Pierwszy „ruchacz“ III RP – Janusz Palikot czyli
„Pan P.“ znalazł sobie nowe poletko do uprawy.
Jest to pozorowana walka z pijanymi kierowcami.
W ostatnim tygodniu sporo można było poczytać
i posłuchać o tym, jak to Palikot i jego partia będą walczyli z pijanymi
za kierownicą.
Trzeba przyznać, że ogólna wizja sposobu na
katowania pijaków-kierowców różniła się dość bardzo od tej prezentowanej przez
resztę partii politycnych.
Tu też Palikot musiał być oryginalny,
toteż na przykład nie zaostrzenie kar a leczenie pijanych kierowców stało się
propozycją Twojego Ruchu.
W dobie totalnej zapaści publicznej służby
zdrowia oraz nawet rocznych terminów zapisów do lekarzy specjalistów, jest to
bardzo dobry pomysł, ale... dla zatrzymanych,
pijanych kierowców.
Już tylko formalnym wydaje sie być pytanie
dotyczące po co leczyć tych którzy nie są chorzy a tylko „nawalili się“ tak, ot
jednorazowo i okolicznościowo.
Ale nie w tym rzecz....
Rzecz w tym, że naczelny medyk III RP, specjalista
od leczenia choroby alkoholowej sam nie jest w pełni zdrowy. Na to wskazują
fakty.
Otórz, 30 grudnia 2009 roku należący do Janusza Palikota biały Land Rover LUB F 504 uderzył w inne auto w Suwałkach i
odjechał z miejsca zdarzenia. Kierowca forda nie rozpoznał kierowcy, ale
zapisał numer uciekającego samochodu.
Poczatkowo Palikot
zaprzeczył wszystkiemu, ale w końcu przyznał, że samochód należy do niego, lecz
nie on kierował nim.
W końcu poseł
przedstawił ofiarnego kozła – pracownika jego firmy z Dzierwan, który to
przyznał się do kierowania pojazdem i za niewielkie „oznaki wdzięczności“
zgodził się wziąć na siebie odpowiedzialność za stłuczkę.
Co szkodziło
Palikotowi przyznać sie do nic nie znaczącej kolizji?
Alkohol! Tego samego
dnia, kilka godzin przed zdarzeniem wiele osób widziało go w restauracji na
rynku w Suwałkach, gdzie pił brandy. Tam też widziano białego Land Rovera o
numerach rejestracyjnych LUB
F 504.
Niecały rok później
znów zamiłowanie do kielicha pozwoliło Januszowi Palkotowi spowodować małą kolizję,
tym razem z budką portierni.
23 grudnia 2010 roku pełen werwy i
będąc „na dopigu“ szef „Twojego Ruchu“ brawurowo przydzwonił na Augustówce w
portiernię jadąc na spotkanie do TVNu.
Ówczesne oświadczenie stacji, winą za
incydent obarczało stan nawierzchni, która to w skutek nadmiernych opadów oraz
mrozu nie poprawiała komfortu jazdy.
Dziwnym zbiegiem okolicznosćie tego
dnia i w tych godzinach na Augustówkę wjechało wiele osób – bez najmniejszych
trudności i poślizgów.
W
efekcie wypadku, portier znalazł się na masce samochodu Palikota a sam Palikot
próbujący wydostać się z pojazdu, wykonał dwa piruety i ulokował się w
pozycji horyzontalnej na ruinach portierni.
Oczywiścei
żadnej sprawy nie było. TVN nie wnosił żadnych roszczeń w stosunku do Palikota
ani nawet nie powiadomił o całym zajściu policji. Zostało jak w rodzinie....
Jedynym
świadkiem wypadku ale także i odbiorcą alkoholowych wyziewów posła był biedny
portier, który musiał znosić pijackie połajania nie mogącego utrzmać sie na
własnych nogach posła.
Nie
pierwszy to już raz będąc „po wódce“ Palikot pokazuje prawdziwą twarz. Dziwnym
zbiegiem okolicznosci alkohol najbardziej smakuje mu przed podróżą a najlepiej
trawi się w środkach lokomocji.
10.II.2010
roku Janusz Palikot spadł ze schodów na lotnisku w Stambule. Ot, wracał sobie
chłopina z wycieczki do Indii i podczas międzylądowania wykopyrtnął się na
schodach. Asystent społeczny posła o
okolicznościach nie mówił, za to szczegółowo informował o obrażeniach - klatki
piersiowej i jamy brzusznej.
W odróżnieniu od asystenta, wiele na temat stanu
nietrzeźwości Palikota mięli do powiedzenia współpasażerowie oraz obsługa
samolotu.
Najwięcej jednak ubawu obserwatorom dostarczył w
sztok pijany Palikot już na płycie lotniska w Stambule, po której to musieli
transportować go pod pachy uczynni ludzie.
Niestety opuścili go przed schodami i.... stało się.
Na
lotnisku w Polsce z wózkiem inwalidzkim czekał jednak na niego w/w asystent.
Zabrał
posła na oddział ratunkowy Szpitala Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i
Administracji w Lublinie.
Może
więc teorię o leczeniu pijanych Palikot opracował właśnie wtedy i na własnym
przykładzie.