wtorek, 29 września 2009

"Być jak Roman Polański"

Zamieszanie wokół zatrzymania reżysera Polańskiego daje już swoje owoce. Polański stał się bohaterem grup obyczajowo wyemancypowanych, niechętnych prawu oraz wyjątkowo chętnych wszelkim zboczeniom.

Modnym stało się zawołanie „Być jak Roman Polański” czyli wynalezienie sobie podobnej dewiacji, aby można było troszkę poświntuszyć i być dumnym z osiąganych sukcesów.
Upodobnić się do znanego reżysera zamierzał 36-letni policjant z Nagłowic, który współżył z 14-letnią dziewczyną.

Świętokrzyska policja oraz Sąd Rejonowy w Jędrzejowie nie zrozumiał intencji oskarżonego i rozpoczął proces. Policjantowi grozi 12 lat więzienia.
Właściwie, to dziwi brak jeszcze reakcji ze strony obyczajowo wyrozumiałych polityków, twórców kultury i liberalnych mediów.

Jakiś apel o uwolnienie, jakiś protest, głodówka?
Może Wajda, Bromski albo Cywińska by coś palnęli. Jakąś mowę obrończą?
A może Anne Applebaum wraz z mężem Radosławem Sikorskim zadzwonili by do Prezesa Sądu Najwyższego albo Prezesa Trybunału w Starsburgu?

Szkoda faceta. Cholera, to dobry chłopak. Siedem lat w policji robił. On już swoje odcierpiał, sami wiecie jak nieznośne są nastolatki, z taką to trudno wytrzymać cały dzień, nie mówiąc już o nocy... A poza tym miał swoją traumę z dzieciństwa – ojciec go paskiem z klamerką bił po głowie... a gonili go kiedyś też sodomici... uciekł, ale od tej pory w lewym oku mu się powieka trzęsie... Weźcie to pod uwagę.

























P.S
Teraz z innej beczki. Polecam ostatni wpis nieocenionego pana Eligiusza. Coś tam o „Zegareczkach”...
Jeżeli chce ktoś się rozerwać i niezobowiązująco pośmiać, to polecam.
Takiej ilości „nakręconych dyrdymałów” nie opublikował dawno już nikt na Salonie. Nawet niejaki Dąbrowski i Pani Rudecka-Kalinowska nie dorównują Panu Eligiuszowi do pięt.
Majstersztyk i cymes w jednym.

Otóż Pan Barbur z aresztowania pedofila zrobił problem światowy i temat antysemicki. To już jest niezły dowcip, ale dalej będzie jeszcze zabawniej.
Dowiadujemy się, ze proces Polańskiego będzie drugim „Procesem Dreyfusa” :)
Właściwie światu potrzebna jest druga afera, taka jak Dreyfusa gdyż może znów coś zapoczątkuje, jak ta właściwa (sto i kilka lat temu). Wtedy to na skutek rzekomej niesprawiedliwości i antysemityzmu we francuskiej armii Theodor Herzl wymyślił ruch syjonistyczny.
Co teraz jeszcze można do tego wymyślić? Hipersyjonizm?

A dalej progresja – jeszcze jest śmieszniej, trzymajcie się...
„Polański tak naprawdę dawno już został ukarany, a my razem z nim (...) Od 30 paru lat nie mógł kręcić filmów w USA” – fajne nie prawda?!

Za co w takim razie ukarano tysiące absolwentów PWSFTviT kończących filmówki w Łodzi, Warszawie...? W końcu oni też nie mogą kręcić filmów w USA.

Absurd, ale mogący posłużyć za scenariusz dobrej komedii. Jeżeli doda się do tego element antysemicki i traumę z okresu holocaustu tak pięknie uwypuklaną przez Pana Eligiusza, to ciąg logiczny scenariusza może być zaskakujący.

Wynikałoby z niego, że przeżycia wojenne potęgują chuć oraz pociąg do nieletnich, co jest, rzecz zrozumiała, okolicznością łagodzącą.

I rewelacyjne zakończenie, uwaga sumująca całość: „Co do Szwajcarów - gdyby Polański był synkiem szejka (Kadafiego) dawno by go puścili do domu”.
Cóż, ale nie jest. Poza tym, młody Kadafi nie gwałcił małoletnich.

Jest za to Polański synem Mojżesza Lieblinga – producenta tworzyw z Krakowa i dlatego został mu poświęcony cały wpis Pana Eli Barbura, o tym jak to helweccy antysemici niszczą wielkiego artystę.
To dużo bardziej cenne niż uwolnienie.

A szwajcarskiego sędziego, który wydał nakaz aresztowania, zgodnie z tradycją izraelskiego państwa, najlepiej potraktować rakietą ziemia-powietrze-ziemia. Wraz z całą rodziną i sąsiadami. Nich sobie antysemita nie myśli... już nigdy więcej.

poniedziałek, 28 września 2009

Lobby?

Szczerze wyznam: jestem wstrząśnięty!
Wstrząśnięty i nie mieszany.
To co wyczyniają media wokół Romana Polańskiego, to absurd łączony ze skrajną bezczelnością.

Wczoraj opisywałem list protestacyjny skierowany do władz polskich, przez koleżeństwo Polańskiego. Myślałem sobie, ot grupa kolesi i tych co chcieli by być kolesiami Polańskiego plusuje zarówno u niego jak i w lewako-sado-maso światku.

To, że filmowy świat jest zepsuty do szpiku kości wie każdy, że ludzie filmu (duża ich część) dostają małpiego rozumu osiągając jakikolwiek, nawet najmniejszy sukces też wiadomo.
Dziesiątki tysięcy fanów, autografy, flesze itp.

Stwarza to w nich poczucie, ze są bezkarni, a eksperymenty artystyczne przenoszą do życia codziennego. Stąd wśród nich np.. pederastia, pedofilia oraz wizja własnego bezkarnego postępowania

Uważają się za kogoś lepszego, kogoś ponad innymi, gdy w gruncie rzeczy z ludzkiego punktu widzenia są tylko zwykłymi, spaczonymi ludźmi.
Nie inaczej należy uważać podpisujących się pod listem w sprawie uwolnienia Polańskiego jak za sympatyków i animatorów pedofilii.

Jedno z najohydniejszych przestępstw w imię lojalności zawodowej, staje się w rozumieniu Wajdy, Morgensterna, Bromskiego tylko występkiem. Ich paplanina i zbiory absurdów a nawet głupot (to w przypadku wypowiedzi p. Cywińskiej) jeszcze bardziej pogrążają całe to środowisko.
Do grupy „kolesi” dołączyli też dziennikarz.

Czołowa myśląca inaczej Karolina Korwin-Piotrowska „będzie bronić reżysera zawsze”, a Anne Applebaum (żona min. Sikorskiego) dopatruje się w tym spisku?!
Wszystkiemu wtóruje głośno cały TVN zanosząc się od płaczu nad losem Polańskiego.
Gdyby Hitler miał taką „prasę”..., do Norymbergi by nie doszło.

Na koniec małą chwilę chciałbym poświęcić materiałowi p. Aplebaum z "Washington Post".
Stało się to co przewidywałem :) Tanie „łuckie numery” i chwyty.
Jak już brak argumentów – zawsze pozostaje żydostwo obwinionego. Że dziecko holocaustu i że wtedy na niego polowali i teraz polują....

Applebaum pisze też: - Dlaczego akurat Szwajcaria - kraj który tradycyjnie strzegł tajnych kont bankowych międzynarodowych przestępców i skorumpowanych dyktatorów - postanowiła aresztować Polańskiego? Musi się za tym kryć coś głębszego”.

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, zważywszy, że najwyraźniej osoba pisząca takie dyrdymały nie może (nie lubi, nie jest w stanie) zrozumieć podstawowych zasad funkcjonowania prawa.
Tak jak kontem może dysponować właściciel a reszcie od tego wara, bo tak każe prawo, tak też aresztować pedofila i postawić go przez sądem również każe prawo. I reszcie wara od tego.
A co do głębszych to najwyraźniej kryje się za tym.... jeden głębszy, który Pani ministrowa pociągnęła przed napisaniem swoich przemyśleń „na temat”.

Liczę, że włazom amerykańskim uda się postawić Polańskiego przed sądem.
Wyrok jest sprawą otwartą i rzeczą drugorzędną. Ważne, że jest kraj, w którym istnieje pojęcie nieuchronności przed karą w imię prawa.
Nam natomiast da dużo do myślenia w związku z nie mogącym odbyć się już któryś z rzędu rok, procesem „pedofilów z Dworca Centralnego”.

Jakieś lobby działa...?

niedziela, 27 września 2009

Aresztowali Polańskiego! A gdzie jest Owsiak?!

„Uwolnić słonia” krzyczał Jerzy Owsiak - szef „Towarzystwa Przyjaciół Chińskich Ręczników” na rynku w Jarocinie w sierpniu 1988 roku.

Taki absurdalny humor przeszedł już do historii awangardy niepodległościowej epoki PRL i zyskał status kultowego. Ludzie lubią absurdy, bo nie wiadomo czy to dla śmiechu, czy na poważnie oraz czy z nas się ktoś nabija czy współczuje.

Fajnie było w tamtych latach szydzić z „komuny” wystawiając portret „Jaruzela” z podpisem „Boże chroń Generała” i patrzeć na tępych zomowców, którzy nie wiedzieli co z tym fantem robić. Lać pałą czy bić brawo?

Dziś czasy się zmieniły, wolno mówić wprost, co się ma do powiedzenia.
Nie wszyscy jednak z tego prawa potrafią lub chcą korzystać.
Pozostający mentalnie w PRLu osobnicy-twórcy filmowi, z sentymentu za czasami „towarzyskimi” także dziś fundują nam „pomarańczową alternatywę” czyli absurd awangardowy z przesłaniem.

W godzinach popołudniowych policja szwajcarska aresztowała Romana Polańskiego.
Podobno w najbliższych dniach Szwajcaria dokona jego ekstradycji do USA, gdzie reżysera pragną zobaczyć śledczy, w związku z jego przyjemnościami w 1978 roku.
O co chodzi amerykanom - każdy dobrze wie; Polański zadawał się z małoletnią, którą uprzednio „podrasował” whisky i stosownymi specyfikami halucynogennymi.
Ponoć miał z tego przyjemność.
Małoletnia też.

Przyjemności natomiast nie mięli sędziowie i służby więzienne, gdyż Polański nawiał ze Stanów Zjednoczonych i tyle go tam do dziś widzieli. Listy gończe zostały rozesłane, ale Polański, przebiegły lis, jeździł tylko tam gdzie amerykańskie prawo swoimi mackami nie sięga. Sprawa była o tyle poważne, gdyż w Stanach nie istnieje pojęcie „przedawnienia” i właściwie reżyser skazany był na wieczną banicję w USA.
Niestety, albo nie sprawdził albo zapomniał i w końcu pojechał prosto w paszczę Wuja Sama. Okazuje się, że Szwajcaria ma podpisaną umowę ekstradycyjną z USA i w sposób żelazny jej przestrzega.

