sobota, 25 października 2008

Najnowszy numer "Gazety Platformczej"












Niekochane dzieci? Nic z tych rzeczy.

Polskie dzieci poczuły się pominięte i zaniedbane prze miłościwie nam panujący dwór j.w. Donalda Tuska. Jak to możliwe? O co właściwe chodzi?
Najmłodsza latorośl pozazdrościła dorosłym wielkiej ilości bajek przygotowanych dla nich przez władze Platformy Obywatelskiej. Zaniepokojone dzieci zadawały sobie pytanie: „Czym jesteśmy gorsze od naszych matek i ojców, że dla nas władze nie mają przygotowanych żadnych baśni, bajek i tzw. bajerków? Dorośli słuchają na co dzień, niezliczonej ilości wymyślonych historii przez Pana Tuska i jego kolegów, a my co?”
Sprawa jest poważna, lecz powoli się już wyjaśnia, a nawet widać zielone światełko w tunelu.
Rząd postanowił wydać, specjalnie z myślą o najmłodszych serię specjalnych bajek pod wspólnym tytułem „Bajki z krainy cudów”, przeznaczonych wyłącznie dla nich. Są to nowe wersje starych, znanych opowieści, z odpowiedniejszymi bohaterami niż w pierwowzorach. Pierwsza seria składa się z sześciu książeczek z nowymi wersjami bajek: Kot w Butach, Przygody Tomcia Palucha, Czerwony Kapturek, Śpiąca Królewna, Kopciuszek oraz Jaś i Małgosia. Nowe wersje znanych i lubianych bajek przygotował osobiście Pan Premier, podpisujący się, dla niepoznaki pseudonimem Doni LaFontusk. Miłej lektury milusińscy!


































































Od TW Bolka do TW Mleczarza. Wałęsa w rytmie rap.

Wychodząc naprzeciw zapotrzebowaniu społecznemu, rząd postanowił uhonorować Lecha Wałęsę główną rolą w przygotowywanej właśnie przez Teatr Obywatelski im. Władysława Upiornego, transkrypcji musicalu „Skrzypek na dachu”.
Nowa, bardziej rapowa wersja przedstawienia nosi tytuł „Dupek na Strychu” a sam Wałęsa zagra główną rolę TW Mleczarza. W pozostałych rolach wiele lubianych i popularnych postaci. Zapraszamy już od 12 listopada br. Dla dzieci i młodzieży zniżka.

Na zdjęciu: próba generalna - TW Mleczarz uczy skrzypka grać na instrumencie.



Język polski trudniejszy, dzięki powyłamywanym nogom Tuska.

Aby przybliżyć zawiłości języka polskiego, premier Tusk podczas spotkania z premierem Chin Wen Jiabao, w ramach wzajemnej licytacji który język jest trudniejszy w wymowie polski czy chiński, posłużył się starym trudnym do wymówienia dla obcokrajowców zwrotem.
Premier Chin był bezradny wobec polskiego „Tusk z powyłamywanymi nogami”!
Chiński zwrot „zhūwèi hăo xièxieo shì de” był dla naszego przywódcy przysłowiowym „małym miki”.

czwartek, 23 października 2008

Badania posła Palikota

Dbający niezwykle o zdrowie najwyższych osobistości w państwie poseł Janusz Palikot, dał się wreszcie namówić na przebadanie własnej, skromnej osoby.

środa, 22 października 2008

Porąbało, pogięło i popieprzyło! Wirus szaleje.

Nie jest to najlepszy okres dla symboli i żywych legend III RP. W ostatnich dniach wiele z tych osób padło ofiarą tajemniczego wirusa, na skutek działań którego, dotknięci nim zachowują się jak „porąbani”, „pogięci” czy też dosadniej mówiąc „popieprzeni”.

Należy zdać sobie sprawę, że w przypadku kilku z zarażonych, proces choroby jest nieodwracalny. Lata nie te, organizm nie ten, generalnie mówiąc tak już zostanie i nic na to nie można poradzić. Może to dobrze, bo na skutek zagadkowej choroby, podobnie jak z pijanych, z zarażonych wirusem wychodzi prawdziwa natura. Spod maski wyziera prawdziwa „gęba”.

