piątek, 28 listopada 2008

"Big Bolek" ruszył!



Wczoraj Prezes Fundacji Instytutu Lecha Wałęsy Piotr Gulczyński zaatakował jednego z reporterów, którzy relacjonowali posiedzenie sądu ws. Lecha Wałęsy i Grzegorza Brauna.

Był to pilotażowy odcinek nowej edycji znanego reality-show, pod nową nazwą „Big Bolek”. Gulczyński („Gulczas2”) to wschodząca gwiazda programu. Ładny, schludny a i w gębę dać potrafi. Zrazu przypadł do gustu Wielkiemu Bolkowi, któremu najprostsze rozwiązania podobają się najbardziej. „Wielki Bolek” uśmiał się i zapowiedział pomoc w łagodnym traktowaniu „Gulczasa2” podczas jego kolejnej wizyty w „Pokoju Zwierzeń”.

wtorek, 25 listopada 2008

Sztandar wprowadzić!

Pod koniec stycznia 1990 roku rozwiązana została Polska Zjednoczona Partia Robotnicza. Była z przymusu „przewodnią siłą narodu” przez czterdzieści dwa lata i raczej z polskością oraz robotnikami nie miała nic wspólnego. Jedno co trzeba przyznać, faktycznie byłą zjednoczona i zwarta w swojej sowieckości. Liczyła (w najlepszym momencie) ok. 3 000 000 członków, z tego najwyżej 10-15% tych ideowych komunistów. Dziś to już tylko wspomnienie. Kontynuatorzy idei oraz dziedzictwa PZPR czyli SLD z racji braku przymusu należenia do polskiej lewicy, bardzo marnie prezentują się liczbowo. Tylko 72 000 członków i 5% sympatyków w całym kraju.

Z powyższych danych wynikałoby, że lewicowe oraz komunistyczne idee odchodzą do lamusa, jak niegdyś wyprowadzony sztandar Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Nic bardziej mylnego. Pod płaszczykiem liberalno-prawicowych haseł i braterstwa powstała w kraju PZPRbis – FU (Polska Zjednoczona Partia Robotnicza bis - Frakcja Ukryta), która rośnie w siłę i po woli zaczyna dominować na scenie politycznej.
Mężni jej członkowie, za punkt numer jeden przyjęli działania mające na celu przestrzeganie ustawy z dnia 10 lutego 1976 roku, o zmianie Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej a szczególnie art. 3A p. 2, dotyczącego konstytucyjnego zapisu o umacnianiu współpracy i przyjaźni ze Związkiem Sowieckim. Wprawdzie dawny ZSRS już nie istnieje, lecz obecna putinowska Rosja (niewiele różniąca się od Kraju Sowieckiego) domaga się nadal szanowania jej praw i przywilejów w Polsce, o co też światli członkowie PZPRbis-FU walczą bohatersko!


Widać to zwłaszcza w sytuacjach ekstremalnych spięć i nieporozumień. Wystarczy choćby najmniejsze działanie nie po myśli Moskwy a zaraz w bój rusza wataha bojowa PZPRbis-FU. A siła ich ogromna. Prócz zwykłej pokomunistycznej ludzkiej masy upadłościowej w rodzaju Millera, Oleksego, mgr Olka i innych, przewodnią siłę patii stanowią ich dawni przyjaciele z innych ugrupowań politycznych, zjednoczeni dziś pod wspólnym punktem. Punktem numer 2, artkułu 3A!


Przy okazji sowieckiego ataku w Gruzji na delegację z Prezydentem RP, głos zabierali chyba już wszyscy. Cały kraj żył tym wydarzeniem. Cały kraj też komentował. I właśnie po tych komentarzach widać najbardziej jak liczna jest PZPRbis-FU. Po wypowiedziach wielu członków obecnej władzy wykonawczej oraz sejmu, ma się nawet wrażenie że liczą na jakąś dobrze płatną robotę na Kremlu, bądź fotel gubernatora tu w Polsce pod rządami Putina. Szczególnie warta odnotowania jest wypowiedź „Kaprala Sejmu” Komorowskiego – niegdyś bohaterskiego działacza podziemia, dostarczyciela jednej ulotki w Stanie Wojennym i tygodniowego internowanego (po tygodniu mama kazała mu wrócić już do domu).


