piątek, 29 stycznia 2010

Lepiej być niskiego wzrostu....

Lepiej być niskiego wzrostu, niż.... mieć indycze gardło, inaczej zwane świńskim podgardlem.
Lepiej być niskiego wzrostu, niż.... plotąc głupoty - seplenić.
Lepiej być niskiego wzrostu, niż.... mieć kompleksy z powodu zaawansowanego alkoholizmu.
Lepiej być niskiego wzrostu, niż.... mieć w najbliższej rodzinie szmalcownika i ukrywać to przed społeczeństwem.
Lepiej być niskiego wzrostu, niż.... taić, że pozycję w lokalnym społeczeństwie zawdzięcza się koneksjom z komunistycznymi bydlakami.
Lepiej być niskiego wzrostu, niż.... płacić studentom za oddawanie głosów na swoją osobę.
Lepiej być niskiego wzrostu, niż.... wywijać używanym wibratorem w miejscach publicznych.


Zasad kultury i dobrego wychowania nie można się nauczyć. To trzeba wynieść z rodzinnego domu.

Zazwyczaj bywa też tak, że zdegenerowany i ułomny intelektualnie osobnik wyszukuje u innych domniemanych wad i ułomności, tylko po to, aby zagłuszyć odzywającego się w nim chama. Mając kompleksy, tłumi je poprzez wymyślanie podobnych kompleksów u innych. Na szczęście tłumiony kompleks prostaka i tak wyjdzie, dzięki czemu poznać kto cham a kto człowiek godny. Powyższe siedem przykładów jest odpowiedzią pewnemu politykowi na jego głupkowate insynuacje zawarte na jego blogu, ozdobione określeniem „kurdupel”.

Doszukując się kompleksów u innych, pewien poseł ukazuje swój własny kompleks.










Po lewej stronie poseł Palikot, taki jak chciałby wyglądać, po lewej taki jaki jest w rzeczywistości.

I kto ma kompleksy? Gdzie indycze gardło i podpuchnięte, zapite oczy?





P.S. Poniżej lista kolejnych kurdupli, o których zapewne nie zaniecha napisać poseł P.

Lech Wałęsa 169 cm

Aleksander Kwaśniewski 169 cm

Marek Borowski 168 cm

Andrzej Lepper 170 cm

Bronisław Komorowski 174 cm

Donald Tusk 174 cm

Jan Rokita 170 cm

środa, 20 stycznia 2010

Biały landrover czyli wpływ happeningów na kolizje drogowe

Samochód należący do Janusza Palikota uderzył w inne auto w Suwałkach (Podlaskie) i odjechał z miejsca zdarzenia.”(...)

Taką oto sensacyjną informację podały najbardziej poczytne portale Onet.pl i Wp.pl. Oczywiście to tylko uwertura do mrożącego krew w żyłach kryminału, jednak w mistrzowski sposób sknoconego przez autorów notatki.

Sknoconego, bo mimo dość atrakcyjnego tematu, rozwiązanie kryminalnej zagadki podano już na wstępnie. Jak można było przypuszczać, to niesforny biały landrover, zapewne na skutek własnej nieodpowiedzialności wyrwał się spod opieki swojego właściciela i spowodował kolizję. Tak to bywa, gdy nieletni (zakładam, ze pojazd był młodszy niż osiemnastoletni) poczuje trochę wolności i w przypływie fantazji szarżuje po drogach, bez wiedzy właściciela. No, to teraz poseł Palikot, po ojcowsku musi mu sklepać maskę lub przynajmniej skopać opony. Niech wie gówniarz, że zrobił źle.

Ale dość żartów. Relacja, która ukazała się na portalach dowodzi, że Palikot ma wielu fanów wśród dziennikarzy oraz redagujących notki w PAPie. Zazwyczaj w takiej sytuacji głównym podejrzanym, aż do momentu wnikliwego sprawdzenia faktów i alibi osób zamieszanych w wypadek, pozostaje właściciel auta.

Niestety w notce z PAPu zabrakło tego. Klub Fanów Palikota zadecydował, ze to prawdopodobnie pracownik platformowego filozofa dokonał tego wstydliwego czynu. Z góry założono, że Palikot nic nie wiedział, nic nie wie i czeka aż mu inni powiedzą. Oczywiście o zdarzeniu z udziałem landrovera, bo o wszystkich innych sprawach Palikot wie najlepiej. Nauczeni przykrym doświadczeniem z okresu pamiętnej akcji „ubogi student nagle staje się bogaty, a komuś przybywa głosów”, możemy spodziewać się, że teraz znajdzie się przynajmniej oddział chętnych do zostania „kierowcą-uciekinierem z miejsca wypadku” . Już ponoć zgłosił się pierwszy kandydat na oskarżonego.

