poniedziałek, 25 maja 2009

Królowa „dzikiego handlu”?

Jak podaje „Życie Warszawy” - dziki handel opanował Stolicę. Na prestiżowych ulicach Warszawy pełno stoisk, straganów, na których dzicy handlowcy sprzedają co popadnie: skarpety, maskotki, obrusy, sznurowadła i tym podobne towary.

Straż miejska nie radzi sobie.
Najwyższe władze miasta również.

Dziwne jest wszak, że dotychczasowy nieprzejednany wróg nielegalnego handlu, Pani Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz tak nagle „odpuściła”.

„Stalowa Dama” warszawskiego ratusza, pogromczyni emerytów ze śródmieścia, których w przebiegły sposób doprowadziła do kapitulacji czynszami, nie daje sobie rady z dzikimi, ulicznymi kupcami?
Zwyciężczyni warszawskich kierowców, których szybko i sprawnie pobiła poprzez całkowicie nie przejezdną Stolicę, kapituluje przed nielegalnymi handlarzami?

Sprawa jednak wyjaśniła się bardzo szybko.
Nasz fotoreporter uwiecznił dziwnie znajomo wyglądającą osobę, mówiąc wprost – handlującą na ulicy bez zezwolenia i to w dodatku (niejednokrotnie) w asyście urzędników z Ratusza.



















Co gorsza, osoba ta zapoczątkowała modę na dużo gorszy w efekcie handel urzędokrążny (bardziej uprzykrzająca życie wersja handlu domokrążnego).




Czy nie mamy tu przypadkiem do czynienia z wykorzystywaniem stanowiska do celów prywatnych? Czy nie jest obowiązkiem wysokiego urzędnika zawieszenie na czas sprawowania urzędu wszystkich prowadzonych dotychczas prywatnych biznesów?
Tylko patrzeć jak inny warszawscy „dzicy kupcy” pójdą w jej ślady i wtargną do urzędów..

Ten paskudne świadectwo wystawia sobie, kto z pozycji wysokości urzędu demoralizuje i zły przykład daje innym.