poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Kryształowi chłopcy wysmarowani gnojem

-->
Sprawiedliwi inaczej wśród bandy rządzącej, w osobach Abgarowicza i Szejnfelda poddali wątpliwości uczciwość kandydata na prezydenta Dudy. 
Mianowicie, ich zdaniem kampanię Dudy finansują SKOKi, albo ktoś inny. W każdym razie może tak być i sumienie ludzi kryształowych tak jak Szejnfeld i Abgarowicz doznają z tego powodu dyskomfortu. 
Skąd wiedzą o domniemanych nieuczciwościach?
A z „Gazety Wyborczej“!
Bo „Gazeta“ jest zawsze na posterunku i kto się z nią nie chce sprawiedliwie dzielić, to winien jest największych przestępstw. Kiedyś doświadczył tego Lew Rywin, który niepotrzebnie zażądał za dużo i Michnik go nagrał oraz w dalszej kolei posadził do więzienia. Ale to już historia.
Duda rzecz jasna z Michnikiem nie będzie się niczym dzielił, bo nie ma powodów.
Nawet opłatkiem, bo Michnik to komunista i jak każdy komunista dzieli się tylko tym co ukradnie... a Duda przecież nie paser.
Tymczasem Szejnfeld (zwany pieszczotliwie Szwajnfedem) oraz Abgarowicz naciskają i rzucają odchodami. Może się coś przyklei.
W tym miejscu warto przypomnieć, że nie tak dawno, to do Szejnfelda pokaźna kupa ekskrementów przykleiła się i trzyma do dziś.
Otóż w roku 2009, kiedy to koledzy-peowcy: Chlebowski, Drzewiecki, Schetyna tak skutecznie manipulowali przy ustawie o „jednorękich bandytach“ i robili dobrze niejakiemu Sobiesiakowi, to właśnie wiceminister gospodarki Szejnfeld „ponad miarę“ interesował się ustawą i robił wszystko, by maksymalnie przeciągnąć prace nad nowelą i wywrócić jej wejście w życie. To właśnie Szejnfeld, składał wnioski do ustawy zgodne z interesami lobbystów z branży hazardowej!
Jako wiceminister domagał się również wykreślenia z projektu ustawy przepisu o dopłatach dla właścicieli kasyn i salonów gier. To właśnie wykreślenie dopłat z projektu ustawy było celem Jana Koska i Ryszarda Sobiesiaka - biznesmenów z branży hazardowej, którzy utrzymywali bliskie kontakty z Chlebowskim i Drzewieckim.
Tusk łaskawie, po wyjściu afery na światło dzienne odwołał Szejnfelda z ministerialnej posady.
Drugi uczciwy inaczej – Abgarowicz, tak wrażliwy na nieuczciwość i brzydzący się niejasnymi interesami, w 2012 roku, po ujawnieniu afery Amber Gold i przekrętów niejakiego Plichty (w peowskim mieście Gdańsku – zawłaszczonym przez Adamowicza z resztą mafijnej hałastry) przekonywał, że synuś Donalda Tuska, niejaki Michał Tusk  - vel Józef Bąk, pracując dla złodzieja Plichty wspierał interes Portu Lotniczego w Gdańsku (gdzie był zatrudniony). Jak tłumaczył "interes był zbieżny, bo Port Lotniczy zarabiał na OLT (linie lotnicze Plichty), więc to był interes Portu, żeby OLT się rozwinęło". Dobry dowcip, prawda? Dziś widzimy te kolosalne zarobki...
Dodał również, że w jego ocenie Donald Tusk słusznie nie zgadza się na powołanie komisji śledczej. Zdaniem Abgarowicza, to jest sprawa "do rozstrzygnięcia między Michałem Tuskiem, a jego pracodawcą". - A komisja śledcza goniłaby za premierem i jego synem. Kolejny dowcip!
Umazał się pan mocno gnojem, panie Abgarowicz! Tak jak i pana kumpel Szejnfeld...