Jak było naprawdę? Skoro w mediach brak chęci wyjaśnieniem prawdy, nieśmiało zaproponuję wersję prawdopodobnych wydarzeń. Tak być mogło, ale nie musiało...

------------------------------------------------------------------------

Poseł Janusz P. w godzinach wczesno porannych (około 3:00) wyjechał swoim białym landroverem z Warszawy w kierunku Suwałk.

Po godzinie 7:00 dotarł odmiejscowości Szczuczyn. Spragniony i głodny zatrzymał się w motelu „Pierwiosnek” gdzie wypił dwie setki wódki Gorzkiej Żołądkowej oraz skonsumował galaretę z kurczaka.

Rozochocony smakowitym trunkiem postanowił zorganizować uliczny happening polityczny, na którym to w towarzystwie poznanych trzech miejscowych wielbicieli taniego alkoholu wypił sześć „małpek” za zdrowie Prezydenta RP oraz dwa piwa za zdrowie Premiera.

W asyście lokalnej żulerni oraz wśród oklasków, po uprzednim uregulowaniu należności za klakierską sługę oraz alkohol, odjechał w dalszą drogę do Suwałk.

Trasa dłużyła mu się bardzo, prawdopodobnie z uwagi na fantazyjną jazdę całą szerokością jezdni.

Około 10:35 dotarł do Augustowa, gdzie po zapoznaniu trzech miejscowych wyborców PO ze środowiska zbliżonego do baru „Pod Kuflem” wykonał happening polityczny i spożył cztery „małpki” wódki czystej oraz szklankę wina krajowego „Poświst”.

Następnie odbył lustrację Komitetu Miejskiego Platformy Obywatelskiej, gdzie w toalecie dokonał samooczyszczenia zawartości żołądka po czym ruszył w dalszą drogę.

Już około 12:35 przekroczył granicę miasta Suwałki.

O godzinie 12:56 jadąc ulicą Sejneńską, przed skrzyżowaniem z ulicą 1 Maja poseł Janusz P. nie zauważył osobowego forda (kto by tam zauważał fordy na ulicy) i uderzył w niego niszcząc tylnie i przednie drzwi z prawej strony.

Zajęty myślą o rychłym happeningu w siedzibie lokalnych władz PO, nie przejął się niczym i mimo protestów właściciela forda pojechał dalej, happeningując się w aucie małpką wódki Gorzkiej Żołądkowej.

-------------------------------------------------------------------

To tyle. Kto chce niech wierzy, kto nie chce niech nie wierzy. „Wszystko się może zdarzyć...” jak śpiewał jeden młodzieżowy ansambl, tym bardziej, że znając pomysłowość „geja z SLD” z „krwią i spermą na twarzy” powyższe słowa piosenki pasują do sytuacji jak ulał.

Jak ustalono, w jutrzejszej suwalskiej „Gazecie Współczesnej” zamieszczone ma być ogłoszenie o treści: „Poszukuje się kandydatów na przestępcę drogowego kierującego białym landroverem . Wynagrodzenie według stawek europejskich. Studenci mile widziani. Chętnych prosi się są o zgłaszanie do KM PO w celu konsultacji wizualnych i predyspozycyjnych oraz odebrania scenariusza zeznań”.

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Niech Biedroń z Niemcem nie pedałują więcej! Zadzwoń do faceta który obraża normalnych ludzi.

Idąc z duchem czasu pod rękę, czyli z tzw europejskim postępem, postanowiłem pierwszy raz w życiu (ale zapewne ostatni) oprzeć się na wzorcach płynących wprost ze środowisk homoseksualnych. Jak nowoczesność, to nowoczesność!

Ale po kolei.

Dotychczas w zwyczaju było dyskutowanie i wymiana zdań prowadzona przez osobników mających odmienne poglądy. Właściwie taki wzorzec istniał w Polsce powszechnie, od mnie więcej średniowiecza do dziś. Oczywiście wyłączając z tej praktyki jedynie osobników, którym nie dane było ewoluować zgodnie z teorią Darwina.

