środa, 26 czerwca 2013

Alarmy bombowe. Czy przesłuchano już Tuska i Sienkiewicza?

-->
Dzisiejszy dzień upłynał na śledzeniu informacji dotyczących serii alarmów bombowych.
Władza w żywiole, policja w pogotowiu a w telewizji Sienkiewicz zapowiada potraktowanie „terrorystów“ - Ogniem i Mieczem.
Według szefa MSW policja spawdza wszystkie tropy oraz wszystkich, poszerzając do maksimum krąg podejrzanych.
Ale póki co, lipa z figą. Winnych brak.
Złapali ponoć jakiegoś nieszczęśnika w Chrzanowie, ale nie wykluczone, że to tylko zasłona dymna, bo do tej pory jeszcze nie raczyli go przesłuchać.
Istnieje prawdopodobieństwo, że to tylko dziadek od babiczki, która „pohazi z Chrzanowa“...
W każdym razie kamienny krąg typowanych na ofiary wybujałego „ego“ Sienkiewicza rozrasta się. Przy okazji raźnie wtórują mu demony z przeszłości: Dukaczewski i Dziewulski... rzadko pysznie.
Aż chce się przyklasnąć – jaka piękna katastrofa!

„Jak wszyscy, to wszyscy  - babcia też“ – mówi stare powiedzenie, więc nieśmiało zapytuję: czy do szerokiego, jak fala bezrobocia w Polsce, kręgu podejrzanych włączono tez Donalda Tuska oraz Bartłomieja Sienkiewicza?
Jeżeli nie, to wielkie niedopatrzenie. Kumoterstwo można powiedzieć...
Fakty oraz poszlaki mogą okazać się właściwym tropem.
Nie tak dawno władza wysłała na szkolenie do Moskwy grupę  fachowców z PKW w celu podwyższenia swojej fachowości, poprzez korepetycje u jeszcze lepszych fachowców z temtejszej Państwowej Komisji Wyborczej, bo widomo że Rosja to wzór cnót demokratycznych.
Aż strach pomyśleć, że na ten przykła, ktoś inny mógł pojechać do Moskwy w celu podwyższenia swojej fachowości poprzez korepetycje u jeszcze lepszych fachowców z temtejszego OMONU a dotyczących prowokacji bez liczenia się z ofiarami.
Wiadomo bowiem, że Rosja to wzór cnót demokratycznych, gdzie nawet całe bloki z mieszkańcami wylatują w powietrze, tylko po to by władza miała pretekst do interwencji zbrojnej w okupowanym kraju...
Sam nie wiem ale jeżeli już raz obrano wschodni kierunek....

