poniedziałek, 13 października 2008

Najnowszy numer "Gazety Platformczej"

Premier Donald Tusk przyjechał do Pałacu Prezydenckiego na spotkanie z prezydentem.

Tusk zapowiedział po południu na konferencji prasowej, że podczas spotkania z prezydentem będzie go przekonywał, żeby nie jechał do Brukseli i "nie narażał na szwank wizerunku Polski i polskiego interesu".

Ze źródeł zbliżonych do Gabinetu Premiera, dowiedzieliśmy się, że głównym powodem starań Pana Premiera o wyeliminowanie Prezydenta z członkostwa w ekipie delegacyjnej, jest chęć błyśnięcia przed uczestnikami szczytu znajomością języka obcego. Konkretnie angielskiego.

Premier świadom nie tak dawnej „jąkawki” językowej (spowodowanej nerwami na skutek uśmiechów Pana Prezydenta po usłyszeniu „angielszczyzny” Premiera) podczas wizyty Pani Condolizy Rice, woli dmuchać na zimne i pragnie wyeliminować osoby mogące go peszyć.
Sprawa jest poważna, gdyż Sławku Nowaku przygotował Premierowi skomplikowane angielskojęzyczne wystąpienie, którego Pan Tusk nauczył się na pamięć.

Przemówienie jest trudne i ewentualne uśmiechy Pan Prezydenta mogłyby zakłócić wystąpienie i wybić Premiera z rytmu.

Treść przemówienia:
Heloł gerls and bojs – maj frends. Hał du ju du. Aj law ju edn aj promis tu sel ju ol Poland if ju giw mi fju euros. Giw mi yor many tu maj skarbonka-świnka – it tejk maj Sławku Nowaku – wtaroj z left et de ferst roł. Aj law ju – cmok, cmok, kis, kis.
Szanowni Czytelnicy musicie przyznać Premierowi rację – jest się czego uczyć. Ciężkim jest życie Premiera oraz trudnym zadaniem dbanie o reputacje i wizerunek interesu.

Tajne namaszczanie delegacji rządowej

Wczoraj w godzinach wieczornych Donald Tusk namaścił członków delegacji rządowej.

Prezydenta wśród namaszczonych nie było. Uroczystość odbyła się w ścisłej tajemnicy, tak aby tajne zaklęcie nie dostało się do niepowołanych uszu.

Jak się dowiedzieliśmy, namaszczanie polegało na wypowiadania magicznych słów: Czary-mary, Czary-mary, Lech polecieć ma zamiary! Uje-buje, uje-buje, niech się pilot rozchoruje oraz ustawianie na głowie nominowanego miniaturki drzewa mądrości – staropolskiej lipy.

Unia Europejska już wykorzystuje mądrość Wałęsy!

Nie chcieli Go, nie chcieli, a już się uczą od Wałęsy!

Tylko dzięki Panu Premierowi, który tupnął nogą i nakazał wcielenie Lecha Wałęsy do grupy Mędrców Europy Największy z Polaków (a nawet jak niektórzy uważają Największy ze Współczesnych ziemian) może podzieli się z resztą członków szacownej grupy swoją niewątpliwą mądrością.

Na skutki nie trzeba było długo czekać. Już dziś do Lecha Wałęsy zatelefonowała Pani Nicole Notat z socjalistycznej Centrali Związkowej CFDT (również członkini grupy mędrców) i w typowym dla Pana Lecha Wałęsy, mądrym stylu przeprowadziła z nim dyskusje.

Oto fragment rozmowy:

Nicole Notat. Dzień Dobry Monsieur Lech
Lech Wałęsa. Ja nie jestem "on", ja jestem "my".
N.N. O rany, dokonałam zwrotu na moim fotelu o 360 stopni!
L.W. Nie można mieć pretensji do Słońca, że kręci się wokół Ziemi.
N.N. Są plusy dodatnie i plusy ujemne.
L.W. Widzę to jasno na białym
N.N. Jestem za, a nawet przeciw.
L.W. Ja Pani mogę nogę podać.
N.N. To są ostatnie godziny naszych pięciu minut.
L.W. Za sto lat w każdym mieście będzie mój pomnik.
N.N. No, czuje, dość dużo czuje – ale po francusku.
L.W. Miała być demokracja, a tu każdy wygaduje co chce!
N.N. Plusy Unii Europejskiej mają swoje plusy i minusy.
L.W. Ja już nie szukam pieniędzy za książki, bo te całkowicie udupiłem w sprawach społecznych.
N.N. Zdrowie wasze w gardło nasze!
L.W. Z kamieniami na czołgi nie pójdę, bo mam przecież pokojową Nagrodę Nobla.

Jak widać mądrość, niczym łaska, błyskawicznie spływa na mądrych. Jutro telefoniczne konsultacje z następnym mędrcem Felipe Gonzalezem.