wtorek, 27 marca 2012

Cała prawda, święta prawda i .... „GW“no prawda.



Przy okazji podanych przez „GW“ rewelacji dotyczących przekazania Andrzejowi Lepperowi przez Jarosława Kaczyńskiego wyników badań DNA dziecka Anety Krawczyk, zrozumiałem co na myśli miał Blumsztajn mówiąc o odmiennych niż w tabloidach normach dziennikarskich oraz normach etycznych panujących w „Gazetce“.
Fakt, „Agora“ publikując jako wiekopomny news, zasłyszane od „bab z magla“  rewelacje, odcięła się od zasad które obowiązują w tabloidach.
Niestety, taki „Superak“ czy „Fakt“ swoje rewelacje sprawdzają, by nie narażać się na śmieszność – „Wyborcza“ nie.
Cała ta informacja zanim trafiła na „jedynkę“ blumsztajnzeitung, plątała się między Kaczmarkiem, Giertchem i Wierzejskim i była uznawana za wiarygodną tylko przez nich  trzech, wyłączając nawet ich rodziny.
„Bajdy kaczmarkowe“ uwiarygodniła dopiero „Gazetka“ a koło plotkarskie „maglonewsy KGW“ urosło do rangi centralnej agencji informacyjnej.
Najzabawniejsze, że jest to prawdopodobnie pierwszy przypadek w historii organu krajowej żydokomuny, kiedy za autorytety służą naziole, czy też faszyści (jak zwykli blumsztajmany nazywać chłopców z LPR czy też Młodzieży Wszechpolskiej).
Przyjmijmy, że akurat Panowie G i W, są „dobrymi“ naziolami w przeciwieństwie do całej reszty nazioli, którzy są źli i nie są żadnym przypadku wiarygodni.
W całym tym cyrku jest tylko jeden potężny babol.
Nikt nie jest w stanie potwierdzić tej teorii, gdyż to tylko „jedna pani – drugiej pani...“ a dowodów brak!
Równie dobrze taki Wierzejski mógłby oświadczyć, że wie od Giertcha o tym, kto stał za  zabójstwem Kennedy‘ego, a Kaczmarek może to potwierdzić.
Słabo musi być z „Gazetką“, skoro zajmuje się głupotami kreowanymi przez głupków i w sposób pokrewny gadzinówkom, próbuje dodatkowo głupków robić z czytelników.
Faktycznie kadra trudniąca sie plotkarstwem dziennikarskim, to inna (jak mówił Blumsztajn) grupa zawodowa.
Rzecz jasna część wiernych czytelników „GW“ da wiarę „rewelacjom“, ale to osobny gatunek ludzki, ktory uwierzył by nawet w tytuł mistera universum dla Michnika.

P.S.
A skoro już zajmujemy się potwierdzonymi, w sposób niezwykle wiarygodny informacjami, przypomniałem sobie krótką historię, zasłyszana niegdyś we Francji.
Z góry zaznaczam, że jest oczywiście prawdziwa i nie podlegająca wątpliwości, bo usłyszana od osoby prawej i prawdomównej.
A zatem...
W roku 1979, zwany profesorem Bronisław Geremek bawił w Paryżu. Niby związane było to z jakimś wykładem o średniowiecznych prostytutkach (w czym specjalizował się tow. Geremek), lecz w rzeczywistości wyjazd miał na celu spotkanie z przyjaciółmi – rodakami z paryskiej komuno-masonerii (tej od koktaili mołotowa i bandyckich zadym w 1968 roku).
Miła pogawędka w której uczestniczyli Geremek, Daniel Bensaid, Daniel Cohn-Bendit oraz Herve Shulberg trwała do późnych godzin wieczornych.
Dobrze jedzono i dobrze pito.
Około północy całe towarzystwo, nieźle już „zakropione“ postanowiło opuścić  restaurację i przenieść się do mieszkania wynajmowanego przez Cohn-Bendita.
W trakcie podróży od grupy odłączył się Bensaid, najmocniej podpity i mało kontaktujący.
Po około godzinie, trójka przyjaciół dotarła do celu, zakupując uprzednio kilka butelek whisky.
Kontynuowano przerwane dyskusje oraz wznoszenie toastów.
Po kilku szklankach „wędrowniczka“  Cohn-Bendit rzucił pomysł, by powiększyć grono towarzyskie o „młodą krew“, która miała by dostarczyć cielesnej rozrywki starym rewolucjonistom.
Shulberg nie był zachwycony pomysłem, gdyż znał aktualne erotyczne preferencje przyjaciela (wiedział o jego pedofilskich ekscesach w przedszkolu we Frankfurcie), natomiast Geremek z radością przystał na propozycję.
Cohn-Bendit wyjął notes i po przewertowaniu kilku kartek wybrał na tarczy telefonu znaleziony numer. Padło krótkie „Les deux petits, instantanément. Dany le Rouge.“
Nie upłynął kwadrans a w mieszkaniu zjawił się potężny mężczyzna o urodzie arabskiej w towarzystwie dwóch blond chłopców, na oko w wieku 9-10 lat.
Mężczyzna zainkasował od Bendita plik banknotów i rzucił na wychodnym „Amusez-vous. Deux heures! 
Dalej wszystko potoczyło się według klasycznego scenariusza.
Panowie zamknęli się z młodocianymi przyjaciółmi w osobnych pokojach, natomiast nieco zniesmaczony Shulberg udał się do domu.
Czy profesor Bronisław Geremek czytał chłopcu swoje opracowania dotyczące francuskiej prostytucji epoki średniowiecza, czy wspólnie wypalali fajkę „pokoju“, czy też narzekali pospołu na paskudną „komunę“ w Polsce...?
Opowiadający tę historię dziesięć lat później Herve Shulberg nie miał wątpliwości.
W każdym razie historia ta zrobiła na nim ogromne wrażenie, do tego stopnia, że nawet po upływie dekady, widząc w telewizji Geremka („okrągły stół“) nie był w stanie powstrzymać się od rzucenia krótkiego „pédophile!“.