Dla hołdujących idei michnikizmu-jaruzelszczyzny, czyli okrągłostołowej filozofii, tajemniczy wirus może być sygnałem do wielkiej paniki. Po prostu bez zabiegów osób trzecich, ich guru sami się zdekonspirowali przed ogółem i rozpoczęli kopanie mogiłki własnej formacji. Dlatego też ich postępowanie nie można nazwać inaczej jak: „porąbaniem”, „pogięciem” czy też „popieprzeniem”.

Pierwszy „pacjent” to „sumienie narodu” i ojciec redaktor największego od czasów Trybuny Ludu organu postkomuny. Adama Michnika „porąbało” całkowicie i starając się kolejny raz stanąć w obronie twórcy stanu wojennego (co można wyczytać między wierszami), sięga, chyba w akcie desperacji po postać Kazimierza Moczarskiego i historię jego pobytu w jednej stalinowskiej celi z hitlerowskim zbrodniarzem wojennym Juergenem Stroopem. Oberredaktor Próbuje dowodzić, że zamiast upokarzać zbrodniarza należy z nim rozmawiać itp. itd. Michnik dotknięty tajemniczym wirusem, przywołując postać Moczarskiego (nad którego nieszczęściem się rozczula), wali sobie w stopę. Nie zauważa, że przy całym swoim durno-humanitaryźmie, przywołuje własne, rodzinne upiory i mimo woli wplątuje je w fabułę. Tylko przez wrodzoną delikatność i wyjątkową „sympatię” do redaktora Michnika, nie wspomnę o zasługach jego ukochanego brata Stefana, w pozbawianiu życia czy też zdrowia bohaterów AK (takich jak Kazimierz Moczarski). Oczywiście brat nie może odpowiadać za czyny brata zbrodniarza, ale gdy próbuje go wybielać i udowadniać, że nic się nie stało (co wielokrotnie, w takim tonie Adam Michnik przedstawiał), to w obliczu dokonanych zbrodni sam staje się współodpowiedzialnym. „Porąbanie” Adama Michnika nie kwalifikuje się do leczenia, do momentu wyjaśnienia przez pacjenta, kto w jego wersji „Rozmów z Katem” ma być Stroopem - Stefan Michnik czy Jaruzelski?

Następny z nosicieli wirusa to przypadek wyjątkowy. Notoryczny pyszałek, człowiek o moralności tolkienowskiego karła i posturze gnoma. Przyjaciel gierkowskich notabli, a w szczególności kompan od kielicha „Towarzysza Dycymbra” czyli Kazimierz Kutz.
Twórcę śląskich filmów z epoki II RP oraz pamiętnego obrazu o tragedii w kopalni „Wujek” po prostu „popieprzyło” na bardzo stare lata. Widocznie niegdysiejsze towarzystwo Włodzimierza Cimoszewicza lub obecne obrońców WSI z Platformy Obywatelskiej mogło spowodować pewne spustoszenie w mózgu, co w połączeniu z atakiem wirusa doprowadziło do zaskakującej wylewności „Kutzyka”. Otóż, Kutz na łamach GW „łączy się w bólu” wraz z Michnikiem i również staje murem za Jaruzelskim. Wylewność połączona z aktem podziękowania dla generała za wprowadzenie stanu wojennego - to już „popieprzenie” zaawansowane i całkowicie nieuleczalne.

