środa, 31 marca 2010

Mały słownik nowych zwrotów i treminów (ulubionych przez PO)

Wraz z nową władzą w naszym kraju, do języka polskiego weszły nowe określenie i zwroty.
To już trzeci rok opiekę nad narodem sprawuje Platforma Obywatelska, a do tej pory nikt nie zadał sobie trudu i nie opisał nowopowstałych i obowiązujących, popularnych terminów.
A warto , gdyż szczególnie właśnie to nimi władza lubi się posługiwać.
Naprawiając te zaniedbanie, publikuję poniżej niedługą listę najbardziej popularnych określeń, haseł i zwrotów wraz z krótkim opisem.

1. AFERA HAZADOWA – termin wymyślony przez obecną ekipę rządzącą, oznaczający wpływ władzy na demoralizacyjny pakiet gier pieniężnych i na odwrót. Określeniem „afera hazardowa” nazywa się okres od mniej więcej 2300 lat p.n.e. (środkowe Chiny), aż do rządów PiSu. Terminem „ofiary afery hazardowej” określa się też żartobliwie niewinne ofiary nagonki prasy, inspirowanej przez siepaczy spod znaku Pis.
2. COOL (czyt. „kuul”) – termin młodzieżowy, którym określa się osobę ze wszech miar nowoczesną oraz tzw. „wporzo”. Termin zarezerwowany dla postaci Pana Premiera, także w wyjątkowych przypadkach dla bliskich jego współpracowników. Nie należy w żaden sposób wiązać terminu „cool” z jego angielskojęzycznym znaczeniem, gdyż w połączeniu z osobą Premiera, mogłoby kojarzyć się z przysłowiowym „zimnym draniem”.
3. CUD – najprościej mówiąc to co mamy obecnie w kraju i z czego jesteśmy dumni. Zanim Pan Premier Tusk zarządził i ogłosił ogólnokrajowy cud, mieliśmy do czynienia jedynie ze sporadycznymi cudami o charakterze lokalnym bądź jednostkowym. W dawnych czasach osoby posiadające dar czynienia cudów nazywano świętymi. Obecnie Pan Premier oczekuje na beatyfikację i nadanie mu tytułu „arcyświętego”.
4. DEALER (czyt. „diler”) – osoba zajmująca się rozprowadzaniem produktów określonej marki, gatunku. Pośrednik między producentem a kupującym. We współczesnej Polsce termin ten odnosi się głównie do grup aktywistów jedynie słusznej siły narodu, rozprowadzających myśli Wielkiego Premiera wśród zagubionej gawiedzi. Na pierwszy rzut oka działalność ta wydaje się gratisowa, lecz w ostatecznym rozrachunku koszta społeczne są wielkie. Sytuacja oraz konsekwencje podobne do dilowania narkotyków.
5. DOBRO WARSZAWY – żartobliwy termin wymyślony przez Prezydentkę Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz. Terminem tym Pani Waltz tłumaczy wszystkie swoje decyzje (lub ich brak), począwszy od wielomilionowych nagród dla zaspanych z nudów urzędników z Ratusza przez tonowe zaspy nieuprzątniętego śniegu, po rozróbę wywołaną przez zaangażowaną przez nią agencję Zubrzycki pod KDT.
6. DRUGA IRLANDIA – to co mięliśmy w kraju, w początkowym okresie sprawowania władzy przez PO. Na skutek masowej emigracji młodych Polaków do Irlandii okazało się, że liczba rodaków młodego pokolenia w Polsce i Republice Irlandzkiej jest prawie równa. W tej sytuacji, aby było bardziej światowo Pan Premier wydał zarządzenie, by Polskę nazywać drugą Irlandią. W tym okresie potaniała w kraju zwłaszcza koniczyna oraz harfy.
7. DYPLOMATOŁKI – termin wynaleziony i opatentowany przez patentowanego antyprofesora Władysława Bartoszewskiego. Poczęty z potrzeby chwili, na skutek pogłębiającej się frustracji i depresji edukacyjnej, stał się symbolem tęsknoty za wiedzą. Faktycznie, dość przekornie Władysław Bartoszewski jako dyplomowany absolwent gimnazjum (na tajnych kompletach) próbował tym określeniem zakpić z absolwentów szkół wyższych znajdujących się na stanowiskach rządowych. W końcu „nie matura....”
8. DZIKI KRAJ – potoczne i lubiane w kręgach władzy określenie Polski. Wymyślone przez finansistę i mistrza Polski w golfie Mirosława Drzewieckiego zrazu przypadło do gustu Premierowi oraz jego przybocznej gwardii. Można tylko domniemać, że autor miał na myśli analogię do ataków dzikich ludów na misjonarzy niosących kaganek oświaty. Sam Pan Drzewiecki jako osoba o wysokim morale oraz kulturze osobistej, wielbiciel sportu (zwłaszcza boksu koedukacyjnego) – doświadczył nie tak dawno właśnie takich ataków niosąc wprawdzie kaganek z Rosołem, ale zawsze kaganek...
9. ESBECKIE SZAMBO – Termin wymyślony przez najwybitniejszego myśliciela PO – Janusza Palikota. Prawdopodobnie trauma z dzieciństwa skłoniła „Sokratesa Platformy” do poruszenia spraw związanych z ekstramentami. Jak mówią znajomi z Biłgoraja, we wczesnym dzieciństwie mały Januszek lubił bawić się zwłaszcza w pobliżu siedziby lokalnej SB. Bywało, że tak bardzo zajęty rozrywką, dokonywał czynności fizjologicznych prosto w noszone reformy. Później godzinami czyścił garderobę pod kranem, w toalecie budynku Służby Bezpieczeństwa (nad szambem). Dla jednych pozostał „zasr...nym reformatorem”, a dla drugich „szambelanem”. Termin „Esbeckie szambo” oznacza prawdopodobnie coś zbawiennego, ratującego skórę przed gniewem rodziców.
