sobota, 21 maja 2011

Gdańsk: mecz piłki nożnej Polską – Francja

...
- Dziś będzie nieźle – niby od niechcenia zagaił „Arab”, który właśnie przybył na trybunę, i zafundował „piątkę” stojącemu przy barierce Grzechowi.

- Pewnie, że będzie nieźle – odparł Grzechu, który nie odrywając oczu od murawy, niby to pod nosem bąknął, - masz, taki mecz... z Francuzami... musi być nieźle... dadzą chłopaki z siebie wszystko.

- Ale tu wysprzątane i jaki spokój – wtrącił Graś, który założył nogę na nogę i rozparł się w foteliku.

- Nawet wygodne i lekkie takie... cholera, to takie krzesełko daleko nie może polecieć. Jak oni tym rzucają? – wygiął usta w podkówkę i pokręcił z niedowierzaniem głową rzecznik rządu.

- Panie Premierze, jaki nastrój przed meczem? – „Arab” starał się zwrócić na siebie uwagę siedzącego dwa rzędy niżej w samotności Donalda Tuska.

- Cichoooo... nie widzisz, że Premier się skupia przed meczem – złapał „Araba” za ramię Grzech.
- Daj mu spokój, facet ma już nerwicę od tych różnych transparentów i kibolskich akcji.

- Ale przecież stadion jest zamknięty? Oprócz nas pięciu, nie ma trybunach nikogo! – „Arab” był wyraźnie zdziwiony.

- I co z tego? Po takich ekscesach trudno wrócić do życia. Chłop nawet w nocy się budzi, bo mu się śni, że Platini z Latą transparent niosą z napisem „Donald... Co? TY wiesz co!”.... Tak się żyć nie da – urwał Grzech.

- A propos, nasz transparent macie? – wstrzelił się Graś.

- Rzecz jasna. Jak mamy kibicować bez transparentu? Jest..., o tu go mamy. Jak tylko chłopaki wyjdą z szatni, rozwijamy... – Grzech podniósł leżący na fotelikach zrolowany spory kawałek płótna zakończony z dwóch stron drzewcami.

- Wychodzą... Rozkładaj banner! – zawołał milczący do tej pory i wpatrzony w Premiera „Niesiołek”.

- Panie Premierze, będzie Pan łaskaw rzucić okiem... Taki mamy ładny transparent... Damy nim odpór wichrzycielom i elementom antyrządowym... – wykrzyknął w stronę Tuska „Arab”.

Premier odwrócił nisko zwieszoną głowę i smutnymi oczami zmierzył wymalowane czarną farbą hasło: „Niech żyje Donald Tusk – nasz odważny premier, król zamykanych stadionów i wcale nie matoł!”.

- Premier pisze się z dużej litery! Choć wy mnie nie dołujcie... – wycedził przez zaciśnięte zęby Tusk i oddał się kibicowaniu.

Są w życiu takie momenty, że odpowiedzialny i zdolny do największych poświęceń Premier musi kibicować za cały naród. Tak się dzieje, gdy ten naród kulturalnie kibicować nie umie.