Polański siedzi i czekając na wylot do ameryki pluje sobie w brodę, że nie sprawdził, jak tam u Helwetów z ekstradycjami oraz, że nie przystał na niedawną propozycję jankesów dobrowolnego powrotu i poddania się procesowi. Zapewne ułaskawiono by go, gdyż sama zainteresowana już nie żywi do niego żalu. a wielu zapomniało po 30 latach o co tak naprawdę chodzi....

Pierwsi do obrony dobrego imienia naszego wybitnego reżysera ruszyli jego rodzimi koledzy po fachu. Oczywiście „po fachu” reżyserskim, a nie jak się niektórym świntuchom może wydawać... (w każdym razie ja nic o tamtym „po fachu” nie wiem)
Elita polskiego kina wystosowała list pt. „Uwolnić Romana Polańskiego” i przesłała go m.in. do Prezydenta RP i Ministra Spraw Zagranicznych.
Jak nie trudno się domyśleć, apelują o uwolnienie Polańskiego i rewizję procesu, a najlepiej w ogóle o jego kasację.

Cel wzniosły tylko adresat pisma nie jest właściwy, bo to nie Prezydent RP ani Minister Spraw Zagranicznych zamknęli Polańskiego.
Było pisać do Obamy!

W ogóle zakrawa to właśnie na jakąś w/w „pomarańczową alternatywę”, te argumenty, forma i język...

Szczególnie argumenty w rodzaju wydarzenia sprzed 30 lat są co prawda pod względem moralnym negatywne", „sprawa rozgrywana w innej kulturze społecznej i obyczajowej, w europejskim systemie prawnym byłyby już przedawniona”, „Roman Polański jest wybitnym polskim artystą, który wniósł wielki wkład do światowej kultury filmowej (...) Żądamy od władz Polski uniemożliwienia ekstradycji Romana Polańskiego, od władz Szwajcarii jego natychmiastowego uwolnienia, a od Stanów Zjednoczonych rzetelnej rewizji nadużyć śledczych i prokuratorskich w procesie Romana Polańskiego”.

Grupie emerytowanych reżyserów wydaje się, że PRL trwa nadal. Że piękny życiorys twórczy wystarczy by stać ponad prawem i zostać nietykalnym.
Pretensja o model prawa nie uwzględniający przedawnienia, domniemana stronniczość sądów amerykańskich oraz spisek zawarte w wypowiedziach telewizyjnych, mówiąc wprost śmieszą.

Do całości awangardowego „wygłupu” pod tytułem „Uwolnić Romana Polańskiego” brakuje tylko Jerzego Owsiaka i jego silnego, charakterystycznego głosu, a poczulibyśmy się jak za czasów zdychającej komuny.

Póki co, mimo odezw i apeli, w stosunku do osoby pana Polańskiego zanosi się tylko na reanimację „Towarzystwa Przyjaciół Ręczników” oczywiście amerykańskich i to przydziałowych w paski.

Panie z fotografii

Dziś przypadkowo wpadło mi „na ekran” zdjęcie dwóch radosnych Pań.

Uśmiechnięte i szczęśliwe kobiety to Alicja Tysiąc i Wanda Nowicka, zbratane dziś w dziele wielkim, walce o powszechność skrobania, czyli mówiąc wprost zabijania.

Wanda Nowicka nieugięta bojowniczka SLD o prawa aborcyjne, jak widać ochoczo przykleiła się do świecącej obecnie jasnym światłem nieszczęśliwej matki, szczęśliwie niewyskrobanej córki.

Klepanie po plecach, wręczanie kwiatów i całowanie „z dubeltówki” osób takich jak Alicja Tysiąc, ma pokazać jak eselsdowcy kochają te co chcą skrobać, a nie kochają tych, których tamte chcą wyskrobać.

A wracając do zdjęcia, to pomyślałem sobie że we wspólnej fotografii obu pań tkwi pewna przewrotność.

Alicja Tysiąc na szczęście nie dokonała aborcji i urodziła córkę (czego nie chciała i o ten przymus skarżyła Polskę do Strasburga) natomiast Wanda Nowicka mimo, że nie musiała rodzić (takie prawo obowiązywało wtedy) na nieszczęście nie dokonała aborcji i uraczyła nas dwoma potomkami Michałem i Florianem, psychopatycznymi lewakami.

Chcieć to nie musieć i na odwrót!

sobota, 26 września 2009

Konkurs „Czy jestem jak wykapany Donald? Jestem wykapany jak Donald!” rozstrzygnięty!

Platforma Obytawelska bije wszystkich na głowę. Popularność jedynej, najsłuszniejszej partii sięga już (wg. najbardziej optymistycznych źródeł) około 80% .
Zasługa to oczywiście Pana Premiera w mierze największej i jego wspaniałej powierzchowności.
Kto z nas nie kocha Donalda Tuska? Jak można w ogóle nie kochać Donalda Tuska? Donalda Tuska trzeba kochać!
Wśród młodzieży już modne jest upodabnianie się do Premiera.
Chodzić jak Premier, mówić jak Premier, śmieć się jak Premier i czesać się jak Premier – to jest trendy!
Jakiś czas temu rozpisaliśmy konkurs pod hasłem:
„Czy jestem jak wykapany Donald? Jestem wykapany jak Donald!”
Wszyscy wielbiciele Premiera, którym los dał to szczęście być podobnym do Pana Donalda, mogli nadsyłać swoje fotografie wraz z krótkim opisem własnej osoby.
Poczta miała podstawy do narzekań – setki tysięcy obywateli zalało listami Urzędy Pocztowe, a nas dosłownie zasypała lawina przesyłek z fotografiami.
Specjalna komisja pod honorowym przewodnictwem Pana Stefana Niesiołowskiego (który na urodzie i Panu Premierze zna się jak mało kto) wyłoniła piątkę najbardziej „Premierowych z wszystkich”.

Nagrody zdobyli:


1. Florian Mściwuj-Pociotek (Zakrztusy Wlk, powiat Kołęgrzmoty )

Kocham Pana Premiera, za dobroć i urodę. Zwłaszcza, że przypomina mi Leszka Millera, którego kiedyś też kochałem i byłem do niego podobny. Pan Tusk jest też znakomitym piłkarzem. A ja się na piłce znam jak mało kto, bo już trzeci rok pracuję w „żelaznym”.
Ponadto Pan Tusk znakomicie włada językiem angielskim, w czy przypomina moją zmarłą teściową, która także ukończyła trzy lekcje korespondencyjnego kursy językowego i umiała (jak Pan Premier) powiedzieć ze znakomitym angielskim akcentem „hałdujudu bojs, hałarju”.
Niech żyje Premier i w ogóle....


2. Albin Koszalot (Mączniki, powiat Wołki)

Wszyscy w sklepie u nas, mówią, że jestem podobny do Pana Premiera. Szef to nawet raz przepuścił mnie w drzwiach, bo myślał, że to Premier przyjechał do naszego monopolowego na inspekcję. Był ubaw po pachy, bo to przecież Palikot chla w miejscach publicznych a nie Pan Premier. Pan Tusk to chyba nawet w ogóle nie pije, a jeżeli pije to z kieliszka i to czystego. Bardzo chciałbym wygrać ten konkurs, bo narzeczona moja powiedziała kiedyś, że „się rozbierze tylko przy Premierze”. I na to liczę, tak jak na zwycięstwo w konkursie. Niech żyje Tusk!

3. Bombaatu Bumtsyktsyk (Baaje, Republika Dolna Rewolta)


Moja studiowała w Polska. Znam języka po Polska. I mówić tak jak jest dobrze by zrozumieć inni. Kochał zawsze Premier Tusk – bo jest człowiek słodycz i miłość. Jak Tusk mowa dawać to ja tak rozumieć a inni Polacy się dziwić że ja rozumieć bo oni nie znać o czym Tusk mówić.
Jak on kiedyś przyjeździć do Baaje w Dolna Rewolta, to tłumaczyć nie ma po co, bo my znać taki język jak on mowi i takie cudowna opowieści o bajki, my lubić i rozumieć.
Niech jego żyje długo.



4. Kalina Blądas-Rynna (Wawelin, powiat Małe Prytki)

Pomarzyć jest miło, że Kaczyńskiego w ogóle nie było... jak pisał wieszcz! Kocham naszego Pana Premiera i ciągle mam nadzieję, że on kocha i mnie. Jako działaczka partyjna niższego szczebla z naszego regionu codziennie modlę się do portretu „Tuska w stroju niedbałym” autorstwa naszego lokalnego „matejki” pana Saturnina Nieświeża ze wsi Gołożycie, o pomyślność dla całej naszej platformowej rodziny, bo „my platformiacy – to jedna rodzina, czy Graś czy Chlebowski, Tusk czy też Schetyna...”
Sto lat, sto lat, a nawet jeden dzień dłużej – i światełko do nieba!



5. Jan Maria Malaria (Farfałów, powiat Giertychy)

Nigdy nie należałem do osób szczególnie urodziwych. Matkę moją, zaraz po moim narodzeniu zatkało z wrażenia i tak trzymało przez pięćdziesiąt cztery kolejne lata, czyli do zeszłego tygodnia. W tej sytuacji zbawienne okazało się przypadkowe zupełnie okazanie matce mojej zdjęcia Pana Premiera (które noszę zawsze przy sobie). Na skutek wzruszenia po okazaniu fotografii matkę moją na chwilę odetkało i zdążyła tylko powiedzieć: „Matko Boska to ja ich dwóch urodziłam?” poczym zamilkła ponownie.
Słowa matki utwierdziły mnie w przekonaniu, że istnieje podobieństwo między mną a Panem Premierem i ostatecznie przekonały do przesłania fotografii na konkurs.
Żeby Polska rosła w wiosła, a ludzie nie żyli w brudzie!

Zwycięzcom gratulujemy!

piątek, 25 września 2009

Nigdy Więcej Otwartej Rzczpospolitej

Dziś w budynku Sądu przy ul. Marszałkowskiej odbędzie się proces Pana Prof. Bogusława Wolniewicza.
Sprawa banalna, lecz dająca pogląd na poziom dyskusji, bezkarności komunoeuropejskich elit w Polsce oraz stosowanie wolność słowa.

Wolniewicz oskarżony został przez niszowe i antypolskie, żydowskie organizacje o szerzenie nienawiści w programie „Radia Maryja”. Właściwie powiedział to, co wie każdy i jest ogólnie znane. Mówił mi.in, że działania antypolskie i prożydowskie nasiliły się, że przejawiają się w wyrzucaniu z kanonu lektur autorów rodzimych a wstawianiu w ich miejsce wypocin trzeciorzędnych grafomanów pochodzenia żydowskiego, że więcej uwagi przypisuje się celebrowaniu świąt żydowskich niż rodzimych itp. itd.

Logicznie analizując politykę rządów po 1989 roku trudno nie przyznać mu racji.
To, że potomkowie przywiezionych na sowieckich czołgach żydowskich dygnitarzy nagle odnaleźli w sobie „żydostwo” a zgubili „sowietyzm” widać od momentu ustrojowych przekształceń w Polsce.

Nie oszukujmy się, model przedwojennego Żyda – sklepikarza, oberżysty czy właściciela-posiadacza znikł wraz z wojenną zawieruchą. Tamten Żyd wpisany w kulturę Polską, bywał Patriotą, synem Polskiej Ziemi, obrońcą...