10. ICH BIN DANZIGER (czyt. „Iś bin danciger”) – hasło stworzone przez Pana Premiera Tuska. Powstało spontanicznie podczas startu jedynej córki Katarzyny w programie „Taniec z Gwiazdami”. Jak mówi legenda, Donald Tusk zafascynowany choreografią i układem tanecznym wielokrotnie przebywał blisko sceny gdzie odbywały się występy. Któregoś razu spytany przez pracownika ochrony „a Pan co tu robi?” – odparł, pozwalając sobie na kłamstewko: „Iś bin danciger!”, co zdaniem Pana Premiera miało oznaczać „Jestem tancerzem”.
11. JASNO NA BIAŁYM – głęboka i filozoficzna myśl, którą przypisuje się mędrcowi Europy Lechowi Wałęsie. Zwłaszcza jej dogłębność i trudność zrozumienia budzi podziw wśród filozofów. Wiadomo wszystkim, jak trudno jest namalować białego konia na śniegu w czasie zimowej zawieruchy... Tak też trudno jest zrozumieć o co Mędrcowi Europy tak naprawdę chodziło.
12. KARŁY MORALNE – określenie to stworzył były już kandydat na kandydata na Prezydenta Radosław Applebaum-Sikorski. Sam będąc człowiekiem o wysokim morale, wielbi piętnować tych co nie spełniają kryteriów. Choć sam nie został obdarowany zbyt dużym wzrostem (...no, koszykarzem to on nie jest...) bardzo lubi zadzierając głowę wytykać i wykpiwać karłów. Wprawdzie niegdyś był karłowatym moralniakiem, gdy wraz z rządem Jana Olszewskiego dekonspirował tajnych współpracowników (w tym Lecha Wałęsę) lecz obecnie przeprosił za to, popłakał się i stara obecnie o tytuł „Wielkoluda Moralnego z Gwiazdą” Tą gwiazdą jest niewątpliwie jego żona. Do uzgodnienia pozostaje kwestia ilu ramienna będzie to gwiazda. Termin bardzo lubiany przez wielu parlamentarzystów z PO, m.in. Stefana Niesiołowskiego oraz Janusza Palikota. Dodaje to kolorytu tym politykom, szczególnie Niesiołowskiemu, którego termin ten osobiście dotyczy.
13. KARTOFLANA ZAŚCIANKOWOŚĆ – piękny bon-mot posła Sebastiana Karpiniuka, zadomowił się w PO na dobre. Oczywiście odbiorcą tych słów miał być Pan Prezydent. Twórca zgrabnego określenia nawiązał w nim do epitetów niemieckiej prasy skierowanych do Głowy Państwa Polskiego oraz tak nienawidzonej zaściankowości. Sam poseł jest człowiekiem europejskim, żeluje czuprynę, przykleja uśmiech i wcina tylko makaron. Jednym słowem ani z kartoflami ani z zaściankowością nie ma nic wspólnego. Z racji pochodzenia regionalnego, Karpiniuk czuje więź z sąsiadami zza Odry. Chyba nawet większą niż z współlokatorami naszej Ojczyzny. Istnieje hipoteza, że cały ten bon-mot wymyśliła dla niego Kanclerz Angela Merkel zachwycona jego czubkiem, który poseł zgrabnie układa sobie na skrobię (a nie żel, jak większość uważa) za ścianą gabinetu biura poselskiego Niech potwierdzeniem tej hipotezy będzie termin „kartofel”. W języku polskim nazywa go się „ziemniakiem”. Kartofel to germanizm. Stąd i kartoflana zaściankowość. Ot, i co...
14. KEY ACCOUNT MANAGER (czyt. „ki akaunt menedżer”) – popularny termin, zwłaszcza w biznesie. W tym przypadku funkcjonariusze PO nie wysilili się. Po prostu zaanektowali istniejący już termin i nadali mu nowy, własny wymiar. W języku polskim brzmi to: Kierownik ds. Kluczowych Klientów, lecz j.w jest bardziej światowo a przynajmniej europejsko. Stanowisko Key Account Managera jest w Platformie Obywatelskiej bardzo popularne. Np. KAM są Zbigniew Chlebowski, Mirosław Drzewiecki, Grzegorz Schetyna (obsługują kluczowego klienta Ryszarda Sobiesiaka), Bronisław Komorowski, Radek Sikorski (obsługują kluczowych klientów z WSI Sp. z o.o.), Stefan Niesiołowski, Andrzej Czuma (klienci – dawni pracownicy UB) a nawet sam Premier Tusk, który osobiście obsługuje Panią Angelę Merkel oraz Władimira Putina.
15. LECH WAŁĘSA ZUCH, STARCZY NA TYCH DWÓCH – krótka rymowana, wymyślona przez wielkiego poetę PO, Bronisława Komorowskiego. Okazją do stworzenia tego dzieła były urodziny, czy też imieniny Lecha Wałęsy. Jak przystało na człowieka pióra, intelektualistę i wieszcza III RP, Bronisław Komorowski nie chciał być gorszym od swoich poprzedników wielkich poetów i postanowił napisać, jak choćby Wisława Szymborska coś wielkiego dla kogoś wielkiego. Obecnie przygotowywana jest dyrektywa mająca w sposób nakazowy umieszczenie tej rymowanki w podręcznikach szkolnych, dla dzieci z klas I-VI. Wątpliwości niektórych budzi jednak użyty w stosunku do Lecha Wałęsy termin „zuch”. Komorowski jako były harcerz a nawet harcmistrz mówiąc o byłym Prezydencie „zuch” nieco zmniejsza wymiar jego postaci i nadaje charakter nieco infantylny. Przez pewien czas trwały prace nad zamianą nieszczęśliwego terminu, na bardziej odpowiedni – „harcerz”. Niestety, jedyny rym jaki udało się skojarzyć z tym słowem to wielokrotnie już wykorzystywane „bo się obsmarczesz”, a to uznano za niestosowne. Rymowankę znają na pamięć wszyscy członkowie PO, pod rygorem natychmiastowego usunięcia z partii.