Tenże osobnik raczył określić atak sowiecki na Prezydenta RP mianem „jaka wizyta, taki zamach”. Nie mam na celu opisywać chamstwa czy też głupoty Bronisława Komorowskiego. Za takie wypowiedzi należy po prostu dać w twarz (o ile tenże osobnik ją posiada) i tyle. Postawa Komorowskiego jest symbolem zbiorowego stosunku jemu podwładnych do Urzędu Prezydenta, do Ojczyzny. Jest symbolem moskiewskiego lizusostwa.


Teraz czekamy jeszcze na wypowiedzi przedstawicieli tzw. grupy specjalnej troski (w łonie PO) Bartoszewskiego, Niesiołowskiego, Palikota i Pitery. Oni również mogą wnieść wiele do narodowej debaty i umacniania przyjaźni z putinowską Rosją.


Wielkie szczęście, że nawałnica bolszewicka dotknęła nasz kraj grubo ponad osiemdziesiąt lat temu. Szczęście, bo nie było wtedy w Polsce Millerów, Oleksych, Olków, Komorowskiego wraz z całą PO i oczywiście Gazety Wyborczej. Wielki zapał i umiłowanie Ojczyzny pomogły obywatelom obronić nasz kraj i odeprzeć rosyjską zarazę.


W dzisiejszych czasach, prawdopodobnie już po tygodniu sowieckie wojska Putina gościły by w Warszawie. Mając takich zaufanych towarzyszy, jak członkowie PZPRbis-FU mogłyby działać na dwóch frontach.
A Europa, cóż jak zawsze by nam pomogła :)



P.S. Na temat gruzińskich wydarzeń wypowiedział się też (oczywiście jak zawsze) Pan Wałęsa. Analizą jego wypowiedzi zajęli się już stosowni lekarze specjaliści. Należy liczyć się z najgorszym - może to być nawrót choroby.

Amfetaminka, wódeczka... A kiedy czas na strzykaweczki?

Najwyraźniej potaniała wódka, lub poseł Palikot wprowadził deputat wódczany dla członków własnej partii. Najwyraźniej, bo na przestrzeni kilku dni, aż dwóch prominentnych działaczy PO (Grzegorek i Kosecki) raczyło się naprać jak przysłowiowe szpadle.

Pan Grzegorek, to były wiceminister zdrowia, niegdyś zdymisjonowany za jakieś przekręty , a Pan Kosecki to sławny futbolista a nawet reprezentant naszego kraju (również wielbiciel godła państwowego, którym to niemiłosiernie poniewierał wraz z koszulką narodową po przegranym niegdyś meczu ze Słowacją w 1995 roku).

O ile Grzegorek padł gdzie stał (?) i zasnął na korytarzu sejmowym, czym wzbudził ogólne zaciekawienie fotoreporterów „Faktu”, o tyle Kosecki po zaspokojeniu wielkiego pragnienia, dotarł na salę obrad sejmu i wielce zainteresowany wystąpieniami innych parlamentarzystów wiercił się, robił głupie miny i pokazywał język (z nieestetycznym białym nalotem lub pianą).

Po miłośnikach amfetaminy - Łuczaku i Atamańczuku, gorzałki-palikotówki – Koseckim i Grzegorku czas na innych działaczy PO, lubujących się w innych wyszukanych używkach.

Teraz to zaszokować mogą już tylko jakieś strzykawki z kompotem, grzyby halucynogenne lub diabli wiedzą co jeszcze.

Niemożliwe?! Nie bądźmy wszak ludźmi małej wiary. Poczekajmy kilka dni.

Ja wierzę w kadry platformersów. Peowiec potrafi!

--------------------------------------------------------------------------

Dziś dwa plakaciki. Oczywiście "na czasie"!

poniedziałek, 24 listopada 2008

Proletariusze wszystkich krajów łączcie się! Za Rodinu, za Putinu...

Sowieckie lobby w Polsce ma się dobrze. Starzy towarzysze ze starymi sympatykami kształcą młode kadry i dzięki temu ciągłość tradycji polskiej lewicy zostaje zachowana. Dzieje się tak na wszelkich możliwych odcinkach. Wczorajsza sowiecka prowokacja podczas wizyty Prezydenta w Gruzji uświadomiła to dobitnie. Wystarczyło posłuchać niektórych komentarzy w TVN, Polsacie czy np. TKM (Telewizji Każdego Matoła) Superstacji – zgroza i przerażenie.

