środa, 25 stycznia 2012

Jak rzyć Panie Premierze, jak rzyć... albo Tusk z powyłamywanymi nogami.


Jak tak człowiek nasłucha się Boniego z Premierem i Grasiem, którzy fundują nam przy pomocy ACTA - III Rzeszę w formie „hard“, to różne rzeczy przychodzą mu do glowy.
Mi przyszła do głowy taka oto historyjka...

 --------------------------------------------------
Dwóch czarnoskórych, świeżo upieczonych (hęę.... akurat kolor skóry pasuje do użytego określenia) Polaków, posłów Platformy Obywatelskiej John Abraham Godson oraz Killion Munyama postanowili podszkolić się w języku swojej nowej ojczyzny.

„Mówimy po Polski jak za poproszeniem Kali w Pustyni i na dodatku i w Puszczy.
Godson mieć, napisać, zagłosować...“
„Mam tu adresa świetnego nauczyciel język polski. Teraz my to posioły i mówić Polski musieć, umieć perfekta“ – powiedział Godson.
„Tak, tak Abraham mówić prawdę, my musieć – my się szkolić!“ – zgodził się Munyama.

Z wizytówką profesora Klemensa Bańki-Mydlanego, wybitnego polonisty, posłowie stanęli pod stylowymi drzwiami mieszkania na warszawskim Bemowie.
Towarzyszył im dobrany, ot tak z dobrego serca poseł Tomasz Tomczykiewicz, który również posiadał wielkie niedostatki w operowaniu językiem polskim.
A i zawsze to taniej wychodzi na osobę....

Profesor Bańka-Mydlany przez całe dwa tygodnie starał się wpoić trzem posłom rządzącej partii zasady języka polskiego. Uczył prawidłowego akcentu, wymowy oraz gramatyki i ortografii.
Postępy niewielkie odnotowano, lecz nie rzucały na kolana.
Największym problemem studentów stała się wymowa zbitków wyrazowych z użyciem tak charakterystycznych dla języka polskiego „sz“, „rz“, „cz“, „ły“....

Postanowiono zatem przedłużyć kurs o jeszcze dwa tygodnie.
W tym czasie wykładowca zamierzał szczególny nacisk położyć na trening językowy, w którym pomóc miały wymawiane w blokach zdaniowych „łamijęzyki“ takie jak: „po suszy, szosa sucha“, „stół z powyłamywanymi nogami“, „to cóż, że ze Szwecji...“, i tym podobne.

Posłowie niezwykle gorliwie ćwiczyli od rana do nocy.
Właściwie nie było miejsca, gdzie trzech głodnych wiedzy studentów nie ćwiczyło by.

Właśnie cała grupa znajdowała się w pół drogi na kolejne zajęcia, gdy zadzwonił telefon posła Tomczykiewicza.
„Ząb, zupa zębowa – dąb....  hallu... tu Tomczykewycz godo, co do ciula... kery mnie rzyć łobraca?“ – poseł z właściwym sobie poczuciem humoru przywitał dzwoniącego.
„Jo, jo.... O, liberfrau... a co jemu  teroz..?“
„Kaj...???  W krankhausie se leży???“
„Serwus... jo, jo... trzymoj sie...“
Poseł Tomczykiewicza z przerażoną miną opuścił rękę z telefonem.
„Słuchajta pany murzyny...  nosz Donald mioł wypadek... Toż poszoł do internutów i cug za tom „aktom“ joł ich namaiwiać...
Że te cybepierony to chołpy krewkie, a i Donald pierdoły raz za razem grośniejsze im godoł, to zebrały się w kupę i łomota straśnego mu dały.
Teroz w krakhausie leży i kurujo go...“ – drżącym z przerażenia  głosem poinformował grupę.

„Myśleć, że iść, odwiedzić... pocieszyć, spytać my o zdrowie... pogłaskać, rękę pocałować“ – zaproponował John Abraham Godson i dodał (nie zapominając o ćwiczeniach lingwistycznych) „stół z powyłamywanymi nogami..., stół z powyłamywanymi nogami...““
Tak, tak Abraham mówić prawdę, my musieć –  zgodził się Munyama i szybko wypowiedział formułkę „ząb, zupa ząb – dąb ...“

Za niepełna godzinę cała trójka przekroczyła drzwi sali OIOMU w Szpitalu Klinicznym im. Arłukowicza w Warszawie.
Ich oczom ukazał się widok straszny - niezwykle pokiereszowanego premiera Tuska.
„Tusk z powyłamywanymi nogami...“ – bezwiednie wymknęło się Johnowi Abrahamowi...

Niestety, poseł miał rację. Na skutek konfliktu z internautami spowodowanego przez niemądre decyzje własne, premierowi Tuskowi wzburzony tłum ze złości po prostu powyrywał z d..y nogi...

Gdy tak stali goście w zadumie nad cierpiącym premierem, do sali wszedł lekarz prowadzący i pochyliwszy się nad chorym spytał: „jak rzyć Panie Premierze..., jak rzyć?“

Reszta wizyty upłynęła w serdecznej atmosferze.