16. LOKOMOTYWA - piękne i nad wyraz obrazowe określenie własnej osoby wykute przez Hannę Gronkiewicz-Waltz. Pochodzi ono z czasów wyborów prezydencko-miejskich w Warszawie. Mówiąc po krótce: celniej nie można było. Pani Hania w czasie jednego z wieców wyborczych wypowiedziała wiekopomne zdanie: -„Jestem jak lokomotywa, nie do zatrzymania w wyścigu o prezydenturę!”. Dostrzegamy podobieństwo, a już szczególnie wielki komin upodabnia ją do stalowego rumaka, nie wspominając o podobnych gabarytach.
17. OBRZYDLIWY, ZAŁGANY HIPOKRYTA – najbardziej pospolity „trzysłów” opracowany przez Stefana Myszkiewicza-Niesiołowskiego. Wypracowywany latami, zmieniał obiekt określeń wielokrotnie, tak że obecnie sam autor nie jest w stanie powiedzieć kto tak naprawdę nim dziś jest. Znany ze swych inteligenckich przemyśleń i zawiłych intelektualnie określeń Niesiołowski sam przyznaje, że w/w epitet jest najlepszym dziełem w jego gnuśnej twórczości. Biorąc pod uwagę, że orientacje polityczne Pana Stefana zmieniały się często, przyjaciele stawali się wrogami i na odwrót, „Obrzydliwymi, załganymi hipokrytami” byli bądź są zarówno Kaczyńscy jak i Tusk oraz Sikorski z Komorowskim i resztą polskiej sceny politycznej. Nie jest wykluczone, że sam Niesiołowski też w ferworze szaleństwa maniakalnego nazwał siebie jak powyżej. Tym samym jedyną rzeczą która łączy wszystkich Polaków bez względu na partyjne preferencje jest bardzo zgrabny „trzysłów” Stefana Niesiołowskiego.
18. OSZOŁOM – historyczne określenie używane w stosunku do każdego, kto nie popiera lewicy. Pierwszy raz użyte już w 1989 roku. Ewoluowało i zostało zaadoptowane przez ekipę Donalda Tuska. Dziś określeniem tym nazywa się każdego, kto krytycznie wyraża się o miłościwie nam panującej władzy. Tak właściwie utraciło już swoje pierwotne znaczenie. Dziś oszołomami są zarówno Kaczyńscy, Rydzyk ale też Olechowski i Płażyński. Wynika z tego, że jedynie słuszna partia została w 2/3 zrodzona z oszołomstwa.
19. PALIKOTYZACJA – trudno powiedzieć kto pierwszy użył tego określenia i kto go wymyślił. Dziś jako autorów typuje się trzech kandydatów: Gowina, Schetynę oraz Sikorskiego. W każdym razie określenie jest wielorako rozumiane. Może oznaczać utratę realnego spojrzenia na świat, bądź finansowanie z lewej kieszeni partii politycznej, bądź płacenie studentom za oddanie głosów na listach wyborczych, bądź wymachiwanie sztucznym penisem i rewolwerem itp. Itd.. Może prowadzić to do nieporozumień towarzyskich w czasie gorącej dyskusji partyjnej. Okazać się może, że wszyscy uczestnicy dyskusji dotknięci są „palikotyzacją” jednak każdy w swój sposób i w swoim rozumieniu.
20. PARADY – słynne „parady” tak bliskie wszystkim szanującym się europejczykom z PO, po raz pierwszy w ten sposób nazwane zostały (a nie jak dotychczas „parady równości”) przez wielki autorytet platformy – Kazimierza Kuca (vel. Kutza). Stwierdził on; -„Chodzę w Paradach, bo jestem człowiekiem...”. Pozostaje pogratulować, ze Pan Kuc jeszcze w ogóle chodzi i do tego w pierwszym szeregu mając za sobą tłum pederastów. Wielkie poświęcenie, graniczące z ogromnym ryzykiem. Tyle się dziś mówi o gwałtach... Wracając do tematu, Kazimierz Kuc jako zdeklarowany konformista i przysłowiowa „wazelina” znakomicie wie „gdzie stoją konfitury” i z kim je konsumować. Dzięki temu uchodzi za postępowego już od czasów Tow. Dycymbra i co najdziwniejsze mimo zmieniających się mód i trendów aż do dziś. Prawdopodobne, że gdy tylko czasy na to pozwolą Pan Kazimierz, jako awangarda nowoczesności weźmie udział w Paradzie zoofili i wtedy też stwierdzi coś o wymiarze epokowym, np. „Chodzę w Paradach, bo jestem osłem.” I będzie miał rację!
21. PARANOIK – wróg polityczny Stefana Niesiołowskiego. Każdy kto nie ze Stefanem, ten jest „paranoikiem”. Znajomość terminów medycznych jest domeną Pana Marszałka. Pomimo, że Niesiołowski znany jest ze swojego raptownego, niecierpliwego charakteru i wszystko traktuje „po łebkach” na szczęście zapamiętuje nazwy schorzeń, mimo że nie wie do jakich objaw one się odnoszą. Jak na człowieka, którego życiem wstrząsnął Lenin oraz muchy i tak jest to niezłe osiągnięcie.