wtorek, 25 czerwca 2013

Premier Tusk został honorowym idiotą

-->
Przybyło idiotów Polsce, oj przybyło.
Nawet w szeregi zidiociałych wstąpił urzędujący premier.
Nigdy jakoś inteligencją nie błyszczał, ale całkowicie zidiociał dopiero teraz.
Ale od początku i po kolei.
Na stronie Wp.pl (za IAR) podano taką informację sklejoną  w zgrabny propagandowo-bolszewicki bełkot:
Donald Tusk: nie ma zgody na obrażanie polskich uczonych“
Gdyby nie postępujące zidiocienie szefa rządu, można by przypuszcać, że chodzi o jakiegoś rodzimego naukowca. Niestety „płemieł“ nazywa polskim uczonym stalinowskiego żyda, zbrodniarza i donosiciela do NKWD – Baumanna.
Trzeba twardo egzekwować prawo - to reakcja premiera na wydarzenia na Uniwersytecie Wrocławskim z udziałem narodowców. Donald Tusk spotkał się dziś z ministrem spraw wewnętrznych, by omówić sposoby przeciwdziałania coraz częściej powtarzającym się nacjonalistycznym incydentom.
W sobotę we Wrocławiu narodowcy z
NOP-u i pseudokibice Śląska zakłócili wykład profesora Zygmunta Baumana. Wydarzenie spotkało się ze sprzeciwem wielu środowisk
Tu już skrzydła głupoty rozwija idiota z IARu.
„Nacjonalistyczne incydenty“, „pseudokibice Śląska Wrocław“ oraz „sprzeciw wielu środowisk“... cóż jeszce idiota z IAR wymyśli? A może trzeba było wpierw popatrzyć i posłuchać wznoszonych haseł oraz okrzyków na spotakniu ze zbrodniarzem!
Hasła wznoszone były tylko antykomunistyczne a ludzie w szalikach klubowych, to kibice Śląska Wrocław, natomiast „wiele środowisk“, to głównie bydlęta od Palikota i ścierwo bolszewickie wsparte przez niektóre srodowiska żydowskie.
W dalszej części to już sam „płemieł“ wpada w amok i relacjonuje własne urojenia:
 - Nie można udawać, że jak ktoś niesie symbol swastyki, używa brutalnych słów wobec polskich uczonych, to to jest lekkie wykroczenie - oświadczył premier.
Biedny honorowy idiota, w zwidzie chorobowym widział już tam swastyki, nie wspominając o jakimś polskim uczonym... Oj, szykuje się kaftan.
To już raczej sam premier z PO, bardziej godzien jest noszenia swastyki. I to zarówno w skutek rodzinnych koligacji jak i wielkiej miłości do Makreli (Angeli Merkel), która to jest jak siostra dla hitlerówy Steinbachowej.
Życzymy powrotu do zdrowia panie pemierze....

niedziela, 23 czerwca 2013

Tomasz Lis czyli Томас Лисиенко


Szanowny Panie, jako osoba znająca historie rodzinną oraz dzieje sowieckich agentów -  Lisienkowów, pragnę podzielić się z Panem garścią informacji na ich temat.
Jestem mieszkańcem Zielonej Góry (od połowy lat czterdziestych) gdzie w skutek rodzinnych powiązań zostałem „wplątany“ w ową rodzinę.(...)

Tak rozpoczynający się list otrzymałem od pewnego Pana, który zapragnął podzielić się ze mną (oraz czytelnikami mojego bloga) garścią informacji nt. „Pluszaka płemieła“ oraz piewcy geniuszu PO: Tomasza Lisa i jego rodziny.
Grzebanie w rodzinnych korzeniach, nie jest zajęciem ani miłym ani godnym - lecz w przypadku „listratora“ i „gównodłuba“ Lisa, z mojej strony stanowi spełnienie marzeń o dokopaniu „sowieckiemu pomiotowi“ oraz urzeczywistnieniu treści przysłowia, że jaką ktoś bronią wojuje, od takiej ginie...