Trzeci z zaatakowanych symboli III RP, to jej współtwórca i osławiony tajny współpracownik bezpieki o pseudonimie Bolek czyli Lech Wałęsa. Wirus zaatakował biedaka w momencie gdy już tak dobrze szło. Tusk wyciągnął go z kuferka, otrzepał, połatał, nadmuchał i wystawił jako mędrca europy oraz Krajowego Mędrca Platformy. Łasy na ochy i achy Wałesa uwierzył w swoją kolejną epokową misję (poprzednią spieprzył jak mógł najlepiej) i znów zadeklarował chęć bycia prezydentem. Biorąc pod uwagę jego ostatnie wyniki w kampanii prezydenckiej roku 2000 (gdzie uzyskał 1,0% głosów, a wyprzedzili go nawet Lepper i Korwin-Mikke) taka decyzja spowodowana może być wyłącznie chorobą. W przypadku Lecha Wałęsy leczyć wirusa nie warto. I tak już niedługo kolejna ekipa spuści z niego powietrze i powrotnie zapakuje Bolka do kufra, gdzie pokryje się kurzem, i Bogu za to dzięki.
Choć może nawet w najbliższych wyborach prezydenckich jeszcze zdąży wystartować. Musi tym razem jednak zmobilizować więcej osób niż tylko najbliższą rodzinę i sąsiadów z Polanki, by w ogóle zebrać wystarczającą liczbę podpisów pod swoją kandydaturą. A tuski zajęte własną kampanią mogą o Bolku zapomnieć.

Na koniec przypadek kliniczny i bardziej psychiatryczny, lecz też wirusowy. Stefan Bratkowski – Honorowy (choć w jego przypadku to nie najlepsze słowo) Prezes SDP – na skutek ataku tajemniczej choroby, będąc w malignie raczył kolejny już raz się ośmieszyć. Wzruszony łzami „Stokrotki” - Moniki Olejnik i jej nieszczęściem, spowodowanym słowami Pana Prezydenta (jak podaje stajnia TVN), zawyrokował iż Głowa Państwa winna podać się do dymisji czyli ustąpić ze stanowiska. Były budowniczy struktur poziomych w PZPR i „nosiciel kapci” za Mieczysławem F. Rakowskim, na skutek ataku wirusa poczuł w sobie wielką moc i niczym Superman postanowił ratować kraj w pojedynkę. Za pomocą apelu. Na szczęście nikt poza nielicznymi wielbicielami trudno zauważalnego talentu mistrza pióra, nie bierze jego słów na poważnie. Ot, mały całkowicie niegroźny, zaatakowany wirusem człowieczek z małym odpowiednim do postury kompleksem braku osobowości.

Porąbało, pogięło, popieprzyło i ... z pomników opadła resztka pseudo-przyzwoitości oraz zniknął cień pozorowanej uczciwości. To co pozostało to kit - właściwy budulec III RP i jej symboli.

sobota, 18 października 2008

Tajemnicze zniknięcie Wicepremiera. Młodzi Demokraci ruszają na ratunek!

Stała się rzecz straszna. Jakiś czas temu zaginął, czy jak kto woli wyszedł z domu i nie wrócił Wicepremier Grzegorz Schetyna.

Z Wrocławia na ratunek wyruszyła silna ekipa Młodych Demokratów.

Platformowa młodzież, dzięki uporowi i codziennemu pokonywaniu wielu kilometrów, wszędzie i wszystkich pytając o wicepremiera Schetynę, znalazła ukochanego Pana Grzesia. Zmęczona poszukiwaniami, oparła transparenty i skandowała głośno „Grzesiu, Grzesiu, wyjdź do nas”!

Wprawdzie do Wicepremiera dobiegały skandowane hasła, jednak mimo wielkich chęci, chwilowo nie mógł spotkać się z wielbicielami.

Jak się okazało, Grzegorz Schetyna przez jakiś czas jeszcze nie będzie mógł wyjść do tłumu i sympatycznie pogawędzić.
Adwokaci są jednak dobrej myśli i założyli już apelację.

środa, 15 października 2008

Lech Wałęsa na blogu. List do Felipe Gonzalesa

Pan Prezydent Wałęsa już zaczął działać w Radzie Mędrców Europy.
Chwilowo w piśmie do Felipe Gonzalesa, skrytykował strukturę organizacyjną i podjął się organizacji całej grupy, na nowo „po swojemu”.
Raczył też zasugerować kandydaturę pewnych mądrych osób, chyba przez pomyłkę tylko pominiętych w Radzie Mędrców Europy.
Całość listu zamieszczona została na wspaniałym blogu-stronie Pana Prezydenta.











