czwartek, 27 stycznia 2011

Rozmowy w Toku "Wymiotuję na widok współpracowników"

Ostatni program z lubianej serii TVN - talk-show "Rozmowy w Toku".
Gość specjalny i co przez to rozumie się - wydanie specjalne programu!
Popatrzmy.

środa, 26 stycznia 2011

Dupa z Łasiczką

Właściwie, to nie byłem zdecydowany, czy komentować to "wydarzenie" czy machnąć ręką i "olać" je wraz z "wybitnymi postaciami" które w nim uczestniczyły.

A nich tam.... Wprawdzie już pojawiły się wpisy traktujące o "ankiecie" w Tygodniku "Nie" (i nie były to przyjazne wydawcy wpisy), lecz i ja wrzucę cegiełkę do ogródka oraz trochę nabluźnię na pomysłodawców przedsięwzięcia.

Przyznam, że bardziej mnie rozśmieszyli urbanowi chałaburdnicy (wyraz pochodzi od "chały" a nie od "halabardy") niż zdenerwowali.

Całość akcji skwitować można jednym stwierdzeniem: komunistyczna brać reanimuje trupa Urbana.

I niech reanimuje, ich sprawa, ich Urban-trup...

Sprzedaż "Nie" leci na pysk i nawet już do zawijania śledzia go nikt nie używa, bo truchłem trąci.

Urban potrzebuje medialnego wydarzenia - kumple wymyślili ankietę antykaczyńską.

Ale, żeby nie było tak mdło i bezbarwnie, a przede wszystkim głupkowato, można trochę humoru dodać do całości, bo nadwyrężali się niemiłosiernie chłopaki (i jedna , chyba - dziewczyna) i kupa jedna wielka w kształcie Urbana z tego wyszła.

Nie jest moją intencją obrażać kogokolwiek, lecz niektóre osoby biorące udział w ankiecie trudno jest obrazić.

Tu język polski wraz ze swoim słownikiem jest bezradny.

No, cholera jasna, po prostu nie ma takich słów.

A jest kogo opisywać i nazywać.

Kuc, Palikot, Gadzinowski, Najsztub, Żakowski, Winiecki, Biedroń i .... Łasiczka.

No, kurde balans, zdajecie sobie sprawę - Łasiczka też!

Nie porządna duża Łasica, tylko mała niewyrośnięta Łasiczka.

Dlaczego czepiam się, boguduchawinnego stworzonka?

A dlatego, że onet.pl wyróżnił ową Łasiczkę nazywając ją znanym dziennikarzem.

Czytam, śledzę, wnikam w tematy i życiorysy ale, pod słowem honoru o Łasiczce - dziennikarzu nie słyszałem.

Szczególnie, że ma to być dziennikarz wybitny.

Może Łasiczka działa z zaskoczenia i pod pseudonimem skrywa swoją wybitność?

Może pomyłka, literówka, przekręt w onetowej publikacji?

Do wielkości Łasiczki nie przekonała mnie nawet jego błyskotliwa odpowiedź na ankietowe pytanie "Jak skończy Jarosław Kaczyński" - A kto to jest Kaczyński?!

Taka błyszczy Łasiczka!

Gdyby spytali Kaczyńskiego: Jak skończy Łasiczka? A ten odpowiedział by: A kto to jest Łasiczka? - było by tak zwyczajnie i smutno, a tak śmiejemy się wszyscy.

Musi toto mieć niezłe poczucie humoru, i dlatego już w tym momencie toto lubię, natomiast wielkości totego dalej nie widzę.

Taki filutek wicuś z Łasiczki jest, ale czy wielki?

Co tam jakieś głupoty i durne odpowiedzi zalatującego truchłem Kuca czy przyjaciela wibratorów Palikota.

Na nic mądrości i silenie się na dowcip Najsztuba i Żakowskiego, znanych z nabytej w wyniku mazowieckiej zarazy, już na początku transformacji ustrojowej, głupoty.

Co tam przyjaciel gangsterów i roznosiciel ich grypsów z pierdla Winiecki.

Nie istotne co powiedział w przerwie między dłubaniem w odbycie, a zaspokajaniem innego dewianta Biedroń....

Tylko Łasiczka rulez - jak mówi młodzież!

Głupio mi się zrobiło, iż nie wiem co zacz Łasiczka, ta dowcipna Łasiczka.

Dalej w internecie szukać...

Jest Cezary Łasiczka.... może to on?