22. PR (czyt. „pijar”) – to czym zajmuje się 12 godzin na dobę Pan minister Sławomir Nowak. Czyni to w dzień, natomiast po pracy, już w godzinach nocnych zajmuje się chałupniczo „czarnym pijarem” – jak przystało na porę dnia. Najłatwiej termin „PR” wyjaśnić na przykładzie przełożonego Pana Nowaka – Pana Premiera Tuska. Wyobraźmy sobie sytuację, w której Donald Tusk bierze udział w biegu na 100 metrów, a jego przeciwnikiem jest dajmy na to Putin. Niestety nasz Pan Premier przybiega jako drugi. Wygrywa Putin. Prasa rosyjska pisze: „Świetny wynik naszego Premiera Putina – wygrał z Tuskiem. Przybiegł pierwszy”. Natomiast Pan minister Nowak kleci do rodzimej prasy (np. Gazety Wyborczej) informację, która to wygląda następująco: „Świetny wynik Tuska! W silnie obsadzonym biegu zajął znakomite drugie miejsce. Putin był przedostatni.”
23. PRAWDA LEŻY ZAWSZE TAM, GDZIE LEŻY – głęboka i filozoficzna myśl autorstwa Sebastiana Karpiniuka. Mimo pozornie tylko intelektualnego charakteru, w gruncie rzeczy oddaje niepewność i poszukiwanie odwiecznej prawdy. W odróżnieniu od pewnego Izraelskiego blogera, który tę prawdę już znalazł i wie, że leży ona na wierzchu (E. Barbur, Blogmedia24), Karpiniuk filozofuje i poszukuje. Jak to mówią „wie, że gdzieś leży, ale nie wie w którym biurze poselskim”... Oczywiście w grę wchodzą Biura Poselskie parlamentarzystów PO.
24. PRAWYBORY – dawniej zwane cyrkiem. Tania forma rozrywki kierownictwa Platformy Obywatelskiej. Nie najwyższych lotów. Stosuje się ją w szczególnych przypadkach, jak np. wybory prezydenckie – aby wyłonić partyjnego kandydata. Polega na naznaczeniu jednego, właściwego osobnika, ale dla „jaj” dodania do niego drugiego i zorganizowania z nimi igrzysk. Dla dodania piękna i kolorytu pozwala się motłochowi głosować na dowolnie wybranego kandydata, co i tak nie ma znaczenia, bo stosunkiem głosów 63:35 wygrywa z góry ustalony „pomazaniec”. „Prawybory” niosą za sobą pewne niebezpieczeństwo, mianowicie może okazać się, że połowa członków licznej partii, to tylko „martwe dusze”. Ale dobrze, że duch Nerona jest obecny w Platformie.
25. RYSIO – Imię - symbol. Rysiem nazywa się kogoś, kto jest wszechmocny, wielki i może wysłać po piwo nawet ministra. Kogoś, kto wycina drzewa a decyzję o pozwoleniu na wycinkę dostaje miesiąc później. Kogoś, kto nie boi spotykać się w nocy na cmentarzu i nawet na tym cmentarzu „kręcić lody”. Tytuł „Rysia” nadaje Wysoka Kapituła w składzie Senator Misiak, poseł Chlebowski oraz poseł Drzewiecki.
26. RZĄD TRZEZCH „K”: KŁAMSTWO, KOŁTUŃSTWO I KOLESIOSTWO – bon-mot niezastąpionego Stefana Niesiołowskiego. Jak w przypadku innych jego „złotych myśli” nie wiadomo o kogo chodzi, choć autor z ręką na sercu przysięga, że dotyczy to rządu PIS-LPR-Samoobrona. Zakładając, że tak jest faktycznie członkowie PO są w dużej kropce. Mianowicie chodzi o LPR i osobę ówczesnego jej szefa Giertycha Romana. Obecnie jest on przyjacielem Platformy (nawet rozważano jego przystąpienie do PO) i kłopotliwym staje się przypisanie jednego z trzech określeń do rzeczonego osobnika. Zdecydowanie odpada „Kłamstwo” gdyż w przeciwnym wypadku informacje – rewelacje Giertcha o PiSie „uprzejmie donoszone” Donaldowi Tuskowi stały by się niewiarygodne. Najwygodniejsze jest zdecydowanie „Kolesiostwo” w myśl hasła „popierajmy się!” (co zwłaszcza członkowie PO rozumieją znakomicie).
27. SZKALOWANIE – bardzo uniwersalne i wygodne hasło. Określa się nim wszelkie informacje będące nie na rękę „platformowej” władzy, wykryte afery, przekręty itp. Szkalowani są lub byli zwłaszcza panowie Niesiołowski, Palikot, Chlebowski, Drzewiecki, Misiak, oraz panie Sawicka, Pitera. W tym gronie najbardziej szkalowaną osobą jest zdecydowanie pani Beata Sawicka, gdyż została oszkalowana na gorącym uczynku.
28. UPOLITYCZNIENIE – inaczej obsadzanie stanowisk. Termin odnosi się jednak tylko do okresu 2005-2007 czyli czasu, gdy władzę sprawował PiS. Obecnie obsadzanie stanowisk kolegami partyjnymi nazywa się „promowaniem fachowców”. Nie wiadomo kto wymyślił ten termin, a wydaje się, ze istniał on w PO od zawsze. Jakiś prapeowiec może?
29. ZABITO MI MATKĘ - wojenne zawołanie ministra Drzewieckiego. Coś na wzór „Geronimo!” albo „Wpieriod!” Geneza tego okrzyku sięga okresu, gdy Mirosław Drzewiecki pasjami spotykał się w celach biznesowych na cmentarzu i latał po piwo niejakiemu Ryszardowi S. Właśnie wtedy siepacze z PiS „oszkalowali” ministra, co zbiegło się ze śmiercią jego matki. Wielbiący martyrologię Drzewiecki powiązał fakty i niczym niegdyś władza radziecka skonstruował pretekst do kontrataku. Od czasu ostatniej szarży, gra w golfa w USA oraz werbalnie cywilizuje „dziki” kraj.
30. ZAPRACOWANA – termin zarezerwowany dla Julii Pitery. Według zarządzenia istnieje obowiązek przed nazwiskiem Pani Minister dodawać właśnie słowo „Zapracowana”. Ma to dodać powagi najbardziej pracowitej minister. W końcu dłubanie w nosie przez osiem godzin dzienni e wymaga niesłychanego hartu ducha oraz samozaparcia. Widomo już, że z tym ostatnim Pani „Zapracowana” Pitera już zgłosiła się po poradę do minister Kopacz.