Poniżej tłumaczenie całości wpisu:


Do pana Gonsalesa
i tych innych od Rady Mądości
Bruksela
Europa

Mili Państwo,
nie chcieliście mnie ale to Polska i pozytywni ludzie na „tak” mnie wytypowali i znów nie chcę ale muszę Wam przewodzić w tej radzie.
Ja zrobiłem demokracje, którą wy bierzecie i teraz się uczycie jej. Trzeba było mnie słuchać to bym poprowadził, bez żadnych tam w lewo czy prawo.
Chcieliście sami, to macie teraz problemy i ja muszę radzić i pomagać. A mam pomysł na demokrację, wy nie macie to do mnie na ratunek lecicie.
Panie Gonzales i inni, to ja obaliłem komunę i teraz mądry jestem.
Cała ta Europa to dlatego jest, że Ja walczyłem i zwyciężyłem. I Tuska zrobiłem, że teraz do Was pisze, że mnie nie chcieliście i żebyście mnie chcieli.
Myli Państwo, jak Ja mam robić demokracje w tej mądrości, to muszę zaplecze mieć i tu trzeba jeszcze do tej rady mądrości kogoś dać mądrego.
Ja mówię, że Mietek Wachowski będzie dobry. W temacie demokracji mocno stoi, lepiej niż ten, tam majster od Nokii, i ta Wasza babeczka od związków.
Ja wiem co mówię

Laureat Nagrody Nobla i Profesor Uniwersytetów
L. Wałęsa

aha, i jeszcze można moją Danutę tam do tej rady dodać.

Arabski model polityki.

Wielu krajach arabskich sposób prowadzenia polityki jest wyjątkowo prosty. Wszelkie chwyty dozwolone, byle pomogły w osiągnięciu celu.

Polska jako kraj europejski odbiega od tych standardów i przynajmniej do tej pory obowiązywały pewne zasady, które odróżniały nas od krajów III a nawet IV świata.

Generalnie polityka, jest mawiają, jest brudna i na małe kłamstewka w stosunku do wyborców każdy, ale to każdy polityk sobie pozwala. Nie może sobie jednak pozwolić na żadne kłamstwa czy oszustwa w przypadku, gdy w grę wchodzi wizerunek państwa na arenie międzynarodowej.
Niestety właśnie do Polski wkracza model arabski. Jak wiadomo Iran, Afganistan czy Libia nic sobie nie robią z faktu złego ich postrzegania na świecie i dalej preferują gangsterkę i nawet oficjalne popieranie terrorystów.

Właśnie taki arabski terrorysta znalazł się w Polskim rządzie.
Nazywa się Tomasz... Arabski!
W kraju nad Wisłą nie bez powodu nadawało się niegdyś nazwiska w stylu: Arabski, Tatarski, Turecki (!), czy Ruski.
Teraz najwyraźniej Pan Tomasz poczuł „zew krwi” braci po półksiężycu i najpierw obiecał Panu Prezydentowi samolot, a teraz z premedytacją wszystko odwołał.

Tomasz Arabski niczym przywódca Hamazu, z jednej strony „leci z grabą” i samolotem na dłoni do oponenta, a chwile później próbuje wbić nóż w plecy i zabiera maszynę.

Cały przemyślny plan miał oczywiście na celu spowodowanie niemożności wyprawy Lecha Kaczyńskiego na Szczyt UE, nie zważając na międzynarodowe komentarze i śmiech z Polskich (arabskich) standardów. To dla obecnej ekipy nie ma znaczenia. Liczą się własne, doraźne korzyści.
Myślę że w imię preferowanej głupoty politycznej i wasalizacji poprzez ośmieszanie kraju, Tusk i jego ludzie gotowi są wysłać na „szczyt” nawet delegacje w składzie Niesiołowski, Palikot, Bartoszewski i ... Arabski (zawsze to jakiś „antyksenofobiczny” akcent).
Ale do tego jeszcze dojdziemy, to przed nami.

Prezydent i tak poleci. Chwała mu za to. Może dobrze, że nie rządowym aeroplanem od Arabskiego? Jak mówią, świat po 11 września 2001 nie jest już taki sam, jak poprzednio. Nie ma co ryzykować Panie Prezydencie. Niech Tusk leci arabskimi liniami.
Ma‘a s-salāmati.