Od wczoraj „najtęższe umysły” oraz ich świta, starają się udowodnić, że Rosji nie należy drażnić i pokornie spuszczać głowę otrzymując kolejne razy. O dziwo zarówno z prawa jak i z lewa sypią się ataki na Prezydenta za decyzję odwiedzin terenów przygranicznych. W przypadku SLD, prawdopodobnie do dziś powiązanego „biznesowo” z putinowską Rosją takie zachowanie nie dziwi, to w przypadku obozu „różowego” (PO-PSL) budzi zdumienie.

Może ich reakcja podyktowana jest zazdrością i zawiścią? Wszak obecnie panujący odwagą i stanowczością nie grzeszą. Oczywiście w stosunkach z własnymi obywatelami, gęby pełne frazesów i butnych oświadczeń lecz już na forum międzynarodowym lizusostwo i tchórzliwy konformizm.
Dla polityka pokroju „Muppeta” Tuska każdy przejaw własnej inicjatywy w polityce zagranicznej jest powodem do strachu, gorączki i bólu głowy. Ponadto jest kompletnie niezrozumiałe, jak można się poruszać nie będąc sterowanym z UE.

Nie próżnuje też oczywiście „GW” organ kuźni „michnikizmu i kuronizmu”. Niejaki Marcin Wojciechowski (pseudonim?) zapewne za namową lojalnych wobec sowietów towarzyszy opublikował wyjątkowo głupawy tekst i nawet nazwał wizytę Prezydenta Kaczyńskiego awanturnictwem. To jest właśnie to, co zbliża „GW” do poziomy niegdysiejszej „Trybuny Ludu” – sowiecki wasalizm i wręcz aparatczykowska głupota. Właściwie całego tekstu nie trzeba czytać, wystarczy tylko pierwsze trzy zdania i sens jest aż nadto widoczny:

„Lech Kaczyński najwyraźniej wiedział, że na posterunku kontrolnym przy granicy Osetii Południowej stacjonują Rosjanie. Jego wyprawa wraz z prezydentem Gruzji, by odwiedzić obóz dla uchodźców przy granicy z Osetią była więc prowokacją, żeby pokazać światu, jak Moskwa realizuje plan pokojowy o wycofaniu swoich wojsk z Gruzji. A raczej jak go nie realizuje.”

Ot, to! Szanowni Państwo, nie jest to fragment skopiowany z „Prawdy” czy też innej sowieckiej gadzinówki. To fragment tekstu pt. „Prezydent Kaczyński przesadził w Gruzji” zamieszczonego w dzisiejszej „GW” (ponoć, jak sama podaje – Polskiej gazecie).

Dla autora (Wojciechowskiego) godnym napiętnowania i nazwania prowokacją jest próba odwiedzin obozu dla uchodźców, znajdującego się na terenie odwiedzanego, suwerennego państwa, a bandycki atak putinowskich żołdaków panoszących się przy granicy z Osetią to odpowiedź na prowokację! Prowokacją też jest próba pokazania całemu światu, że putiszyści mają w nosie (lub też jeszcze głębiej, w innej części ciała) cały pakt pokojowy i dalej robią co chcą na przygranicznych terenach.

Zdaniem autora (choć diabli wiedzą, kto był autorem, Wojciechowski czy rzecznik prasowy Ambasady Rosj?) „demaskatorskiego” artykułu w „GW” jedyną drogą pomocy Gruzji, jest droga, którą podąża tzw. Europejska Unia. To znaczy, nie robić nic a w międzyczasie raz na jakiś czas pościskać się z Putinem i przyjaźnie poklepać. To ma się nazywać Partnerstwo Wschodnie UE.

Nie od dziś wiadomo, że lewacka Europa boi się sowietów. Właściwie jest to dziwny stan przypominający syndrom bitej żony. Boi się ale kocha i nie da zrobić krzywdy zwyrodniałemu mężowi. Dlatego ani Merkel ani Sarkozy ani Brown czy inny Zapatero nie zrobią nic, co mogło by urazić Rosję.