Autorem relacji jest Herve Shulberg – uczestnik wydarzeń paryskiego maja’68. Były przyjaciel Daniela Cohn-Bendita. Artysta muzyk i sporadycznie malarz.
Historię opowiedział on w Paryżu, w towarzystwie czwórki polskich emigrantów - w kwietniu 1989 roku.
Herve Shulberg zmarł w lutym 2006 roku.
Pozostali uczestnicy spotkania żyją i potwierdzają, iż Shulberg opowiedział im tę historię.

piątek, 23 marca 2012

wtorek, 20 marca 2012

Pier...nie w dobrym towarzystwie.


„Mnie z dziennikarzem tabloidu łączy bardzo mało. Mamy inne normy dziennikarskie, inne normy etyczne, inny język" – powiedział Blumsztajn i założył Stowarzyszenie Dziennikarskie. Wcześniej jednak wziął udział w kolejnym zlocie mniej inteligentnych, z czworaków rodem, gdzie robił za aktywistę i nawet nabazgrolił sobie transparent.
Jakie przesłanie mógł eksponować Blumsztajn?
Czym chciał podzielić się z tłumem.
Według przekazu oficjalnej prasy, Blumsztajn protestował przeciw nakłanianiu go do rodzenia.
Z dumą prezentował transparent z hasłem: „Pierdolę nie rodzę“.
To wyznanie cieszy z dwóch powodów.
Po pierwsze, że Blumsztajn jest ciągle jurnym i pełnosprawnym mężczyzną i chłopaki będą mięli jeszcze z niego pociechę.
Po drugie, że stosownie zabezpiecza się i... też chłopaki będą na tym korzystali.
A skoro już poruszyłem temat „pierdolenia“, to Stowarzyszenie Dziennikarskie Blumsztajna powstało jako alternatywa dla paskudnego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, gdzie Sewerynek musiał obcierać o wulgarnych i pozbawionych norm dziennikarskich pismaków z tabloidów i innej hołoty.
Ach te ich maniery, morale, język... – Blumsztajn jest zbyt delikatny, by z takimi obcować.
Co innego Żakowski, Warakomska, Mazowiecki, Ordyński, Maziarski.
To elita.
Ich Blumsztajn przyjął do swojego stowarzyszenia „od ręki“, bo też zapewne „pierdolą i nie rodzą“ albo też „pierdolą i czego innego nie robią...“.
Czego jeszcze nie robią, nie poinformowano.
Tak czy owak, nie ma to jak pierdolenie w dobrym towarzystwie.

P.S.____________________
Popuśćmy wodzę fantazji. (DLA DOROSŁYCH!)
Cóż jeszcze mógł eksponować na transparencie posiadacz wysokich norm dziennikarskich, nienagannych norm etycznych i użytkownik wysublimowanego języka?
Moje propozycje:

 A teraz spróbujcie sami...

