wtorek, 28 sierpnia 2012

„Jestem Wesoły Romek...“


„Lato, to uwikłany w układy, niepoważny i niestety (przykro to mówić) dość prymitywny człowiek.
My (ludzie Platformy Obywatelskiej – przyp.) jesteśmy poważnymi, odpowiedzialnymi i światowymi ludzmi...
Dlatego popieramy kandydaturę Romana Koseckiego.
Fachowca, człowieka honoru, odpowiedzialnego i kulturalnego, który jest w stanie wszystko w polskiej piłce nożnej zmienić.“
Takie dyrdymały opowiadał, zaraz po wydaniu przez Donalda Tuska, rozkazu objęcia stołka prezesa PZPZN – Cezary Kucharski.
Kucharski też nie należy do najbardziej inteligentnych ludzi, stąd być może zachwyty nad kolegą po fachu.
Kolegą, który tak na prawdę to nadawał sie tylko do kopania piłki, bo gdy rozpoczynał wymądrzanie się i mądrkowanie, to przypominał zdegenerowaną kapustę, czyli  głąb wyrastał ponad główkę. 

Kosecki zawsze chadzał swoimi ścieżkami, a przynajmniej chciał, by go tak odbierano. 
Kopał piłkę, grał na gitarze, udawał rastamana i słuchał reggae.  Taki image sceniczny.
Wprawdzie jako jeden z nielicznych polskich piłkarzy odniósł sukces na zagranicznych boiskach, to w kadrze Polski nie specjalnie zaistniał.
Nie wystąpił na Mistrzostwach Europy czy MIstrzostwach Świata, nie rozegrał porywających spotkań, strzelił 19 bramek w rozegranyc 69 meczach.
Wizerunkiem swoim zawsze imponował, lecz raczej nie prezentował szczególnie patriotycznej postawy (godnej przyszłego prezesa PZPN). 

Ostatni raz w koszulce z Białym Orłem wystąpił w meczu ze Słowacją w 1995 roku, zakończonym wynikiem 1:4. Oto co napisał wtedy o występie Koseckiego „Przegląd Sportowy“:
W 60. min boisko miał opuścić Roman Kosecki, do wejścia szykował się Sylwester Czereszewski. Polacy wykonywali rzut wolny, więc Apostel chciał opóźnić zmianę. Sędzia techniczny wciąż trzymał jednak w górze tablice z numerami. Zdenerwowany Kosecki zaczął iść do linii autowej. Wściekły zdjął koszulkę, wtedy podbiegł do niego sędzia i ukarał żółtą kartką - drugą w meczu. Kapitan drużyny rzucił koszulkę, odepchnął Apostela i poszedł do szatni. ...“
Jednym słowem gwiazda!
Człowiek honoru, kulturalny i odpowiedzialny, a do tego szanujący barwy narodowe i godło na koszulce. Według norm panujących w Platformie – idealny kandydat! 

Podobną próbkę  zachowania na najwyższym poziome dał Kosecki już podczas „posłowania“ z ramienia PO.  W 2008 roku, w czasie debaty o przyszłości szpitali można było podziwiać jego jęzor i poczucie humoru godne „naćpanego palikotowca“ (foto powyżej).
Jest ponadto Kosecki trwały w postanowieniach i wierny zasadom.
W 2007 ogłosił, że będzie kandydował w wyborach na prezesa PZPN, lecz niedługo potem zrezygnował z tych zamiarów, twierdząc, że polskiej piłce niepotrzebny jest prezes będący członkiem partii politycznej.
Jak widać obecnie Kosecki uważa, że naszej piłce taki prezes-polityk partii rządzącej już jest potrzebny. Jak to się w ciągu pięciu lat poglądy zmieniają.

Już za kilka dni Roman Kosecki stanie do wyścigu o fotel prezesa PZPN. 
Jego kontrkandydatami będą zapewne: Lato, Czarnecki, Kręcina, może Boniek... może jeszcze ktoś.
By dużo nie gadać oraz już dużo nie pisać, - wszyscy tylko nie Kosecki!  
Takiego wstydu mógłby polski futbol nie zdzierżyć. Jedynie Tusk i diabli wiedzą, co jeszce mogło by mu do głowy strzelić. A gdyby zamiast ozora przyszła mu chęć co innego wywalić na wierzch...? W końcu to tylko taki „Wesoły Romek“ – nieobliczalny.