Miało to swoje dobre strony, gdyż pozwalało bezpośrednio poznać światopogląd człowieka oraz oddzielić osobników zdegenerowanych od normalnych na podstawie prezentowanego światopoglądu.

Jak wiadomo w cywilizowanym świecie wkładanie sobie różnych przedmiotów do odbytu przez osobników tej samej płci i udawanie taniej dziwki przez zniewieściałego faceta nie jest normalnym zachowaniem. Tak samo nie jest normalnym zachowaniem robienie z własnej dewiacji wzorca moralnego oraz bezczelnie obnoszenie się z tym.

Poseł Stanisław Pięta naraził się niezwykle stadninie lewackich pederastów spod znaku tzw. „Kampanii Przeciw Homofobii” gdyż nazwał rzeczy po imieniu i zaprotestował przeciw wystawie twórczości homoseksualnej w Muzeum Narodowym. Podał wątpliwości celowość organizowania takiej wystawy i zadał ważne pytanie Ministrowi Zdrojewskiemu: „Co z zoofilami, pedofilami i nekrofilami? Co z ich twórczością?”

Dotknęło to do żywego Biedronia i spółkę – zapewne z uwagi na egzotyczne towarzystwo atrakcyjnych homodewiantów, zagrażające jednak monopolowi pederastów.

Dowcip najlepszy w tym, że „biedronie” najwyraźniej uważają się za coś w rodzaju odrębnego gatunku ludzkiego i uważają, że istnieje malarstwo pederastów, muzyka pederastów, poezja pederastów, kuchnia pederastów itp....

Obrazili się niemiłosiernie zatem na posła Piętę homoseksualiści i w ramach protestu przeszli do ofensywy. Zapewne jakiś oberodbytnik o wyższym IQ wymyślił, aby pederaści gremialnie dzwonili do posła (na telefon komórkowy) lub wysyłali SMSy potępiając jego „homofonię”. Wszystko pod hasłem „niech Pięta popamięta”.

Można powiedzieć, że byliśmy świadkami narodzin nowej, świecko-homoseksualnej tradycji, zastosowania telefonicznego zbydlęcenia w walce światopoglądowej, gdyż SMSy wysyłane do posła zawierały obelgi, wulgaryzmy i groźby.

Kto jaką bronią wojuje, od takiej ginie – jak mówi przysłowie. Toteż właśnie dlatego wpadłem na pomysł aby zastosować manewr „biedroniów” w stosunku (tfu...) do nich samych.

-------------------------------------------------------------------------

Dzwońmy zatem do Pana/Pani Roberta Biedronia, nagrywajmy się mu na komórkę, ślijmy SMSy do niego.

Dajmy wyraz naszemu niezadowoleniu z racji wyginania moralnych zasad oraz lansowania doodbytniczej kultury społecznej. Nie wszyscy muszą oraz chcą tolerować dewiację i zboczenie.

Dzwońmy pod numer:

+48 600 950 339

Jeśli czujesz się obrażony propagandą homoseksualną, to zadzwoń do p. Biedronia lub nagraj mu się na pocztę. Może coś mu się rozjaśni!

Niech Biedroń z Niemcem nie pedałują więcej ! Zadzwoń do faceta który obraża normalnych ludzi.

niedziela, 17 stycznia 2010

Koty - antypalikoty

SKP powiedziało „dość” i wydało oświadczenie.

sobota, 16 stycznia 2010

Hausmeister Grash – kolegom po fachu

Śnieg sypie. Dzieci cieszą się, bawiąc w śnieżki, dorośli przemykają wąskimi korytarzami wytyczonymi w śnieżnych zaspach, zachwycając się szklistymi diamentami w płatkach śniegu, mieniącymi się w ostrym słońcu. Rzadko uroczo...

Tylko gospodarze domów, popularni stróże mają pełne ręce roboty i przeklinają swój los. Już od wczesnych godzin porannych, z łopatami w rękach w pocie czoła toczą morderczą walkę z białym, okrutnym przeciwnikiem. Taki to już los, niedocenianych, popularnych „cieci”.

W tym, tak ciężkim dla tej grupy zawodowej okresie znany wykonawca z kręgu muzyki stróż-rocka: Hausmeister Grash, nagrał specjalnie dla swoich kolegów po fachu piosenkę pt. Paul Grash Blues. Temat odśnieżania oraz ciężkiej pracy porządkowej jest mu przecież nie obcy, sam stróżuje w pięknej willi niemieckiego przyjaciela – temat, można powiedzieć „zna od podszewki” własnej kufajki.