Co porabia Łasiczka Cezary?

Nic mądrego, to znaczy w TOK FM ogłupia siebie i innych.

Może to on?

Głupota zawsze szła w parze z Agorą.

Na wszelki wypadek sprawdzam jeszcze w necie: Lisiczka, Łosiczka, Łechtaczka.... ale imienia nie znam.

Trudno znaleźć to właściwe "to".

Wszystkie hasła są, i nawet ich opisy do osoby humorysty-wybitnego żurrnalisty pasują.

Przebiegły, rogata dusza i ... no taki bardziej gejowy z racji pederalskiego towarzystwa współankietowanych ...

Próbowałem jeszcze na portalach społecznościowych.

Jest Łasiczka na Facebooku i na grono.pl (choć w tym drugim przypadku winien nazywać się już bardziej Gronostaj), ale zdjęcia brak i śladów wybitności także.

W ogóle fotografii wybitnej Łasiczki (Lisiczki?, Łosiczki?, Łechtaczki?) nie uświadczymy. Nie udało mi się jej nawet wygooglać czy wyyahoować.

Jednym słowem dupa zbita.

Dupa z Łasiczką.

wtorek, 25 stycznia 2011

Zamach na lotnisku w Moskwie?

Znów tragedia na terenie państwa rosyjskiego.
35 zabitych i ponad 100 rannych na lotnisku Domodiedowo.
Ach te lotnictwo, ach te lotniska...

Zamach?
Nauczony doświadczeniem (spory po wydarzeniach 10.IV.) i rozsądkiem płynącym z prorosyjskich mediów oraz z ust tych, którzy spłacają w ten sposób odsetki z pożyczki moskiewskiej, pozwolę sobie na wstrzemięźliwość w ocenie.
A może to jakiś obcy pijany generał z o,6 promila alkoholu we krwi zawinił?
A może to wina tych ludzi, którzy zginęli (szczególnie obcokrajowców)?
Może to nie zamach, a niedopatrzenie, błąd...?
Może nie snujmy karkołomnych hipotez czy spiskowych teorii....

Czekam na podobnie do powyższych głosy rozsądku, w wykonaniu dyżurnych zrównoważonych autorytetów w rodzaju Komorowskiego, Tuska, Oleksego, Millera, i diabli wiedzą kogo jeszcze.

Platformie Obywatelskiej "stuknęło" 10 lat.

To już dziesięć lat minęło od poczęcia nieznośnego, rozkapryszonego gówniarza.
A zrodził się ów bachor z biznesowego związku, transakcji małżeńskiej zawartej między trzema ojcami.
Dacie wiarę - trzema ojcami!
W ten sposób związek ten już na starcie stał się bardziej nowoczesny, niż nawet najnowocześniejsze związki w całej nowoczesnej Europie.
Jak przystało na nowoczesne małżeństwo panowie ci nie kochali się, ale dziecko sobie zrobili.
Na szczęście, już na początku jeden z ojców wyszedł z domu po rozum do głowy i najwyraźniej go znalazł, bo do domu tego już nie wrócił.
To dobrze, bo był to człowiek porządny.
Zostało zatem ojców dwóch, którzy pokochali się z czasem mimo pozornych różnic ideologicznych.
Czerwony ojciec kochał tego "nieczerwonego" w taki namiętny sposób, że ten "nieczerwony" wkrótce zaczerwienił się i pokochał wszystkich innych czerwonych.
Niedługo trwała idylla.
Bachor rósł, a tu nagle "nieczerwony ojciec" kopnął w zad ojca czerwonego.
Że niby tak przypadkiem, a tak naprawdę dlatego, bo poznał innych bardziej atrakcyjnych partnerów.
Jednym słowem „czerwony ojciec” dał się w juniorski sposób „wydutkać” na sucho przez amatora i prostaka.
Jak się wkrótce okazało, ojciec „założyciel” (jedyny ojciec, który pozostał) nie był już tak chętny do zawierania formalnych związków z kolejnymi partnerami i żył z nimi, jak mówią "na kocią łapę"
Może była to niechęć do fundowania bachorowi ojczyma, a może desperacka decyzja kochającego ojca o samotnym wychowywaniu potomka.
O to należy spytać Tatatuska.
W każdym razie bachor rozwydrzony rósł pod okiem jednego tatusia i nieprzeciętnie pazerny robił się na wszystkie dobra, które go otaczały.

