wtorek, 18 stycznia 2011

Królewicz i żebrak, albo pederasta i pedał

- Cześć, jesteś gejem?

- Tak.

- Tak? A masz garnitur od Armaniego?

- Nie!

- A masz krawat od Saint-Laurenta?

- Nie!

- A masz koszulę od Kleina?

- Nie!

- To ty zwykły pedał jesteś, a nie gej!

Taki oto dowcip funkcjonował wiele lat temu i oddawał stan relacji wzajemnych w środowiskach, nazwijmy to homoseksualnych.

No bo faktycznie, biedny zwykły pedał mógł co najwyżej pokręcić się na dworcach, w szaletach miejskich lub tanich spelunach by znaleźć stosowny obiekt do uprawiania seksu. Żył od pierwszego do pierwszego za swoje 1200 zł i siedział w chałupie, bo stać go na życie światowe nie było.

Bogaty gej, taki ze światopoglądem rodem z SLD i pełną kasę (być może też z SLD) to co innego. Chodzi do gejowskich lokali, ubiera się w najlepszych sklepach, w kwestii mody słucha Jacykowa czy też innego Pieroga... a kopuluje z podobnymi sobie zniewieściałymi osobnikami w opuszczonych portkach z krokiem na wysokości kolan.

To dwa rożne światy.

Dlatego o tym piszę?

A dlatego, że wielkie wzburzenie w "GW" wywołały słowa Marka Sieniawskiego wiceszefa wielkopolskiej "Solidarności" wyjaśniające czytelnikom znaczenie słowa gej.

Młodym absolwentom szkoleń w Akademii Ojca Redaktora Adama nie podoba się, że działacz "S' określił geja jako bogatego pedała.

Można sobie walczyć o prawa mniejszości, większości i co tam jeszcze się chce, ale niezależnie od tego, walka z rzeczywistością jest po prostu głupotą.

Durna ta brać młodzieżowa z "GW", oj durna.

Jeden z drugą rozdmuchali temat i... wyszli na idiotów.

Napisali minimateriał dziennikarski o "dupie Maryni" używając argumentów na poziomie owego "tyłka maryniowego", jednym słowem udowadniając, że dziennikarze z nich niczym "pół dupy (maryniowej) zza krzaka".

Dlaczego nazywa pan geja pedałem? - pyta np. ów absolwent akademii michnika, autora wypowiedzi zamieszczonej w biuletynie.

A jak go nazwać?

Pedał to pedał. Wystarczy przewertować słownik.

Dlaczego porusza pan kwestię adopcji dzieci przez pary homoseksualne w biuletynie do urzędników? - drąży dalej młodzian i nawet nie zauważa, że pod koniec własnego artykułu działaczka jakiejśtam organizacji od pederastów mu to wyjaśnia, a tak naprawdę bruździ (...) Wśród urzędników też mogą być osoby homoseksualne (...).

Ot, dlatego!

Wszystko oczywiście poparte jest wypowiedziami "fachowców" zbulwersowanych niechęcią do pederastów.

Jest jakiś Lewandowski z SLD - prawdopodobnie kretyn oraz Sandra Wiktorko - prawdopodobnie lesbijka.

Nurt literacko-intelektualny reprezentuje dalej poeta Edward Pasewicz, który (jak sądzę) jak nikt umie ubrać odbyt w formę poetycką.

Tyle o sprawie, bo więcej warta nie jest.

Puenta: znów, cholera nie kochają pederastów.

Jak zawsze.

Nie pierwszy już raz wspierający dewiantów seksualnych, kalecy intelektualni z "GW" dają przysłowiowej "dupy".

Chodź w ten sposób łączą się w dziele z prześladowanymi.