czwartek, 29 stycznia 2015

„Misja wyzwoleńcza Armii Czerwonej w Europie“


Człowiek Putina – Siergiej Iwanow przyjechał do Polski na obchody wyzwolenia obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Przyjechał już z fochem w nosie i rzecz jasna nie podobało mu się nic.
Skrytykował nawet pomysł obchodów 70-lecia zwycięstwa w II Wojnie światowej, które to miały by odbyć się w Gdańsku.
(...) Obchodzenie zwycięstwa w Gdańsku jest moim zdaniem dziwne. Jakie było w Gdańsku zwycięstwo?
No tak... a gdzie trzeba obchodzić? Rzecz jasna w Moskwie!
Szkoda,ze nikt nie zadał mu pytania: A jakie to zwycięstwo było w Moskwie?
Nieuk?!
Odrzył Iwanow za to już po powrocie do Moskwy, gdzie Rosjanie sami zrobili sobie własne uroczystości i nawet specjalną wystawę poświęcili rocznicy.
Tradycyjnie z patosem, zadęciem i absurdalnym humorem graniczącym z historycznym hochsztaplestwem nazwali ją "Pamiętaj. Zbrodnie nazizmu. Misja wyzwoleńcza Armii Czerwonej w Europie".
Oj, dobrze pamiętamy tę misję..... 1.300.000 Polaków zamordowanych w latach 1939-45 w imię owej „Misji wyzwoleńczej Armii Czerwonej w Europie...“
Zdając sobie sprawę, że przedstawiony na owej wystawie obraz sowieckiej armii oraz jej dzieła będzie politycznym fałszerswem, przygowtowałem kilka plansz z właściwym jej obrazem dokonań i „misji“.





czwartek, 15 stycznia 2015

Jestem Karolkiem....


Przykro było patrzeć na przemarsz paryski. Sami anonimowi Karolkowie...
W dobie emancypacji „człowieka wyzwolonego – nowoczesnego europejczyka“, którego hasłem jest „być sobą“ – taka deklaracja „jestem Karolkiem“, bez pełnego określenia się, jest krokiem wstecz.
Dlaczego ci nowocześni i postępowi, zebrani w marszu ludzie nie uściścili o jakich Karolków chodzi?
Jakimi i którymi Karolkami chcą być?
Przecież nie mogą wszyscy być tym samym Karolkiem, skoro liczy się hasło „bądź sobą“!
Dla człowieka lewicy i postępu ważna jest indywidualność, nietuzinkowość...
Skoro jednak tak się już stało i z niewiadomych przyczyn „Karolkowie“ nie chcieli ujawnić własnych nazwisk, to może niech wzorują się na znanych i popularnych Karolkach.
Zawsze lepiej być znanym Karolkiem, niż zwykłym - anonimowym...

Tabela oraz wzory do pobrania poniżej.

 

niedziela, 11 stycznia 2015

Ekstrema ateistyczna vs. ekstrema muzułmanska czyli Charlie Hebdo


Ja nie jestem Charlie.
Nie jestem, bo nie jestem wojującym i zaślepionym ortodoksem.
Prawo do wolnej wypowiedzi i swobody prezentowania własnych przemyśleń, to piekna idea.
Idea, która  niestety dotyczy tylko lewej strony politycznej sceny. Im wolno lansować europejski model wolności – innym nie.
Oczywiście prawo do krytyki, jest naczelnym prawem każdego obywatela w cywilizowanym świecie.
Prawo do humoru – również.
Z tego wynika, że prawo do krytyki poprzez humor – ma się rozumieć, samo przez się....
Istnieje jednak jakaś granica.
A gdzie ona przebiega, - to rodzi kwestię sporną.
Lewica uważa, że granica ta przebiega gdzieś w okolicach pederastów i lesbijek, ewentualnie tematów związanych z tzw. poprawnością polityczną.
Z tego nie można żartować, kpić i obraźliwie szydzić.
Reszta podpada, pod „wolność wypowiedzi“.
Można kpić z chrześcijanina, muzułmanina, zielonoświatkowca z każdego byle nie z pederasty, murzyna czy żydokomunisty...
Podstawą istnienia każdej wspólnoty, jest kompromis. Wprawdzie trudno go osiągnąć w porozumieniu z idiotami, ale próbować trzeba.
Zatem, skoro prawo do wypowiedzi gwarantuje możliwość przedstawienia publicznie własnych przemyśleń, co do czego nie ma wątpliwości (zarówno po lewej, jak i prawej stronie), wyobraźmy sobie, że wzorem humoru lansowanego przez Charlie Hebdo powstaje w Polsce tygodnik drwiący z Holocaustu, rodziców prominentnych agitatorów lewackich, których bez skrupułów miesza się z seksualnym błotem czy szydzący w skrajny sposób z homoseksualistów lub inwalidów itp.
Przecież istnieje prawo swobodnej wypowiedzi...
Idąc dalej, koniecznie już jutro winno się uchylić prawo nakazujące karanie nagacjonizmu, jako prawo krępujące swobodę wolnej wypowiedzi i prawo własnych przekonań!
Dla każdego człowieka (nie psychopaty i degenerata) istnieją rzeczy „święte“.
Dla jednych jest to religia, dla innych matka, ojciec, dla jeszcze innych własna społeczność, ułomność, kalectwo itp.
Czy mamy pozwolić na „wolną amerykankę“ w tej kwestii? Mamy wyrazić zgodę, by pozwolono obrażać wszystko i wszystkich w imię lewackiej wolności słowa?
Do tego właśnie dąży ateistyczna lewica. Tego właśnie chce.
Wszyscy deklarujący dziś „Jestem Charlie“ – świadomie czy też nieświadomie, tego właśnie pragną!