Niestety z całej populacji judejskiego narodu, zamieszkującego Rzeczpospolitą, przetrwało jedynie 10 procent. Dzisiejsi „obrońcy honoru żydowskiego” wywodzą się z najpaskudniejszych elementów przyniesionych to do Polski wraz z sowiecką władzą.
Zresztą język nienawiści i model prezentacji własnego światopoglądu nie różni się od tego z okresu sowietyzacji Polski.

Wystarczy zapoznać się z internetowymi stronami tych organizacji.
Jedynie kolor czerwony został zastąpiony przez kolor bardziej znośny a pięcioramienna gwiazda zyskała jego, dodatkowe ramię.
Najbardziej ujadająca w sieci organizacja „Stowarzyszenie Nigdy Więcej” niczym niegdyś NKWD lub rodzime UB nawołuje do ciągłej walki, niszczenia i donoszenia.
Czytając odezwy i manifesty na ich stronie, ma się wrażenie, ze czas zatrzymał się około roku 1948-50. Język identyczny tylko trochę temat inny. Ale pozornie.

„Niszczmy faszyzm i dyskryminację w różnych obszarach życia społecznego,... odradzający się faszyzm,... sensacyjne informacje z życia skrajnej prawicy...”
Nad wszystkim powiewają flagi z portretami Czajkowskiego, Edelmana, Geberta, Bartoszewskiego i Grynberga - ideologów i niczym w komunizmie wodzów współczesnej rewolucji.

Jak niegdyś wódz Włodzimierz Uljanow, (ksywa Lenin) też dzisiejsi bożyszcze żydokomuny posiadają wstydliwe tajemnice i przywary. Nie jest to, jak w przypadku Lenina syfilis, ale również (a może nawet bardziej) brzydka rzecz: kolaboracja i zdeklarowana pokoleniowo antypolskość.
Składa się tak, że wymienieni powyżej życiorysy mają w większości plugawe, co w oczach większości społeczeństwa dyskryminuje ich całkowicie, a w oczach współtowarzyszy stawia na cokole.

Wynika z tego choćby to, że interesy Polski i neożydkomuny są całkowicie rozbieżne.
Wirus zarazy zwanej „Stowarzyszenie Nigdy Więcej” dotarł nawet na stadiony, gdzie z lubością promuje się głupią i beznadziejnie absurdalną akcję „Wykopmy rasizm ze stadionów”.
Życie pokazało, że ideologia prosowiecko-żydowska bierze górę nad elementarnymi przejawami pro-państwowymi. Kilka dni temu klub Lechia Gdańsk został ukarany przez PZPN za wywieszenie transparentu upamiętniającego sowiecką agresję na Polskę, a lewackie (czyli polityczne) akcje propagandowe jak właśnie „Wykopmy rasizm ze stadionów” są propagowane, a piłkarze zmuszani do noszenia różnego rodzaju naklejek, naszywek z lewicową propagandą. Prawo widać nie dla wszystkich równe.

O drugiej skarżącej Profesora Wolniewicza organizacji tylko wspomnę, bo jest ona raczej kontestacyjna i składa się z politycznie-leniwych rewolucjonistów, mentorów.
„Otwarta Rzeczpospolita” to prożydowskie stowarzyszenie, które za cel postawiło sobie pieniactwo polityczne oraz, co zrozumiałe walkę z przejawami Polskiego Patriotyzmu.

Nazwa została skomponowana tak aby zmylić społeczeństwo. Otwarta Rzeczpospolita, kojarzy się z dobrem i przychylnością państwa dla wszystkich obywateli.
Niestety „Otwarta Rzeczpospolita” to stricte antypolska organizacja i z Rzeczpospolitą nie ma nic wspólnego.

Pozostaję w przekonaniu, że Sąd Rzeczpospolitej Polskiej oddali absurdalny pozew garstki nawiedzonych aktywistów i wyda sprawiedliwy wyrok.


czwartek, 24 września 2009

Majewski musi...przegrać.

Niestety sprawy mają się tak, że dwa najbliższe mecze, tymczasowy tzw. trener-selekcjoner Stefan Majewski musi przegrać. Musi, bo w przeciwnym wypadku koledzy, którzy wspaniałomyślnie mianowali Go na stanowisko selekcjonera reprezentacji będą mięli nie lada kłopot.
Ale o tym później.

Stan „na dziś” w naszej rodzimej kopanej piłce jest taki, że iluzoryczne szanse na awans do MŚ 2010 roku nasi dzielni chłopcy ciągle jeszcze posiadają. Przy szczęśliwym zbiegu okoliczności i ew. wygranych z Czechami i ze Słowacją (przy utracie punktów przez najgroźniejszych konkurentów) to my awansujemy, wprawdzie z drugiego miejsca i do baraży, ale szansa jest.
Znając niebywały fart do narodowych, sportowych nieszczęść i nieprzychylnych okoliczności zgodnie z prawem Murphiego „co się tylko może spiep..yć, wiedz że na pewno się spiep...y” – nie można liczyć na innych tylko trzeba wziąć sprawy we własne ręce.
Trzeba przegrać i już.

A to wszystko dlatego, że włodarze PZPN tak skonstruowali umowę z byłym/obecnym trenerem kadry Beenhakkerem, że w wypadku awansu do MŚ automatycznie umowa między związkiem i holendrem zostaje przedłużona.

W sytuacji gdy Lato & Company na siłę próbują wykolegować Leo i rozwiązać jak najprędzej umowę, taka sytuacja poniosła by znacznie kwotę, którą holender zażyczył by sobie w zamian za rezygnację z prowadzenia polskiej kadry.
Wszak oficjalnie jest nadal trenerem, gdyż umowy jeszcze z nim nie rozwiązano i prawdopodobne, że do zakończenia eliminacji nie rozwiąże się.
Beenhakker głupi nie jest.

Już wyobrażam sobie miny Laty, Engela, Grenia i reszty „leśnej dziadowni” w momencie dwóch wygranych, zajęcia drugiego miejsca w grupie i zwycięskiego barażu.
Zobaczyć twarze PZPNowców – bezcenne!
Okazało by się wtedy, że najbardziej wspaniałomyślnym człowiekiem wobec Beenhakkera był... Majewski, który pomógł zarobić mu dodatkową kasę za awans (jest prawdopodobne, że i tak holender nie poprowadził by naszej reprezentacji, ale za godną kwotę „odstępnego”).

W tej sytuacji Majewski byłby skreślony po wsze czasy i dotychczasowych kolegów, w osobach Laty, Piechniczak i Engela straciłby z pewnością na zawsze.
Nie do pozazdroszczenia, jak widać jest sytuacja nowego-tymczasowego selekcjonera.
Wygra – straci kolegów, przegra – straci znikomą i tak sympatię kibiców.

Na co Ci to było Stefanie Majewski?
Jako realiści mamy świadomość, że kadra nasza, nawet pod wodzą tak wybitnego taktyka i stratega jakim jest Majewski i tak bez specjalnych kalkulacji jednak przegra i cały ten wpis diabli wezmą, ale warto zasygnalizować zagrożenie i dmuchać na zimne

środa, 23 września 2009

Tytuł prawdę Ci powie!

Polskie media tytułami stoją. Wie to zdecydowana większość, inteligentnych czytelników portali internetowych.
Tytuł mówi wszystko, tytuł zastępuje lekturę dalszej części tekstu, tytuł daje pole do myślenia, tytuł pobudza wyobraźnię....
Nie wszyscy jednak swoją bystrością umysłu są w stanie już po lekturze tytułu opanować poruszany temat. W tym celu poniższy instruktaż – swoiste vademecum, które pomoże i naprowadzi na właściwą drogę oraz przedstawi model rozumowania i pojmowania całości tematu tylko na podstawie lektury tytułu.

Z najlepszych portali (najbardziej dojrzałych światopoglądowo, dzięki przewodniej kurateli miłościwie nam panującej władzy PO) wybrałem przykładowych kilka tytułów.
Spróbowałem przeanalizować temat i przedstawić tok myślenia, który naprowadzi na wątek zawarty w tytule. Dla przykładu potencjalnych czytelników podzieliłem na „niezorientowanych tytyłologicznie” oraz „świadomych w pełni”.
Zapraszam do lektury.


Onet.pl

"Łucznik" dozbroi polską armię
Niezorientowany tytyłologicznie: Diabli wiedzą? Czy Klich chce zaopatrzyć armię w łuki?
W pełni świadomy: Sprawa grubymi nićmi szyta. Chodzi o broń maszynową, prawdopodobnie pojawiły się nowe modele maszyn z wmontowanym overlockiem. Można będzie teraz „obrzucić” przeciwnika i sfastrygować za jednym zamachem.

"Ja z polityki nie wyniosłem worków pieniędzy"
Niezorientowany tytyłologicznie: Dlaczego nie wyniósł? Inni wynosili a ten nie...
W pełni świadomy: Banalnie proste. Ten polityk (Pan Celiński) najwyraźniej cały majątek lokował w banku na stosownym koncie i nie musiał nic nosić. Przelew. Wszystko na przelew.
Ponadto określenie konkretnego podmiotu z którego nie wyniósł pieniędzy sugeruje, że wynosił z innego. Temat wymaga uściślenia, lecz są istotne przesłanki, że z lektury tekstu, też się tego nie dowiemy.

"Ryzykowna" dwuwładza w TVP; rząd apeluje
Niezorientowany tytyłologicznie: Co to jest dwuwładza i dlaczego jest ryzykowna?
W pełni świadomy: Sprawa jest jasna i śmiesznie prosta: nasz dbający o obywateli i opiekuńczy rząd stara się wyeliminować możliwość jakiegokolwiek ryzyka w działaniach obywateli i stąd apel. Niech Panowie Farfał i Szwedo pójdą na wódkę i razem pokierują telewizją, zamiast czymkolwiek ryzykować i walczyć np. na przepustki. W końcu dwuwładza – O.K., ale bez ryzyka. I Grad syty i telewizja cała!

Co podnieca Tuska? SLD: jedynie te rzeczy

Niezorientowany tytyłologicznie: Te rzeczy? J Bara-Bara.... babeczki, różowa landrynka...
W pełni świadomy: Nie trzeba być Szelrlokiem Holmsem aby wydedukować, że chodzi tu o bardzo wstydliwe dla wielu historie. Wcale nie bara-bara ani landrynka... Pan Premier, jako człowiek otwarty na europejską nowoczesność i obyczajowość- usilnie testuje. Testuje różne techniki seksualne oraz gadżety do tego pomocne.
SLD jako najbardziej nowoczesna partia proeuropejska, znająca się na najnowszych trendach w seksualnym biznesie, w komentarzu określa jasno, że nie chodzi o osoby lecz o...rzeczy! Bardzo prawdopodobnie rzecz ma się o wibratorach.