Posłuchajmy i popatrzmy.


czwartek, 14 stycznia 2010

Kibole wysiadka. Dziś rozróba – jutro odsiadka!













Wreszcie. Wreszcie policja wypowiedziała wojnę „kibolom” . "Bój to będzie ostatni" – jak śpiewają w gangsterskim świecie. W każdym razie starcie ma być ostatecznie, oparte na działaniach pospolitego ruszenia połączonych sił policji i organizacji społecznych oraz co bardziej świadomych redakcji pism ogólnopolskich.

Kibole, szalikowcy zatruwają życie porządnym ludziom i są wrzodem na zdrowym ciele społeczeństwa... tfu.

Niestety wiele klubów broni swoich „kiboli” i zaciera przed wymiarem sprawiedliwości ślady nawet najbardziej krewkich i agresywnych osiłków w szalikach. Toleruje „ustawki” w miejscach publicznych, nawet najbardziej wymyślnych (cmentarze), a nierzadko nadaje „szalikowcom” godności klubowe.

Z kręgów zbliżonych do KG Policji udało nam się ustalić, że najbardziej niebezpieczni „szalikowcy” są już na celowniku organów ścigania. Na pierwszy ogień pójdą wyjątkowo niebezpieczni członkowie KP „Platforma Obywatelska” znani z „ustawek” na cmentarzach.

„Na dzień dzisiejszy” udało się ustalić dane personalne hersztów gangu.

Są to: (fot. 1) Grzegorz S. (ps. „Grzechu” - przewodniczący); (Fot.2 ) Grzegorz D. (ps. „Dałniak” - wiceprzewodniczący); (fot. 3) Janusz P. (ps. „Indyk” – wiceprzewodniczący); (fot. 4) Mirosław S. (ps. „NIKuś” – wiceprzewodniczący).

Jak widać wszystkich ich sfotografowano w szalikach Klubu Parlamentarnego PO. Dalsze ustalenia personalne trwają.

Uwaga, kibole wysiadka! Dziś rozróba – jutro odsiadka!


niedziela, 10 stycznia 2010

Wieczorne rozmowy: Robert Biedroń

Jak bumerang powraca sprawa praw homoseksualistów do adopcji dzieci. Niestety, nasze zacofane społeczeństwo za nic nie odpuszcza i sprzeciwia się prawu do adopcji. Raczej nie zanosi się na to, aby w najbliższym czasie było możliwe posiadanie przez pary homoseksualne prawnych potomków. Bardziej postępowi pederaści postanowili wziąć własne sprawy we własne spracowane ręce (raczej odbyty) i spróbować urodzić własne, gejowskie dziecko. Jakoś trzeba sobie radzić. Może da to dobry impuls i wytyczy stosowne rozwiązania dla braci zoofilów i nekrofilów tak prześladowanych w III RP.

O problemie homoseksualistów w najnowszym programie „Wieczorne rozmowy” a w nim gość nie byle jaki....

sobota, 9 stycznia 2010

Pokrzyżowane plany skrzyżowania rękawic

Nie będę ukrywał, że do opublikowania tego wpisu zachęciły mnie komentarze na Blogpressie pod poprzednim moim tekstem zawierającym krótki wideoblog pos(ł)ranki Senyszyn :))

Tak, skoro postuluje się wyeliminowanie krzyży z życia codziennego, publicznego i rozpoczyna krucjatę (sic!) przeciw symbolowi polskiej państwowości, to ja na złość "senyszynom i reszcie millerów" dedykuję im poniższy tekst:

Pokrzyżowane plany skrzyżowania rękawic

Wielką zagadką, a właściwie skrzyżowaniem logicznej dedukcji z elementem irracjonalizmu stał się zapowiadany pojedynek Krzyżanowskiego z Krzyżewskim. Obaj pięściarze nie raz już pokrzyżowali sobie plany bez krzyżowania rękawic. Potrafili „podkładać” się słabszym przeciwnikom byle nie dać satysfakcji jeden drugiemu i nie spotkać się, nie skrzyżować pięści a w konsekwencji nie paść na krzyż pod ciosem odwiecznego wroga.