To właśnie z nietolerancji i ateistycznego terroru wyrosła piątkowa tragedia w redakcji tygodnika Charlie Hebdo.
Myślenie, że tam „bogu-ducha-winni“, biedni dziennikarze tak za friko ponieśli śmierć, bo okrutni terroryści - tak sobie – dla fantazji - postanowili ich zabić – jest błędem.
Jedno z tego tylko jest prawdą, że śmierć ponieśli, bo ktoś ich zabił.
Rysownicy Charlie Hebdo ponieśli śmierć, bo żywo wprowadzali w życie idee nietolerancji i ortodoksyjnego lewackiego ateizmu.
Byli właśnie ateistycznymi terrorystami. 
Dla odmiany terrorystami raczej nie nazwał bym ich zabójców. Terrorysta działa po omacku, wobec określonej bezimiennej społeczności. To co wydarzyło się w redakcji francuskiego pisma, nazwałbym raczej wyrokiem śmierci za kpinę z religii, która dla muzułmanów jest święta a tym samym strzelających – egzekutorami.
Oczywiście nie pochwalam wymiaru kary, która dotknęły rysowników.
Kara śmierci - owszem, ale tylko za ekstremalne przestępstwa – zasądzona przez sąd, oczywiście nie za takie „błahe“ sprawy.
Bardziej przychyliłbym się, do sposobu preferowanego przez cywilizowanych ludzi, czyli: wejść do redakcji i nakłaść po mordzie, tak że medyczna pomoc niezbędna będzie.
I tyle.
To najlepszy sposób, skutecznie działający na leackich terrorystów czyli tchórzy, a takimi rysownicy z Charlie Hebdo z pewnością byli.
Ludzie pokroju personelu francuskiego „humorystycznego pisma“ parającego się obrażaniem ludzi religijnych, prezentują typową dla lewicy myśl społeczną.
Charakteryzuje się ona całkowitym pozornie brakiem logiki w działaniu, czyli działaniem z premedytacją przeciw własnym środowiskom i społeczeństwu.
Ludzie inteligentni i myślący takie coś nazywają głupotą, bo jak inaczej nazwać odwieczną walkę z francuską prawicą o prawa dla imigrantów arabskich, którzy to po jakimś czasie po przybyciu do Francji, w imię Allaha zaczynają żądać co raz więcej praw dla siebie a w przeciwnym wypadku raczą Francuzów w powietrzę wydsadzać.
To oczywiście nakręca spiralę i ramach odwetu, tacy terroryści lewacko-ateistyczni, jak Charlie Hebdo, „dokładają“ islamistycznym ekstremistom, obrażając ich i z nich drwiąc.
To z kolei wzbudza obrazę muzułmanów i trup się ściele gęsto...
Dalej, społeczeństwo burzy się – rosną nastroje antyarabskie, dochodzi do zamachów na meczety...
Jednym słowem lewicowo-ateistyczna Francja zafundowała Francuzom Arabów, tylko po to, by z nich szydzić a dalej, by doprowadzić do fali nienawiści społecznych i ksenofobii. Typowo po lewacku.

Mam was głęboko w d...   Charlie Hebdo. Mam w d... wasz terroryzm ateistyczny i wasza ofiarę. Nawet mi nie jest żal zastrzelonych rysowników, bo idiotów czy samobójców nie jest żal. Każdy wybiera własną drogę życia i ponosi konsekwencję własnych wyborów. Jeżeli ktoś chce umrzeć i robi wszystko, by tak się stało – jego sprawa.
Dziś słyszałem, że redakcja tygodnika zapowiedziała kontynuowanie linii pisma, to znaczy, że nadal będą kpić z religii i ludzi wiary.
Tym bardziej mam was w d... i życzę wam jak najgorzej.
Tak, jak życzy się terrorystom, tak jak życzy się chamom i bydlackiej masie nie szanującej ludzkich uczuć...