 

wtorek, 13 marca 2012

Indonezyjsko-żydowski nazista... czyli jak udawać Prawdziwego Holendra


Geert Wilders urodził się w Holandii, w miejscowości Venlo, w 1963 roku.
Jest liderem Partii Wolności, ugrupowania antyimigracyjnego i eurosceptycznego o ideach narodowych i nacjonalistycznych.
Wilders na każdym kroku podkreśla swoje przywiązanie do Holandii narodowej nieprzychylnej imigrantom, w szczególności tym z krajów arabskich i europy wschodniej.
Wilders ma blond włosy i płomienny uśmiech, chciało by się powiedzieć: Nordyk i Niderlandczyk pełną gębą.
Wilders staje w obronie rodowitych Holendrów i nieprzejednaną postawą niczym stalową tarczą chroni cały naród przed zalewem islamsko-słowiańsko-semickim (arabskim).

Dziwni ludzie ci Holendrzy, dziwny karaj ta Holandia.
Kraj wielkości pryszcza na języku, który puszy się i stara we wszystkim przodować.
Kiedyś śmiano się z sowieckiej Rosji, iż za godło służyć powinien im damski biust.
Dlaczego? Bo we wszystkim są „pier(w)si‘!
To teraz dotyczy Holandii.
Holendrzy lubią narkomanię, prostytucję, aborcję, eutanazję, pederastię i pedofilię do tego stopnia, że zalegalizowali to wszystko prawnie.
Wprawdzie pedofilia jeszcze nie jest legalna, ale działa tam partia pedofilów (PNVD), która zapewne postara się o jak najszybszą jej legalizację.
To samo dotyczy zoofilów (jest projekt aby można było spółkować ze zwierzętami, byle nie robić im krzywdy).
Holandia jest też krajem, w którym żyje więcej cudzoziemców niż Holendrów.
Arabowie, Serbowie, Surinamczycy, Hindusi, Wietnamczycy, Murzyni, Żydzi, Francuzi, Niemcy, Chorwaci, Chińczycy, Polacy.... ect...ect.
Wprawdzie wielu z nich posiada obywatelstwo holenderskie, ale jak tu mówić o nich „Holendrzy“ szczególnie po wysłuchaniu lidera Partii WolnościWildersa.
Holandia jest dziwaczna do tego stopnia, że nawet lider nacjonalistycznej partii, uznawanej za skrajnie prawicową (LPF) – Pim Fortuyn był pederastą – otwarcie przyznającym się do własnego homoseksualizmu (już widzę Biedronia – w roli szefa nacjonalistycznej bojówki :).

Partia Wolności (Partij voor de Vrijheid, PVV) Geerta Wildersa swoimi ideami sięga tradycji największej holenderskiej partii nacjonalistycznej:  Narodowo-Socjalistyczny Ruch Holenderski Antona Musserta i Rosta van Tonningena.
W tym miejscu warto przypomnieć, po krótce historię tej organizacji.
Partia została założona w 1931 roku jako Nationaal-Socialistische Beweging der Nederlanden (NSB). Początkowo przyjęła model faszyzmu włoskiego, jednak po 1936 roku przejęła większość zasad ideologii hitlerowskiej.
Pojawiły się silne elementy antyżydowskie i rasistowskie.
NSB z radością powitała wejście hitlerowców i rozpoczęła tworzenie „Wielkiej Holandii“ – czystej od imigrantów i rasowo obcych.
Z szeregów NSB rekrutowali się żołnierze Waffen-SS: "Westland" i "Nordwest" oraz Ochotniczego Legionu Holenderskiego, tak bohatersko „walczącego“ z ludnością cywilną na Ukrainie.
Wraz z wejściem aliantów i wyzwoleniem Holandii, NSB została zdelegalizowana a jej liderzy skazani.
Tyle historii, wróćmy do rzeczywistości.
Skoro Wilders, promujący silny narodowy nacjonalizm świadomie, bądź nieświadomie nawiązuje do tradycji Narodowo-Socjalistycznego Ruchu Holenderskiego, to ma kłopot.
Otóż Geert Wilders jest Żydem.
Jest nawet pochodzenia indonezyjsko-żydowskiego, co stawia go w gronie rasowych „kundli“ i „podludzi“.
Gdyby urodził się trochę wcześniej, jego „ideologiczni ojcowie“ zapewne zapakowali by go do wagonu i odesłali do Auschwitz, w celu przerobienia na popiół.