Niestety charakterek odziedziczył po ojcu „czerwonym” (pazerność, zaprzaństwo, prywata), co w połączeniu z niektórymi cechami charakteru drugiego ojca (cwaniactwo, łgarstwo, oszukaństwo) dawało iście piorunującą mieszankę.
Oj, rozpasał się gówniarz i krwi napsuł porządnym ludziom co nie miara.
Rósł nierób, tłusty i bezczelny o złodziejowatej naturze.
Rósł na oczach ludzi i za ich przyzwoleniem.

I bumeluje do tej pory.
I pasie się na koszt obywateli, a na dodatek jeszcze każe celebrować swoje urodziny i przynosić sobie prezenty.
Cóż, skoro rozpasany gnojek wyciąga łapy po suweniry czy życzenia, niech ma....
Z okazji twoich dziesiątych urodzin, życzę ci:
- aby twoje kłamstwa i oszustwa obróciły się przeciw tobie z dziesięciokrotną siłą.
- aby ta dziesiątka była ostatnią cyfrą jaką zapamiętasz,
- abyś ułożył się w dziesięciocalowej politycznej trumnie, najlepiej dziesięć metrów pod ziemią i nigdy już stamtąd nie wyszedł,
- abyś ducha wyzionął, a szczęśliwi ludzie mogli kolejne dziesięć lat świętować twoje odejście,
- aby twój ojciec najpierw dziesięć razy się zastanowił zanim wpadnie na pomysł spłodzić kolejnego politycznego bachora,
A niech cię....

czwartek, 20 stycznia 2011

Ujrzał raz Sepioł w Tusku...

“Co najmniej od czasów Piłsudskiego Polska nie miała przywódcy tak moralnie i intelektualnie górującego nad swoimi wrogami, jak Donald Tusk" - odkrył senator Platformy Obywatelskiej Janusz Sepioł.

W oczekiwaniu na kolejne szokujące wyznanie senatora w rodzaju - "Od czasu wynalezienia przez Chińczyków prochu, nie było nic tak wystrzałowego jak Tusk" albo "Tusk jest jak Napoleon Bonaparte, bo lubi ostrygi i trzyma rękę za połą marynarki", pozwolę sobie na jedną zasadniczą i znaczącą uwagę - postulat.

Koniecznie, ale to koniecznie należy badać posłów i senatorów.

Okresowe badania lekarskie należy poszerzyć o konsultacje psychiatryczne i przeprowadzać je cyklicznie przynajmniej raz w roku.

Powody są, choćby właśnie dlatego, że na pozór człowiek inteligentny, po studiach i do tego architekt, ni stąd, ni zowąd wali publicznie taką durnotę.

Zupełnie na poważnie i mam nadzieję, że na trzeźwo.

Trudno "zwalić wszystko" na braki w wykształceniu historycznym senatora, bo rzeczy podstawowe (zwłaszcza!) z historii Polski winien znać każdy kto chce zostać reprezentantem narodu.

I dlatego niejaki Sepioł - senator powinien wiedzieć, że Tuska od Marszałka różni prawie WSZYSTKO.

Prawie, bo łączy jedynie (nazwijmy to) brak sympatii do kościoła katolickiego.

Zainteresowanych postacią Marszałka Józefa Piłsudskiego odsyłam do encyklopedii, gdyż opisywanie wszystkich osiągnięć, dokonań oraz cech charakteru niezłomnego Naczelnika Państwa nie ma sensu.

Każdy, nawet średnio inteligentny Polak wie, że Piłsudski był postacią wybitną.

Tak jak każdy średnio inteligentny Polak wie, że Tusk jest jedynie wybitnym gamoniem oraz wybitnie niekompetentnym premierem.

Etapy życia Marszałka Piłsudskiego wyznaczała walka o Polskę, niezłomność i praca dla dobra Narodu oraz nieugiętość wobec wrogów Polski.

Etapy życia Donalda Tuska wyznacza, rozkolportowanie pięciu ulotek, czyszczenie kominów, "dzika" prywatyzacja majątku polskiego oraz wylewne oznaki miłości wobec wrogów naszego państwa.

Gdzie tu Sepioł widzi podobieństwo?

Najpierw go do okulisty, a później na przymusowe badania do psychiatry.