Wycieczkę po historii rodziny Lisów można zacząć od pierwszego zamieszkałego w Zielonej Górze przedstawiciela rodu.
Wasilij Lisienko (ur. 23.11.1903 – zm. 13.05.1974) – pradziad redaktora Tomasza Lisa, urodził się w Pińsku na Zachodnej Białorusi. Pracował wpierw jako pomocnik młynarza oraz po ukończeniu 13 roku życia trafił do pracy w garbarni.
Tam poznał idee socjalistyczne i związał się z „bolszewikami“.
W czasie Rewolucji Październikowej, Wasilij Lisienko, jako 15 letni młodzieniec z bronią ręku brał udział w walce z kapitalistami i wrogami ludu.
Zamieszany był też w wir wojny Polsko-bolszewickiej 1920 roku, już jako żołnierz czerwonego zwiadu. W roku 1921 poślubił osiemnastoletią Jelenę, która dwa lata później urodziła mu syna Eduarda Wasiljewicza (ur. 26.05.1923 – zm. 23.12.1969).
W tym czasie Lisienkowowie mieszkali w MIńsku.
Do 1941 roku Wasilij Lisienko pracował w miejskim aparacie partyjnym jako zastępca kierowika Wydziału Zwalczania Dywersji Gospodarczej.
Gdy przyszła wojna jako podporucznik przeszedł szlak bojowy i razem z 1. Frontem Ukraińskim dotarł do Zielonej Góry.
Tu też po wojnie pozostał, wraz z sowieckią jednostką wojskową, a w 1947 roku ściągnął do miasta rodzinę.
Niestety żona Jelena nie mogła odnaleźć się na obcej ziemi i w 1950 roku powrócia do Związku Sowieckiego, podając jako pretekst chorobę siostry i pomoc podstarzałej matce. Zmarła wkrótce w Moskwie - w 1952 roku.
Syn Wasilija – Eduard, jako osiemnastoletni młodzieniec został w 1941 roku wcielony do armii i wojnę zakończył pod Kołobrzegiem w szpitalu wojennym. Tak jak ojciec pozostał w Polsce i po wyjściu ze szpitala, w 1947 roku „zameldował się“ w Zielonej Górze. Tam poznał pochodząca z Kesów Polkę – Mirosławę (ur. 14.02.1928 – 06.01.1976),  z którą w 1948 roku wziął ślub.
Niedługo później, w tym samym roku urodził się ich syn Stiepan Eduardowicz - ojciec Tomasza Lisa.
Tak więc, prócz Wasilija zaaklimatyzowanego już na nowych terenach, w Zielonej Górze zamieszkali też jego syn Edward wraz z żoną i synem Steipanem.
Cała rodzina, jako sprawdzeni komunistyczni agitatorzy i propagandziści, szybko znaleźli zatrudnienie w aparacie partyjnym oraz bezpieczeństwa PRL.
Na fali odwilży i zmian w 1953 roku, cała rodzina Lisienków (z wyjatkiem Wasilija) zmieniła nazwisko na posko brzmiące „Lis“ z uwagi na coraz większą niechęć otoczenia do „ruskich“.
Wojskowa, ubecka kariera najstarszego z rodu wkrótce zakończyła się. Powołana w 1956 roku tzw. „komisja Mazura“ dopatrzyła się przekroczenia przez niego prawa w czasie służby i wysłano go na emeryturę.
Został on zwolniony z wojska na mocy decyzji Dowódcy Jednostki Zmechanizowanej w Zielonej Górze, gdzie służył w pionie kontrwywiadu.
Było to następstwem udowodnienia mu bestialskiego znęcania się nad aresztantami. Dawni towarzysze nie dali jednak Edwardowi zginać. Znaleziono mu robotę na kolei i zatrudniono jako sekretarza POP w DOKP Zielona Góra.
Edward Lis, syn Wasilija pracował do smierci w KW PZPR w Zielonej Górze i w przedzień wilgilii 1969 roku zmarł na zawał serca w drodze do domu (w wieku 46 lat).
Sześć lat później w wypadku drogowym zginęła jego żona Mirosława.
Ojciec Tomasza Lisa – Stiepan  (od 1953 roku Stefan) - imał się różnych prac.
Zawsze jedak pod „patronatem“ lokalnego Urzędu Bezpieczeństwa. Z wykształcenia inżynier zootechnik, w wyuczonym zawodzie nie przepracował jednak wiele. W poczatkach kariery zatrudniony w 128 Pułk Artylerii Przeciwlotniczej, jako podoficer polityczny, z czasem „służył” w KW PZPR oraz WUSW. Był, jak mówią o nim współpracownicy – specjalistą od prowokacji i dywersji (http://kontrowersje.net/tresc/jaka_role_odegral_stefan_lis_w_akcji_elekcja_zorganizowanej_przez_czeslawa_kiszczaka). W 1965 roku Stefan ożenił się z równolatką Wandą, która rok później dała mu syna Tomasza.
Po 1989 roku, Stefan Lis, już jako wojskowy emeryt, został dyrektorem Okręgowej Stacji Hodowli Zwierząt w Zielonej Górze.