Żona Sikorskiego o Obamie: po północy zerwał premiera z łóżka
Niezorientowany tytyłologicznie: A niech go, o północy dzwonić do ludzi...
W pełni świadomy: Tyle informacji ile jest zawartych w tym tytule wystarczy by odrzucić całą resztę artykułu. Kawa na ławę w postaci mielonej i mocno palonej.
Tytuł sugeruje jasno, że w rodzinie Państwa Sikorskich doszło do kryzysu małżeńskiego. Ba, więcej – Pani Sikorska (z domu Aplebaum) wyprowadziła się od męża i zamieszkała z Premierem (w tym wypadku Premierem Czech). Nieszczęsny Obama nie bacząc na późną porę, brutalnie wyrwał ich z objęć Morfeusza i stąd komentarz Pani Aplebaum. Dedukcja mój Holmesie, dedukcja – skąd by wiedziała, że akurat o północy Obama zerwał z lóżka Premiera, gdyby... nie była przy tym? Sprawa poważna.

Osłabła fala imigracji do Irlandii
Niezorientowany tytyłologicznie: Nie jest dobrze. Przecież Unia jest po to aby jeździć po Europie i pracować gdzie się podoba. Nie atrakcyjna Irlandia?
W pełni świadomy: Świadomość polityczna oraz ekonomiczna w narodzie rośnie.
Wiadomo, że największą grupą imigrantów w Republice Irlandii są Polacy. Wystarczyło, że Pan Premier powiedział o całych zastępach rodaków, którzy mają wrócić z ziemi irlandzkiej do Polski po jego dojściu do władzy, a nasi przezorni krajanie nawet zaprzestali tam wyjeżdżać! Po co wydawać pieniądze na bilety powrotne?

Michnik przywołuje Hitlera i apeluje do UE
Niezorientowany tytyłologicznie: Znów to „apelowanie. Czy ci ludzie nic więcej nie robią oprócz apelowania? Gdzie i po co przywołuje Michnik tego Hitlera?
W pełni świadomy: Brawo, czytelność i jasne przesłanie! Nieco podupadły autorytet szefa „Gazety Wyborczej” spowodował iż spora grupa czytelników nie uważa już „byłego sumienia narodu” za postać wielką i wybitną. Nie traktuje też jego wystąpień i objawionych prawd w sposób taki, jak choćby 5-10 lat temu. Stąd Redaktor Michnik przywołuje i podpiera się innym autorytetem, którego „dorobek” i postać są kontestowane w Europie a dzieło budzi emocje. Można jeszcze, zupełnie ubocznie nawiązać do rodzinnych koligacji Pana Michnika. Wszak jego rodzice byli komunistami, a komuniści byli długi czas koalicjantami Pana Hitlera. Miło brzmi to zwłaszcza w kilka dni po 17. września.
Co do apelu skierowanego w stronę UE, to nie ma to żadnego znaczenia. Chodzi albo o pederastów, albo o nieszczęścia nielicznych żydów w Polsce lub też o religię. Coś się w każdym razie Michnikowi nie podoba. Bez większego znaczenia.

Obama przyszedł, bo chciał zobaczyć kartofel.
Niezorientowany tytyłologicznie: A co mnie to obchodzi?
W pełni świadomy: A powinno obchodzić! Z powyższego tytułu wynika, że świat się zmienia. Prezydent Stanów Zjednoczonych przyszedł! Nie przyjechał tylko przyszedł! W dobie ogólnoświatowego kryzysu, postawa jak najbardziej godna szacunku. Daje to dużo do myślenia wszystkim latającym i wożącym się samochodami politykom. Prezydent największego mocarstwa na świecie chodzi, a nie trwoni pieniądze podatników na wymyślne środki lokomocji.
Dalej, sprawa kartofla. To dużo bardziej poważna sprawa niż może się wydawać. Jest to sugestia, że Pan Obama jednak urodził się w Afryce i przez wszystkie lata pobytu a USA nie dane mu było widzieć „kartofla”. Które amerykańskie dziecko nie widziało bulwy ziemniaczanej? Nie ma takiego. A Obama specjalnie przyszedł aby taką bulwę zobaczyć!
Brzmi to jak oskarżenie.
Dodatkowo tytuł sugeruje ukłon w stronę Niemiec. Czyżby sympatia do Angeli Merkel?
Może nowy najlojalniejszy sojusznik?
Przecież w języku polskim bulwę ziemniaczaną określamy mianem ziemniaka. Kartofel to germanizm. Coś w tym jest!

wp.pl

Grad apeluje do TVP: nie podejmujcie żadnych decyzji
Niezorientowany tytyłologicznie: E tam. Wwywalić faszystę Farfła! I znów apelowanie...!
W pełni świadomy: Tak wywalić, ale ze śmiechem! Pan minister Grad, znany z wielkiego poczucia humoru, rządowy dowcipas i dowcipniś postanowił rozbawić nieco abonentów publicznej telewizji wobec tak napiętej sytuacji. Jego apel, to zachęta dla Prezesa Frafała aby zaczął coś robić. I to robić tak, by cała Polska o tym mówiła. Śmiechu będzie co nie miara. Jedno białe - drugie czarne, na zasadzie skrajnych przeciwności, jak w cyrku lub komedii del’arte.
Istotną rzeczą jest, że tak naprawdę Farfał działa na rękę Gradowi, bo czym gorzej w TVP, tym lepiej dla Grada – zawsze to argument, że trzeba to sprywatyzować, sprzedać, bo tam tylko wielki bałagan. Póki co Farfał sobie rządzi, Grad apeluje i odwołuje swoich przedstawicieli z Rady Nadzorczej, a telewizja nadaje dalej czekająć na prywatyzację.


Kto wytarł odciski palców z broni Barbary Blidy?
Niezorientowany tytyłologicznie: Podstęp, upolitycznienie prokuratury, wstrętne....!
W pełni świadomy: Każdy średnio zorientowany obywatel, zdaj sobie sprawę, że nad porządkiem w instytucjach czuwa doborowa ekipa „dbających o czystość” Pań Sprzątaczek, które prócz wykonywania swoich podstawowych obowiązków, dorzucą często coś „od siebie. Nierzadko w dobrej intencji. Wysoce prawdopodobne, że broń wyglądała na brudną i zaniedbaną, toteż została wyczyszczona.
Nie mogło być inaczej, skoro przez dwa lata nikt nie kwestionował braku odcisków palców (nawet mecenas rodziny Blidów - Piotrowski, ten którego napadają latarnie) , a stało się to dopiero teraz gdy porządki we wszystkich resortach robi PO.
Tytuł jest próbą delikatnego zasugerowania służbom „dbającym o czystość” aby trzymały się zakresu obowiązków i nie wykraczały poza nie.
P.S. Nie pierwszy to już raz mamy do czynienia z nadgorliwością sprzątaczek. Nie tak dawno Pan Wałęsa twierdził, że nie wysyłał odmownego mejla do ZZ Lekarz, którzy prosili go o mediacje z rządem. „Ktokolwiek mógł to wysłać, sprzątaczka też” – odpowiadał Wałęsa. Ach te kadry porządkowe!


gazeta.pl


Olechowski: Nie będę się wydurniać zgłaszając swoją kandydaturę
Niezorientowany tytyłologicznie: Dobrze, że nie będzie, taki przystojny mężczyzna.
W pełni świadomy: Mam Cię! Właściwie to dawni koledzy z PZPR powinni się za te słowa obrazić. Najbardziej pan pułkownik prowadzący „Musta”- Olechowskiego.
Czy zgłaszanie kandydatury to jest wydurnianie się?
Ja w takim razie traktować społeczno-pożyteczną działalność „Musta” dla dobra PRL?
Złożył kandydaturę i został przyjęty w poczet Kontaktów Operacyjnych.
Wydurnianie się czy służba to była? Ktoś chce poróżnić Pana Olechowskiego z dawnymi kolegami z PZPR. Wiemy kto!

Strzelanina pod Otwockiem, Dwie osoby nie żyją. Sędzia ranny. Dom podpalony
Morderca z Celestynowa był kłusownikiem i recydywistą?

Niezorientowany tytyłologicznie: To ci tragedia!
W pełni świadomy: Zbitka dwóch tytułów, które pojawiały się po sobie w odstępie kilku godzin. Mówią one same za siebie. Właściwie pytajnik przy drugim tytule bezcelowy.
Ale od początku.
Podkładamy drugi tytuł pod pierwszy i wszystko się wyjaśnia. Bez czytanie tekstu. Już wiemy - dwóch zabitych (przez mordercę – jak piszą w tytule drugim), strzelano też do sędziego (póki co, to jest kłusownictwo- nie wolno strzelać do sędziego: tytuł drugi) spalony dom (ponoć kiedyś zabójca podpalił już budynek – czyli recydywista: tytuł trzeci). Proste?

Zmywak na Wyspach to za mało. Polacy znów biorą się za przemyt
Niezorientowany tytyłologicznie: Wstyd za rodaków!
W pełni świadomy: Niekoniecznie. Każdy obywatel Unii Europejskiej ma prawo do godnego życia i warunków godnych tam gdzie podjął pracę.
Czy to Wyspy czy inne miejsce w Europie, zmywak to nie wszystko! Zmywak to za mało! Zmywak to nawet nie minimum! Każdy do szczęścia potrzebuje czegoś więcej niż zmywak.
Stąd wejście na drogę przestępstwa i kolizja z prawem.
Pamiętać należy, że to władze Wysp pchnęły rodaków do niecnych czynów, dając im tylko zmywak. Wymowę tytułu odczytujemy jako apel o minimum socjalne dla najuboższych.

Ącki do Rady Etyki za mycie nóg w dniu żałoby
Niezorientowany tytyłologicznie: O co chodzi, to już nie można umyć sobie nóg?
W pełni świadomy: Można, ale nie zawsze. Najwyraźniej kolektyw w redakcji „GW” urażony jest tym, że podczas żałoby ktoś narusza stary tunguski i mandżurski zwyczaj „brudnych nóg” w czasie stanu żałobnego. To bardzo stary zwyczaj i nie często kultywowany w Europie, lecz podtrzymująca tradycję mieszania kultur w Europie „Gazeta” stoi na straży praw mniejszości i ich zwyczajów. Tekst z raczej z działu – kultura, podróże.

Dostali nagrodę, bo nie wzięli w łapę. "Groza!"
Niezorientowany tytyłologicznie: O co chodzi - to chyba dobrze, że nie wzięli?
W pełni świadomy: Tekst z gatunku tych burzących obyczaje. Wieloletnia tradycja „brania w łapę i dawania w łapę”, tak bliska szefom „GW” - umiera. Tytuł piętnuje próby niszczenia tej tradycji i zwyczajów wprowadzonych w PRL oraz III RP podbity przerażającym krzykiem na końcu! Faktycznie „Groza!”

wtorek, 22 września 2009

Co podnieca Premiera?

Dziś w „Gościu Porannym” TVN24 Pan Premier Donald Tusk dokonał śmiałego wyznania.
Stwierdził mianowicie, że media publiczne wcale Go nie podniecają.

Dla wielu milionów zwykłych odbiorców Telewizji Polskiej, zakochanych w „Barwach Miłości: i „M jak Miłość” to wyznanie mogło okazać się szokiem, ale dla tak światowego człowieka jakim jest Premier RP, do podniety nie wystarczy byle co...



















poniedziałek, 21 września 2009

Człowiek z innej epoki.

