- Dziękujemy ci tate... bardzo dziękujemy, kochny tate... –
Tadełe i Aleś wpadli do pokoju ojca
z wielkim krzykiem, niezwykle podekscytowani.
- Ale, co się stało kochane moje żydeczki, moje klajniejsze jabłuszka
uwielbiane – Zdradek głaskał chłopców po główkach i przytulał próbując
wyciszyć dziecięcą histerię.
- Tate, tate, jaki ty jesteś grejt i łonderful, jaki good i fajn dla
nas...
- Noo, już dobrze, ja jestem taki łonderful, bo już taki jestem. No taki
grejt, to już od dziecka byłem.. zawsze... – bez cienia zażenowania
perorował Zdradek.
- Ale tate, ty jesteś goj, a dla żydów – dla nas - ty jesteś łonderful...
Jak to wspaniale i jak cudnie... ty jesteś taki only łan... Tate, ty nasz
kochany tate...
- Ale w czym rzecz? – dociekał Zdradek. Wprawdzie słowa
uwielbienia głaskały jego próżne ego aż miło, lecz bardzo pragnął usłyszeć
jeszcze powód tak wielkiej ekscytacji dzieci.
- To powiedzcie teraz moje jabłuszka pejsiaste i jedyne, o co
chodzi.... – Zdradek gładził ciemne czupryny latorosli oraz kręcił na
palcach ich pejsy.
- Tate, tate a Mame Jabuszkowa opowiadała nam o takich strasznych
rzeczach... Że naziści, to ludzi naszych palili w piecach. I że wszyscy im
pomagali, i że robili to w obozach koncentracyjnych. A potem razem z mame
płakaliśmy... a ona nam mówiła, że gdzie goje się pojawiali, to tam właśnie obozy
takie dla żydów robili i palili ich i później przez kominy te dymy z żydów
szły... – tu w migdałowych oczach Alesia i Tadełe pojwiły sie łzy.
- Dont kraj, jabłuszka moje klajniejsze... skoro mame Jabłuszkowa tak
mówiła, to jest to racja. Ale co ja mam do tego? Za co mi tak dziękujecie?
- No, bo teraz, jak mówi mame, kominy ze śmiercią się kojarzą... Mame
też mówi, że żydzi nie lubią kominów... nie stawiają kominów....
- No, taaak.... – Zdradek
powoli zaczynał rozumieć tok rozumowania latorośli.
- A ty, nasz tate kochany, w naszym pałacu nie postawiłeś kominów... to
dla nas zrobiłeś... Jak ty nas kochasz, tate nasz.. mimo że tate-goj jesteś, a
nas kochasz jak swój... – dzieci znów dopadły ojca i uwiesiły się na
jego szyi.
- No już dobrze, dobrze... moje jabłuszka klajniejsze, ja wszystko dla
was zrobię. Faktycznie, to dla was u nas jest taka strefa bez kominów.
Tu Zdradek odsunął fotel i majestatycznie wstał. Powoli
podszedl do okna i mocnym glosem patrząc w dal wycedził:
- To nawet swojej książce wasz tate taki tytuł dał... STREFA
ZDEKOMINIZOWANA!
W tym momencie do pokoju weszła Mame Jabłuszkowa i zarządziła:
- No, klajniaczki do tory, bo czas na naukę. Nie przeszkadzajcie dłużej
swojemu tate. Tate musi jeszce trochę dorżnąć watah...
Ponieważ ten minister od rolnictwa ciągle nie odwołał
pozwolenia na ubój rytualny, tate Zdradek zatarł ręce... i udał się do pracy.
Ale czy dzięki temu domownicy przestaną
nazywać go gojem?