Tym razem stało się inaczej. Los ślepy zetknął słynnego „Krzyża” z Krzyżowej oraz „Krzyżyka” z Crossu Krzyżyna. Nie jest tajemnicą, że to Krzyżanowski obawiał się bardziej Krzyżowskiego niż na odwrót. To niedawna kontuzja i bóle w krzyżu osłabiły „Krzyża” i sprawiły, że pięści nie były już tak szybkie, kondycja nie tak dobra, a krok bywał skrzyżny.

Jak w tej sytuacji krzyżować pięści z przeciwnikiem wypoczętym, w pełni formy? Krzyżanowski bardziej nadawał się obecnie do gry w szachy czy też do rozwiązywania krzyżówek niż do walki na pięści.

A wszystko przez niedawny wypadek drogowy spowodowany przez pęknięty krzyżak wału napędowego. Biedny Krzyżanowski pędził ulicą Świętokrzyską w rodzinnej Krzyżowej i tuż przed skrzyżowaniem z Placem Krzyżowców krzyżak pękł, co spowodowało wypadek. Przeleżał nieszczęśnik dwa miesiące w szpitalu Św. Krzyża. Jedynie sympatyczny Krzyżodziób sosnowy, na drzewie za oknem szpitalnej sali dodawał mu otuchy swym śpiewem. Po powrocie do domu Krzyżanowskiemu brakowało sympatycznego małego „śpiewaka” , toteż na krzyżulcu zawiesił fotografię Krzyżodzioba. Teraz mógł choć popatrzeć na ptaka i nacieszyć się jego widokiem, mimo że nie dane mu było słuchać pięknych treli, tak uroczo wykonywanych bez partytury, bez bemoli i krzyżyków.

Rehabilitacja domowa trwała jeszcze dwa tygodnie, jednak bóle w krzyżu nie ustępowały. Krzyżanowski stosował różne uznane preparaty okładając nimi obolały krzyż. Masował nawet krzyżmem i pił napar z krzyżownicy, lecz nawet to nie pomagało.

W takiej formie nie mógł skrzyżować rękawic z Krzyżowskim. Groziło to jak mawiał trener Wykrzyżny cmentarnym krzyżem.

Zadzwonił zatem do Krzyżowskiego i choć głoś mu się łamał, a słowa o poddaniu krzyżowały z myślami samobójczymi - walkę poddał.

Krzyż na drogę – usłyszał w słuchawce. Mimo, że rozmowa nie trwała dłużej niż dwie minuty, Krzyżanowski już do końca dnia czuł się „jak z krzyża zdjęty”. Nawet pieczona, upolowana uprzednio przez teścia kaczka krzyżówka nie była w stanie poprawić mu humoru, mimo że za nią przepadał.

I tak to, nie udało się i ty razem doprowadzić do pojedynku najwybitniejszych pięściarzy, choć Krzyżanowski zapowiada krucjatę przeciw odwiecznemu wrogowi.

piątek, 8 stycznia 2010

Pani Towarzyszka Europosłanka Profesor Joanna Senyszyn (Videoblog)

Krzyże, krzyże, krzyże.... ach te krzyże - spędzają sen z powiek najbardziej postępowych jednostek po lewej stronie sceny politycznej. Spać nie może zwłaszcza Pani Towarzyszka Europosłanka Profesor Joanna Senyszyn.

W czasie gdy inni śpią a nawet przewracają się z jednego boku na drugi bok i pochrapują sobie frywolnie, ona cierpi , tworzy ustawy, myśli i knuje oraz.... występuje we własnym videoblogu.

Dziś najnowszy, jeszcze nie publikowany występ. Miłego oglądania.

środa, 6 stycznia 2010

Fachury

Komedie odgrywane przez przedstawicieli jedynie słusznej władzy, wystawiane w trakcie przesłuchań przed „komisją hazardową” skłaniają do zastanowienia nad fachowością dobranych do tego cyrku aktorów. Zrozumiałym jest, że skoro dociekliwość „mastermindów” z PO posunięta została do granic absurdu i dobrego smaku, należy dokładniej przyjrzeć się clownom odgrywającym główne role w komisji. Jakie mają predyspozycje do zajmowania stanowisk w komisji śledczej? Co sobą reprezentują i co mają na dyplomach?

Jak sama nazwa wskazuje wybrani oni zostali do „komisji śledczej” a nie np. do koła gospodarzy wiejskich czy też towarzystwa miłośników koksu i brykietu i winni przynajmniej w małym stopniu posiadać wiedzę prawniczą a najlepiej prawnicze wykształcenie.