niedziela, 28 marca 2010

Kapitan Kloss – Akcja „Dziadek”

Na fali popularności wraca seria komiksów ze słynnym kapitanem Klossem.
Tym razem autorzy bardziej trzymali się realiów i przenieśli akcję na tereny naszego kraju oraz umieścili w niej postacie prawdziwe – nam współczesne.


piątek, 26 marca 2010

Idą wybory, idzie „dziadek z SD”

Pan kandydat na Prezydenta RP Bronisław Komorowski powiedział: „(...) im bliżej wyborów, tym bardziej będziemy zaskakiwani różnego rodzaju sensacjami i „rewelacjami” w rodzaju słynnego już „dziadka z Wehrmachtu” (...)”.

Jak powiedział tak się też stało. Na specjalne życzenie Pana Marszałka okazjonalna fotografia z września 1939 roku.
Miejsce: okupowane tereny Polski, osoby na zdjęciu: grupa pościgowa SD zajmująca się wyszukiwaniem ukrywających się Żydów.
Wprawdzie sama fotografia i związana z nią historia Pana Komorowskiego nie dotyczy, ale... dotyczy nawet kogoś dużo bardziej ważnego od „Drogiego Mniejszego Bronisława”.

Czy rysy twarzy uśmiechniętego kierowcy kogoś Wam nie przypominają?















Pocieszające jest, że tym razem nie mamy do czynienia z nieudolnym Wehrmachtem, lecz z dużo bardziej prężną formacją.

Dla niedowiarków link do strony na Wikimedia (na dowód, ze to nie żaden fotomontaż)
http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Bundesarchiv_Bild_101I-380-0069-37,_Polen,_Verhaftung_von_Juden,_SD-M%C3%A4nner.jpg

czwartek, 25 marca 2010

Gintowt esbekom!

Na politykach SLD można polegać, jak na przysłowiowym Zawiszy.
Raz dane słowo czy też obietnica to jak amen w pacierzu – spełnienie jest kwestią najbliższego czasu. Najdelikatniej mówiąc słowo posła SLD, to jak słowo enkawudzisty. Twarde i honorowe.
Nie tak dawno temu poseł komunistów Witold Gintowt-Dziewałtowski obiecał wszystkim swoim kolegom z SB, że nie da ich skrzywdzić i pomoże złożyć skargę w Europejskim Trybunale Praw Człowieka, na decyzję dotyczącą odebrania im części emerytur.

Biedni zwyrodnialcy i oprawcy z SB aktualnie cierpią głód oraz niedostatek i cała ich nadzieja złożona była w rękach komisarza Witolda.

Teraz na stronach SLD pojawił się wzór skargi-pisma, a każdy umiejący pisać esbek może wypełnić stosowny dokument i wysłać go do trybunału.

Wszystko za sprawą walecznego posła, który dotrzymał raz danego słowa i dał nadzieję na lesze jutro poszkodowanym przez władze.

Nic dziwnego, że Gintowt-Dziewałtowski tak ochoczo zaangażował się w walkę o esbeckie emerytury. Sprawa dotyczy bowiem także stałych współpracowników SB a tu pan poseł jest „rodzinnie” żywo zainteresowany tematem (poniżej fragment listy Wildsteina).






Dla wszystkich wdzięcznych bohaterskiemu towarzyszowi Gintowtowi - prezent w postaci portretu w stroju organizacyjnym, do naklejenie nad łóżkiem.





















Dla wszystkich zainteresowanych złożeniem skargi w ETPC zamieszczamy dokument wzorcowy (znakomicie zredagowana skarga towarzysza kapitana Feliksa Kurewki ze stołecznej SB).

wtorek, 23 marca 2010

Kultury Polacy! Kultury i nowoczesności!

Nic, a nic nie zmieniliśmy swojego podejścia do ciemiężonego w Polsce pederasty.
Polacy nadal nie akceptują homoseksualizmu i różnego, tego typu wynaturzeń.
Smuci to również pokrewnych pederastom pedofilów, nekrofilów i zoofitów, bo wiadomo, że postępy w akceptacji jednych pomagają w zrozumieniu zainteresowań drugich.
Dała przykład temu Holandia, gdzie pederastia jest tak normalna i zrozumiała, że „nowe” ruchy przy niej się też rozwijają.
Ot choćby „stowarzyszenia” pedofilów (które domagają się obniżenia wieku seksualnego do 12 lat) oraz zoofitów (którzy chcą aby zezwolić na współżycie ze zwierzątkami, byle tylko ich nie krzywdzić).
To się nazywa postęp i nowoczesność!
Niestety, nic na razie nie wiadomo o nekrofilach. Być może ich lobby nie jest tak wpływowe, lecz daję głowę, że już niebawem, ktoś pochyli się nad ciężkim losem tej grupy i będzie postulował o dopuszczalność stosowania tych praktyk np. do dwudziestego dnia po śmierci „kochanka” ...

