niedziela, 10 marca 2013

Zdradek i jego klajniejsze jabłuszka. 2. Kominy


- Dziękujemy ci tate... bardzo dziękujemy, kochny tate... – Tadełe i Aleś  wpadli do pokoju ojca z wielkim krzykiem, niezwykle podekscytowani.
- Ale, co się stało kochane moje żydeczki, moje klajniejsze jabłuszka uwielbiane – Zdradek głaskał chłopców po główkach i przytulał próbując wyciszyć dziecięcą histerię.
- Tate, tate, jaki ty jesteś grejt i łonderful, jaki good i fajn dla nas...
- Noo, już dobrze, ja jestem taki łonderful, bo już taki jestem. No taki grejt, to już od dziecka byłem.. zawsze... – bez cienia zażenowania perorował Zdradek.
- Ale tate, ty jesteś goj, a dla żydów – dla nas - ty jesteś łonderful... Jak to wspaniale i jak cudnie... ty jesteś taki only łan... Tate, ty nasz kochany tate...
- Ale w czym rzecz? – dociekał Zdradek. Wprawdzie słowa uwielbienia głaskały jego próżne ego aż miło, lecz bardzo pragnął usłyszeć jeszcze powód tak wielkiej ekscytacji dzieci.
- To powiedzcie teraz moje jabłuszka pejsiaste i jedyne, o co chodzi.... – Zdradek gładził ciemne czupryny latorosli oraz kręcił na palcach ich pejsy.
- Tate, tate a Mame Jabuszkowa opowiadała nam o takich strasznych rzeczach... Że naziści, to ludzi naszych palili w piecach. I że wszyscy im pomagali, i że robili to w obozach koncentracyjnych. A potem razem z mame płakaliśmy... a ona nam mówiła, że gdzie goje się pojawiali, to tam właśnie obozy takie dla żydów robili i palili ich i później przez kominy te dymy z żydów szły... – tu w migdałowych oczach Alesia i Tadełe pojwiły sie łzy.
- Dont kraj, jabłuszka moje klajniejsze... skoro mame Jabłuszkowa tak mówiła, to jest to racja. Ale co ja mam do tego? Za co mi tak dziękujecie?
- No, bo teraz, jak mówi mame, kominy ze śmiercią się kojarzą... Mame też mówi, że żydzi nie lubią kominów... nie stawiają kominów....
- No, taaak.... – Zdradek  powoli zaczynał rozumieć tok rozumowania latorośli.
- A ty, nasz tate kochany, w naszym pałacu nie postawiłeś kominów... to dla nas zrobiłeś... Jak ty nas kochasz, tate nasz.. mimo że tate-goj jesteś, a nas kochasz jak swój... – dzieci znów dopadły ojca i uwiesiły się na jego szyi.
- No już dobrze, dobrze... moje jabłuszka klajniejsze, ja wszystko dla was zrobię. Faktycznie, to dla was u nas jest taka strefa bez kominów.
Tu Zdradek odsunął fotel i majestatycznie wstał. Powoli podszedl do okna i mocnym glosem patrząc w dal wycedził:
- To nawet swojej książce wasz tate taki tytuł dał... STREFA ZDEKOMINIZOWANA!
W tym momencie do pokoju weszła Mame Jabłuszkowa i zarządziła:
- No, klajniaczki do tory, bo czas na naukę. Nie przeszkadzajcie dłużej swojemu tate. Tate musi jeszce trochę dorżnąć watah...
Ponieważ ten minister od rolnictwa ciągle nie odwołał pozwolenia na ubój rytualny, tate Zdradek zatarł ręce... i udał się do pracy.

Ale czy dzięki temu domownicy przestaną nazywać go gojem?