Stało się już regułą, że boleściwie panująca nam władza na wszelkie kluczowe stanowiska dobiera kolesi wbrew temu co nakazuje logika i kierunek ich wykształcenia. Kadrowa polityka skrajnych biegunów - można powiedzieć.

Kogo więc Tusk And Co. oddelegowali do ważnej komisji hazardowej?

Rzecz jasna same fachury!

Największym fachowcem jest sam przewodniczący Mirosław Sekuła – absolwent Wydziału Chemicznego Politechniki Śląskiej. Gdyby np. któryś ze świadków chciał dowiedzieć się czegoś o chemicznej przeróbce węgla , to fachowość Sekuły nie była by kwestionowana.

Jako wykształcony chemik Sekuła zapewne również mógł by udzielić wielu cennych porad w dziedzinie rzemieślniczej produkcji domowej gołdy czyli wyskokowego produktu drożdżowego. Co do fachowości i zawodowych predyspozycji do pracy w komisji śledczej raczej nikomu nic nie wiadomo. W każdym razie na wydziale Chemicznym Politechniki Śląskiej tego nie uczą.

Jeszcze lepiej prezentuje się następny „orzeł” od Tuska, Sławomir Neumann. Ponoć bankowiec i krótkoterminowy ekonomista. Wsławił się on tym, że w karierze zawodowej był kierownikiem oddziału jakiegoś banku, co jest jego największym osiągnięciem zawodowych dotychczas. Bankowość i prawo raczej nie działają równolegle, a raczej (czego uczy życie) często ścierają się czyli zderzają od czasu do czasu. Bycie kiedyś w życiu bankowym cerberem, to raczej mierne kwalifikacje do zasiadania w śledczej komisji. Ale....

Dalej też nieźle. Jarosław Urbaniak. Minowany Nitrasem, po wyjeździe tamtego do Brukseli i oddelegowany na front, na pierwszą linię. Urbaniak to człowiek renesansu, Absolwent Wydziału Zarządzania UW, oraz wydziału filozofii KUL (tam gdzie wykładowcą jest TW Filozof).

Wsławił się i zasłużył ucząc nastolenią młodzież matematyki czyli tak potrzebnej umiejętności liczenia. Resztę życia bąki zbijał czyli był działaczem Mumii Demokratycznej i Wolności oraz Aferałów, co raczej nie jest powodem do dumy, a już w żadnym wypadku nie może być taktowane jako fundament edukacyjny uprawniający do zasiadania w komisji śledczej .

Koalicjant dodał do komisji niejakiego Stefaniuka. Również fachowca. Ów Stefaniuk Franciszek to śledczy talent samorodny, który ukończył wieczorowe Technikum Ekonomiczne. Fachowiec-amator.

I na koniec lewica. Ta dla odmiany oddelegowała jako śledczego lekarza-pediatrę. Ruch wydaje się po części zrozumiały, biorąc po uwagę infantylne zachowanie członków –komisjantów z ramienia rządzącej koalicji. Dla Arłukowicza takie doświadczenie może stanowić cenny materiał do pracy naukowej w Pomorskiej Akademii Medycznej , gdzie jest wykładowcą.

To tyle fachur. Pozostają jeszcze delegowani przez PiS, posłowie Kempa i Wassermann, odwołani przez Sekułów 4. czerwca roku ubiegłego. Tu właściwie nie ma o czym pisać, ponieważ oboje są prawnikami z długoletnim stażem. To być może ich wykształcenie stanowiło powód zazdrości a w konsekwencji i odwołanie jedynych fachowców ze składu komisji.

Widać ludzka zawiść nie zna granic... podobnie zresztą jak i ludzka głupota.

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Poniżej krótki film z prac komisji. Pan Sekuła w roli, w jakiej wreszcie może popisać się fachowością (bez żartów)...

wtorek, 5 stycznia 2010

Jarosław Urbaniak dla PMG (wywiad)

Poseł Jarosław Urbaniak staje się niekwestionowaną gwiazdą komisji hazardowej.

Spryt, elokwencja, przebiegłość - jednym słowem młody i ambitny człowiek na właściwym miejscu i z perspektywami na przyszłość.

Dlatego warto zapoznać się z wywiadem, którego udzielił Pan Poseł stacji Platformers Media Group.

Coś o polityce, przyjaciołach, Platformie i o... sobie w wersji „hard”.