P.S>

Zafascynowany osobą senatora Sepioła udałem się w gościnę na jego stronę w internecie. Cóż tam się okazało. Otóż, Senator Sepioł, w przypadku innych osób nie jest jednak taki skory do ogłaszania prawd graniczących z dogmatem, jak w przypadku Tuska. Rzut oka na poniższy zrzut ekranowy ze strony senatora i już jest jasne, że Sepioł miewa jednak wątpliwości (zaznaczyłem je czerwonym kółkiem).

Wydaje się, że sprawy rodzinne łatwiej jest rozwikłać niż prawdy historyczne. Nie trzeba czytać i uczyć się, po prostu należy w rodzinie popytać...

Odwagi senatorze...



wtorek, 18 stycznia 2011

Królewicz i żebrak, albo pederasta i pedał

- Cześć, jesteś gejem?

- Tak.

- Tak? A masz garnitur od Armaniego?

- Nie!

- A masz krawat od Saint-Laurenta?

- Nie!

- A masz koszulę od Kleina?

- Nie!

- To ty zwykły pedał jesteś, a nie gej!

Taki oto dowcip funkcjonował wiele lat temu i oddawał stan relacji wzajemnych w środowiskach, nazwijmy to homoseksualnych.

No bo faktycznie, biedny zwykły pedał mógł co najwyżej pokręcić się na dworcach, w szaletach miejskich lub tanich spelunach by znaleźć stosowny obiekt do uprawiania seksu. Żył od pierwszego do pierwszego za swoje 1200 zł i siedział w chałupie, bo stać go na życie światowe nie było.

Bogaty gej, taki ze światopoglądem rodem z SLD i pełną kasę (być może też z SLD) to co innego. Chodzi do gejowskich lokali, ubiera się w najlepszych sklepach, w kwestii mody słucha Jacykowa czy też innego Pieroga... a kopuluje z podobnymi sobie zniewieściałymi osobnikami w opuszczonych portkach z krokiem na wysokości kolan.

To dwa rożne światy.

Dlatego o tym piszę?

A dlatego, że wielkie wzburzenie w "GW" wywołały słowa Marka Sieniawskiego wiceszefa wielkopolskiej "Solidarności" wyjaśniające czytelnikom znaczenie słowa gej.

Młodym absolwentom szkoleń w Akademii Ojca Redaktora Adama nie podoba się, że działacz "S' określił geja jako bogatego pedała.

Można sobie walczyć o prawa mniejszości, większości i co tam jeszcze się chce, ale niezależnie od tego, walka z rzeczywistością jest po prostu głupotą.

Durna ta brać młodzieżowa z "GW", oj durna.

Jeden z drugą rozdmuchali temat i... wyszli na idiotów.

Napisali minimateriał dziennikarski o "dupie Maryni" używając argumentów na poziomie owego "tyłka maryniowego", jednym słowem udowadniając, że dziennikarze z nich niczym "pół dupy (maryniowej) zza krzaka".

Dlaczego nazywa pan geja pedałem? - pyta np. ów absolwent akademii michnika, autora wypowiedzi zamieszczonej w biuletynie.

A jak go nazwać?

Pedał to pedał. Wystarczy przewertować słownik.

Dlaczego porusza pan kwestię adopcji dzieci przez pary homoseksualne w biuletynie do urzędników? - drąży dalej młodzian i nawet nie zauważa, że pod koniec własnego artykułu działaczka jakiejśtam organizacji od pederastów mu to wyjaśnia, a tak naprawdę bruździ (...) Wśród urzędników też mogą być osoby homoseksualne (...).

Ot, dlatego!

Wszystko oczywiście poparte jest wypowiedziami "fachowców" zbulwersowanych niechęcią do pederastów.

Jest jakiś Lewandowski z SLD - prawdopodobnie kretyn oraz Sandra Wiktorko - prawdopodobnie lesbijka.

Nurt literacko-intelektualny reprezentuje dalej poeta Edward Pasewicz, który (jak sądzę) jak nikt umie ubrać odbyt w formę poetycką.

Tyle o sprawie, bo więcej warta nie jest.

Puenta: znów, cholera nie kochają pederastów.

Jak zawsze.

Nie pierwszy już raz wspierający dewiantów seksualnych, kalecy intelektualni z "GW" dają przysłowiowej "dupy".

Chodź w ten sposób łączą się w dziele z prześladowanymi.