Zupełnie przypadkiem natknąłem się w necie na blog byłego polityka i działacza komunistycznego Millera.
Raczej z pustej ciekawości przeleciałem „po łebkach” wpisy byłego twórcy epokowych bon-motów i muszę przyznać, że był to czas stracony.

Miller, jak przystało na zetesempeowskiego absolwenta szkoły zawodowej oraz wieczorowego technikum elektroenergetycznego, błyszczy swoistym siermiężnym intelektem jak mało kto. Nuda.

Styl i swoiste poczucie humoru zawarte we wpisach na blogu Millera mięliśmy okoliczność już poznać wcześniej, w czasie jego „panowania”.
W tej kwestii nic się nie zmieniło. Buta, chamstwo i sowiecki wasalizm posunięty chyba najdalej z całej pezetpeerowskiej watahy.
Człowiek innej epoki chciało by się powiedzieć.

Miller po prostu w złym czasie się urodził. Prawdę mówiąc, to w Polsce nie było by dla Millera dobrego czasu na rodzenie się.
Okres przedwojenny – źle (komuniści siedzieli w więzieniach), wojenny – źle (komuniści i żydzi byli eksterminowani), powojenny – źle (bo po początkowych sukcesach, przyszło w 89 r. utracić ideologicze przewodnictwo).
Właściwie to najlepiej dla Millera było się w ogóle nie urodzić.

Nam też było by to na rękę.

P.S> Po analizie wpisów L. Millera jedyne co nasuwa mi się jako komentarz obrazkowy jego blogerskiej działalności (bo innej na szczęście już nie będzie) wyrażam poniżej.

sobota, 19 września 2009

Wystąpienie Specjalne Pana Premiera

Pan Premier Donald Tusk nagrał w studio TTV specjalne wystąpienie poświęcone pogłębiającemu się kryzysowi w kraju i na świcie.
Jako pierwszym właśnie nam udało się zdobyć materiał, zanim rządowa telewizja zdążyła go wyemitować.
Wsłuchajmy się w mądre słowa Premiera.
Panie i Panowie, Pan Donald Tusk...

czwartek, 17 września 2009

A co Wy wiecie o „Psach”?

Bardzo wszystkich przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać....
Moja Ulubiona Blogerka (pisująca notorycznie na Salonie24), którą darzę prawdziwie dogłębnym uczuciem współczucia łamane przez radosne politowanie, raczyła doprowadzić mnie do łez. :)
Nie, nie do łez rozpaczy (choć to sprawiło by wielką satysfakcję MUB), tylko łez ze śmiechu prawie histerycznego.

Skądinąd poważny i nadęty tekst, jak przypada na galicyjską Königinmutter, traktujący o... (no o czym może traktować?!) oczywiście o PiSowcach i Prezydencie zatytułowała „A co ty wiesz o Polsce?” . Oczywiście „ty” z małej litery, bo prócz Palikota MUB nikogo więcej nie darzy szacunkiem.

Choć wiem, że wycieczek personalnych należy się wystrzegać i nie prowokować osób, które swoją prostotą nie gwarantują poziomu dyskusji, nie powstrzymałem się...

Wśród całej tej „nadmuchanej aury” w iście patetycznym stylu, gdzie MUB występuje z pozycji Zeusa miotającego z deszczowej chmurki gromy na „pisowców”, nie mogę odnaleźć nijak powagi sytuacji i powstrzymać się od komentarza nierozłącznie związanego z adekwatnym skojarzeniem.

Otóż film Pasikowskiego „Psy”, do dziś dla mnie kojarzy się ze słowami Bogusława Lindy: „A co Ty wiesz o zabijaniu?” No tak już kurde jest, to utkwiło mi w pamięci...
Nic nie poradzę też, że to retoryczne pytanie pasuje jak ulał do pytania (z całą powagą) zadanego w tytule przez MUB.

Już całą mocą wyobraźni przedstawiłem sobie Franca Maurera (Lindę), który z właściwą sobie zblazowaną miną pojawia się we śnie MUB i wypowiada w jej kierunku: „A co ty wiesz o Polsce...?”
A po chwili dodaje w swoim stylu „Przecież Ty stara ...(piiiiii)... jesteś!
Bez urazy MUB, to tylko cytaty z filmu.

środa, 16 września 2009

Śniadanie Mistrzów

Pan Premier podjął uroczystym śniadaniem naszych „złotych” siatkarzy.
Spotkanie upłynęło w miłej, serdecznej atmosferze i wzajemnym zrozumieniu hierarchii w państwie.
Wręczono medale i skosztowano wymyślnych potraw.
Poruszono ważne tematy oraz podreperowano budżet.

Fotorelacja poniżej.









































































































wtorek, 15 września 2009

Jak robić "pożyteczne dziennikarstwo"

Po tygodniach luzu i pozornego spokoju znów „Rodzina Agora” w akcji. Wczorajsza „GW” przynosi dwie informacje z gatunku „political fiction”.

Ponieważ czołówka odjeżdża, a „GW” nie ma siły gonić (brak jej medialnego pokarmu), sama tworzy, lub zapożycza fakty dorabiając do nich ideologię.

Cienko być musi, bo „rewelacje” są spod znaku „szmiry z III RP”.
Czas się zatrzymał dla red. Michnika i reszty.
To co mogło być sensacją i prawdą objawioną około 15 lat temu, dziś okazuje się głupim bzdetem, a przedstawiane autorytety ignorowanymi „niktosiami”.
Monopol na wiedzę i prawdę „Agora” utraciła bezpowrotnie i żałosne wydają się zabiegi o odzyskanie tegoż. Szczególnie, gdy zabiegi te są prowadzone w sposób rodem z czasów ubeckich i na modłę peerelowską.
O ile takie numery przechodziły jeszcze 5-6 lat temu, dziś już nie mają poklasku.
Ale próby trwają....

Przykład pierwszy.
Zapewne w związku z agonią „Trybuny” szefostwo „GW” postanowiło wypełnić lukę na lewicy i przejąć „czerwony” elektorat. Co może pomóc?
Deklarowana miłość do polityki Rosyjskiej – ot co.
Autorytetem (chwilowym zapewne) został niejaki Andrzej Sariusz-Skąpski – Prezes Rodzin Katyńskich, ufajdany we współpracę z SB TW „Igor” – kapuśniak i PRONowiec.
Nagła miłość do Stefana Niesiołowskiego i kochający prezenty od UB Skąpski to oręż w walce z PiS i Prezydentem.

„Miłością naszą ich pokonamy” – zdaje się mówić red. Michnik i publikuje listy protestacyjne ubeka w swojej gazecie. „Że Katyń, to nie ludobójstwo, że Gosiewski mówić o Katyniu nie miał prawa...” itp. itd.
Prawo do tego ma Skąpski – syn zamordowanego w Katyniu...

Trudno polemizować ze słowami tak żałosnej postaci jaką jest Andrzej Skąpski, tak samo trudno polemizować z grupą dziennikarzy, którzy taką postać zapraszają do rozmowy i tym samym „latają na pasku” rosyjskiego premiera.
Tak jak Skąpskiemu nie przeszkadzało wysługiwanie się mordercom jego ojca, tak Michnikowi nie przeszkadza obecność na łamach jego gazety konfidenta. W końcu to nie pierwszy taki przypadek.
Drugi przykład trochę z innej beczki.
A świadczy on o tym jak wspaniałych uczniów wypuścił w świat Instytut Dziennikarstwa przy KC PZPR.
Manipulacja godna mistrzów – Goebbelsa, Czernienki i Urbana.
Informacja w Dzienniku: „Kuzyn Prezydenta pod lupą NIK i ZUS” i to samo w „GW”: „Kuzyn prezydenta na trzech etatach. Wypych: Kaczyński nie zatrudnia rodziny”.

Temat ten sam a wymowa zupełnie inna.
Wystarczy popatrzeć na stronę „GW” a już wnioski nasuwają się same. Zdjęcie Prezydenta zamiast Pana T. (kuzyna) sugerują, że to Lech Kaczyński ma coś ze sprawą wspólnego, śródtytuły też nie pozostawiają złudzeń – komuna cieszy się.

Ten sposób uprawiania dziennikarstwa znany jest osobom starszym, tym którzy śledzili niegdyś publikacje „Trybuny Ludu”. Oczywiście proporcje są inne, bo i czasy inne, ale intencje i metody pozostały te same.

--------------------------------------------
Na zakończenie proponuję zabawę.
A może ten sam sposób uprawiania dziennikarstwa zastosować wobec samej „GW”?
W końcu to tylko dla nas będzie manipulacja (którą tym razem sobie wspaniałomyslnie wybaczymy) a dla „Agory” – „nic się nie stało, Agoro – nic się nie stało...” – normalka.

Proszę dla porównania otworzyć stronę: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,7035086,Kuzyn_prezydenta_na_trzech_etatach__Wypych__Kaczynski.html

oraz „kliknąć” na obrazek poniżej.

sobota, 12 września 2009

Marszałek Niesiołowski - reaktywacja

Nawiązując do poprzedniej moje notki o Stefanie Niesiołowskim, muszę przyznać że mocno skrzywdziłem tego wrażliwego człowieka, a w każdym razie takie mam odczucie, po tym czego dowiedziałem się dziś.

Jak donosi jedynie słuszna prasa reżimowa, organ KC PO „Dzwonek (Din-Donek) POstępu”, podczas posiedzenia sejmu, Pan Marszałek Niesiołowski pochylił się z trwogą i wyjątkowym wewnętrznym cierpieniem wypisanym na jasnej twarzy, nad losem setek milionów ofiar masowych mordów.

Wszak zbrodniczy proceder trwa od dziesiątków lat i jest powszechnie akceptowany!
Co dzień w okrutny sposób kończą swój żywot miliony istnień. Los ich jednak nie jest obojętny tak wielkiemu człowiekowi jak Stefan Niesiołowoski. Nie jest obojętny, gdyż Pan Marszałek niejako z wykształcenia, zamiłowania oraz naukowego statusu pozostaje w zależnych stosunkach z przedstawicielami eksterminowanych.
Nadchodzą jednak jasne dni dla ciemiężonych i mordowanych!

Pan Wicemarszałek Sejmu osobiście złożył do laski marszałkowskiej (a laska podała to Marszałkowi Sejmu) projekt ustawy o zakazie produkcji i używania LEPU NA MUCHY!
MUCHOBÓJCY STRZEŻCIE SIĘ!
Teraz wasze MUCHOBÓJSTWO nie ujdzie na sucho.

„Los pozbawianych w okrutny sposób życia małych, bezbronnych istot należy, jak powiedział z trybuny sejmowej Pan Marszałek, do największych tragedii współczesnego świata i będę domagał się ustanowienia dnia 4. lutego (dzień urodzin Pana Marszałka) międzynarodowwym dniem MUCHOBÓJSTWA ŚWIATOWEGO.
Wszak chodzi tu o miliony, a nie o jakieś tam 20 tysięcy... zakończył swoje wystąpienie.

Brawom nie było końca. Nawet z miejsc zajmowanych przez plankton PO dało się słyszeć gromkie „bis!”. Szczególnie głośno brawo biła posłana Joanna Mucha.