P.S. Pan Tomasz Arabski, nie „robi dobrej prasy” w Polsce, reszcie Arabów. I tak ich notowania nie są najlepsze a stereotypowa wizja beduinów jest mocno... powiedzmy niedobra! Wiemy, że Stasia i Nel porwali Arabowie. Mówimy o „ciemnościach egipskich”, o arabskiej nawałnicy, o arabskich terrorystach, o wielożeństwie (a co za tym idzie posiadaniem wielu teściowych). Jedyni chyba „guma arabska” kojarzy się u nas pozytywnie.
Panowie Arabowie (tu zwracam się do licznie zamieszkujących Polskę obywateli świata arabskiego), zaprotestujcie przeciw kolejnemu działaniu godzącemu w Wasze dobre imię.
Skontaktujcie się z Panem Tomaszem Arabskim i wyraźcie swoje zdanie.
Można przez URM, ale też można bezpośrednio w zaciszu domowym (zapewne w weekendy) - Tomasz ARABSKI, ul. Suwalska 46, 80-215 Gdańsk, tel. 048/3479143.
(adres jest ogólnie dostępny na stronie Krajowej Rady Katolików Świeckich http://www.kuria.lublin.pl/KRKS/czlonkow.htm)

poniedziałek, 13 października 2008

Najnowszy numer "Gazety Platformczej"

Premier Donald Tusk przyjechał do Pałacu Prezydenckiego na spotkanie z prezydentem.

Tusk zapowiedział po południu na konferencji prasowej, że podczas spotkania z prezydentem będzie go przekonywał, żeby nie jechał do Brukseli i "nie narażał na szwank wizerunku Polski i polskiego interesu".

Ze źródeł zbliżonych do Gabinetu Premiera, dowiedzieliśmy się, że głównym powodem starań Pana Premiera o wyeliminowanie Prezydenta z członkostwa w ekipie delegacyjnej, jest chęć błyśnięcia przed uczestnikami szczytu znajomością języka obcego. Konkretnie angielskiego.

Premier świadom nie tak dawnej „jąkawki” językowej (spowodowanej nerwami na skutek uśmiechów Pana Prezydenta po usłyszeniu „angielszczyzny” Premiera) podczas wizyty Pani Condolizy Rice, woli dmuchać na zimne i pragnie wyeliminować osoby mogące go peszyć.
Sprawa jest poważna, gdyż Sławku Nowaku przygotował Premierowi skomplikowane angielskojęzyczne wystąpienie, którego Pan Tusk nauczył się na pamięć.

Przemówienie jest trudne i ewentualne uśmiechy Pan Prezydenta mogłyby zakłócić wystąpienie i wybić Premiera z rytmu.

Treść przemówienia:
Heloł gerls and bojs – maj frends. Hał du ju du. Aj law ju edn aj promis tu sel ju ol Poland if ju giw mi fju euros. Giw mi yor many tu maj skarbonka-świnka – it tejk maj Sławku Nowaku – wtaroj z left et de ferst roł. Aj law ju – cmok, cmok, kis, kis.
Szanowni Czytelnicy musicie przyznać Premierowi rację – jest się czego uczyć. Ciężkim jest życie Premiera oraz trudnym zadaniem dbanie o reputacje i wizerunek interesu.

Tajne namaszczanie delegacji rządowej

Wczoraj w godzinach wieczornych Donald Tusk namaścił członków delegacji rządowej.

Prezydenta wśród namaszczonych nie było. Uroczystość odbyła się w ścisłej tajemnicy, tak aby tajne zaklęcie nie dostało się do niepowołanych uszu.

Jak się dowiedzieliśmy, namaszczanie polegało na wypowiadania magicznych słów: Czary-mary, Czary-mary, Lech polecieć ma zamiary! Uje-buje, uje-buje, niech się pilot rozchoruje oraz ustawianie na głowie nominowanego miniaturki drzewa mądrości – staropolskiej lipy.

Unia Europejska już wykorzystuje mądrość Wałęsy!

Nie chcieli Go, nie chcieli, a już się uczą od Wałęsy!