środa, 12 stycznia 2011

Pederastia – choroba i metody jej zapobiegania

Pederaści chcą zabrać dzieci Terlikowskiemu.
Taka sensacyjna informacja pojawiła się dziś w necie i jak zawsze w takich przypadkach podzieliła internautów.
"Zabierzemy dzieci Terlikowskiemu i oddamy je na wychowanie homoseksualnej parze..." - piszą wojujący pederaści na Facebooku i zbierają tam pospolite ruszenie "Rycerzy Zbytników-Odbytników".
"Ręce precz od Terlikowskiego, jak chcecie mieć dzieci, to sobie sami zróbcie..." - ripostują inni na innym forum.

Cały ten zabieg prosty i czysto prowokacyjny w swojej wymowie wykonało jakiś homoseksualne indywiduum pod tytułem Głuszak Jakub.
Tak za bardzo nie wiadomo po co i w jakim celu ów głuptak czy też głuszak rozpoczął wojnę w internecie.
To znaczy ludzie normalni nie wiedzą i sensu nie widzą, natomiast chorzy na homoseksualizm, jak w większości ludzie psychicznie niezrównoważeni są nieobliczalni i agresywni, dlatego robią to z głupoty.
Oczywiście cała ta akcja, to durnowaty i na poziomie średnio wykorzystanego seksualnie pederasty dowcip.
Jednym słowem hahahah.....

Każde społeczeństwo toleruje chorych i odmieńców, póki nie zagrażają oni w żaden sposób ładowi i porządkowi społecznemu.
Zawsze tolerowało się różnych "freaków" czyli niegroźnych idiotów, a nawet niektórych idiotów pożytecznych, ale tylko do momentu gdy ich odmienność nie stała się uciążliwa i owa mniejszość nie wpadła na pomysł by dominować nad większością
Niestety homoseksualizm nie objawia się wyłącznie szaleńczą potrzebą gmerania sobie palcem lub innemu choremu penisem w odbycie, lecz także ułomnością mózgową.
Dziwnie, ale w jakiś tajemny sposób odbyt połączony jest z mózgiem (co oczywiście może wytłumaczyć fachowo lekarz specjalista) i na skutek owego gmerania, czy jak kto woli "pedalenia" uszkadzana jest kora mózgowa.

Niemożliwe?
Wystarczy poczytać wpisy pederastów na rożnych forach.
Toć to, normalni ludzie nie mogą takich rzeczach wypisywać.
Jakiś czas temu trafiłem na YouTube profil jakiegoś zbytnika-odbytnika, który próbował udowodnić, że "geje" (jak sam pisał) są na wyższym stadium rozwoju, bo nie potrzebują się rozmnażać w odróżnieniu od ludzi normalnych.
Ciekawe to i naukowe, a nadto poprawia humor.... Wynika z tego, że można ich porównać bardziej z przedmiotem, niż tworem rasy ludzkiej czy nawet zwierzęcej.
Pederasta w jednym szeregu z odkurzaczem, słoikiem czy flaszką po piwie.
Przy całej tej "przedmiotowości" pederastów zadziwia ich nieodparta i maniakalna chęć posiadania na wychowanie dzieci.
Może walka o prawo do adopcji, to niczym walka o socjalizm.
Walka by tylko walczyć, bo zarówno dzieci pedałom jak i socjalizm ludziom są tak na prawdę niepotrzebne.
Może.

Istnieje też teza, która mówi o chęci podtrzymywania gatunku pederastów.
Istotnie jest w tym coś z prawdy, bo nikt zdrowo myślący nie sądzi, że takie dziecko wychowywane wśród ludzi chorych, będzie w przyszłości normalnym człowiekiem.
Wzorce ciągnie się z domu a choroba przechodzi z ojców na syna.
Również, jak większość chorych psychicznie, pederaści nie zauważają swojej ułomności.
Domagają się praw i przywilejów jakich nie posiadają ludzie normalni. Trzeba ich kochać, ustępować z drogi i dawać wszystko, czego tylko sobie zażyczą.
Jeżeli ktoś nie postępuje jak pedał przykazał, to nazywany jest "homofobem" i jeszcze jakoś tam...
Samo określenie homofob budzi mój uśmiech i drwinę z pedalskiej braci.
Większość osobników dotkniętych homoseksualizmem (wojowniczym) nawet nie zna genezy tego słowa, którym tak obficie obrzuca społeczeństwo.
„Homofobia czyli obawa, bojaźń przed osobnikami orientacji homoseksualnej” - jakie może mieć zastosowanie ten termin wobec ludzi normalnych, zdrowych?
Czy ktoś z was boi się zniewieściałego, wątłego pederasty z jego analnymi upodobaniami?
Jasne że nie, jak wejdzie w drogę i będzie natrętny, to „z liścia” i po sprawie.
Jedynie z dbałości o własne zdrowie możemy być homofonami.
Po prostu nie chcemy "złapać" HIVa czy jakiejś choroby wenerycznej, na którą mogą cierpieć pederaści, dlatego unikamy ich.