P.S. Nie znającym „dorobku“ Charlie Hebdo – polecam zapoznanie się z cyklem okładek pisma. Dla każdej religii jest tam „coś miłego“. Aż dziw, że muzułmanie byli pierwsi..... 


Mój pomysł na nową okładkę pisma.

Były Pan premier... też Charlie...


sobota, 10 stycznia 2015

Wielka Orkiestra Świątecznej Przemocy


Jak co roku, im bliżej finału owsiakowego jublu, tym częściej właścicielowi tego przedsięwzięcia puszczają nerwy.
Nie tak dawno, w sposób chamski, żeby nie napisać wprost – bandycki zaatakował oraz pozbył się z konferencji prasowej dziennikarza, który „śmiał“ zadać mu niewygodne pytania.
Jerzy Owsiak do zbytnio kulturalnych oraz inteligentnych nie należy, toteż sposób demonstrowania emocji jest też pospolity.
W tym względzie trudno wymagać od popularnego „Jurka Słoika“  kindersztuby, bo też nie miał go kto jej nauczyć.
Tata milicjant, pułkownik komunistycznego aparatu represji, nie miał dla syna zbyt wiele czasu, podobnie jak matka – księgowa.
Może to i dobrze, bo aż strach pomyśleć jakie „bydło“ dopiero wyszło by z Owsiaka-juniora, gdyby rodzice (w szczególności tatuś) bardziej się przyłożyli.
W każdym razie, nerwy „Słoikowi“ strzelają jak postronki, im bliżej jublu oraz gdy tylko ktoś rzuci nie ustalone z nim pytanie.
Michał Rachoń z TV Republika, nie skonsultował z Owsiakiem zadanego pytania.
Został za to przez kilku osiłków wyrzucony z konferencji prasowej.
Jak śmiał zakłócić piknikowo-rajski klimat konferencji?
Jak śmiał pytać o niejasne powiązania dziwnych spółek z fundacją?
Przecież Owsiak jest nietykalny!
Owsiakowi wszystko wolno i pytać o finanse go nie można.
Dużo szczęścia miał Rachoń, że tylko usunięty został z sali i na tym gniew Owsiaka wygasł. Co potrafi Owsiak w furii, pamiętają dobrze ludzie w Żarach, gdzie w 2003 roku, w  histerycznym szale (może po alkoholu) „wielki wódz“ zdemolował stoiska z gadżetami oraz naruszył cielesność ich właściciela.
Ale spoko,  to „pan i władca“ się zdenerwował!
Pozwolenie na bezkarne panowanie w życiu publicznym zostało mu przydzielone ze specjalnego rozdzielnika w samym Centrum Ministerstwa Prawdy na ulicy Czerskiej.
Oczywiście obecna władza parafowała pozwolenie, gdyż Owsiak w znacznym stopniu finansuje budżet ministra Arłukowicza.
W ten sposób prymitywny żulik z milicyjnymi manierami stał się idolem „gazetki“, władzy oraz tłumu rozwydrzonej młodzieży, napadającej w wybrany styczniowy dzień, z puszkami w ręku,  przechodniów oraz drących bezsensownie i wniebogłosy gęby zupełnie jak ich idol.
Nie jest tajemnicą, że nie do końca rozliczenia fundacji Owsiaka są transparentne, co potwierdził swoim werdyktem sąd w sprawie podnoszącego takie zarzuty wobec fundacji – blogera Matka Kurka. Tu Owsiak miał mniej szczęścia, sąd odrzucił jego żądania przeprosin wobec siebie oraz fundacji. Okazało się, że istotnie jakieś owsiakowe „Ćwierć mrówki“ czy „pół Mrówki“ mają bajzel w papierach. Dodatkowo mnożą się i przenikają z zadziwiającą szybkością....
Kto chce uczestniczyć w bajzlu i hucpie chama i furiata o milicyjnej mentalności – droga wolna nabijajcie rodzinie Owsiaka kabzę.
Rozsądni ludzie swoją złotówkę przeznaczą komu innemu, na faktycznie potrzebujących, bez pośredników takich jak choćby Pani Lidia Drzewiecka-Owsiak (prywatnie żona Jerzego Owsiaka), która w ciągu czternastu lat działalności „fundacji“ zarobiła na niej ponad półtora miliona złotych!
Rzecz jasna z tego, co rzucili do puszki zrobieni w jelenia... 
Zatem sieeeeeeemaaaaaa... jelenie!