Póki co, u nas w Polsce nie jest w tych sprawach najlepiej.
Sondaż wykonany przez GfK Polonia, zamieszczony w "Rzeczpospolitej" pokazuje, iż Polacy są niechętni legalizacji małżeństw homoseksualnych.
Zdecydowanych zwolenników jest zaledwie 3 procent. Tylko 13 procent popiera takie rozwiązanie, ale aż 80 procent pytanych uważa, że pary homoseksualne nie powinny mieć prawa wstępowania w związek małżeński.
Jeszcze bardziej „bezwzględni” są Polacy w sprawie adopcji dzieci przez pary pederastów. Zdecydowanie „za" opowiedział się jeden na 100 pytanych, 4 procent ankietowanych uważa, że homoseksualiści „raczej powinni" mieć takie prawo. Natomiast przeciwników jest 93 procent.

W tej sytuacji należy zadać sobie pytanie „czy jesteśmy prawdziwymi europejczykami” i „czy sześć lat po przystąpieniu do UE czegoś się nauczyliśmy, od dobrej nowoczesnej europy”?
Niestety, bardzo mało albo prawie nic!
Nadaj nie lubimy pederastów. Nie chcemy dawać im dzieci na wychowanie, nie chcemy by żyli jak „unia przykazała”, czyli jak mąż z mężem.
Rządzi nami zabobon i kołtun, bo nie jesteśmy otwarci na nowinki „techniczne” jak współżycie z małoletnimi oraz z zwierzakami i nieboszczykami. Co gorsza prekursorów „postępowej europejskiej myśli” w tej dziedzinie skazuje się i zamyka w więzieniach.
Nadal nie zabijamy bezbronnych osób starszych i chorych, a nawet tych którym nie chce się żyć. Domagamy się za to zabijania morderców, co jest ze wszech miar godnym potępienia.

Wracając jeszcze na chwile do wyników badań wykonany przez GfK Polonia, należy postawić pytanie, czy nie będzie dobrym rozwiązaniem wymiana społeczeństwa na inne, bardziej nowoczesne?
Póki co „w sprawie” mogła by zabrać głos jedyna, przewodnia siła narodu – Platforma Obywatelska.
Jak wiemy reprezentuje ona szeroki wachlarz światopoglądowy i na pewno wiele mogła by pomóc. Przecież członek PO jest szefem Parlamentu Europejskiego, który to jest domem nas wszystkich. Jest domem publicznym.
Inny polityk tej frakcji jest marszałkiem sejmu i za kilka miesięcy może zostać też Prezydentem RP...
Ze swojej strony proponuję zamieszczony poniżej plakat promujący akcję społeczną „Bądź tolerancyjny, my się tylko kochamy”. Może wizerunek kochających się wbrew trendom w społeczeństwie, znanych i lubianych polityków poruszy serca Polaków?
Niech będzie to mój wkład w „unowocześnianie” Polski.
Kultury Polacy!
Kultury i nowoczesności!

Debata czyli jak brat do brata

Tak było jeszcze wczoraj...

niedziela, 21 marca 2010

Gównomartyrologia vs niedouctwo

„A to się porobiło” - jak mawiał Jan Pietrzak.
A porobiło się i to całkiem niewąsko. Platformowe VIPy okładają się aż miło, przypinając sobie łatki i robią co mogą aby wkraść w łaski „boskiego” Donalda.
Bronisław Komorowski oraz Radosław Sikorski niczym pawie w ogrodzie tańczą godowo-kandydacki taniec przed Panem Premierem, podstawiając sobie wzajemnie nogi. Ubaw po pachy. A wszystko po to aby stać się tym jednym, jedynym namaszczonym przez króla platformy i ubiegać o najwyższy urząd w państwie.
Gra warta świeczki. Obu kandydatów dopadł taki zapał, że zapomnieli o zwykłym zdrowym rozsądku i poczęli pleść nieopisane bzdury ośmieszając się i kompromitując.
Dzień przed epokową debatą, (czyli pierdu-pierdu o niczym) miało miejsce dość zabawne wydarzenie. Otóż niezwykły poliglota Sikorski zarzucił swojemu kontrkandydatowi, że ten nie posiada umiejętności posługiwania się żadnym obcym językiem. Jednym słowem, stanowiło to podstawę do drwin i uszczypliwości wobec Komorowskiego. Biedny Marszałek, przywołany do tablicy zamiast uciąć, bądź zignorować szarżę Sikorskiego, wdał się w przepychanki i w odwecie również wypalił głupotą. „Podczas gdy Radosław Sikorski uczył się języka i studiował w Wielkiej Brytanii, ja siedziałem w więzieniu w Polsce ...” – skonstatował ze sobie tylko właściwym urokiem Komorowski.

W tym miejscu Pan marszałek sejmu nieopatrznie dotknął dość śmierdzącego tematu, a mianowicie własnej przeszłości kombatanckiej. Delikatnie mówiąc, Komorowski herosem nigdy nie był. Owszem kolportował solidarnościowe ulotki i organizował kilka razy demonstracje , ale głównie pochłonięty był działalnością instruktora harcerskiego, tzn. z lubością zdobywał wraz z podopiecznymi, co raz to nowe sprawności. Najwyraźniej umiejętności kolporterskie oraz konspiracyjne nie były najmocniejszą strona harcerza, bo wpadł i został skazany na miesiąc więzienia. I to tyle martyrologii marszałka. W późniejszym okresie (już po 1989 roku) działał w Unii Demokratycznej i Unii Wolności, czyli dołączył do grupy tzn. „koncesjonowanej opozycji”, dygnitarzował i żył wygodnie.
Najwyraźniej ten miesiąc spędzony w więzieniu spowodował, że Komorowski poczuł się niczym Nelson Mandela albo Ronak Safarzadeh i wszelkie życiowe niepowodzenia z ulgą zrzucił na okrucieństwo tiurmy. Jak mawiano niegdyś, miał chłop pod górkę do szkoły. Oczywiście w odróżnieniu od Sikorskiego.
Pan marszałek nieco przecenił zdolności i geniusz swojego kontrkandydata. Był przekonany, że wystarczy miesiąc by nauczyć się języka i ukończyć studia. Co można zrobić w miesiąc i czego się nauczyć, każdy zdrowo myślący człowiek wie znakomicie. W związku z tym albo Sikorski jest niedouczony, albo Pan Marszałek pieprzy głupoty...
Mam wrażenie, ze jedno i drugie po trochu wchodzi w grę. Przekonało mnie do tego dzisiejsze spotkanie obu kandydatów , nazwane debatą. Z jednej strony intelektualista po Oksfordzie, który myli polskich królów i nie wie, że połowa z prezydentów krajów europejskich nie zna żadnego języka po za ojczystym a z drugiej magister historii, który nie zauważa tej „dynastycznej” pomyłki i na dodatek własną niechęć do nauki języków tłumaczy miesiącem pobytu w więzieniu.
Okropność, ale... mimo wszystko to miło, że się trochę pogryźli :)