Uczmy zatem, już od najmłodszych lat "homofobii" nasze dzieci.
Unikanie pederastów i innych bliźniaczych zboczeńców uchroni młodzież od przykrych doświadczeń i truamy na lata.
Po co ryzykować i narażać na niebezpieczeństwa latorośle.

Tu rodzi się pomysł, aby osobników cierpiących na chorobę homoseksualną i nie chcących się poddać leczeniu - oznaczać.
Oznaczać, by ludzie normalni mogli omijać ich i nie mieć wątpliwej przyjemności być narażonym na jakiekolwiek kontakty.
Zrobić to w prosty sposób, w publikacjach zamieszczać obok postaci pederastów różowy trójkąt (tzw. Rosa Winkel).
Dotyczyć to może też innych zboczeń jak: zoofilów, nekrofilów, pedofilów itp.
W trójkąt można wpisać odpowiednią literę alfabetu i po sprawie, wiadomo who’s who!

Na koniec stosowny dowcip, w stylu podobnym do tego o odbieraniu dzieci Terlikowskiemu (przynajmniej każdy pederasta zrozumie).
Odbytnicy, zamiast odbierać dzieci Terlikowskiemu, odbierzcie sobie życie – będzie z pożytkiem dla ludzi normalnych.

-------------------------------------------------------------------






Od lewej oznaczenia: pedofili, pederastów, nekrofili, zoofili.













niedziela, 9 stycznia 2011

Król i jego królestwo (kur..two?)

Był kiedyś w polskiej polityce taki facet.
Wysoki, szczupły z dużym orlim nosem na którym zainstalowane były kwadratowe (też duże) rogowe okulary.
Od później młodości działał w KPNie, czyli roznosił „antypaństwowe” ulotki po mieście.
Później w nagrodę za owe zasługi, już za „demokracji” przez dwie kadencje był posłem z ramienia tej partii i nawet szefem czegośtam w jakiejśtam komisji sejmowej.
Jednym słowem stał się politykiem pełną gębą.
Facet ten nazywa się Krzysztof Jakub Król.

Prywatnie był (i chyba nadal jest) zięciem Leszka Moczulskiego wodza naczelnego KPN, co dawało mu silną pozycję w partii oraz bliższej i dalszej rodzinie Moczulskich.
W owym czasie w parlamencie Król i Moczulski stanowili świetny przykład papużek-nierozłączek.
Działali razem, występowali razem, knuli razem, doradzali sobie wzajemnie.
Przede wszystkim wspierali się.
Zięć wspierał teścia, choć trzeba przyznać, ze nie zawsze najlepszymi pomysłami.
Wtajemniczeni twierdzą, że swojego czasu, to właśnie Król doradził Moczulskiemu aby ten z trybuny sejmowej rozszyfrował skrót PZPR jako „Płatni Zdrajcy Pachołki Rosji”.
Rumor i hałas zrobił się wtedy co nie miara.
Sejm aż wrzał, a tzw. lewica gotowała się ze wściekłości.
Przy całym tym zabiegu Król do spółki z Moczulskim zapomnieli, że teść swojego zięcia raczył niegdyś do PZPR należeć.
Jedyną metodą obrony mogło być tylko przejście do ofensywy i natychmiastowe uzupełnienie wypowiedzi twierdzeniem, że „wprawdzie teść do PZPR należał, ale działał bezpłatnie...”, lecz Król tego nie wymyślił.

Na domiar złego już jakiś czas później okazało się, że faktycznie teść nie dość, że do PZPR należał to jeszcze donosił SB jako tajny współpracownik i to nie za darmo.
Chyba głupio musiało się zrobić zięciowi teścia, lecz nie dawał po sobie tego poznać. Bronił wodza-ojca do upadłego, co już niebawem nastąpiło.
KPN upadła, bo się podzieliło i frakcja (za przeproszeniem) Słomki stanęła w oku wodzowi Moczulskiemu.
Cały KPN diabli wzięli, a na dodatek niektórzy (jeszcze) posłowie nieboszczki Konfederacji, mimo zajęć sejmowych postanowili „pójść w biznesy”.
Na przykład interes życia chciał zrobić poseł KPN np. niejaki Andrzej Andrzejczak, którego policja celna przyłapała na przemycie papierosów do Szwecji.

