze przyzwolenie na działania chuligańskie bądź takie, na krawędzi przestępstwa.

Może jacyś prymusi platformiani zbyt dosłownie zrozumieli słowa Radosława Sikorskiego o „dożynaniu watach”? Jeżeli tak, to i tak szczęśliwie się to skończyło do aktorki.
W każdym razie Tobie też dziękujemy Mr. Applebaum!

A gdzie polityka miłości? Gdzie dbałość , o to aby żyło się lepiej – wszystkim?
A no w d...ie, czyli tam gdzie obecna władza ma obywateli.
Bojówki za ulice, pała, strach, knebel i jedyna słuszna droga – ta którą podąża Tusk z hałastrą.
Próbkę „kultury” i niejako uwerturę do bandyckich wybryków dali zwolennicy PO jeszcze w trakcie krajowych wyborów parlamentarnych. Zaproszona na debatę Kaczyński-Tusk hołota platformerska buczała i wydzierała się zwierzęco.
Wtedy był to tylko „wybryk” przez niektórych (tych co durniejszych) nazwany reakcją obywatelską, dziś jest to już bandyctwo polityczne.

Skoro tego typu akcje zostały już w imię „polityki miłości” wprowadzone do obyczajów społeczno-politycznych w kraju, nie pozostaje nic innego jak bronić się.
W końcu każdego, kto ośmieli się być przeciw jedynej słusznej władzy może spotkać akt miłości, ze strony aktywnych zwolenników PO.
Zatem aby nie dać się „zacałować na śmierć” przez grupę czatujących w bramie „miłośników” warto by było pomyśleć nad metodami obrony.
Dotyczy to też blogerów krytykujących Tuska.
W końcu jak pokazał „Dziennik” nie jest trudno namierzyć, a dalej przekazać gdzie trzeba dane adresowe niepokornej/niepokornego.

W nawiązaniu do przypadającej właśnie rocznicy historycznego telewizyjnego występu Pani Szczepkowskiej i wiekopomnych jej słów „Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm” warto dziś, po dwudziestu latach od tego wydarzenia pokusić się o podobne oświadczenie, tym razem o treści „Proszę Państwa, 6 czerwca 2009 roku rozpoczął się w Polsce polityczny zamordyzm”.

Koniec sezonu ochronnego na Lisy?

Pupil i pieszczoch prezesury publicznej telewizji, niejaki Lis Tomasz znów zaplusował.
Zaplusował i zasłużył na premię. Dokopał PiSowi i obśmiał Kaczora niemiłosiernie, a stało się to w cyklicznym programie „Tomasz Lis na Żywo”.

Otóż aby było wesoło i „antypisowsko” w sondzie, będącej stałym punktem programu zadał telewidzom pytanie „Czy J. Kaczyński miał rację mówiąc, że Z. Ziobro powinien uczyć się języków?”. Forma pytania skonstruowana została tak, aby cokolwiek wypadło, było powodem do śmiechu i nabijania się z PiS.

Mimo, że Lis zaprosił nawet do studia notorycznego „bezjęzykowca” Olejniczaka, wolał pytać widzów w sodzie o nieobecnego Ziobrę. Mimo, że miał w studio antyiteligentną Rózię Thun, której dla odmiany język polski jest najsłabszą stroną (jak to mówią: ona włada polskim jak, Olejniczak angielskim) wolał walić w PiS.
Tak bardziej programowo. Bogu (Adamowi M.) świeczkę i diabłu (Piotrowi F.) ogarek.

W związku z powyższym wesoło było i radośnie.
Oczywiście, wiadomo, że polityk jest zwierzyną łowną i nie posiada nawet okresu ochronnego, dlatego każdy kto chce, może jeździć po nim jak po łysej kobyle.
Ale, ale... dotyczy to również artystów oraz ludzi zwanych „celebrytami”, czyli Pana Lisa też!
Ciekawym było by, gdyby Tomasz Lis zaczął nabijać się publicznie również z siebie.
Akurat w jego wypadku prawo do intymności i zachowania prywatności minęło bezpowrotnie z momentem publicznego manifestowania czy jak kto woli reklamowania ostentacyjnie wsparcia swojej drugiej połowy słynnym „Haniu jestem z Ciebie dumny” na podkoszulce w czasie meczu piłkarskiego.

Z czego akurat Lis był tak dumny, pozostanie jego słodką tajemnicą. Może był dumny z tego, że małżonka była łaskawa wylecieć z pracy w telewizji, może z tego, że podczas pracy strzelała focha za fochem... Może. Mniejsza z tym...

W związku z powyższym, skoro minął już sezon ochronny na Lisy, może uda się oddać salwę?
Ot choćby w formie takiej oto sondy w następnym programie „Tomasz Lis na Żywo”.
Obywatele, chwytajcie już za telefony...