Jak widać z powyższego, Panu Stefanowi Niesiołowskiemu nie jest obce pojęcie sprawiedliwości dziejowej i rachunku krzywd doznanych.

Brawo Panie Marszałku!

piątek, 11 września 2009

Kim jeszcze zostanie? Prawda o Stefanie.

Mолодец! – zakrzyknął z lubością Premier Władimir Putin, a uśmiechnięty prezydent Miediwiediew kiwając z uznaniem głową dodał: хитрый таракан....

Taka zapewne była dziś reakcja władz rosyjskich na odważną wypowiedź polskiego wicemarszałka sejmu Niesiołowskiego.
Ów dżentelmen raczył autorytatywnie ogłosić, że: „Stwierdzenie, że mord w Katyniu to ludobójstwo jest nieprawdą”.



Wypowiedzą swoją Niesiołowski wprowadził w skrajnie różne nastroje reprezentantów naszego społeczeństwa, a stan nielichego „wkurzenia” samo społeczeństwo.
Nasi posłowie skupieni w klubach parlamentarnych swoich politycznych ugrupowań popadli w nastroje krańcowo różne.

Począwszy od właściwego dla patriotycznej części posłów oburzenia, poprzez obojętność peeselowskich „arbuzów” (na zewnątrz zieloni, w środku czerwoni) oraz peowskich geszefciarzy i niepokoju eseldowskich towarzyszy.
I właśnie to SLD pozostaje w stanie konsternacji do chwili obecnej, bo Niesiołowski wlazł buciorami na czerwone dywany postkomunistów.
Wchodzenie po „paluszku do pupci” sowieckim czy też posowieckim możnowładcom było do tej pory domeną polskiej lewicy, a tu taki numer... Nowa jakość, nowy idol idola Paltformy.

Lud już reagował znacznie goręcej. Fora internetowe grzały się niemiłosiernie, ludzie w „realu” również. Obywatele pokolenia średniego i młodego pukali się znacząco w głowę, starsi chętnie puknęli by w głowę samego Niesiołowskiego.


Właściwie przyzwoity człowiek jest bezradny wobec słów tzw. marszałka sejmu. W słowniku cywilizowanych ludzi nie ma na tyle obraźliwych określeń, którymi można by nazwać Nieiołowskiego, a wyzywanie od trzody chlewnej czy innych obiektów parazytologicznych nie ma najmniejszego sensu.
Dodają tylko radości wicemarszałkowi, a przynoszą wstyd porównywanym z nim obiektom.

Jak głupie gadanie Niesiołowskiego ma się do polskiej racji stanu, działań prokuratury oraz wieloletnich zabiegów „Rodzin Katyńskich” o uznanie sowieckiego ludobójstwa, każdy może sobie sam odpowiedzieć.


Jestem przekonany, że niebawem dojdzie do tego, że ów wicemarszałek sejmu, bez ochrony „goryli” jedynie będzie mógł udać się na obiad do szwagra, ciotki oraz zaprzyjaźnionego sąsiada oraz wyjść w ciemnych okularach po marchew do zieleniaka, gdzie przyjaciel rodziny wprowadzi go tylnimi drzwiami. Każde inne miejsce, a szczególnie już publiczne może stanowić zagrożenie dla życia i zdrowia osobnika. Wtedy tylko w ambasadory. Najlepiej do Moskwy.

Problem Niesiołowskiego tkwi głęboko w jego psychice. Najwyraźniej obcowanie z muchami i motylkami doprowadziły do bezwiednego uwstecznienia własnego poziomu intelektualnego i jak w dowcipie o milicjancie i rybce w akwarium p. Stefan przejął pierwotne zachowania od osobników będących na nieco wyższym od niego poziomie ewolucji.
Przykre, ale prawdziwe.


Dziś „Untermarschall” postępuje według sprawdzonej metody namolnego owada.
Działać wbrew, gryźć, kąsać, uprzykrzać oraz obsrywać (to właśnie ma z muchy) całkowicie bezinteresownie i przekornie.
Jednym słowem, co zaproponuje PiS – należy zwalczać, co powie Kaczyński – należy zakrzyczeć i twierdzić na odwrót.
Może to w dalszym ciągu doprowadzić do ciekawej a nawet śmiesznej sytuacji.
Już popuszczam wodzę wyobraźni i widzę np. taką oto scenę w sejmie:

Kaczyński: ... i mimo wszystko uważam, że poseł Niesiołowski, to człowiek mądry i porządny (to tak dla jaj ;))
Niesiołowski: Kłamstwa i łgarstwo! Niegodziwość Kaczyńskich nie ma granic.
Ja wcale nie jestem mądry, to podłe insynuacje!
Nigdy nie byłem mądry, ani nikt z mojej rodziny nigdy nie był mądry – Kaczyński łże i pomawia mnie...moralne karły!
Jakiś poseł z sali: .. a porządny ?
Niesiołowski: Bzdury pleciecie! Nigdy nie byłem porządny. Szczęście, że na tej sali jest wielu rozsądnych ludzi, którzy wiedzą, ze nie jestem wcale porządny i że to tylko pomówienia. Podłość tak mnie nazywać... haniebna podłość!

Tak właściwie nie chciałem pisać o samym Niesiołowskim i jego „wyplotach” lecz o bardziej ogólnym problemie, tyczącym jedynie słusznej partii rządzącej.


Coraz bardziej przekonuję się, że PO stosuje znaną z PRL metodę „towarów zastępczych”.
Pamiętacie?
Gdy nie było pomarańczy, opowiadano, że któryś gatunek jabłek ma zapach podobny do cytrusa. Gdy nie było cytryn, mówiono, że trzeba rozpuścić kwasek cytrynowy i dodać zapach spożywczy (olejek cytrynowy). Znikła czekolada, na rynek weszły wyroby czekoladopodobne lub jak wtedy pisano „wyroby z masy tłustej”. Itp. itd...


W platformie podobnie. Gdy brakuje polityków o wyraźnym światopoglądzie i godnych charakterach, serwuje się społeczeństwu „towar zastępczy” - Stefcia Niesiołowskiego, Czumę, Borusewicza ...


Gdy brakuje bohatera i niezłomnego bojownika z okresu okupacji – wystawiają dekownika i cudownie ocalonego z obozu koncentracyjnego przez hitlerowców (ze względu na stan zdrowia) - „wyrób z masy chudej”: Bartoszewskiego.
Gdy jest deficyt w partii na chrześcijan (bo PO to ponoć partia chadecka) wypuszcza się w bój Palikota z jego pedalsko-lewackimi mądrościami.... itd...itp... „w koło Macieju”



Nie odmawiam nikomu prawa do posiadania własnych poglądów, nawet gdy są one diametralnie inne od moich.
Lecz by mieć poglądy, należy mieć czym przeprowadzać analizę i rzecz jasna czym dokonywać przemyśleń.
W przypadku Stefana Niesiołowskiego mówienie o posiadaniu „organu analitycznego” a także o poglądach, to spore nadużycie.
Czy człowiek, który w swojej politycznej karierze był już zwolennikiem lustracji, za chwilę jej przeciwnikiem, antykomunistą póżniej prokomunistą, antysowietem następnie prosowietem, chrześcijańskim narodowcem a w następnym wcieleniu kosmopolitycznym liberałem może mieć poglądy polityczne?
Raczej to konformizm i zwykła interesowność z wyrachowaniem.
Obawiam się, że niegdysiejszy „bohater”, który chciał wysadzać muzeum Lenina w Poroninie, dziś raczej położył by kwiaty zamiast bomby w ośrodku kultu wodza rewolucji.

Za to podobno lepiej płacą.

----------------------------------------------------------------

QUIZ – KONKURS


Nawiązując do niezwykle barwnej historii wicemarszałka Sejmu Niesiołowskiego, polecam specyficzny quiz. Biorąc pod uwagę notoryczną niestałość poglądów politycznych oraz zadziwiającą lekkość zmiany kursu ideologicznego, światopoglądowego wicemarszałka sejmu ogłaszam konkurs:

KIM JESZCZE ZOSTANIE? PRAWDA O STEFANIE.

Aby wziąć udział w konkursie należy przy wybranej wersji odpowiedzi ( w białej kratce) postawić krzyżyk i czekać do skutku na transformację intelektualno-ideologiczną Stefana Niesiołowskiego.
Właściwie wszystkie możliwości są prawdopodobne.
Wcześniej czy później....


środa, 9 września 2009

Prosty wierszyk w ramach ogólnoblogerskiej integracji.

Zachęcony ogólną integracją wszystkich z wszystkimi, nieopatrznie wczoraj próbowałem odnaleźć blog „mojej ulubionej blogerki” która jak mi się wydawało „robi u konkurencji”.
Oczywiście, chciałem się zintegrować.

Tam gdzie szukałem nie znalazłem, bo „moja ulubiona blogerka” przeniosła się już na łono wielkiego portalu internetowego i tam „robi” za gwiazdę.

Podążyłem tym tropem, odnalazłem „moją ulubioną blogerkę”, zachwyciłem się najnowszymi wpisami oraz uniosłem pod niebiosa wraz z urzekającą poezją „mojej ulubionej blogerki”!
Tak, owa wspaniała osoba natchniona jak mniemam duchem wielkiej swojej „ziomalki” Szymborskiej poczęła komponować poematy na wzór i podobieństwo czcigodnej noblistki.
Ach cóż za rozkosz i miód na serce...
Nieskromnie, pod wpływem lektury wpisów „mojej ulubionej blogerki” i poruszanych przez nią problemów, wierszoskleciłem taki oto wierszyk ilustrowany.
W hołdzie i pod wrażeniem...
---------------------------------------------------------------------------



-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-

--------------------------------------------

(jeszcze raz jako tekst)


PALIRENIA

Gdy na ratuszowej wieży
Zegar północ już odmierzy
Słychać jęki, widać zmory
Ze snu budzą się upiory
Nie ma mężnych na podwórkach
Gdy na rękach „gęsia skórka”
Nie ma mężnych na ulicach
Gdy nadchodzi strach-dziewica

Wtedy nawet nietoperze
Omijają słynną wieże

A w czeluściach okna wieży
Czas do transformacji mierzy
Pewna straszna dama w bieli,
Która pędem spod pościeli
Bieży wprost ku okna ramie
Ukazując się w pidżamie
Bo gdy idzie północ, Renia
W Palikota się zamienia

Wtedy nawet nietoperze
Omijają słynną wieże

Wzrok się iskrzy Reni sprośnie
I indycze gardło rośnie
Lśni na czole ciemna grzywa
Sprośny wzrok ciemność przeszywa
Nawet szczury maja stracha
Bo penisem sztucznym macha
grozi pistoletem, wyje
Świński ryj wkłada na szyje

Wtedy nawet nietoperze
Omijają słynną wieże

Jakby mało było Reni
Ręką sięga do kieszeni
Bo w przepastnej jej otchłani
Trzyma flaszkę, aby na niej
Hejnał trąbić o północy
(„małpka”, cztery dychy mocy)
Gdy wytrąbi już, to Renia
Znów w dziewicę się zamienia

Wtedy nawet nietoperze
Omijają słynną wieże

A już kwadrans po dwunastej
Znowu spokój jest nad miastem
Tylko jeszcze biała dama
Na poddaszu swoim sama
Klęcząc już na łoża bieli
Modły czyni na pościeli
Umęczona po robocie
„Dzięki Święty Palikocie”

Słysząc wszystko, nietoperze

W jednej chwili, czmych na wieże

piątek, 4 września 2009

Strach ma oczy "Maryli" i "Franka".