Tylko dzięki Panu Premierowi, który tupnął nogą i nakazał wcielenie Lecha Wałęsy do grupy Mędrców Europy Największy z Polaków (a nawet jak niektórzy uważają Największy ze Współczesnych ziemian) może podzieli się z resztą członków szacownej grupy swoją niewątpliwą mądrością.

Na skutki nie trzeba było długo czekać. Już dziś do Lecha Wałęsy zatelefonowała Pani Nicole Notat z socjalistycznej Centrali Związkowej CFDT (również członkini grupy mędrców) i w typowym dla Pana Lecha Wałęsy, mądrym stylu przeprowadziła z nim dyskusje.

Oto fragment rozmowy:

Nicole Notat. Dzień Dobry Monsieur Lech
Lech Wałęsa. Ja nie jestem "on", ja jestem "my".
N.N. O rany, dokonałam zwrotu na moim fotelu o 360 stopni!
L.W. Nie można mieć pretensji do Słońca, że kręci się wokół Ziemi.
N.N. Są plusy dodatnie i plusy ujemne.
L.W. Widzę to jasno na białym
N.N. Jestem za, a nawet przeciw.
L.W. Ja Pani mogę nogę podać.
N.N. To są ostatnie godziny naszych pięciu minut.
L.W. Za sto lat w każdym mieście będzie mój pomnik.
N.N. No, czuje, dość dużo czuje – ale po francusku.
L.W. Miała być demokracja, a tu każdy wygaduje co chce!
N.N. Plusy Unii Europejskiej mają swoje plusy i minusy.
L.W. Ja już nie szukam pieniędzy za książki, bo te całkowicie udupiłem w sprawach społecznych.
N.N. Zdrowie wasze w gardło nasze!
L.W. Z kamieniami na czołgi nie pójdę, bo mam przecież pokojową Nagrodę Nobla.

Jak widać mądrość, niczym łaska, błyskawicznie spływa na mądrych. Jutro telefoniczne konsultacje z następnym mędrcem Felipe Gonzalezem.

niedziela, 12 października 2008

Pajac Polski – Mędrcem Europy

Jak wynika z przekazów prasowych, członkowie „grupy mędrców” nie byli zainteresowani Lechem Wałęsą jako swoim kolegą w elitarnej grupie najwybitniejszych postaci współczesnej europy.

Ponoć powodem takiej decyzji był brak możliwości porozumienia oraz kwalifikacji kandydata. Jak widać najtęższe umysły współczesnej europy są nad wyraz wyjątkowo zadufane w sobie, wygodne i leniwe, że nie chcą (mimo niewątpliwych zasług „UBolka”) zdobyć się na trud machania rękami w kontaktach „na migi” z Wałęsą oraz wysłuchiwanie o „plusach dodatnich i ujemnych”, o czym na szczęście nie mogą mieć zielonego pojęcia.

Co innego Wałęsa - wiadomo „nie chcem, ale muszem”.
Tamci nie muszą ani nie chcą i sprawa dla nich wydawała się prosta.

Lenistwo i wynoszenie się ponad przeciętnego, prostego człowieka mogło pozbawić nas niewątpliwej przyjemności oglądania byłego Prezydenta w zwartej grupie „topowej” gdyby nie .... Pan Premier!
Wielki miłośnik Lecha Wałęsy oraz „talent matematyczny” tak wspaniale liczący głosy podczas obalania niegdyś, wraz z ubekami i UBolkiem rządu Olszewskiego, wykazał wielkie zaangażowanie oraz przeogromne wpływy wśród europejskiego establishmentu.

Pan Donald Tusk zadzwonił i najnormalniej opierniczył, czy jak kto woli opieprzył zadufanych w sobie „ynteligentów” z grupy i przywołał ich „do pionu”.

Reakcja była natychmiastowa. Przerażeni gniewem Tuska mędrcy, szybko zaakceptowali nowego kolegę i od dziś gotowi są nawet ze zdwojoną siłą machać rękami tłumacząc Wałęsie najprostsze nawet rzeczy. Podobno nawet nauczyli się operować śrubokrętem i montować gniazda elektryczne, by mieć o czym fachowo dyskutować z nowym kolegą.

