piątek, 20 lutego 2009

Wraca normalność(?) Darwinizm zwrotny Niesiołowskiego Stefana.

Są pewne oznaki, że wraca normalność.
Przynajmniej tak się wydaję, gdyż dało się wyczuć jej obecność w sejmie. Otóż widziano ponoć normalność na Komisji Etyki Poselskiej, podczas rozpatrywania spraw posła Jarosława Kaczyńskiego, który wypowiedział niegdyś kilka prawdziwych słów o znanym łódzkim choleryku Niesiołowskim.

Jako, że były Premier potrącił obiekt kultu religijnego Platformy Obywatelskiej, grupa aktywnych członków tej partii, oburzona szarganiem ich uczuć duchowych i fetyszy w postaci czerwonych policzków i rozbieganych oczu Niesiołowskiego, wniosła do KEP skargę na Kaczyńskiego.
Że niby jak on śmiał i tak dalej... Że jak można i w ogóle...

Nie wykluczone, że trzy dni Karpiniuk z kolegami w pielgrzymce do domu Osoby Świętej w Platformie Jedynej, po zbudowanych na Euro 2112 drogach do miasta Łodzi udawali się. Po łysiejącej głowie Stefana głaskali i srogą zemstę na Kaczyńskim przyrzekali.

Ponoć nawet Tusk dwie noce z rzędu nie spał tylko żonę Małgorzatę łokciami w łóżku obijał przekręcając się co i raz z boku na bok
W finalnym okresie, drugiego dnia nad ranem osiągnął nawet prędkość średniej klasy turbiny i tylko dzięki zabiegom najbliższej rodziny wyhamował.

Nie spiesząc się zbytnio KEP żalu i goryczy „platfowiernych” wysłuchała i wydała salomonowy wyrok – „spieprzajcie i nie zawracajcie d...y” a tłumacząc na język parlamentarny: „sprawy nie rozstrzygnięto, gdyż w głosowaniu był remis”.

Oznacza to, że albo ktoś w zdominowanej przez Platformę i komunistów Komisji Etyki zdradził i wyparł się Stefana, albo oznacza to powrót normalności. Prawdopodobnie, po części i jedno i drugie, ale zawsze miło pomarzyć.

Niby sprawa błaha, bo właściwie nic nowego Kaczyński o Niesiołowskim nie powiedział. Wszystko co zostało ujawnione z sejmowej mównicy jest ogólnie wiadome i znane wszem i wobec. Można o tym przeczytać w opracowaniu IPNowskim „Działania SB wobec organizacji Ruch”.

Stefan Niesiołowski po aresztowaniach w organizacji, już na pierwszym przesłuchaniu raczył był wszystko opowiedzieć ze szczegółami, czym nieco skomplikował dalsze życie „w pudle” innym zatrzymanym, którzy zgodnie z umową „szli w zaparte”.

Uroczy ten „gaduła” dziś dorabia ideologie do swoich czynów i bohatersko wypina pierś po zaszczyty, niszcząc każdego kto tylko źle się wyrazi o jego martyrologii.
Stworzył dogmat, ochoczo przyjęty przez swoich wyznawców, a mówiący o tym, że: „co Stefan mówi jest to święte i jedynie prawdziwe”

Tak więc dookoptowawszy sobie wiernego kompana przy swoich „cudach boskości” w postaci Andrzeja Czumy wzajemnie świadczą sobie usługi w ramach firmy „Świadkowie” sp. z o.o. „Całodobowo-pewnie-skutecznie-przekonywująco”
Tyle wprowadzenia, teraz do rzeczy.

Prawdopodobnie największym przestępstwem Kaczyńskiego było stwierdzenie, że „trzynastoletnie dziewczynki w zderzeniu z gestapo wytrzymywały potworne tortury, więc nie ma tutaj w ogóle o czym mówić (to o gadulstwie Niesiołowskiego na pierwszym przesłuchaniu w UB)”.

„Stefanianie” uzasadniając złożenie wniosku do komisji etyki, mówili, że "Jarosław Kaczyński użył haniebnych, podłych słów w odniesieniu do Stefana Niesiołowskiego" i "takie wypowiedzi nigdy nie powinny mieć miejsca".
Osobną sprawą jest, czy istnieją w ogóle jakieś haniebne, podłe słowa mogące obrazić Stefana Niesiołowskiego, ale o tym dalej.

Fakty są natomiast takie, że nic co zostało powiedziane nie może być uznane w oparciu o dokumenty historyczne za nieprawdę czy też oszczerstwo.
Zapewne zdecydowana większość przyzna, że „donoszenie” już na pierwszym przesłuchaniu nie jest bohaterstwem (delikatnie mówiąc), a wypadki heroizmu i wytrzymywania straszliwych tortur przez polskie dzieci również miało miejsce. Wystarczy tylko zestawić oba wątki....

Jak już napisałem, wątpię czy istnieją jakieś słowa w języku polskim, mogące obrazić Niesiołowskiego.
Podobnie jak nie istnieją w świadomości przyzwoitego człowieka zachowania, których mógłby on się dopuścić. Ale nie Niesiołowski Stefan!
Podczas gdy jego niedoszłe „dzieło życia” jest bohaterstwem, już np. czyn braci Kowalczyków to „zwykłe piromaństwo”
Były katolik i pozorant walki o lustrację, stanowi swoisty sejmowy folklor (w zastępstwie Leppera i reszty Samoobrony) i wszystko to co robi jest obliczone na poklask tej prymitywniejszej części wyborców PO. Choć o palmę pierwszeństwa „gadulski Stefan” musi bić się z Palikotem i Kutzem, widać nie rezygnuje.

Zadziwiający w tym wszystkim jest brak reakcji prasy. Każdy inny „polityk” pokroju Niesiołowskiego (oczywiście z listy PiS czy z LPR itp.) dawno był by zniszczony i wyrzucony na śmietnik historii, czyli tam gdzie jego miejsce. A Stefanek istnieje, plecie durnoty, wypowiada wyuczone frazesy w zgrabnych formułkach, obraża i pomawia. Zmienia przy tym poglądy co kilka lat i punkt widzenia na najnowszą historię Polski.

Z zaciekłego obrońcy lustracji i antybolszewika stał się na skutek cudownego dotknięcia Św. Donalda – antylustratorem i obrońcą „bolszewików”.

Jednym słowem Niesiołowski ewoluuje.
Stanowi to żywy przykład na potwierdzenie teorii Darwina, z jedną różnicą - wszystko postępuje w odwrotnym kierunku.