wtorek, 6 października 2015

Dzień Tomasza Lisa


Nie jest w najlepszej formie Tomasz Lis. Dwa pobyty w szpitalu, wypadające włosy… Żona Hanna (primo voto Kedaj, secundo – Smoktunowicz) ręce łamie i zaklina: Tomek przebadaj się!  A Tomek nic, tylko na nerwach własnych niczym na strunach łkającej wiolonczeli pogrywa żałobną muzę.  O, te dźwięki to psalm pogrzebowy dla Polski – ojczyzny zniewolonej już wkrótce, po 25. Października.
Tomasz Lis cierpi. Cierpi już od wielu lat, bo od czasu, kiedy powstał PiS.
Całe życie Tomasza Lisa, od rana do wieczora podporządkowane jest śledzeniu, punktowaniu i niszczeniu Prawa i Sprawiedliwości. I tak w kółko od 2001 roku.
Od 2012 roku Tomasz Lis może się realizować w prasie drukowanej – jest Redaktorem Naczelnym Newsweek Polska.
Jego tygodnik, z małymi wyjatkami od trzech lat poświęcony jest niemal w całości opisywaniem podłych spraw PiS oraz demaskowaniem podłej postaci Jarosława Kaczynskiego.
Każdy dzień Tomasza Lisa, to udręka, horror i ból.
Tomasz Lis nie ma chwili dla siebie i rodziny – bo myśli bez przerwy tylko o PiSie!
Jak wygląda zwykły dzień Tomasza LIsa?
Okropnie!
Niech to będzie, dajmy na to poniedziałek…

7.30 – Wstaję. Nie mogę spać, bo śnił mi się Kaczyński. Przyśniła mi się też taka fajna afera  PiSu, ale za chwilę zapomnialem o co choziło.
7.55 – Siedzę i myślę, co teraz knuje Kaczyński. Bo na pewno coś knuje.
8.25 – Eureka! Wpadłem na pomysł, że pewnie teraz Kaczyński korumpuje kogoś i podle wykorzystuje.
9.00 – 9.45 – Usiłuję jeść śniadanie. Hanka zamówiła katering. Facet, który przywiózł zamówienie, taki niski… zupełnie jak Kaczyński. Nic nie ruszyłem. Popsuł mi humor.
10.00 – Ubieram się i myślę o tym, co mógł powiedzieć Kaczyński o gejach. Wymyśliłem, że powiedział nieładnie i homofobicznie.
10.30 – Wyjeżdżam noim vanem z garażu. Myślę, co może knuć Kaczyński wyjeżdżajac z garażu. Zamyśliłem się i zawadziłem zderzakiem o bramę…  Znów wszystkiemu winien Kaczyński.
10.40 – Wyjeżdżam z osiedla. Banner na płocie… “Pisanie podań.  Mgr. Jerzy Z….” I znów nerwy – ręce mi sie trzęsą. Słyszycie to? PIS…anie! Muszę się wyciszyć…
11.20 – Wyciszam się ciągle, ale to nic nie daje. Co teraz może robić Kaczynski? Ja tu siedzę w samochodzie a on tam knuje… Niech to szlag.
12.00 – Biorę “calmsa”. Biorę jeszcze dwa “calmsy” I jadę do pracy. Po chwili mam w nosie, co robi Kaczyński. Luz pełen. Teraz myślę, co robi Duda! A niech to… Knuje!
12.45 – Co te światła na skrzyżowaniu? Popsuły się? Stoję na czerwonym już z minutę! Czerwone, czerwone? O, w logo PiS litera “i” jest czerwona! Totalna inwigilacja obywateli! Na każdym kroku…
13.25 – Wjeżdzam do wydawnictwa. Dziś nowy numer “Newsweeka”  - będę oglądał go z kolgami. Czytać nie będę, bo sam to wszystko wymyśliłem I znam na pamięć. A Kaczyński? Co wymyślił?
13.40 - Czekam na windę, na dolnym parkingu. Co teraz robi Kaczyński, czy też może czeka na windę i knuje? Jest! Wchodzę do winy – o cholera, to ta sama winda którą jechał Kaczyński w trakcie wizyty w  Wydawnictwie! Jechał też nią Duda! O matko – duszę się. Ratunku, gorąco mi…
13.41 – Na szczęście na pierwszym wsiada jakaś kobieta. Dobrze, nie jestem sam.  Ale, ale… czy przypadkiem, nie jest nasłana przez Kaczyńskiego? Lepiej uważać I stanąć w kącie.
13.45 – Wysiadam z windy i wchodzę do gabinetu. Pewnie Kaczyński też dziś wchodzi do gabinetu. I pewnie knuje… Co on dzisiaj knuje? Co knuje dziś cały PiS???
