poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Okno z „Morelą”

„Morela” z założonymi rękoma i dumnie uniesioną głową stała w oknie swojego gabinetu prezesa Spółdzielni „Blakmailia42”, od niechcenia tylko wodząc wzrokiem za postaciami przechodniów, którzy z perspektywy piątego piętra wydawali jej się mali, śmieszni i nic nie znaczący.

- Ot, mrówki takie. Szara masa - cicho i z wymuszonym uśmiechem szepnęła.
Tak, „Morela”, która za sprawą swoich najbardziej zaufanych ludzi, uwierzyła, że jest postacią numer dwa w państwie, zaraz po Prezydencie, a grubo przed innymi „vipami” i przywódcami partyjnymi, nie skrywała wielkiej dumy z tego powodu.

Lekko unosiła się ponad „szarą masą” wśród dźwięków pochwalnych hymnów odgrywanych przez „przybocznych”: „Fenka”, „Dotychczasa” i „Fuksa”.

- Jeszcze tylko dwa lata. Później biorę walizkę, „Fenka” z „Fuksem” i meldujemy się na Krakowskim Przedmieściu.... A może lepszy będzie Belweder? Może przenieść rezydencję do Belwederu... i rządzić dekretami? – zastanawiała się dumna ze swojej pozycji „Morela”

- W końcu, ode mnie zależy Polska – pomyślała i zwiększyła pułap.

- ... ode mnie zależy świat! – poprawiła się i lekko przestraszyła tak błyskotliwej i śmiałej myśli.

Z wysokości sufitu własnego gabinetu, na ziemię sprowadziło ją ciche pukanie.
W drzwiach pojawili się „Fenek”, „Fuks” i „Dotychczas”.

- Wielka i nieomylna Pani, oazo mądrości i krynico wiedzy, minął termin ultimatum jaki daliśmy temu pismakowi, tak ohydnie szkalującemu Ciebie, o najpoczciwsza z wszystkich.... Dziś ten ohydnik i sromotnik bezczelny miał w szatach pokutnych, na kolanach udać się do Marylandu i odszczekać głosem owczarka niemieckiego wszystkie oskarżenia i oszczerstwa, które pod Twoim adresem (o najwspanialsza!) napisał – wyrzucił z siebie „Fenek” i pospiesznie złapał dużą dawkę powietrza w płuca po czym usiadł na zydlu w koncie.

- „Morelo”, teraz nie możemy się cofnąć. Sąd ... tylko sąd. W kajdany niepokornego – głos zabrał „Fuks”.

- Ja nie mówię o karze śmierci, ale dożywocie mu się należy – wtrącił „Dotychczas”.

- Można też mu coś dorysować. Może jakąś małpę...? – dodał cicho po chwili.

„Morela” zakręciła lok na czole, prawą rękę zawiesiła z przodu na pole kamizelki, lewą zaś zarzuciła w tył.

- Nagonka medialna i manipulacja – to nie może ujść płazem – wycedziła przez zęby.

- Daliśmy mu dużo czasu, bardzo dużo czasu.... nie wykazał pokory, do tiurmy z nim! – rozkazała „Morela”

- Co rozkażesz?! – jak jeden mąż zakrzyknęli „Fenek”, „Dotychczas” i „ Fuks”.

„Morela” znów zakręciła lok na czole, pospiesznym krokiem przemierzyła gabinet i stając na koniec ponownie przy oknie, głosem nie znoszącym sprzeciwu powiedziała – Niech „Fenek”, jako wybitny specjalista od pisania listów i podań, napisze raz jeszcze do tego niegodziwca, że tym razem nie ujdzie mu to na sucho. Że to już ostatnia jego szansa. Jak przeprosi, to może wyrok będzie niższy! No, może 10-15 lat dostanie.... Idź „Fenku” i napisz.

-Można też mu coś dorysować. Może jakąś małpę...? – znów cicho pisnął „Dotychczas”.
Niestety jego głos zagłuszyły kroki pospiesznie wychodzących z gabinetu „Fenka” i „Fuksa”.

----------------***------------------------

„Morela” ciągle stała w oknie. Nie czuła nawet bólu przebranych mięśni w nogach, które zdawały się wołać rozpaczliwie „obowiązuje ośmiogodzinny dzień stania – a my sterczymy tu już osiemnaście godzin”.

„Morela” była nieugięta i wyprostowana. Nic to, że ból.

- W końcu, ode mnie zależy Polska i świat – pomyślała i z miejsca uniosła się jakieś 20-25 centymetrów nad parkiet.