Europejski Parlament, zdominowany przez neosowiecki (lub w wypadku niektórych naszych parlamentarzystów starosowiecki) aparat również nie kiwnie palcem. To nawet trudno się dziwić, skoro np. jego jednym z wiceprzewodniczących jest TW Jerzy – Marek Siwiec, a szefami największych frakcji, czerwoni lewaccy propagandziści i zadumiarze – Schulz i Cohn-Bendit.

Putin rulez - jak mawia młodzież.


A dla wszystkich obrońców czci i wiary rosyjskich towarzyszy – Order Putina I klasy.





















P.S> TW Jerzy (Marek Siwiec) również „dał głos”. Dla odmiany w Dzienniku. Oczywiście jak przystało na uczciwego komunistę i pezetpeerowca potępił i napiętnował. W TVN rozparty na fotelu Oleksy (kłamca lustracyjny i agent Olin) bronił jak przysłowiowy lew sowieckich towarzyszy.
Proletariusze wszystkich krajów łączą się!

czwartek, 20 listopada 2008

Co mógł autor mieć na myśli nadając taki tytuł?

Ponieważ jestem człowiekiem leniwym i do tego z gatunku tych, którzy wolą pisać niż czytać. Rzadko wgłębiam się w lekturę informacji na portalach internetowych. Za zwyczaj „przelecę je po łebkach” i to mi wystarczy. W ten sam sposób (wg. moich informacji) postępuje duża część rodaków. Dlatego wzrosła waga tytułu. Tytułu, który ma zachęcić do czytania, który zaciekawi, zakręci, zainteresuje, który wiele wyjaśni, jednocześnie nie mówiąc nic.

Pomyślałem sobie, że warto zaryzykować i przeprowadzić taki oto test. Wybrałem z internetowych portali kilka ciekawych tytułów i bez czytania smętnych i nudnych artykułów zamieszczonych pod nimi, postanowiłem krótko i węzłowato streścić „co mógłby autor mieć na myśli” oraz czego mogły dotyczyć.
No i tak:

Miłość na fotelu u dentysty (Życie Warszawy)
Czyżby było to „w pakiecie” po wejściu w życie reformy Pani Kopacz?

Tablice niepamięci o Żydach (GW)
Jakaś nowa forma czczenia „narodu wybranego”?

Pijany chciał zgwałcić młodą dziewczynę (policja.pl)
A może po prostu źle zrozumiał słowa Premiera o „polityce miłości”.
Kto tam dojdzie za pijanym i wyborcami PO...?

Kurtyka: dziennikarze byli bardziej służalczy od naukowców (PAP)
Jaka będzie odpowiedź naukowców? Czy będą w stanie wygrać tę rywalizację?
Na marginesie: a gdzie protest honorowego (?) Prezesa SDP?

Izrael: krwawe porachunki żydowskich mafii (onet.pl)
Ciekawe czy delegacja SLD również brała udział...?

Kobieta w polskiej TV nie może być stara (PAP-GW)
No właśnie! Tymczasem gdyby nie dwóch ostatnich prezesów, to do dziś oglądali byśmy w „okienku” panie pokazujące się niegdyś jeszcze w odbiorniku „Wisła” oraz pamiętające akademie w radiokomitecie z gościnnym udziałem Władysława Gomułki.
Na szczęście w polskiej prasie może być kobieta stara. Ku radości „Gazety Wyborczej”

CBA zastrasza inspektorów badających fundację prezesa PiS (GW)
Niesamowite. Chodzą za nimi pohukując a w nocy przemykają się pod oknami tychże inspektorów w białych prześcieradłach. Oczywiście również stosują stary sposób straszenia t.j. nagłego wyskakiwania zza rogu i machania rękoma nad głową.

Premier Tusk wrócił z wizyty w Katarze i Kuwejcie (PAP)
No i całe szczęście! A już się tak martwiłem, że nie wróci. Wprawdzie z katarem ale jest cały i na miejscu! A tak na marginesie, to powinien ktoś zaaplikować Panu Premierowi polopirynkę przed wylotem. Tak na wszelki wypadek.

Ostatni pobór do wojska w grudniu 2008 roku (PAP)
Fajnie. Później to tylko Klich ze „Strzelcem” Komorowskim będą bronić Naszej Ojczyzny.