czwartek, 18 marca 2010

10 minut czytania = długie lata leczenia!

Biuro Badania Opinii Społecznej przy Wydawnictwie Agora przeprowadziło badania na docelowej grupie potencjalnych czytelników „Gazety Wyborczej”. Celem było wyłonienie procentowej ilości stałych czytelników „GW”, sporadycznych czytelników oraz tych którzy nie czytają gazety w ogóle.

Następnie do działania przystąpili naukowcy oraz lekarze, którzy przebadali wszystkich i sporządzili raport. Niestety wyniki są szokujące. Okazało się, że nawet kilkuminutowe obcowanie z „GW” pozostawia trwałe zmiany w mózgu czytelnika.

W celu zapobieżenia przypadkom zachorowań, sporządzony został stosowny plakat biorący udział w nowej kampanii społecznej „Nie czytaj, bo ześwirujesz!”

Plac Kuronia

Ku uciesze „Rodziny Agora” powstanie w Warszawie Plac Jacka Kuronia. Przepychanki trwały kilka lat, bo trudno było znaleźć złoty środek, czyli właściwie miejsce, które było by godne patrona. Z różnych względów odpadł Plac deGaulle’a (tam gdzie dawne KC PZPR), Plac na Rozdrożu (gdzie Kwatera Główna „czerwonych” z SLD) czy też skwerek przy Czerskiej (tam gdzie „GW”), czyli miejsca ideologicznie kojarzone z autorem słynnej ministerialnej zupy. Ale, jak się dobrze poszuka, to się znajdzie!

Mały placyk na Żoliborzu, u zbiegu ulicy Potockiej i Gdańskiej dostąpi zaszczytu nazwania imieniem wielkiego Kuronia. Miejsce jest piękne, świeżo renaturyzowane po usunięciu stamtąd stacji benzynowej, czyste i zadbane. Moim skromnym zdaniem plac i historia jego zagospodarowania idealnie pasuje do postaci czcigodnego Patrona. Wszak miejsce, gdzie przez ponad 50 lat obywatele dzień w dzień niemal „na okrągło” tankowali, przypominać będzie przechodniom o tym, że Wielki Kuroń również uwielbiał tankować. Wprawdzie nie paliwo, ale też bardzo często i nie rzadko „do pełna”.



P.S> Dla podążających drogą Jacka Kuronia ważna informacja – obok placu jego imienia znajduje się Wyższa Szkoła Pożarnictwa. To tak gdyby po „zatankowaniu do pełna” potrzebna była na drugi dzień jakaś „gaśnica”.

poniedziałek, 15 marca 2010

Bloger Roku 2010!

Zainspirował mnie wpis Ckwadrata. Wpis o epokowym wydarzeniu na platformie blogerskiej Wiadomości24, a mianowicie o nadaniu tytułu „Bloger Roku” w jednej z „dyscyplin” gościowi, który raz popełnił wpis i został doceniony przez zaszczytne jury, zaszczytnym tytułem.

Przyzwyczajeni do przekrętów w wykonaniu „czerwonych piór” czy jak kto woli „indiańskiego” szczepu „Komuszonów piszących”, nie powinniśmy być zdumieni. Wszak to duet największych „niumiałków” dekady (a nawet dwóch) przewodził szacownemu jury. Stefan „Kapciowy M.F.Rakowskiego” Bratkowski oraz Janina „Belfegor” Paradowska tak właśnie zarządzili.

Dodając do tego, że w innych kategoriach zwyciężał właściciel portalu, niejaki „Matka Kurwka”, mamy wyraźny obraz, jakimi kryteriami kierowało się jury. Trudno nie zaryzykować twierdzenia, że choć zmienił się ustrój oraz świat wokoło, to pewien gatunek ludzi, pozostanie jak ten beton – trudny do zarąbania, odporny na wiedzę. Prywata, kumoterstwo i robienie z ludzi idiotów.

Dlatego też moja propozycja jest następująca. Po kiego diabła czekać z wyborem tegorocznego „blogera roku” do końca grudnia? Skoro i tak, co się napisze i ile się napisze i jak się napisze nie ma znaczenia... A załatwić to za jednym zamachem, przy okazji przyznania tytułu „blogera roku 2009”. W końcu będzie działał dopingująco na laureata, taki tytuł przyznany awansem.

Moja wizja wypadków...


Ckadratowi bardzo dziękuje za temat oraz inspirację.

Ostra walka kandydatów w prawyborach.

Kończą się żarty, zaczynają schody. Im bliżej końca prawyborów i wyłonienia jednego kandydata, tym bój między kandydatami staje się bardziej bezwzględny i bezpardonowy. Wczorajsze Fuckty TVN podały...

wtorek, 9 marca 2010

DJ Bronko Mor w nowym szlagierze!