14.10 – Oglądam numer. A jaki numer ogląda Kaczyński? Piękny numer.  Cały o Kaczynskim I PiSie. Wiele ciekawych afer.  Jak to ładnie napisane.
Nikt nam nie zarzuci, że to wszystko wymyślone. Żadnej afery nie wymyśliliśmy. To nie my! My wymyśliliśmy tylko informatorów, a oni wymyślili te afery…. Cholera, przez chwilę widziałem twarz Kaczyńskiego, gdy zamknąłem oczy.
14.45 – Przynoszą mi kawę. Dwie kostki cukru i smietankę do kawy. Taaak… Ja tu nerwy, jak postronki, cały jak strzępek nerwów… a prawdziwą smietankę spija PiS. Oczywiście Kaczyński też. Ręce mi się trzęsą. Rozlewam kawę… Znów Kaczyński dał znać o sobie!
15.15 – Przychodzi Cieśla z Krzymowskim… Zamyśliłem się przez chwilę nad perfidią PiSu… i zaskoczyli mnie! Przedstawiło mi się, że to Kaczyński z Dudą! Cieśla podał mi Catopril i serce jakoś wyhamowało! Chłopaki siedzą i opowiadają o nowych, wymyślonych informatorach i ich wymyślonych aferach… nie słucham, bo staram się wydedukować, czego teraz słucha Kaczyński.
15.30 – Idę na obiad. Dołącza Renia Kim i młodszy konfabulant Gajek. W stołówce czeka już cała grupa z naszej redakcji.  Stajemy w kolejce. Zamawiamy, każdy co lubi.  Co dziś w menu?  Kasza, buraki, Kaczka…  Nie! Kaczka?! Kaczka – Kaczyński i tu! Straciłem apetyt!
15.55 – Wrcam głodny do gabinetu. Ciekawe, czy Kaczyński też jest głodny? Jest!!! Głodny władzy – jak zawsze! Odpoczywam w fotelu…
16.20 – Budzi mnie telefon. To Hania. Pyta czy jadłem obiad i czy robiłem siku. Cholera, zapomniałem. Tyle myślałem o PiSie, ze zapomniałem o siku.
No, to teraz ładnie się załatwiłem. Mokry fotel, mokre spodnie… A Kaczyńskiemu już pewnie ktoś doniósł i teraz cieszy się z mojego niesczęścia. Szambo i mocz…
17.00 – Cieśla z Krzymowskim wykąpali mnie pod prysznicem. Woda lała się i lała… zupełnie, jak podczas przemówień Kaczyńskiego. On to wodę leje. Namydliłem się sam. Upadło mi mydło, schylam się i w tym momencie otwieram się szeroko… myśle o wszytskich gejach, tak prześladowanych przez PiS.
17.35 – Wycieram się i przebieram w garnitur. Dziś przecież “Tomasz Lis na Żywo” Będzie fajna ferajna – jak to mówią kupa łajna… Ciekawe, czy Kaczyński zgadnie, kogo zaprosiłem? Inwigilacja totalna, więc pewnie już mu donieśli… Teraz pewnie siedzi tam u siebie na Nowogrodzkiej i śmieje się ze mnie… Że go nie zaskoczyłem. Tupię nogami i gniotę Newsweeka ze złości.
18.00 – Wiozą mnie do TVP. Zjadłem cztery calmsy.  Tak, żeby się wyciszyć i nie myśleć. No i co z tego?  Ja nie myślę, ale Kaczyński cały czas myśli!  Próbuję się zdrzemnąć, ale co zamnknę oczy, to widzę cały PiS, który knuje i prześladuje.
18.35 – W TVP witają mnie bardzo serdecznie. Towarzysz Daszczyński – prezes…. A niech to, Prezes!  Jest tylko jeden prezes nad prezesami – Kaczyński! Znów wraca trauma…  Jadę do studia. Są już zaproszeni funkcjonariusze. Są techniczni…
19.00 – Jakoś nie mogę się skupić. Przynoszą scenariusz… To dziś w pierwszej cześci będą oddelegowany z PO do kościoła, towarzysz Sowa, towarzyszka Szczuka i jeszce ktoś… chyba jakiś gej czy tranwestyta. Nie pamiętam… Nie potrafię się skupić, bo wiem, że w tym studiu kiedyś był nagrywany program z Kaczyńskim.  Horror!
19.25 – Pacykują mnie. Przyszła jakaś kobieta i maluje mi twarz. A tam, gębę – bo twarz to może mieć Kaczyński!  Poprosiłem, żeby na koniec “zrobiła mi oko” i trochę podczerwieniła usta. No i teraz jestem ładniejszy od Kaczyńskiego.