Jednym słowem „UBolek”, dzięki naszemu Panu Premierowi, stał się w jednej chwili „mędrcem europy” a może nawet, przy dalszym poparciu nieocenionego Tuska, stanąć na czele całej grupy.

Zważywszy na fakt, iż dotychczas Wałesa dzierżył tylko zaszczytny tytuł „pajaca polskiego”, awans na „mędrca europy” wydaje się być karierą w iście „unioeuropejskim stylu”.

środa, 8 października 2008

Adam Michnik przed sejmową komicją śledczą (tzw. Afera Rywina)

Wreszcie udało się dotrzeć do autentycznych materiałów z przesłuchań świadka Adama Michnika. Okazało się, że „nie taki diabeł straszny” a Redaktor Michnik to ciepły człowiek i wielki miłośnik słowa rymowanego oraz twórczości „Elektrycznych Gitar” i ich lidera Kuby Sienkiewicza.

wtorek, 7 października 2008

piątek, 3 października 2008

Dzieło „Trybuny Ludu” wiecznie żywe.

Podobnie jak nieśmiertelny Lenin, również styl dziennikarstwa prezentowany niegdyś przez pracowników Organu KC PZPR pozostaje wiecznie żywy. Nic dziwnego, mając w swoich szeregach takich „profesorów” od manipulacji dziennikarskiej jak Michnik, Stasiński czy też (mój ulubiony humorysta-mimowoli) Pacewicz – kadra zespołu redakcyjnego Gazety Wyborczej dawno już osiągnęła poziom dzienniklarzy-czekistów zatrudnianych niegdyś w „TL”.


W dzisiejszej „Gazecie” niejaki Czuchnowski wraz z niejakim Uhligiem nawiązując do „złotych” czasów komunistycznego betonu prasowego, informują w tytule swojego artykułu: „Prezydent wiedział o korupcji w komisji weryfikacyjnej WSI”. Sprawa jest poważna, bo Czuchnowski wraz z Uhligiem stają się w ten sposób najlepiej poinformowanymi ludźmi w Polsce (przynajmniej w tej kwestii) dystansując nawet Prokuraturę oraz Sąd.


W swoim materiale „neotrybunowcy” nie interpretują i nie rozwijają faktów i sensacji podawanych przez przedstawicieli wojskowej ubecji (do czego jako dziennikarze mają prawo). Oni, przy okazji snucia pokrętnych dywagacji nt. powodów zaniechania próby odwołania marszałka sejmu przez PiS - bez jakichkolwiek powodów i dowodów uznają, że korupcja w WSI była. Była i już.


Przypomina to czasy szefowania w „Trybunie” prominentnych działaczy komunistycznych: Kasmana, Matwina, Mojkowskiego czy Titkowa i okres, gdy zanim sądy wydały wyrok – organ KC PZPR już go znał i przedstawiał swoim czytelnikom.


Sprawa domniemanej korupcji w komisji likwidacyjnej WSI trafiła do prokuratury i jest badana. Jak na razie zainteresowane procesem strony milczą. Zarówno WSIowi oficerowie jaki i członkowie komisji. Milczy także inicjator i patron Wojskowych Służb Informacyjnych Komorowski.


Nie milczy i wydaje wyrok w sprawie tylko „Gazeta Wyborcza”. W myśl zasady; „Pan Bóg wie wszystko – GW wie wszystko lepiej”.


Tak już jest i „odpieeeeprzcie się może, cooo? Może odpieprzcie się od re...re...redaktorów teraz, dobra?”

środa, 1 października 2008

LEŚ - fotokomiks (odcienk pilotażowy)


W związku z notowanym ostatnio renesansem popularności Pana Lecha Walęsy oraz niesłabnącym mirem w społeczeństwie, jakim cieszą się przywódcy jedynej słusznej i przewodniej partii, zrodził się pomysł wydania w formie fotokomiksu przygód dzielnych sztandarowych postaci współczesnej Polski.

Dziś prezentujemy fotokomiks z odcinkiem pilotarzowym pt. „Kiełbasa Wyborcza”