czwartek, 24 września 2009

Majewski musi...przegrać.

Niestety sprawy mają się tak, że dwa najbliższe mecze, tymczasowy tzw. trener-selekcjoner Stefan Majewski musi przegrać. Musi, bo w przeciwnym wypadku koledzy, którzy wspaniałomyślnie mianowali Go na stanowisko selekcjonera reprezentacji będą mięli nie lada kłopot.
Ale o tym później.

Stan „na dziś” w naszej rodzimej kopanej piłce jest taki, że iluzoryczne szanse na awans do MŚ 2010 roku nasi dzielni chłopcy ciągle jeszcze posiadają. Przy szczęśliwym zbiegu okoliczności i ew. wygranych z Czechami i ze Słowacją (przy utracie punktów przez najgroźniejszych konkurentów) to my awansujemy, wprawdzie z drugiego miejsca i do baraży, ale szansa jest.
Znając niebywały fart do narodowych, sportowych nieszczęść i nieprzychylnych okoliczności zgodnie z prawem Murphiego „co się tylko może spiep..yć, wiedz że na pewno się spiep...y” – nie można liczyć na innych tylko trzeba wziąć sprawy we własne ręce.
Trzeba przegrać i już.

A to wszystko dlatego, że włodarze PZPN tak skonstruowali umowę z byłym/obecnym trenerem kadry Beenhakkerem, że w wypadku awansu do MŚ automatycznie umowa między związkiem i holendrem zostaje przedłużona.

W sytuacji gdy Lato & Company na siłę próbują wykolegować Leo i rozwiązać jak najprędzej umowę, taka sytuacja poniosła by znacznie kwotę, którą holender zażyczył by sobie w zamian za rezygnację z prowadzenia polskiej kadry.
Wszak oficjalnie jest nadal trenerem, gdyż umowy jeszcze z nim nie rozwiązano i prawdopodobne, że do zakończenia eliminacji nie rozwiąże się.
Beenhakker głupi nie jest.

Już wyobrażam sobie miny Laty, Engela, Grenia i reszty „leśnej dziadowni” w momencie dwóch wygranych, zajęcia drugiego miejsca w grupie i zwycięskiego barażu.
Zobaczyć twarze PZPNowców – bezcenne!
Okazało by się wtedy, że najbardziej wspaniałomyślnym człowiekiem wobec Beenhakkera był... Majewski, który pomógł zarobić mu dodatkową kasę za awans (jest prawdopodobne, że i tak holender nie poprowadził by naszej reprezentacji, ale za godną kwotę „odstępnego”).

W tej sytuacji Majewski byłby skreślony po wsze czasy i dotychczasowych kolegów, w osobach Laty, Piechniczak i Engela straciłby z pewnością na zawsze.
Nie do pozazdroszczenia, jak widać jest sytuacja nowego-tymczasowego selekcjonera.
Wygra – straci kolegów, przegra – straci znikomą i tak sympatię kibiców.

Na co Ci to było Stefanie Majewski?
Jako realiści mamy świadomość, że kadra nasza, nawet pod wodzą tak wybitnego taktyka i stratega jakim jest Majewski i tak bez specjalnych kalkulacji jednak przegra i cały ten wpis diabli wezmą, ale warto zasygnalizować zagrożenie i dmuchać na zimne