poniedziałek, 12 lipca 2010

Geriatrycy-hipisi za Palikotem

Miałem nie pisać już nic o Palikocie, ale jeszcze tez raz, ostatni... Właściwie to nie będzie o Palikocie, ale o duecie freaków zaproszonych na jego blog.
Będzie o Jackowskiej i Sipowiczu.
Ów duet zdziadziałych hippisów (punków?) zapewne na skutek długotrwałego wąchania kleju lub „jarania marychy” wyciąga „specyficzne wnioski” z tragedii Smoleńskiej czym demonstruje stan dziurawego i wypłukanego przez dragi umysłu.
Palikot udostępnił w/w, miejsce na swoim blogu, bo „geriatrycy-hippisi” bonią go niczym Niesiołowski z Kutzem razem wzięci.

O ile Jackowska Olga zwana Korą nie prezentowała nigdy zbyt wysokiego poziomu intelektualnego, (na co wpływ miało być może zakończenie drogi „naukowej” na szkole podstawowej) o tyle jej partner Sipowicz Kamil posiada stosowne fakultety.
Sipowicz ukończył ATK w Warszawie oraz dwa „uniwersytety u cioci Kazi” czyli jakieś lewacko-hippisowskie, prywatne szkoły w Niemczech.
Na skutek doświadczeń życiowych oraz przejść naukowych, pozostaje do dziś hippisem (mimo prawie 60 lat), pisze wiersze, wymądrza się na tematy muzyczne i nosi kwiaty. Dobrego samopoczucia nie mąci mu nawet fakt, że wierszy owych nikt poza Jackowską Olgą nie czyta, mądrości dotyczących muzyki w wykonaniu „dziadzia-ramola” również nikt nie potrzebuje, natomiast na zamiłowaniu do kwiatów zyskują warszawskie kwiaciarki.

Sipowicz wyznaje wolność osobistą, wolność wyboru oraz wolną miłość.
Tę ostatnią praktykował skutecznie z Olgą Jackowską już w 1976 roku, czego owocem był ich syn. Zapewne rewolucyjny stosunek do życia oraz wrogość do kościoła katolickiego, spowodowały, że Jackowska przez następne osiem lat wmawiała swojemu ówczesnemu mężowi Markowi Jackowskiemu, że to jego dziecko.
Był to pewnie swoisty bunt przeciw religii i zaściankowym przykazaniom bożym. Wraz z kochankiem jednym ruchem „załatwili” dwa przykazania – to się nazywa skuteczność i nowoczesność!

Dziś już jako małżonkowie - para „geriatryków-hipisów” (choć Jackowska była bardziej „Punk”) wypisują totalne głupoty - prowokują i lansują własne urojenia, ku uciesze właściciela bloga.
Powołują się na informacje ze środowisk zbliżonych „do Pałacu Prezydenckiego” oraz raz jeszcze głoszą, głoszone już wcześniej tezy Palikota.
Człowiekowi rozsądnemu trudno wszak będzie uwierzyć, że pokraczna para miała, ma, bądź kiedykolwiek będzie miała jakieś powiązania z Pałacem Prezydenckim. Co najwyżej (a i to nie sprawdzone) z Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie za sprawą uwielbienia dla jego niegdysiejszego patrona.

Śmiesznie brzmią, w ustach zramolałych hippisów, hasła i poglądy, które przynależne są wiekowi dojrzewania. Śmieszne wydają się naigrywania z moherowych babć, szczególnie gdy osoba w wieku tychże tego dokonuje. Śmieszne wydają się teorie głoszone przez osoby o mętnej i pełnej używek przeszłości, szczególnie dotyczące postaw moralnych.
W końcu śmiesznymi są nagłe nawroty wspomnień z dzieciństwa i wymyślane na zamówienie erotyczne przygody z duchownym.
Śmieszni są Jackowska i Sipowicz.
Czekamy na dalsze traumy z dzieciństwa: gwałt przez mleczarza, katowanie przez tramwajarza oraz męki fizyczne zadawane przez siepaczy z PiSu. Czekamy na kolejne śmiałe teorie dotyczące tragedii smoleńskiej...
Idiotów nie sieją, idiotów... tworzy Palikot.