Poza głównym nurtem walk na blogerskiej prawicy, pozostawała przez długi czas prywatna walka autora niniejszego bloga o prawo do decydowania o logo Blogmedia24 będącego mojego autorstwa.

Tak się złożyło, że wystąpiłem ze społeczności stowarzyszeniowej Blogmedia24 na skutek pewnych, nie do końca dla mnie zrozumiałych działań szefostwa stowarzyszenia.
Nie pora teraz na opisywanie całej zawiłej historii „wyjścia” z tej społeczności połowy członków-założycieli, przyjdzie na to jeszcze pora.

Jak napisałem, dałem sobie spokój ze stowarzyszeniem Blogmedia24, oficjalnie pożegnałem się stosownym pismem do zarządu i więcej kontaktów nie zamierzałem utrzymywać.
Wyjątki stanowiły dwukrotne prośby o usunięcie moich grafik z portalu, w związku z przeniesieniem ich na nową platformę blogerską - Blogpress.

Aż dwukrotnie prosiłem o to, gdyż za pierwszym razem, mimo zapewnień administratorów BM24 nie zostały usunięte. Nawiasem mówiąc do dziś jeszcze funkcjonują w „reklamówkach” Blogmedia24 (wbrew woli ich autora i wbrew zapewnieniom administratorów o usunięciu wszystkich moich prac).
Z natury jestem człowiekiem spokojnym, więc do faktu, że zostałem okłamany nie przywiązywałem wagi i kwitowałem to tylko uśmiechem, nie chcąc mieć już żadnych kontaktów z szefostwem BM24.
Niestety, wobec mojego spokoju i dobrych chęci została dokonana jawna prowokacja ze strony kierownictwa Blogmedia24.
Pod koniec lipca, po powrocie z urlopu zauważyłem na stronie Blogmedia24, w komentarzu niejakiego Natenczasa, bezpodstawną napaść na kilku moich kolegów z Blogpressu oraz dodatkowo „graficznie” na moją osobę.
Agresja zastosowana na mojej osobie polegała na perfidnym i wyjątkowo chamskim zniekształceniu bannera portalu Blogpress poprzez zamianę nazwy na „Blogbress” i zastąpienie zawartego w nim orła przez małpę (sic!).

Pomijając fakt, że tego typu czyn jest niemoralny, chamski i na dodatek karalny, stanowił on też wyraźny sygnał, o wypowiedzeniu otwartej wojny naszemu portalowi.
Wprawdzie żadna platforma blogerska nie odpowiada za wpisy blogerów, co i Blogmedia24 wyraźnie podkreśla, lecz ta prowokacja Natenczasa została jak najbardziej poparta przez kierownictwo Stowarzyszenie BM24.

Świadczą o tym kolejne wpisy Prezes Maryli pod „dziełem”. Nie jest możliwe, by nie zauważyła tak dużej i kolorowej grafiki. Ubaw zapewne mięli wszyscy po pachy.
Czym prędzej wystosowałem na adres Blogmedia24-kontakt list pocztą elektroniczną, w którym jasno i jednoznacznie zażądałem usunięcia „dzieła” Pana Natenczasa oraz na skutek wypowiedzenia Blogpressowi wojny, usunięcia też logo portalu Blogmedia24, gdyż stanowi ono moją własność – jestem jego autorem.

Po jakimś czasie grafika z małpą znikła. Natomiast logo nie znikło.
Pan „Franek” rozpoczął żmudną procedurę zwodzenia i lawirowania. Zażądał stosownego pisma wysłanego listem poleconym, pisząc, że maile wysyłane na mój adres nie dochodzą itp. itd.
Stosowne pismo, jak zażądał wiceprezes wysłałem, ponawiając w nim moje żądania.
W odpowiedzi przeczytałem argumenty rodem z epoki PRL o tym, że logo jest ich bo tak sobie napisali w statucie Stowarzyszenia itd.
W każdym razie dowodów, dokumentów na poparcie prawa własności Stowarzyszenie nie posiada, bo też nigdy nie przekazywałem oficjalnie loga nikomu.
Dodatkowo otrzymałem dobrą radę, abym poradził się prawników w kwestii prawa do w/w znaku towarowego.

Tak też uczyniłem. Mimo, że nie jestem pieniaczem sprawę potraktowałem ambicjonalnie.
Kancelaria prawna, która zgodziła się mnie reprezentować wystosowała do Zarządu Stowarzyszenia oraz Pana Sieciechowicza – pełnomocnika BM24 przedprocesowe pismo w którym wezwała do usunięcia w terminie trzech dni od daty dostarczenia pisma, bezprawnie używanego przez nich logo.
Pan Mecenas w odpowiedzi poinformował, że Zarząd Stowarzyszenia według niego ma pełne prawo do używania znaku, ale do końca miesiąca (czyli za trzy dni) i tak ma zamiar zmienić znak, więc nie potrzeba żadnego procesu :)

Termin zawarty w piśmie do Zarządu nie został dotrzymany, logo „wisiało” na stronie dzień po terminie ultimatum (mam na to stosowny dokument, poświadczony przez notariusza)
W tej sytuacji pozostało mi złożenie zawiadomienia do Prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez Zarząd Blogmedia24.

Pomijając stronę prawną całej tej historii, pozostaje kwestia moralna i zwykła przyzwoitość.
Tych zarówno p. Frankowi jak i p. Maryli (jako Zarządowi BM24) zwyczajnie zabrakło.
Przynajmniej dla mnie nie jest zrozumiałe, jak można człowieka obrażać, a jednocześnie korzystać trwale z jego pracy.

Wiadomo, że zdarzają się wpadki, ludzie są tylko ludźmi i popełniają błędy.
Pamiętać natomiast należy, że ludzie są też „aż ludźmi” i pewne moralne zasady odróżniają ich od zwierząt.
Wystarczyło skromne słowo: przepraszam.
To słowo jednak przez usta obojga szefów BM24 nie było w stanie przejść, mimo że nie trzeba było go wypowiadać wprost do osoby obrażonej.
Pozostawała forma łatwiejsza – napisana, bez patrzenia w oczy.

Po tej historii, pozostała we mnie duża gorycz, że nierozważnie związałem się z ludźmi, którzy mimo deklarowanych tradycyjnych zasad i wartości, nie potrafią w sposób normalny i przyzwoity przyznać się do błędu i przeprosić.
Jednocześnie mam satysfakcję, że znak mojego autorstwa znikł już ze strony Blogmedia24.
Mam też satysfakcję, że interwencja prawników przyniosła skutek, bo skoro nie zadziałało na p. Marylę i p. Franka poczucie zwykłej ludzkiej przyzwoitości, zadziałał strach przed procesem.

P.S. Na koniec pragnę podziękować wiceprezesowi Blogmedia24 p. „Frankowi” za dobrą radę o konieczności konsultacji moich roszczeń z Kancelarią Prawną.Jak widać bardzo mi to pomogło, za co raz jeszcze składam szczere dzięki.
------------------------------------------------------------------------


"Dzieło", które wisiało na Blogmedia24
















-------------------------------------------------------------------------------
Wpis donokonany przez wieprezesa Blogmedia24, stanowiący niejako dowód na "rozdwojenie jaźni" ciała prezesowskiego.
Raz ja jestem właścicielem loga, raz nie jestem...




















czwartek, 3 września 2009

Wicie Tarzyszko Senyszyn, rozumicie...

Kiedyś ukułem takie powiedzenie, że „komuna nauczyła ludzi czytać i pisać, ale oduczyła myśleć”. Dzisiaj Pani eurodeputowana SLD, Joanna Senyszyn zwaliła w gruzy cała moją teorię, pokazała że jak w większości przypadków uogólnianie jest błędem.

Po analizie najnowszego wpisu „Pani Profesor” jestem już niemal pewien, że komuna nie tylko oduczyła ludzi myśleć, ale i niektórych – czytać.
Cóż to takiego wykoncypowała na swoim blogu aktualna „lwica lewicy”? (tytuł odziedziczyła po zamkniętej w „pierdlu” innej lwicy lewicy)

A wymyśliła sobie, że pójdzie na wojnę z IPN, przy okazji zamieszania związanego z „moskiewskimi fałszywkami” na temat agentuaralności ministra Józefa Becka.
Jako, ze jej zdaniem „IPN to nieodrodne dziecko bolszewii”, a na bolszewii to się Senyszyn zna jak mało kto, bo należała do PZPR od lat 70-tych aż do jej rozwiązania, szybko do Becka jednym pociągnięciem dokleja swoich idoli Jaruzelskiego Oleksego i Kwaśniewskiego jako również poszkodowanych przez bolszewię.

Wprawdzie dziś nie „prima aprylis” ani święto 1-go maja, ale europosłance to wcale nie przeszkadza. Porównuje preparowane na Becka sowieckie dokumenty do archiwalnych dokumentów „esbeckich i wsiowych”, z których wynika jasno, że jej idole kapowali ile wlezie i to nie tylko rodzimym służbom bezpieczeństwa.

„Bezczelne, kłamliwe oskarżenia” – to reakcja „Profesor” na w pełni wiarygodne i potwierdzone dokumenty Instytutu Pamięci Narodowej.
Przypomina to pewnego pijanego gościa, który wróciwszy do domu w stanie „mocno wskazującym na spożycie”, na lamenty żony „ty jesteś w sztok pijany!” odparł: „trzeźwy jestem, i tej wersji będę się trzymał!”
A może trzeba było mieć pretensje do swoich towarzyszy, o to że kapowali i kolaborowali, a nie że ktoś to wreszcie głośno powiedział, napisał?
A może trzeba było przeczytać akta IPN dotyczące TW Wolskiego, TW Alka i Olina i wyciągnąć wnioski?

Niestety, tu zaczynają się schody.
Albo Pani Senyszyn nie czytała, bo nie posiadła tej umiejętności, albo nie zrozumiała bo nie ma daru rozumienia tego co jest łaskawa czytać...

Najprawdopodobniej to żal za minionymi latami ciężkiej komuny - latami młodości przesłonił europosłance trzeźwą ocenę sytuacji, faktów i zdarzeń. Pani Senyszyn, jako wzorowy urzędnik SLD, a także aktywna członkini Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami broni kamratów jak nie przymierzając nioska jajek, mimo że wzbudza to śmiech i wyłącznie gesty politowania.
„Najobrzydliwsza, najbardziej zakłamana instytucja nowoczesnej Europy (to o IPN). (...) Zgodnie z maksymą, że najbardziej nienawidzimy tych, którym coś zawdzięczamy" – pisze „Profesor”.