- Hurra! Wreszcie, niech żyje – wydały cichy okrzyk przebrane mięśnie.
Znów na ziemię sprowadziło ją pukanie do drzwi.

- To my, Twoje misie-pysie-fuksofenki! – usłyszała.

Do pokoju weszli „Fenek”, „Dotychczas” i „ Fuks”.

- Nic z tego, termin ultimatum minął, a ten bezwstydnik milczy – z rozpaczą w głosie pożalił się „Fenek”.
- Ja mu napisałem piękny list, rozesłałem po różnych portalach, nawet swoje portale, nowe sztruksowe przez pomyłkę wysłałem ... i nic. Jak grób! On nas lekceważy!

- „Fenku” napisz mu raz jeszcze, że tym razem to już nie przelewki. Że liczymy do trzech... a jak nie, to sąd i kajdany – rozkazała „Morela”

- Ja,... ja...ja będę liczył – wyrwał się „Fuks” – Proszę bardzo, „Morelo”!

- Dobrze, „Fenek” pisze pismo, „Fuks” odlicza a ja na koniec wydaję werdykt – zawyrokowała wyraźnie ożywiona „Morela”

- A ja mogę mu coś dorysować. Może jakąś małpę...? – znów cichutko i nieśmiało zaproponował „Dotychczas”. Lecz tak jak poprzednio jego głos zginął w hałasie.

----------------***--------------------

„Morela” nadal widniała w oknie. Dla rozrywki oraz dla poprawy samopoczucia co jakiś czas cicho powtarzała sobie:
- Ode mnie zależy Polska i świat – i unosiła się nad parkiet po czym powoli opadał.

Około 11.30 do gabinetu znów wkroczyli „Fenek”, „Fuks” i „Dotychczas”.
Lamentom nie było końca.

- Tragedia „Morelo”! „Fuks” liczy bardzo powoli, a mimo to przeprosin nie ma! – zaczął „Fenek”

- Tak, od rana liczę i .... nadal liczę. Teraz jestem przy 2 i 867 tysięcznych! – przerwał mu „Fuks”

- No właśnie, znów porażka – zrezygnowany „Fenek” usiadł na taborecie.

- Może trzeba było mu coś w liście dorysować. Może jakąś małpę...? – pisnął „Dotychczas”

- 2 i 913 tysięcznych... – ciągnął „Fuks”....

- Niech te wydarzenia jeszcze bardziej zewrą nasze szeregi – gromko wykrzyknęła nagle „Morela”. Jako wybitny strateg, najwyraźniej dostrzegła pozytywy w nawet totalnej klapie
– Spieprzyliśmy taki ładny jubileusz, ale to nie jest nasze ostatnie słowo... Spieprzymy jeszcze nie jedno... Nie traćcie nadziei. Okazuje się, że chyba spieprzyliśmy kolejną rzecz.... - list do tego pismaka.

- 2 i 998 tysięcznych – „Fuks” nieuchronnie zbliżał się do „trzy”...

- Przestań już liczyć, bo Ci język stanie kołkiem i gardło wysiądzie. Nic z tego dziś nie będzie – rozkazała Morela.

- Niech jutro „Fenek” zastanowi się nad nowym pismem, „Fuks” niech zacznie odliczać, a „Dotychczas” nie tam sobie coś dorysuje. Pamiętajcie, piszemy do wyczerpania ryzy papieru lub do wyczerpania zdrowia „Fuksa”. Co pierwsze się skończy... – postanowiła i znów stanęła w oknie.

- ... a w każdym piśmie piszcie, że to ostateczne wezwanie - dodała

- Teraz już idźcie sobie, bo mi przeszkadzacie w staniu – apodyktycznie rzuciła „Morela”

- Droga koleżanko, powiedz nam – po co właściwie stoisz tak od kilku dni w oknie? – już od drzwi cicho i miękko, spytał „Fenek”

- A tak sobie marzę, że zobaczę któregoś dnia, jak przejeżdża pod oknami kibitka więzienna z tym pismakiem – odparła „Morela”. – Nie chcę tego przegapić!

- Ode mnie zależy Polska i świat,... ode mnie zależy Polska i świat – powtórzyła dwukrotnie i unosiła się z uśmiechem ponad parkiet.

- Ciekawe, czy ja też bym tak potrafił? Ale chyba nie. Niestety, ode mnie zależy tylko ludzkie życie... – pomyślał „Fenek”.