Studenci bronią profesora, który miał donosić SB (PAP)
Czyżby członkowie „Klubu Miłośnika GW”? Ewentualnie może być to tylko Młodzieżówka PO pod dowództwem Michała Boniego.
Ale zaraz, nie rozumiem: "miał donosić". A co? Nie donosił, nierób jeden!

Związkowcy zdziwieni wypowiedzią Chlebowskiego (PAP)
Myślę, że sam „Mołek” Chlebowski również! Obojętnie czego by ta wypowiedź dotyczyła.

Raport: Polacy jedzą mało warzyw, dużo palą (PAP)
Niech to będzie przestrogą dla rządzących. Może znów się okazać, że związkowcy tak się przejmą raportem i spalą kilkadziesiąt opon przed ministerstwami. Co do warzyw nie orientuję się.

Kolejarze przepraszają, ale będzie nowy protest (PAP)
Porządni ludzie, przynajmniej przepraszają.
A kto mnie, do k....y nędzy przeprosi za ten rok eksperymentów na ludziach dokonywanych pzrez PO?

Somalijskimi piratami zajmą się nasi prokuratorzy (tvp.info)
No to mają przegwizdane! Ćwiąkratura już takie dowody im przedstawi, że wszystkich zapuszkują. Podobno nawet Julia Pitera rozpoczęła już prace nad tajnym raportem z działalności somalijskich piratów. Bójta się!

Włoscy Żydzi nie chcą, aby Kościół modlił się o ich nawrócenie (GW)
Mają zapewne nadzieję, żę nawrócą się i bez tego.

Dzwonię i słyszę nieznajomego: "Halo, k...a" (GW)
Czyżby znów Michnik z Rywinem ucięli sobie przyjacielską pogawędkę?

Eleonora Bergman: Żydzi nie mają w Polsce muzeów (GW)
Podobnie jak Cyganie, Litwini, Estończycy i Eskimosi. Czy Was wszyscy to trzeba opieprzyć, żebyście zrobili w końcu te swoje muzea?!

Żydzi oskarżają IPN (GW)
Odwet za Bermana, Mietkowskiego i Morela?!

By biło się lepiej. Wszystkim!


Media podały, że pewien wysoko postawiony dziś gość pojechał wraz z żoną do Stanów Zjednoczonych i tamże ponoć spuścił tejże małżonce łomot. Wezwana policja wsadziła gościa w kajdanki i odstawiła na komisariat, gdzie zaopiekowała się mim przez następne 24 godziny. Działo się to tuż przed „godziną zero” 31 grudnia i w związku z tym, co oczywiste, tenże gość spędził noc sylwestrową wraz z małżonką w celi komisariatu w towarzystwie podobnych mu miłośników boksu, judo i innych sportów walki.

O północy życzeniom i winszowaniom nie było końca, a toast wzniesiono cienką (jak to bywa w Ameryce) kawą z automatu. Później gościa i małżonkę wypuszczono.
Jako, że gość języki obce, co najwyżej widział na zdjęciu lub poczcie podczas lizania znaczków – nie umiał ni w ząb porozumieć się z policją.

W sobie tylko znany sposób udało mu się w końcu poinformować stróżów prawa, że jest on, najprościej mówiąc bezrobotnym dyplomatą, bez środków do życia i bez konta bankowego – jednym słowem gołodupcem (wówczas na 77. miejscu listy najbogatszych Polaków tyg. Wprost) .
W związku z tym, że urzędnicy tępej amerykańskiej administracji nie czytują Wprost – dali się oszukać i przyznali gościowi darmowego adwokata.

Tak to gość – biedujący milioner, odbył przygodę swojego życia w Stanach Zjednoczonych. Piękna historia zawierająca tak wielkie ładunek przeżyć, że gość nie podzielił się nią z nikim, wyłączając najbliższych znajomych.

Ech, biedak to ma klawe życie!
Może wyjechać za ocean, nałomotać żonę i jeszcze za wszystko zapłaci skostniały aparat władzy (naszej czy też amerykańskiej) .Warto biedować.

niedziela, 16 listopada 2008

By wciągało się lepiej. Wszystkim!