Nie zgadzam się z Joanną Senyszyn w ocenie, (dotyczy pierwszej części tego demaskatorskiego stwierdzenia) bo zbyt raczy uogólniać i nie precyzować cóż to takiego „nowoczesna Europa”, ale „w ciemnio” mogę podać kilka współczesnych nam, istotnie „zakłamanych instytucji” takich choćby jak: Parlament Europejski, Komisja Praw Kobiet i Równouprawnienia, Polski Związek Piłki Nożnej i jeszcze kilka.

Co do maksymy ujawnionej w drugiej części, trzeba się zgodzić z Panią „Profesor” .
Faktycznie, właśnie na przykładzie ludzi z SLD widać, że nienawiść do tych którym coś zawdzięczają zawsze bierze górę. Gdyby nie ludzie przełomu, odważni i bezkompromisowi, Senyszyn i reszta nadal uprawiali by klakierstwo i bełkot w rodzaju „wicie tarzysze, rozumicie” na akademiach ku czci gen. Jaruzelskiego, czy też innego bolszewika.

I tu wracam do początku mojego wpisu.
Skąd jednak, u licha wytwory komunizmu mają o tym wszystkim wiedzieć?Przecież nie przeczytają....

środa, 2 września 2009

Kramer kontra... zdrowy rozsądek

Mamy konflikt. Wczorajsze porównanie przez Prezydenta RP ofiar Katynia oraz ofiar Holocaustu nie spodobało się niemieckim Żydom. Niejaki Stephen Kramer – Szef Centralnej Rady Żydów w Niemczech zapienił się i zapewne w przekonaniu o wyłączności własnego narodu na nieszczęścia totalitaryzmu, da glos we "Frankfurter Rundschau" już ponoć w środę.

„Podjęta przez pana Kaczyńskiego próba wymieniania jednym tchem Hitlera i Stalina nie może się powieść. Ten, kto mimo to podejmuje się porównywania dwóch tak złych, ale odmiennych zbrodniarzy, nie oddaje sprawiedliwości ani losowi Polaków, ani nieporównywalności i unikatowości holokaustu" - stwierdził na gorąco sekretarz generalny Centralnej Rady Żydów.

Pan Stephen Kramer znany jest jako pierwszy pieniacz i czołowy propagandzista żydowski w Europie. Zasłynął jako „wujek Dobra Rada” pisząc listy do Papieża Benedykta XVI w sprawie Lefebrystów oraz gniewu z piorunami na YouTube, że propaguje antysemityzm (!?).
Największym jednak jego dokonaniem, jest pomysł wydania „Mein Kampf” z odpowiednim komentarzem. Jak mniemam jego komentarzem...

Pomniejsze wybryki Kramera, to piana toczona w proteście z okazji plotki o przyjeździe prezydenta Iranu na MŚ w Piłce Nożnej w Niemczech, gromy słane na byłego kanclerza Shroedera w związku z wizytą w Iranie oraz bojkot „Dni Pamięci o Ofiarach Nazizmu”, bo... „zupa była za słona” („Nigdy nie powitano naszych przewodniczących, ocalałych z Holocaustu, z imienia i nazwiska”).

To tylko część „dokonań” niedolansowanego działacza z 100 tysięcznej społeczności żydowskiej w Niemczech.
Myślę, ze nie ma sensu podawania zbioru argumentów, jakie raczy za każdym razem przedstawiać Kramer w swoich PRowych działaniach.
Dostępne są na stronie „GW” po wpisaniu hasła „Stephan Kramer”.

Większość z nich to stereotypy, którymi posługują się męczennicy w tym antysemickim świecie.
Każdy oczywiście ma prawo do własnej interpretacji czynów, stosunków, nastrojów ale niech robi to rozsądnie i granicach dobrego rozsądku oraz smaku.
Znając proporcje przede wszystkim.

Dziś okazało się, że kolejny raz zdrowego rozsądku zabrakło Kramerowi i wtykając nos w nie swoje sprawy próbował dopieścić się nieco.
Czyżby niemieccy Żydzi z CRŻN posiadali wyłączność na wiedzę o Holocauście, posiadali prawo do dysponowania tym terminem oraz posiadali patent na wiedzę o tym kogo można z kim porównywać?

Zapędy wielkopańskie i uzurpowanie sobie władzy nad władzą demokratycznie wybraną we własnym kraju Kramer posiadł w stopniu zbliżonym do perfekcji.
Ruga, strofuje, obraża się na Rząd Niemiecki, karci Prezydenta i Kanclerza. Jest tak, bo mu Niemcy na to pozwalają, choć jest właściwie.... nikim!
Jest tylko przewodniczącym małej organizacji w Republice, takiej jak np. Łużyczanie, społeczność islamska czy Ukraińcy. Nawet przy zachowaniu norm demokratycznych – „morda w kubeł i nie bulgotać”.

To, że Niemcy posiadają „kompleks żydowski” i od sześćdziesięciu już lat na kolanach ciągle przepraszają za zbrodnie hitlerowskie wyrobiło w osobnikach takich jak Kramer poczucie, że świat należy do nich.

Swoje oczekiwania co do ciągłej „pokuty za winy” przenoszą na innych.
Tworzy to mit, ideologię, doktryną silną i bezwzględną.
Niezliczone fundacje, stowarzyszenia traktujące o zagładzie zbijają kapitał polityczny i finansowy, mając tak naprawdę gdzieś prawdziwe ofiary obozów koncentracyjnych, które nawet już w Izraelu żyją w skrajnej nędzy.
Istotą, jak wynika z powyższego jest stworzenie pozoru „ponadludzi” lub „ponadnarodu” roszczeniowego, z którym każdy ma się liczyć (czytaj – słuchać go!)

Co w istocie, na prawdę poruszyło Kramera we wczorajszej wypowiedzi naszego Prezydenta?
Czy bardziej Holocaust i Katyń czy Hitler i Stalin?
Analizując fakty historyczne, stawiał bym na Hitlera i Stalina.
W końcu Hitler mordował zarówno Żydów jak i Polaków (tu jedziemy na jednym wózku), natomiast Stalinowi w mordowaniu Polaków (zwłaszcza w późniejszym okresie) pomagali aktywnie rodacy Pana Kramera.

I może w tym tkwi „unikatowość” Holocaustu, o czym pisze dziś Kramer.

wtorek, 1 września 2009

Wielki test z historii.

Jestem jeszcze „na gorąco” po programie nadanym w publicznej jedynce pt. „Wielki test z historii. 1939. Zaczęło się w Polsce”.

Program, jak program – turniej, pokazówka, zabawa, historia – raczej pozytywny.
W nim: politycy, naukowcy, dziennikarze oraz zwykli obywatele i dawka dość trudnych dla przeciętnego Polaka pytań.

To, że my, tu w europie środkowej mamy niezłe pojęcie o latach 1939-1945 wiadomo nie od dziś.
Porównując Polaków np. z Amerykanami czy też nawet Brytyjczykami można pokusić się o stwierdzenie, że przeciętni nasi rodacy mogli by z powodzeniem wykładać historię II wojny Światowej na uniwersytetach za oceanem, czy też za kanałem La Manche i wypadli by całkiem, całkiem.
Niestety, ... ale o tym później.

Kolejny raz przekonałem się o tym oglądając właśnie w/w program.
W luźniejszych chwilach, w czasie wolnym od zmagań z pytaniami, dla poprawienia nam humoru i zabawy, korespondenci TVP rozmawiali ze studentami w Ameryce i Wielkiej Brytanii zadając najprostsze pytania dotyczące II Wojny Światowej w Europie.
Poziom odpowiedzi żenujący!

Kiedy rozpoczęła się II Wojna Światowa?
Co to było Powstanie Warszawskie?
Co Wam mówi nazwa Katyń?

W większości odpowiedzi brakowało sensu i logiki oraz oczywiście wiedzy.
Śmieszne to, ale i straszne.

Szczególnie poziom wiedzy wśród młodzieży amerykańskiej budzi strach. Na pytanie – „co to było Powstanie Warszawskie” udzielano odpowiedzi, „że było to powstanie Żydów przeciw nazistom”, a jeden z pytanych nawet osobiście słyszał o żydowskim powstaniu w obozie koncentracyjnym przeciw Niemcom i z tym to powiązał (?!).
Odpowiedź na pytanie „Kiedy rozpoczęła się Wojna Światowa” w ustach innego młodzieńca brzmiała, że w momencie dojścia nazistów do władzy i rozpoczęcia represji wobec Żydów.
Inny „naukowiec” znów na pytanie „Czy coś mówi Ci nazwa Katyń” odparł, że słyszał o tym i zdaje mu się, że właśnie tam hitlerowcy wywieźli żydowskich więźniów i ich rozstrzelali.

Z przytoczonych powyżej przykładów wynika, że zdaniem amerykańskiej młodzieży, w Europie walki toczyły się głównie na froncie hitlerowsko – Żydowskim.
Skąd takie pomysły?
Głupota, prowokacja, niewiedza?
Edukacja! Właściwie ukierunkowana edukacja w Stanach Zjednoczonych.

Za oceanem, historią najnowszą zajmują się „naukowcy” urodzenia żydowskiego (co potwierdził kiedyś na swoim blogu Pan Marek Jan Chodakiewicz).
Monopol ich w tej dziedzinie jest na tyle wielki, że praktycznie nie ma w Stanach Zjednoczonych innej historii, brak jakiejkolwiek alternatywy czy też prawdy.

Nie dziwota więc, że dzieje II Wojny Światowej kręcą się wyłącznie wokół spraw żydowskich i każde wydarzenie musi mieć wydźwięk żydowski lub antyżydowski – do wyboru.
Nawet gdy nazwyklejsze nieuki spytać o historię II Wojny Światowej, te odpowiednio zaprogramowane szybko powiążą każdy temat z judejskim korzeniem.

Co zaś zrobić gdy nie ma się rzeczywistych bohaterów?
Trzeba tworzyć mity, ubarwiać, wybielać, dopisywać, fałszować itp.

Dla przykładu, za sprawą „naukowca” Nechama Tec, świat dowiedział się o bohaterskich bojach grupy partyzanckiej Tewje Bielskiego, podczas gdy w rzeczywistości Bielski i jego wataha byli zwykłą bandą, zabijających i okradających bezbronną ludność i z walką z hitlerowcami nie mięli nic wspólnego.

Tak rodzą się mity, rodzi się nowa historia - lecz w sposób wcale nie nowy.
Tu w Polsce przerabialiśmy już to w okresie „władzy ludowej”.
Mity i epopeje o Armii Ludowej i Gwardii Ludowej, bohaterach takich jak Świerczewski, Korczyński, Berling czy Rokossowski... czy wielkim dziele Armii Czerwonej na frontach II Wojny Światowej.
Aż korci zadać pytanie, czy „historycy amerykańscy” nie korzystali przypadkiem z doświadczeń rodzimych „naukowców sowieckich”.
Jakaś wymiana naukowa? Może po linii rodzinnej?

Szkoda, że korespondent z Waszyngtonu nie spytał młodzieży o „Wolne Miasto Gdańsk”, „Prowokację gliwicką”, „Westerplatte” czy „Bitwę nad Bzurą”.
Człowiek by się wreszcie czegoś dowiedział o historii żydowskiego oręża.