-
Polacy tej naprawy potrzebują i to w wielu
obszarach. To służba zdrowia, to codzienny poziom życia wielu rodzin, to dzieci, których wiele dzisiaj
niedojada zwłaszcza na obszarach wiejskich. To oni potrzebują pomocy (…)
To właśnie ten fragment expose Prezydenta Polski Andrzeja Dudy,
wywołał wśród posłów Platformy Obywatelskiej zbiorowe buczenie.
Czy posłowie jedynie słusznej i przewodniej siły narodu po prostu
nie lubią głodnych dzieci, czy też może nie wierzą w ich istnienie?
A może ma to związek ze znanym z lat gierkowskiej dekady
zaklinaniem rzeczywistości, czyli metody - tego nie ma, czego nie chcemy żeby
było!
Nie tak dawno jeden z prominentnych babonów peowskich, posłanka
Krystyna Skowrońska autorytatywnie stwierdziła: “W Polsce nie ma głodnych
dzieci”!
Swoje twierdzenie oparła na własnych obserwacjach, gdyż faktycznie
w jej najbliższym otoczeniu głodych małoletnich nie ma.
Najwyraźniej uznała własną familię za wystarczająco reprezentatywną
grupę społeczną i stąd jednoznacznie brzmiący wniosek.
Widać teza o pulchncyh i zalegających leżaki z przejedzenia
pociechach stała się platformianym dogmatem, którego nie był w stanie zburzyć nawet
posiadający status “peowskiej biblii” Newsweek, pisząc, że “ponad pół miliona
dzieci w Polsce, jest głodnych lub niedożywionych”.
Świat się kończy – jak mawiał Pan Popiołek, - “POspólstwo” nie
wierzy już Lisowi?
Pewnie właśnie autorytet Lisa, spowodował w owym czasie, iż znany
“inteligentny inaczej” POsioł platformowy – Niesiołowski Stefan dopuścił warunkowo
myśl o istnieniu cierpiących głód małoletnich i w swej dobroci, od razu wyszedł
z inicjatywą czy też radą: “Jak są głodne, to niech jedzą szczaw…”
Dzięki Bogu istnieją dobrzy ludzie jak Niesiołowski, którzy
potrafią zapewnić najbiedniejszym choć tchnienie europejskości w biednym kraju.
Szczaw, - marzenie kulinarne każdego, żyjącego w dobrobycie europejczyka,
teraz w zasięgu rączek naszych głodnych pociech!
I wszystko poprzez wskazanie drogi, metody i celu.
Już nie mdła trwa czy wzdymająca koniczyna, a kwaskowaty i
przyjemny szczaw...
Stefan tym czasem, w imię altruistycznej idei przyświecającej
partii władzy, poświęcił się dla dobra obywateli i swoją porcję kalorycznego szczawiu,
zamienił na byle co - policzki
wołowe z sosem porto, musem z pieczonego buraka, z karmelizowanymi figami oraz
gotowaną ośmiornicą z przegrzebkiem.
Skoro zatem partia władzy nakarmiła dzieci zieloną ambrozją do
syta, toteż całkowicie niestosownymi wydają się sugestie, jakoby jakieś dzieci w
Polsce głodowały – stąd zapewne buczenie
na sali sejmowej.
To jako sPOłeczny głos protestu.
Tyle “peowski” punkt widzenia. Fakty są jednak inne.
Według badań osiemset tysięcy dzieci dzieci w Polsce niedojada,
bądz głoduje.
Wobec tych danych, udawanie ślepoty, bądź zaklinanie
rzeczywistości przez ludzi z PO jest jedynie oznaką skrajnego chamstwa i utraty
poczucia wstydu.
Głupotą jest natomiast ostentacyjne
demonstrowanie (poprzez buczenie) buractwa w imię partyjnickiego łgarstwa i baraniej
solidarności.
Na razie rodzice nie mający co włożyć do garnka, by nakarmić swoje
pociechy, znoszą niczym milczące owce swoje upokorzenie. Wypowiedzą się dopiero
w dniu wyborów parlamentarnych.
Tak też, już na jesieni wielu z “buczących” wróci do szarego
życia po za sejmem i przyjdzie im
żyć obok “dzieci szczawiu”…
Wtedy prosto w twarz będą musieli wytłumaczyć im, że głód sobie
tylko uroili.