piątek, 16 maja 2008

„Nie leczcie się tam gdzie Niesiołowski” ... a Karpiniuk nie posłuchał!

*Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K *
Głupich nie sieją.... i tak dalej. Z nieukrywaną satysfakcją obejrzałem „Warto rozmawiać” Pana Jana Popieszalskiego i teraz, na gorąco po programie jestem skołowaciały.

Dwóch na dwóch, czyli Mularczyk i Macierewicz vs. Czuma i Karpiniuk. Dwa różne światopoglądy, spojrzenia na Polskę i politykę. Ale przede wszystkim różne poziomy kultury osobistej, dzielące rozmówców odległością jak stąd do Andów (gdzie nabrawszy dymu w usta, Pan Premier wypoczywa na „wycieczce życia”).

Mam trochę pretensji do autora programu, że wykazał tak wielką stronniczość w doborze rozmówców. Z jednej strony przygotowany do merytorycznej dyskusji Mularczyk i rzeczowy Macierewicz, a z drugiej zasłużony dla polskiej demokracji i walki z komuną Andrzej Czuma niestety, już tylko symbol i ikona, a nie partner w dyskusji (co było aż nadto widoczne w jego wypowiedziach) oraz cwaniaczkowaty, chamski i prymitywny Karpiniuk.

To w Platformie nie było już kogoś na poziomie? Kogoś mogącego wejść w merytoryczną dyskusję? Czyżby mit o zastępach „fachowców” PO okazał się zwykłym oszustwem?
Głupkowate docinki, śmiechy, nonszalancja i pycha w wykonaniu Karpiniuka zdejmują z platformy obywatelskiej maskę „ludzi na poziomie” z takim mozołem dotychczas fasowaną.
Aż chciało by się powtórzyć za „Siarą” (film Kilerów 2-óch) „I w p...du i wylądował. I cały nasz misterny plan też w p..du!”. Tak zapewne powtarza sobie, po występach Karpiniuka w telewizji kierownictwo PO (a Pan Premier zapewne zlecił już przetłumaczenie na hiszpański tego zwrotu). Siano z butów i burak z kieszeni Panu posłowi wyszły.
Natury jak skóry nie zmienisz, kultury nie wyuczysz – jak mówi powiedzenie ludowe.

Intrygujące jest, że elity Platformy łączy aż do bólu pewien ważny szczegół. Paniczna ignorancja i prymitywna agresja w momencie zagrożenia. Niestety podopieczni Pana Tuska nie przywykli do ataków na swoją osobę. Większość mediów obchodzi się z nimi jak z przysłowiowym nieświeżym jajeczkiem i dba aby broń Boże nie stawiać ich w kłopotliwych sytuacjach. Tam zawsze triumfują. Rozbestwili się oraz rozpuścili przeto niemiłosiernie i stali całkowicie bezbronnymi na zadawane razy. Wczorajszy program ukazał to nadzwyczaj jaskrawie. W swojej agresji i zagubieniu, co jest nawet śmieszne postępują podobnie a nawet kalkowo (np. mogło się wydawać, że Karpiniuk, to nieśłubne dziecko Niesiołowskiego, lub w najlepszym wypadku krewny albo pacjent tego samego lekarza), te same uśmieszki, prymitywki i cwaniaczkowate odzywki.

Obrona nawet z góry przegranej sprawy też wymaga jakiegoś minimum godności i zachowania twarzy, a o tym najwyraźniej przysłany przez PO młodzieniec zapomniał. Wiem, że trudno jest bronić grupy gamoniów od Bondaryka, którzy nie są łaskawi wylegitymować się, nie potrafią zabezpieczyć miejsca przeszukania przed ingerencją osób trzecich i w końcu dają upust swoim fantazjom obmacują dziennikarzy.
Szczególnie w kontekście tego ostatniego „wyczynu” ciekawie brzmi dialog między dziennikarzem TVP a agentką ABW (z fragmentów zarejestrowanej „przepychanki” na miejscu zajścia):
Agentka: „-...proszę opuścić!” -
Dziennikarz: „- Co mam opuścić?”
Ponoć chodziło o opuszczenie domu Pana Bączka, ale licho ich wie ...


P.S. Dla wszystkich wielbicieli Platformy Obywatelskiej i uprawianej w kraju polityki miłości, specjalnie z Peru pozdrowienie przesłał Pan Premier!
Treść pozdrowień:
Tu jest super!
Zakochaliśmy się w tutejszych ludziach (w ramach uprawianej polityki miłości)
Dużo zwiedzamy, trochę handlujemy paskami i bibelotami.
Chodzimy też z Małgosią na wycieczki.
Właśnie teraz idziemy na „grzyba”i będziemy mięli fajne sny.
Z partyjnym pozdrowieniem
“Politica Amor” Donek