Wszyscy zmarli przodkowie Tomasza Lisa są „dostępni“ na Cmentarz Komunalny przy ulicy Wrocławskiej w Zielonej Górze
Pradziad: Wasilij Lisienko (ur. 23.11.1903 – 13.05.1974) - kwatera 15 - rząd 7 - grób 22
Dziad: Edward (Lisienko) Lis (ur. 26.05.1923 – 23.12.1969) - kwatera 3 - rząd 11 - grób 8
Babka: Mirosława (Lisenko) Lis (ur. 14.02.1928 – 06.01.1976) - kwatera 3 - rząd 11 - grób 8

wtorek, 18 czerwca 2013

The Golden Clocks - Nowak!

Przebój nowej supergrupy "wymieniaczy zegarków". Utwór powstał na zlecenie jedynej słusznej władzy, za pieniądze społeczne, które pozostały po zakupach w sklepie tytoniowym, odzieżowym i po opłaceniu boisk na futbolowe wyczyny premiera. Niestety za takie "resztki" można było zrobić tylko taki teledysk! Niech żyje Sławomir Nowak! Niech "chodzi" jego zegarek - sto lat!

poniedziałek, 17 czerwca 2013

A u nas pedałów biją....


Pobili Biedronia.
Tak przynajmniej twierdzi sam Biedroń, który wraz z innymi pedałami został rzekomo napadnięty i pobity w nocy przed jedną z warszawskich kawiarni.
- Splunął mi w twarz, od razu uderzył z pięści, kopnął mnie w brzuch i zaczął uciekać – płakał w TVN poseł „Ruchali Kota“.
- Pobicie Roberta Biedronia to sygnał, że w Polsce po cichu łeb podnosi faszyzm. To nie są żarty, podpalanie drzwi, bicie „innych“to fakt!" - komentował z kolei kolega Biedronia z partii - Andrzej Rozenek.
Głupi albo z Ruchu Palikota, ten który da wiarę durnej i nachalnej „pedalskiej prowokacji“. Oto caps z relacji „na żywo“ na drugi dzień po‚ zajściu“,  wyemitowanej w TVN24.



Kiepsko coś biją ci „faszyści“, gdyż na obliczu „pedofuehrera“ ani sladu obrażeń.
Czyżby z niedożywienia lub biedy spowodowanej światowym kryzysem, rodzima faszystowska brać utraciła fizyczną siłę?
To już kolejny raz, gdy homonazistowski prowokator odstawia cyrk z pobiciem.
W 2010 roku w trakcie Marszu Niepodległości, został zatrzymany pod zarzutem ataku na policjantów i „szarpaniu ich za pałkę“.
W odwecie „pedofuehrer“ okarzył policje o pobicie i przez tydzień chodził nawet w gusownym gorseciku na szyi. Cała sprawa okazała się wielką lipą...
Teraz w skutek braku atrakcji w postaci „zadym“ podczas Parodii Równości, „uciskani“ pederaści musili wykreować sytuację wskazującą na inne „działania sił faszystowskich“.
Podłożył się oczywiście dyżurny obiekt nietolerancji, który nieszczęście ma już genetycznie wymalowane na kaprawym obliczu z krwimi oczami.

-  Mam dość homofobii. Zostałem właśnie pobity przez jakiegoś homofoba w centrum Warszawy. Policja szybko go złapała. Wieczór na komisariacie" - napisał wieczorem na Twitterze Biedroń.
Patrząc na oświadczenie Biedronia i jego „czyste“ od uszkodzeń oblicze, zachodzi przypuszczenie, że może i faktycznie „pobito“ go, ale co najwyżej „miękką pałką“....

wtorek, 4 czerwca 2013

Anna G. Big - Mój Zbój Palikot

Nowy przebój znanej w kręgach "Ruchali Kota" artystki estradowej Anny G. (Krzyś B.).