Kolejny etap robienia wody z mózgu publice.
W
poniedziałek Ruch Palikota złoży w Sejmie wniosek o powołanie nadzwyczajnej
sejmowej komisji do spraw delegalizacji PZPN - powiedział rzecznik klubu
Andrzej Rozenek. Według Ruchu, PZPN "tylko szkodzi polskiej piłce, a nie
jej pomaga".
To nie
jest dowcip, tak naprawdę powiedział człowiek od Palikota.
Co to
oznacza?
Nic.
Nic poza
tym, że ten głupkowaty pomysł obliczony jest na poklask tej bardziej prostej
części społeczeństwa, wyborców Ruchu Palikota oraz tych niezdecydowanych i tych
z SLD.
W naszym
kraju, jak kiedyś już zbadano najwięcej jest lekarzy, polityków oraz fachowców
od piłki nożnej. Tych ostatnich właśnie próbuje wciągnąć do swojej brudnej,
politycznej gry Palikot.
Ma się
teraz przedstawiać jako człowiek, który zrobi porządek z piłkarską centralą i
na czele kibicowskiej wiary ze
sztandarem „je..ć PZPN” poprowadzi lud na barykady.
Nie
podejrzewam, że sam Palikot był kiedykolwiek na piłkarskim meczu, oraz że wie o
co w tej grze chodzi. Wie natomiast, że najłatwiej otumanić ludzi dając im
nadzieję na coś z pozoru nieosiągalnego a społecznie oczekiwanego. Przećwiczył już
zresztą takie „wciskanie kitu” stojąc niegdyś na czele komisji „przyjazne
państwo”.
Na czym
ma polegać „delegalizacja PZPN”, bądź zapowiadane wcześniej zawieszanie (czy
odwoływanie) jego kierownictwa?
Co ma do
tego sejm?
Warto
przypomnieć, że Polski Związek Piłki Nożnej jest stowarzyszeniem podlegającym
pod UEFA (Unię
Europejskich Związków Piłkarskich) i nie jest w żaden sposób instytucją państwową,
podległą partiom politycznym, władzy
rządowej oraz oczywiście jakimś komisjom sejmowym.
Jedynym sposobem
na odwołanie kogokolwiek z kierownictwa PZPN, jest udowodnienie mu przez sąd
malwersacji finansowej lub innego aktu bezprawia (skazanie go), bądź nie
udzielenie mu absolutorium podczas walnego zjazdu związku.
Innej możliwości
NIE MA!
Delegalizacja
PZPN oznaczała by natomiast wycofanie reprezentacji Polski ze struktur
UEFowskich, czyli reprezentacji oraz klubów ze wszelkich rozgrywek pod egidą
UEFA. Mistrzostwa Europy mogli byśmy sobie już darować (odbyły by się bez nas i
nie u nas), podobnie jak rozgrywki klubowe i pucharowe.
Co zatem
oferuje Polsce Palikot?
Wielomiliardowe
odszkodowania, straty z tytułu utraconych korzyści, niewykorzystanych
inwestycji....
Zarówno
instytucje futbolowych sponsorów, jak i kluby piłkarskie w razie wdrożenie
bzdur Palikota stały by się wierzycielami polskiego państwa i to na wielkie miliardy!
Odszkodowania
pogłębiły by budżet do reszty.
Delegalizacja
i co dalej?
Powołanie
związku piłkarskiego przez rząd, sejm?
A gdzie
miał by się zrzeszyć taki twór, w Radzie Ministrów?
Najprawdopodobniej
tak, bo do UEFA, takiej organizacji politycznej nikt by nie przyjął.
Rozważanie
są oczywiście czysto teoretyczne, bo póki co Palikot z Rozenkiem mogą sobie
delegalizować własne związki małżeńskie lub palenie „jonitów” w domowej
łazience... a zawieszać co najwyżej papier toaletowy w sejmowej wygódce.
Ludziom myślącym nauczkę dały już trzykrotne próby zawieszania zarządu PZPN, które
to za każdym razem kończyły się pokutnym workiem na urzędnikach strony rządowej.
Chcecie
wyrzucić Latę i Kręcine – znajdźcie dowody ich działania niezgodnego z prawem,
bo póki co wątpliwej wiarygodności objawione ostatnio „taśmy kompromitujące”
nie przekonują.
Zdelegalizujmy
już raczej szkodników i idiotów z małpim rozumem, którzy w majestacie prawa
mogą przy aplauzie ciemniaków narobić bardzo drogich głupot.