19.50 – Myślę o programie, ale nie idzie mi to jakoś. Nie dość, że myślenie, to nie jest moja mocna strona, to jeszce przypomina mi się postać Kaczyńskiego, który przedstawia swoj program. No i właśnie, ja nie jestem w stanie opanować programu a Kaczyński zna swoj na pamieć! Lizus i kujon!
20.10 – Idę na wszelki wypadek do toalety. No przecież nie mogę znów narobić w majty, bo będę mokry siedzial przed kamerami. No bo jak Hanka nie zadzwoni… to nieszczęście gotowe. A może nie zadzwonić? Może! Dziś ma korepetycje z historii. Zaraz, zaraz… miała nauczyć sie czy to była Wieża Babel czy Wieża Babilon… I coś jeszce o okupacji... A,…  kim był Kutcher czy tam Kutchera…. Cholera go wie kim był!  Ja tam wiem kim jest Kaczyński! A niech go… Znow Kaczyński. Kurcze, przez te głupie ględzenie nasikałem na nogawkę!
20.40 – Wchodzi do studia publiczność. Siadają zgodnie z grafikiem. Od lewej – rodzina Krzymowskiego, Cieśli, prezesa Daszczyńskiego, forum młodych PO, komuniści z SLD, szwagier Palikota z żoną, mongoły od Renatki Kim (to wujostwo męża) i jakaś delegacja ze związku pedalstwa polskiego. Ktoś im tłumaczy, kiedy mają się śmiać a kiedy buczeć…  Na chwię zapominam o PiSie, ale już jakiś dureń wszystko spieprzył. “Czy ma pan może długoPiS!?”  No i wszytsko, jak krew w piach! Znów Kaczyński I ten jego PiS!
21.00 – Wchodzą goście. Sadzam ich i rozdaje kartki z pytaniami. Przeczytali. Teraz rozdaję kartki z odpowiedziami. Czytają, nie znali własnych odpowiedzi. A Kaczyński pewnie znał, bo mu donieśli! Znał wszytskie pytania i wszytskie możliwe odpowiedzi.
Cholera, ta mokra nogawka przeszkadza…
21.30 – Startujemy. Biorę cztery calmsy i szklaneczkę samogonu. Nie będę myślał o Kaczynskim, nie będę… “Witam Panstwa… Tomasz Lis nażyga… “ to jest “na żywo” – dziś moimi gośćmi będą….”Kaczynski”… Co ja gadam!?  Znów ten Kaczynski bruździ…
“Gośmi będą ci, co tutaj siedzą”…. Jeszcze dwa calmsy. Jakoś leci…
22.30 – Program jakoś przeszedł. Sam nie wiem o co chodziło, bo calmsy mnie wyciszyły. Nawet chyba zasnąłem. Śnił mi się przekręt PiSu. Ten sam, co rano.
22.50 – Mówią, że wracam do domu. Chyba wracam. Najpierw jednak zwrócę, bo mgli mnie po tych calmsach. Jacyś ludzie gratulują programu, że niby Sowa pięknie czytał z kartki odpowiedzi, a Szczuka uroczo sepleniła… A bo ja wiem, nie pamiętam. Cholera, Kaczyński, to pewnie wszytsko pamięta… Znów mnie prześladuje, typ jeden…
No i trzęsą mi sie ręcę, tak mnie wkurzył. Dobrze, przystawiam rękę do twarzy – łapa jak wachlarz, tak się trzęsie, że wprawia powietrze w ruch…. Trochę chłodniej.
23.10 – Wsadzają mnie do samochodu. Ruszam z PiSkiem opon… No I znów. No nie pojadę! Zatrzymuję. Trzy calmsy, - może będzie lepiej.  Ruszam ponownie, ale bez PiSku… powoli.
0.20 – Jestem w domu. Jakoś “na wyciszeniu” dojechałem. Wita mnie Hania.  “Byłaś z PiSem na spacerze”- pytam. Cholera, co ja gadam!?  “Z psem…, z PSEM!” I znów ten Kaczyński! Ja nie zasnę!  
0.30 – Hania robi kanapki i stawia na stole, nastawia muzykę. W telewizorze leci jakiś gangsterski film.  “Kupiłam dobrą kaczkę faszerowaną” – mowi. “Jedz Tomuś!” – dodaje.
Z głośników sączy sie “Give Peace of chance”. “Wiesz, przed twoim przyjazdem przez chwlę oglądałam ten film. Ten pierwszy postrzelił tego drugiego z PiStoletu”.
“PiSzą, że to nagrodzony film…” No i dupa – nie zjem kolacji. Na dodatek nie zasnę…
Cztery calmsy. Hania układa mnie na łóżku. Przez mgłę widzę jej twarz ale i twarz Kaczyńskiego z całym PiSem. Dużo ich cholera… Możę przyśni mi się jakiś przekręt PiSowski? Zasypiam z moją ulubioną pluszową kaczuszką.