Z okazji jubileuszu pierwszej rocznicy rządów miłościwie nam panującej koalicji PO-PSL, aktywiści platformowi Łuczak i Atamańczuk łaskawi byli nawąchać się anfetaminy , po czym dali złapać się policji podczas „rutynowej kontroli pojazdu”, którym podążali.

Wiadomo, że okazja taka jak rocznica przejęcia władzy przez przedstawicieli „ludu kręcącego miast i wsi” to oczywisty powód by dać sobie w nocha lub żyłę. W najgorszym wypadku można jak Pan Premier w młodości puścić dyma z jointa, ale to wersja light – dla ciućm i słabiaków.

Jednym słowem aktywiści Łuczak i Atamańczuk jak przystało na twardzieli, wciągnąwszy uprzednio „ścieżkę” , podążali z małym zapasem białego proszku (być może) do innych potrzebujących i pragnących też czcić doniosły jubileusz.

Dziś już wiadomo, że obaj panowie zostali wykluczeni z partii. Tu władze PO jawią się niemal jako sierżanci z Legii Cudzoziemskiej. „Maszeruj albo giń” – podpadłeś to wylatujesz – za gapiostwo, a może i za to, że dałeś się złapać! Nie czekając na wyjaśnienia obu Panów - amatorów proszku, na wszelki wypadek pozbyto się ich i publicznie napiętnowano. Wiadomo, nie dowieźli tego, co mięli dowieźć.

W tej sytuacji pewne zaniepokojenie budzi los tzw. „grupy specjalnej troski” czyli posłów: Niesiołowskiego, Czumy, Palikota, Chlebowskiego oraz posłanki Pitery.
A jeżeli Panowie Łuczak i Atamańczuk pędzili właśnie „z gazem” i niestety „na gazie” do w/w posłanki i posłów?

Tak tylko dywaguję, bo niejednokrotnie wypowiedzi prominentnych polityków sprawiały wrażenie udzielonych w stanie totalnego „nawąchania” lub „napalenia” . Właściwie w przypadku Stefana Niesiołowskiego czy też Janusza Palikota to reguła i nie przypominam sobie normalnej „na realu” wypowiedzi od dobrego kawału czasu.

A może bez „wspomagania” Niesołowski nie byłby Niesiołowskim, Czuma – Czumą, Pitera - Piterą a Palikot – Palikotem?
Aż strach pomyśleć, że w ten sposób cała Platforma Obywatelka mogłaby stracić swój wizerunek!

A te dwa gamonie dały się złapać... ech!

środa, 5 listopada 2008

44. Prezydent USA: Barack Hussein Obama Jr.


Stanom Zjednoczonym gratulujemy wyboru!

poniedziałek, 3 listopada 2008

Grzegorz Lato – królik z "budionnówki" Platformy Obywatelskiej.

Wychodzi na to, że król strzelców X MŚ 1974 roku, jeden z najwybitniejszych polskich skrzydłowych stał się mimo woli „zawodnikiem” prężnej drużyny Platformy Obywatelskiej.
Jak doszło do tego zaskakującego transferu?
Czyżby rzutcy skauci z PO, specjaliści od wyszukiwania talentów piłkarsko-kierowniczych w sobie tylko znany sposób „podkradli” drużynie SLD świetnego zawodnika?

Okazuje się, że tak!
Wszystkie działania miłościwie nam panującej siły przewodniej, mające za zadanie wpłynąć na bieg wydarzeń podczas wyborów w PZPN świadczą o tym.
Wprawdzie Platforma Obywatelska deklarował otwarcie, że stoi murem za Zbigniewem Bońkiem, ale wiadomo, że w polityce co innego się mówi a co innego robi.
Zresztą Boniek jako człowiek niepokorny i posiadający wyjątkowy dar zrażania do siebie ludzi, mógł liczyć jedynie na głosy znikomej liczby delegatów. Wszyscy o tym wiedzieli, łącznie z Panem Drzewieckim – Ministrem Sportu, który starał się Zbigniewa Bońka sprytnie lansować i nawet niegdyś osobiście go namaścił na Prezesa PZPN.