Dziś w kąciuku muzycznym bardzo lubiany artysta z kręgów muzyki karaibskiej DJ Bronko Mor.
Według towarzyszy Platformiaków, zakochanych w muzyku, może być to przebój lata!
Głosuj zatem na "Bronka Jamajkę", wygrywaj cenne nagrody w konkursie "prezydenckim" i wspieraj Bronko!
tel: (22) 621 84 96

sobota, 6 marca 2010

Małe sztuczki i dzieła sztuki

Platforma Obywatelska nie ustaje w pozyskiwaniu wartościowych, nowych członków partii.

Nie jest jednak łatwo wstąpić do ugrupowania o tak wysokim morale i poziomie etycznym. Uprzednio trzeba wykazać się poświęceniem i oddaniem. Jeżeli okaże się ono szczere i prawdziwie zaangażowane, kandydat możne liczyć na honor członkowstwa w partii lub inne również godne zaszczyty z uwiecznieniem wizerunku włącznie...



piątek, 5 marca 2010

Gazeta PraWyborcza. Nr 1








Wyjaśniła się sprawa „dziadka pirata”

Jak podaję PAP wyjaśniał się sprawa dziadka Bronisława Komorowskiego, czyli słynnego „pirata” którym wszech i wobec szczycił się marszałek sejmu. Dzięki odnalezionej fotografii oraz rozmowom z dawnymi kolegami, biografowie pana Komorowskiego ustalili, że dziadek jego był w istocie piratem, tylko że ... komputerowym. Już we wczesnych latach 50-tych sprzedawał pirackie kopie programów na komputer Odra ½.

Mocny cios Radka

Kandydat na kandydat na Prezydenta Radosław Sikorski pokazał, że jest silnym człowiekiem. Mało tego, udowodnił że nie znosi i nie toleruje sprzeciwu, a krytyki nie wybacza. Przekonali się o tym tak otwarcie piętnujący go Janusz Palikot oraz jawnie popierający Bronisława Komorowskiego - Stefan Niesiołowski (na zdjęciach). Oficjalnie asystenci obu posłów podali do mediów informacje o zapaleniu okostnej swoich szefów. Na specjalnej konferencji prasowej kandydat na kandydat na Prezydenta Radosław Sikorski, przestrzegł swoich przeciwników przed lekkomyślnymi zachowaniami. Dodał, że choć niektórzy oponenci „nie chodzą w jego wadze” to i tak Władek Bartoszewski , Donek Tusk oraz Jarek Gowin mają ciężki łomot za wazeliniarstwo w stosunku do Komorowskiego.

Bronisław małej wiary

O ile Radek Sikorski tryska optymizmem i wiarą w siebie, to drugi z kandydatów Komorowski Bronisław oddaje pole swojemu kontrkandydatowi prawie bez walki. Niedawno zwierzył się reporterowi miesięcznika „Cud Platformiczny” , że już teraz przygotowuje się do nowej roli którą przyjdzie mu odegrać po przegranych prawyborach. –„Wezne się za to co umiem najlepiej. Rence mom silne to i pracy fizycznej się nie bojem” – powiedział ze sobie właściwym humorem. Jak mówi przysłowie, w każdej hipotezie jest ziarno prawdy, na co dowodem jest zdjęcie wykonane przez znanego „papparazzi” na terenie posiadłości mecenasa Romana Giertcha. Wtajemniczeni mówią, że jest to „zapłata w naturze” za przysługę jaką były poseł LPR oddał niedawno partii Donalda Tuska. Nie chcąc tworzyć kryptoreklamy, mimo wszystko należy stwierdzić, że Pan Marszałek ma niewygórowane, przystępne ceny za swoje usługi i solidnie oraz bezubytkowo przewozi taczkami towary. Tak przynajmniej mówią okoliczni mieszkańcy.

Człowiek z magnetofonem w nosie

Wymyślony przez grupę Monty Pythona magnetofon zainstalowany w nosie, doczekał się popularyzacji w szeregach posłów przewodniej siły narodu. Prekursor wszelkich nowości i nowinek technicznych Niesiołowski Stefan zademonstrował jako pierwszy (w czasie obrad sejmu) to sprytne urządzenie. Pan Stefan bawił się kichawofonem (oficjalna nazwa urządzenia) w najlepsze przez sześć godzin obrad. Odtwarzał i przewijał w nieskończoność najnowszą płytę Behemota.

Komorowski spotkał się z wyborcami

Niezbyt przekonany do końcowego sukcesu Bronisław Komorowski, za namową kibicującego mu Władysława Bartoszewskiego, spotkał się w gmachu sejmu z sympatykami z III Publicznego Przedszkola w Oborkach. Radości było co nie miara. Pan Marszałek zabawiał gości grą w „koci-koci łapci”, „Raz-dwa-trzy Baba Jaga patrzy” oraz poprowadził turniej „czerwonego sznureczka”.


środa, 3 marca 2010

Prawybory w PO: Radosława Sikorskiego spotkanie z sympatykami

Kandydat na kandydata na Prezydenta RP Radosław Sikorski nie próżnuje!

Spotkał się ze swoimi sympatykami i kolejny raz zaskoczył wysokim poziomem i wiedzą. Tego w końcu wyborcy od niego oczekują. Nominacja coraz bliżej.

wtorek, 2 marca 2010

Lulka Piterka i Bronek Komorek – nowa dobranocka!

Prawybory w PO rozpoczęte. Kto wystartuje w wyścigu do prezydenckiego fotela?

Takie pytanie zadają sobie wszyscy Polacy i z zapartym tchem śledzą wewnątrzpartyjny pojedynek w rządzącej partii. Nawet małoletnie dzieci, chętnie przed snem zagłębiają się w temat walki mgr. Komorowskiego z mgr. Sikorskim. Wychodząc na przeciw zapotrzebowaniu młodzieży, twórcy „dobranocek” wypuścili na rynek sympatyczną dobranockę z przygodami Lulki Piterki i jej dyskusji z kandydatem na kandydata na prezydenta.

Karaluszki pod poduszki milusińscy... J