Ale do rzeczy... to jest do Króla.
Zasłużył się Król teściowi oraz nieco mniej odrodzonej III RP, a profitów politycznych już raczej nie mógł się spodziewać. Pozostało pójść w biznesy.
Jako, że zawsze nad wyraz cenił wodza-teścia i jak tylko mógł starał się go naśladować, postanowił Król też zadać się z komunistami, czy jak kto woli już postkomuną. Poszedł zatem na służbę do Ryszarda Krauzego szefa Prokomu i zaufanego człowieka małżeństwa Kwaśniewskich.
Pod czerwonym sztandarem Król odrodził się. Wszedł w wyborowe towarzystwo i obrósł w piórka.
Nie taki ten komunista straszny a i daje dobrze zarobić – myślał Król.
Nie było by to aż tak straszne, gdyby Król zniknął z życia publicznego i prywatnie pieścił się z czerwonymi.
Niestety zięć swego teścia (agenta) doszedł do wniosku, że nie powiedział jeszcze wszystkiego w polityce i zaraz po tragedii smoleńskiej ruszył wraz z innymi palikotami, millerami oraz komorowskimi do wściekłych ataków na osobę Śp. Prezydenta.
Łajał Król wszystkich i wszystko, co tylko mogło mieć związek z polską racją stanu. Wszystko, co zagrażało interesom jego mocodawcy oraz ekipie rządzącej.

W tym miejscu warto zatrzymać się dłużej nad metodami tej walki.
Na specjalnym profilu na Facebooku, Król starał się zgromadzić różnej maści przygłupów i degeneratów, wypisując brednie i głupoty.
Ubarwiając wszystko sporą dawką wulgaryzmów i epitetów, starał się Król dorównać w chamstwie Palikotowi . Mimo wszystko, szczątków inteligencji, którą posiada jeszcze „Szambiarz z ruchu poparcia” – Król nie posiada, toteż wpisy jego i komentarze trudno było odróżnić od bełkotu żulii czy też wypocin narkomana-degenerata wąchającego butapren.
Mała próbka jego sztuki słowa tu.
(bardzo dziękuję blogerowi GEOJA, za wybór i możliwość powołania się na jego wpis)

Zupełnie poważnie i całkiem serio muszę napisać, ze Krzysztof Jakub Król wykazał się całkowitym zbydlęceniem i sku...syństwem na skalę dotąd mało spotykaną.
Od ludzi dawnej opozycji winno wymagać się więcej, winno wymagać się zachowania rozwagi i wyważonych, choć niekiedy mocnych słów.
Ale nie wulgaryzmów i godnych buszmena bluzgów.

Dziś Krzysztof Jakub Król, kolega komuchów i zięć agenta esbeckiego zostaje, na wniosek prezydenckiego ministra, członkiem „Zespołu do opiniowania odznaczeń za działalność opozycyjną”.
Sen?
Nie rzeczywistość rodem z Belwederu!
Prezydent Polski mianuje na zaszczytne stanowisko chama i durnia.
Nie zdziwię się wcale, gdy jedno, wakujące miejsce w zespole zajmie jeszcze np. Grzegorz Piotrowski.
Prezydent lubi zaskakiwać.
Nie wątpię też, że jednym z pierwszych odznaczonych przez Komorowskiego, będzie pozytywnie zaopiniowany przez zespół – Leszek Moczulski, kapuś SBecki oraz teść Króla.

środa, 5 stycznia 2011

Prawdziwa wersja noworocznego orędzia fuehrera Janusza Palikota

Kolejny raz udało się to, co wydawało się być niemożliwe.
Tym razem udąło się dotrzeć do oryginalnego, pierwszego orędzia fuehrera Janusza Palikota. Trzeba przyznać, że dużo bardziej wymowne jest tłumaczenie tekstu na jidysz zamiast na rosyjski.
Biorąc pod uwagę informacje jakie pojawiały się, a dotyczące przeszłości ojca fuehrera, zabieg tłumaczenia na jidysz był przysłowiowym trafieniem w dziesiątkę!
Dlaczego Pan Janusz zmienił później swoje orędzie?!