Kogo chce bronić przed imigrantami Wilders – nacjonalista?
Holendrów, skoro według własnej promowanej ideologii nie jest Holendrem, tylko żydowsko-indonezyjskim potomkiem „obcych“?
Może Żydów? Ale Holandia to nie Izrael, a Europa nie Azja Mniejsza.
Jest zatem Wilders, albo skończonym durniem, albo cwaniakiem - gigantycznym oszustem.
Na udawaniu Holendra zbił już całkiem pokaźny kapitał polityczny.
Chyba pierwszy to przypadek, gdy semita został antysemitą, by lansować semicki antysemityzm.
Wilders zachęca teraz Holendrów aby denuncjowali imigrantów z europy wschodniej, którzy zabierają pracę rodowitym niderlandczykom.
Zrobił sobie taką zakładkę na partyjnej witrynie i „rąbie ciemny lud“.
A przecież to bardziej Polak, Czech czy Bułgar niż Geert Wilders i jemu podobni są „u siebie“ w Holandii.
To Wilders, żydo-indonezyjczyk zabiera pracę rodowitym Holendrom, a nie Europejczycy.
My Europejczycy mamy większe prawo do Europy niż semicko-indonezyjskie mieszańce udające kogoś, do kogo nawet nie są w stanie się upodobnić.
Nie wystarczy ufarbować sobie na blond czuprynę, by udawać Holendra – panie Wilders.

 ---------------------------------------------------------------------
Proponuję zrobić przyjemność panu Wildersowi i  wpisać na jego listę swój "donos".
Jak wiadomo partia Wolności utworzyła stronę, na której można donosić na imigrantów z Polski, Bułgarii i innych krajów europy wschodniej.
Donieśmy na siebie :))

To jest adres strony:

Tekst do wklejenia na stronie 

De heer Wilders,
Ik ben Poolse en ik kom uit een familie van grote Poolse traditie.
Ik ben Europeaan, want ik ben geboren in Europa, net als mijn vader, grootvader, overgrootvader en mijn grootvader - grootvader.
De traditie van mijn geslacht terug tot de middeleeuwen.
Al mijn voorouders waren Polen, die zoals u weet waarschijnlijk dat pochodzii blijkt uit Europa.
Daarom voel ik me verplicht om u te vertellen dat beledigt me over het gedrag van de Europese verdwaalde Semitische-Indo-Indonesische afkomst, waarvan de wortels terug gaan naar Azië en niet Europa.
In Europa ben ik thuis, niet jij!
De Heer zal thuis te zijn als je uit naar Israël of naar Sumatra.
Europa voor de Europeanen!

-------------------------------------------------------------------- 
Instrukcja z objaśnieniem:

Meldingsformulier  (Formularz zgłoszeniowy)

Deze melding kunt u anoniem plaatsen. Alleen (*) zijn verplichte velden om in te vullen.
Komunikat może być anonimowy. Tylko pola (*) są obowiązkowe.

Van
E-mail:
Plaatsnaam (*) Miasto
Is er sprake van overlast? (*) Czy istnieje problem?     ja    nee
Geluidsoverlast (*) hałas      ja   nee
Parkeeroverlast (*) uciążliwość przy parkowaniu   ja   nee
Dronkenschap (*) pijaństwo    ja   nee
Verloedering (*) degradacja   ja   nee
Anders
Toelichting wyjaśnienie (tu wklejamy tekst “donosu” – patrz poniżej)
Is er sprake van baanverlies (*) Czy straciłeś pracę?   ja   nee
Bedrijfstak
Aard van het werk
Veiligheidscode

We wszystkich polach zaznaczamy “nee”
Plaatsnaam (*) Miasto wpsujemy np. Den Haag


Tłumaczenie tekstu:

Panie Wilders,
jestem Polakiem i pochodzę z rodziny o wielkich Polskich tradycjach. 
Jestem Europejczykiem, gdyż urodziłem się w Europie podobnie jak mój ojciec, dziad, pradziad i mojego pradziada – pradziad.
Tradycje mojego rodu sięgają czasów średniowiecza.
Wszyscy moi przodkowie byli Polakami, co jak pan zapewne wie świadczy o tym, że pochodzii z Europy.
W związku z tym czuję się w obowiązku poinformować pana, że obraża mnie zachowanie europejskiego przybłędy o pochodzeniu semicko-indonezyjskim, którego korzenie siegają Azji a nie Europy.
W Europie to ja jestem u siebie, a nie pan!
Pan będzie u siebie wtedy, gdy wyjedze pan do Izraela albo na Sumatrę.
Europa dla Europejczyków!

niedziela, 11 marca 2012

„Poseł gwałci dzieci – szokujące fakty o parlamencie...“ (na motywach „Fakt’owego“ newsa)


„Dzień bez pedała w mediach, to dzień stracony“ – tak mawia mój przyjaciel.
Jest to absolutna prawda, szczególnie w przypadku, gdy media te reprezentują środowiska homonazistowskie lub durno-populistyczne.
Poza wszystkim, obecność pederasty w środkach masowego przekazu budzi niezagospodarowane pokłady śmiechu i zdrowego humoru drzemiące pod twardą warstwą skorupy medialnej, złożonej  z nudnego bel-ble oraz bezbarwnego pierdu-pierdu.

