niedziela, 12 stycznia 2014

Alkoholowe przypadki pana P.


 
Pierwszy „ruchacz“ III RP – Janusz Palikot czyli „Pan P.“ znalazł sobie nowe poletko do uprawy.  Jest to pozorowana walka z pijanymi kierowcami.
W ostatnim tygodniu sporo można było poczytać i posłuchać o tym, jak to Palikot i jego partia będą walczyli z pijanymi za kierownicą.
Trzeba przyznać, że ogólna wizja sposobu na katowania pijaków-kierowców różniła się dość bardzo od tej prezentowanej przez resztę partii politycnych.
 Tu też Palikot musiał być oryginalny, toteż na przykład nie zaostrzenie kar a leczenie pijanych kierowców stało się propozycją Twojego Ruchu.
W dobie totalnej zapaści publicznej służby zdrowia oraz nawet rocznych terminów zapisów do lekarzy specjalistów, jest to bardzo dobry pomysł, ale... dla zatrzymanych,  pijanych kierowców.
Już tylko formalnym wydaje sie być pytanie dotyczące po co leczyć tych którzy nie są chorzy a tylko „nawalili się“ tak, ot jednorazowo i okolicznościowo.
Ale nie w tym rzecz....
Rzecz w tym, że naczelny medyk III RP, specjalista od leczenia choroby alkoholowej sam nie jest w pełni zdrowy. Na to wskazują fakty.

Otórz, 30 grudnia 2009 roku należący do Janusza Palikota biały Land Rover LUB F 504 uderzył w inne auto w Suwałkach i odjechał z miejsca zdarzenia. Kierowca forda nie rozpoznał kierowcy, ale zapisał numer uciekającego samochodu.
Poczatkowo Palikot zaprzeczył wszystkiemu, ale w końcu przyznał, że samochód należy do niego, lecz nie on kierował nim.
W końcu poseł przedstawił ofiarnego kozła – pracownika jego firmy z Dzierwan, który to przyznał się do kierowania pojazdem i za niewielkie „oznaki wdzięczności“ zgodził się wziąć na siebie odpowiedzialność za stłuczkę.
Co szkodziło Palikotowi przyznać sie do nic nie znaczącej kolizji?
Alkohol! Tego samego dnia, kilka godzin przed zdarzeniem wiele osób widziało go w restauracji na rynku w Suwałkach, gdzie pił brandy. Tam też widziano białego Land Rovera o numerach rejestracyjnych LUB F 504.

Niecały rok później znów zamiłowanie do kielicha pozwoliło Januszowi Palkotowi spowodować małą kolizję, tym razem z budką portierni.
23 grudnia 2010 roku pełen werwy i będąc „na dopigu“ szef „Twojego Ruchu“ brawurowo przydzwonił na Augustówce w portiernię jadąc na spotkanie do TVNu.
Ówczesne oświadczenie stacji, winą za incydent obarczało stan nawierzchni, która to w skutek nadmiernych opadów oraz mrozu nie poprawiała komfortu jazdy.
Dziwnym zbiegiem okolicznosćie tego dnia i w tych godzinach na Augustówkę wjechało wiele osób – bez najmniejszych trudności i poślizgów.
W efekcie wypadku, portier znalazł się na masce samochodu Palikota a sam Palikot próbujący wydostać się z pojazdu, wykonał dwa piruety i ulokował się w pozycji horyzontalnej na ruinach portierni.
Oczywiścei żadnej sprawy nie było. TVN nie wnosił żadnych roszczeń w stosunku do Palikota ani nawet nie powiadomił o całym zajściu policji. Zostało jak w rodzinie....
Jedynym świadkiem wypadku ale także i odbiorcą alkoholowych wyziewów posła był biedny portier, który musiał znosić pijackie połajania nie mogącego utrzmać sie na własnych nogach posła.

Nie pierwszy to już raz będąc „po wódce“ Palikot pokazuje prawdziwą twarz. Dziwnym zbiegiem okolicznosci alkohol najbardziej smakuje mu przed podróżą a najlepiej trawi się w środkach lokomocji.
10.II.2010 roku Janusz Palikot spadł ze schodów na lotnisku w Stambule. Ot, wracał sobie chłopina z wycieczki do Indii i podczas międzylądowania wykopyrtnął się na schodach. Asystent społeczny posła o okolicznościach nie mówił, za to szczegółowo informował o obrażeniach - klatki piersiowej i jamy brzusznej.
W odróżnieniu od asystenta, wiele na temat stanu nietrzeźwości Palikota mięli do powiedzenia współpasażerowie oraz obsługa samolotu.
Najwięcej jednak ubawu obserwatorom dostarczył w sztok pijany Palikot już na płycie lotniska w Stambule, po której to musieli transportować go pod pachy uczynni ludzie.
Niestety opuścili go przed schodami i.... stało się.
Na lotnisku w Polsce z wózkiem inwalidzkim czekał jednak na niego w/w asystent.
Zabrał posła na oddział ratunkowy Szpitala Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w Lublinie.
Może więc teorię o leczeniu pijanych Palikot opracował właśnie wtedy i na własnym przykładzie.