Zdając sobie sprawę z wszystkich realiów wyborczych, szef polskiego sportu, zaprawiony w bojach z Polskim Związkiem Piłki Nożnej, postanowił, niczym Marszałek Budionnyj dokonać zmasowanej szarży. Z lewego skrzydła najpierw uderzyła „ćwiąkratura”!
Na pierwszy ogień „poszedł” Grzegorz Lato, lecz atak na niego był anemiczny i nie przyniósł spodziewanych rezultatów. Lacie zarzucono wzięcie niegdyś pieniędzy na darmowe wypożyczonego zawodnika ze Stali Mielec do ŁKS. Ponoć są nawet dokumenty potwierdzające dziwny „transfer”, lecz pomni różnych sensacji deklarowanych przez ludzi PO, póki nie zobaczymy......i tak dalej.

Jak nie Lato, to... oczywiście największy faworyt Kręcina. Tu postanowiono działać bardziej zdecydowanie. Z pomocą renegata z PZPN, niejakiego Jana Tomaszewskiego, „ćwiąkratura” zbrojna w mocne dokumenty najechała kolejnego kandydata na fotel Prezesa. I tym razem odnosząc sukces. Kręcinę aresztowano i mimo, że po kilku godzinach zwolniono, zaczęto mówić o nim Zdzisław K. Cała akcja była możliwa dzięki „niezwykle kompromitującym dowodom” przekazanym przez renegata Tomaszewskiego, Pani Minister Julii Piterze.
Coż to były za dowody? Przekazanie na polecenie Kęciny 350 tys. złotych, zajętych przez komornika, na konto Widzewa Łódź oraz zaległości podatkowe PZPN na kwotę 8 milionów złotych! Wstrząsające... gdyby nie strzał z pustaka.

Trudno oprzeć się przekonaniu, że Tomaszewski dobrze wiedział do kogo udać się ze swoimi „rewelacjami” i że nawet znaleziony na ulicy rachunek z pralni czy też kwit peronowy mógłby być przedmiotem wnikliwej analizy ze strony Julii Pitery i powodem wywołania szumu wokół własnych demaskatorskich działań.

Wracając do sprawy, od biedy można uznać, że w przypadku przekazania gotówki na konto Widzewa, zachodziła zwykłą chęć pomocy bankrutującemu klubowi, a w przypadku zaległości podatkowych było sensacją z rodzaju „Królowa Bona umarła”.
Bystra i epatująca intelektem niczym miś Puchatek Pani Julia Pitera wspólnie z „ćwiąkraturą” spowodowali zablokowanie konta PZPN i uznając to za sukces rozsiedli się wygodnie w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Nie zmącił im samopoczucia nawet fakt, że o zaległościach PZPN wobec fiskusa wiedziano od dawna (interpretacja przepisów była powodem spornym i stąd zaległości) i związek otrzymał prolongatę spłaty zadłużenia do końca listopada br.
Nic to, stosowne organa już w październiku łaps za konto i sukces już jest! O ile zmasowany atak ze strony urzędników Platformy, na kandydatów innych niż Boniek nie dziwi, to trochę dziwi zachowanie Tomaszewskiego. Raczej za Bońkiem nie przepada za Latą też, Kręcina mu nie miły. O co więc chodzi, o wrodzone zamiłowanie do krytyki i lansowania własnej osoby?

Jan Tomaszewski przyzwyczaił już do wspaniałych bon motów i cięcia równo z trawą wszystkiego i wszystkich. Oczywiście to na pokaz, bo gdy przychodzi do poważnych i obywatelskich deklaracji to zawsze pomoże władzy (jak niegdyś, gdy bezkompromisowo popierał wprowadzenie Stanu Wojennego).
Nie inaczej było tym razem. Wystawiając Kręcinę, Tomaszewski, Pitera oraz ćwiąkratura zafundowali Grzegorzowi Lacie fotel Prezesa PZPN. Walka na wyżynach w Związku nie była pasjonująca i łatwo można było przewidzieć jest zakończenie (i to w pierwszej turze).
Tylko biedny Zbigniew Boniek namaszczony przez władze rządowe w kraju, stał samotnie, bez szans z boku. Jego i tak to nie dotyczyło.

Zastanawiam się czy całe zamieszanie tuż przez wyborami w PZPN, to była przemyślana gra Platformy aby pozyskać Grzegorza Latę czy tylko (jak to bywa często) spaprana robota tuskowych urzędników.