Nie inaczej było w ubiegły piątek , gdy Biedroń Robert – maskotka homoseksualna Ruchu Palikota oświadczył w „Fakcie“, iż jeden poseł bije żonę!
 Skąd u kształconego nocą, po godzinach w Pułtusku – absolwenta wyższej uczelni dla mniej inteligentnych taka wiedza?
Już na początku przez myśl  przeszła mi hipoteza, iż to pewnie Grodzka spuściła wpierdziel Biedroniowi, a ten gdzieś musiał się wypłakać.
Po chwili skłonny byłem zaryzykować teorię, że to może Biedroń Grodzkiej dołomotał i w ten sposób chciał się podlansować.
Dlaczego?
A dlatego, że „nowoczesnej europie“ kwestia płci jest rzeczą umowną, tak jak terminy „mąż i żona“.
Stały i niezmienny jest natomiast porywczy, czy też impulsywny charakter człowieka, który musi raz na jakiś czas klapsa przyłożyć.
Co jeszcze Biedroń miał o powiedzenia w „temacie“?
Tylko to, że wiedzę taką czerpie z przekazów ustnych licznych znajomych działających w organizacjach pozarządowych, do których to żona owego posła zgłosiła się.
Pozostaje tylko wierzyć na słowo Biedroniowi, gdyż ani nazwisk ani imion ani też innych faktów nie podał.
Człowiek o takim doświadczeniu życiowym jak Robert Biedroń, który sam otarł się o przemoc w rodzinie nie może kłamać!
Nie tak dawno Biedroń chwalił się w „onecie“, że jego samego oraz jego matkę tłukł ojciec, a wszystko przy milczącej aprobacie miejscowego proboszcza.
„Klecha wiedział i nic nie zrobił“ – mówił Biedroń.
Pomijając już fakt, że większość ludzi normalnych w pierwszym odruchu synowi pederaście obiło by gębę a dopiero później namawiało do leczenia, to już nigdy nie pomyliło by instytucji kościelnej z policją państwową.
Biedroń z mamusią nie dostrzegli różnicy między księdzem a milicjantem i stąd zapewne ich problemy z przemocą domową.
Pomylił adres.
To trochę tak, jakby w celu ugaszenia płonącego domu właściciel zamiast straży pożarnej, wezwał na ratunek gremium profesorskie z Uniwersytetu Warszawskiego.

W telewizorze też pederasta. 
Też w piątek.
W porannym programie (chyba) „Dzień Dobry TVN“ (czy też bardziej „Gej Dobry TVN“) znany z tego, że jest znany Pan Pederasta Jacek Poniedziałek – aktor mniejszej jakości, który skupił na sobie uwagę widzów po tym jak zdeklarował się jako wielbiciel męskiego seksu, oburzał się na żałobę narodową.
Bo to Komorowski zrobił na złość w szczególności Poniedziałkowi, aby Poniedziałek nie mógł zarabiać i pokazywać swojego kunsztu aktorskiego.
Jest to o tyle przykre, gdyż przed teatrem zebrał się zapewne gigantyczny tłum oczekujących na bilety na spektakl z Poniedziałkiem.
W studiu wspierał go inny inteligentny inaczej – Robert Leszczyński (pod względem poziomu inteligencji ustępuje chyba tylko Magdzie Mołek i Kononowiczowi).
Poniedziałek złościł się na serio, gestykulował mocno i robił głupie miny co rozbawiło mnie do łez, gdyż nie ma nic śmieszniejszego jak zbulwersowany pederasta.
Należy przypomnieć, że żałoba narodowa (po katastrofie kolejowej) trwała od poniedziałku do środy. Pedo-Poniedziałek liczył straty spowodowane przez zamknięcie „jego“ teatru w czasie w/w trzech dni. Sam nie zauważył tylko, że w poniedziałki (sic!) teatry są nieczynne.  To mu umknęło zapewne z powodu natłoku pracy.... w poniedziałki.


Aaaa bym zapomniał.
Dowiedziałem się (od znajomych, którzy pracują w organizacji pozarządowej), iż jeden poseł o skłonnościach homoseksualnych molestował małoletnich chłopców.
Są ponoć świadkowie i poszkodowani.
Już widzę ten tytuł: „Poseł gwałci dzieci!“
Rzecz jasna ani imion ani nazwisk nie mogę podać.... ale to prawda!

I jeszcze taki kwiatek: