czwartek, 25 października 2012

Szmalcownicy


I Panu Bogu Świeczkę i diabłu ogarek. Tak najkrócej scharakteryzować  można politykę polskiego MSZ pod rządami Radosława Sikorskiego.
Rzecz w tym, kto dla Sikorskiego i jego pomagierów jest Panem Bogiem a kto diabłem?

Współpraca z Łukaszenką

Oficjalnie Państwo Polskie wspiera białoruską opozycję i stosuje sie do unijnych dyrektyw odnośnie mińskiego reżimu. Ba, nawet  łoży pieniądze na wolnościowy Biełsat, gdzie piętnuje się zamordyzm Łukaszenki oraz pokazuje jego szwindle i zbrodnie.
Pokazowo, nawet nie pozwala się na wjazd do Polski urzędników  białoruskich, napiętnowanych przez UE.
Pięknie to wygląda na zewnątrz, a dzięki takim pokazówkom, tym w Brukseli wydaje się, że ci tu nad Wisłą, są „wporzo“ i „po linii“.
Z perspektywy kilku tysięcy kilometrów, Polska uchodzi za piękny i demokracją pachnący kraj, który świadom swojej niepodległościowej tradycji oraz umiłowania wolności, pomaga krwawiącemu sąsiadowi.
Z bliska wygląda to jednak całkowicie inaczej.
W rzeczywistości Polska współpracuje z rezimem na Białorusi.
Prym wiedzie zwłaszcza polskie MSZ, które skutecznie pomaga Łukaszence rozprawiać się z opozycją w sposób najbardziej paskudny czyli poprzez donosicielstwo.
W lutym tego roku polskie MSZ wysłało do około 30. białoruskich opozycjonistów listy polecone z formularzami PIT. Na kopertach widniały pieczątki resortu. Takie działania dały Aleksandrowi Łukaszence podstawę do dalszych prześladowań przeciwników jego reżimu. Ludzie rozumni w mig pojęli, kto w co gra i z kim.
Oficjalnie władza nasza jednak dalej poszła w zaparte, że Łukaszenka jest „be“ i te listy, to tylko niewinna i błaha sprwka. Ot, przypadek.
Garści lemingowatych, prawdy pokrętne wybełkotał premier oraz pracownicy MSZ, że: „nie powinno to się wiązać w żaden sposób z jakimiś pretekstami do represji. Forma zapłaty, opodatkowania jest legalna i akceptowalna nie tylko w Polsce, ale także w innych krajach, takich jak Białoruś. Jeśli prezydent Łukaszenka chce komuś zrobić krzywdę, to mu robi, niezależnie od tego, czy ktoś daje pretekst, czy nie...“
Faktycznie, tłumaczenie godne zdurniałego ćwierćmózgowca i członka PO.  Aby podać adekwantny przykład z historii, to trochę tak jakby brytyjski MSZ, wysyłał listy do przebywających w Polsce byłych żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie w okresie stalinizmu. Efekt całkowicie podobny.
Zatem pomyłka, zaniedbanie.... jakiś głupek w MSZ...?
Wczoraj nastąpił kolejny akt „braterskiej pomocy“ na linii Polska-Białoruś. Otóż (może na prośbę Łukaszenki?) polski MSZ udostępnił na ogólnodostępnym portalu wewnętrzną bazę danych z informacjami dotyczącymi m.in. białoruskich opozycjonistów.
W bazie danych, były informacje dotyczące pomocy rozwojowej Polski dla wielu krajów z lat 2007-2011 - m.in. przyznane organizacjom pozarządowym kwoty, zakładane rezultaty projektów, ich "cel ogólny" i "cel zakładany".
Jednym słowem kolejny „gotowiec“ dla Łukaszenki!

Dwulicowy żigolak

MInister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski, znany jest ze swoich nienagannych manier. Pewnie z uwagi na nie a także na mit o ponadzyczajnym wykształceniu oksfordzkim, ma najwyższe ze wszystkich notowania u Tuska.
Ma, bo Tusk lubi pic, blicht i szpan.
Lubi też ludzi podobnych do siebie, - wrednych i dwulicowych.
W rzeczywistości Sikorski nie ma najmniejszych predyspozycji do kierowania ministerstwem. Dzięki swoim działaniom konfidenckim i współpracy z białoruskim reżimem staje się po woli pośmiewiskiem dla Polaków oraz obiektem drwin i znienawidzenia nie tylko w naszym kraju.
Sikorski stara się bowiem tańczyć z każdym, kto go o to poprosi. Z jednej strony oficjalnie wspiera białoruską opozycję a po cichu, z drugiej strony donosi na nich i kolboruje z oczernianym przez siebie satrapą. Choć to rzadko w tych kręgach spotykane, wydaje się przejąć całkowicie mentalność i cechy charakteru rodaków swojej małżonki (Annie Aplebaum) i wyznawać zasadę: „tanio kupić – drogo sprzedać. Nie ma sentymentów. Interes, jest interes...“
Wychodzi z tego takie potajemne „dożynanie watah“, tyle że na Białorusi.
Wersja, która po każdym takim „donosie“ do Łukaszenki idzie w świat, to bądź zaniedbanie, bądź nieistotny szczegół. W końcu nawet w ministerstwach pracuja kretyni, których po „wpadce do prasy“ przykładnie się zwalnia.

Kolaborujemy razem!

MInisterstwo Sikorskiego nie działa w pojedynkę. Za jego pośrednictwem możliwość wykazania się  „braterską pomocą“ dostąpiła Prokuratura Generalna. Była to najbardziej spektakularna akcja prokuratury od niepamiętnych czasów a dotyczyła pomocy reżimowi Łukaszenki we wsadzeniu znanego białoruskiego opozycjonisty Alesia Bielackiego do więzienia.
W sierpniu 2011 roku, polscy śledczy przekazali białoruskiej prokuraturze informacje dotyczące konta dewizowego Alesia Bielackiego, szefa „Wiasny”, białoruskiej organizacji zajmującej się obroną praw człowieka.
Kilka dni później Bielacki został zatrzymany przez białoruskie KGB.
Po sfingowanym procesie skazano go na cztery lata i sześć miesięcy kolonii o zaostrzonym rygorze, za (jak podano): „uchylanie się od wypłaty sum podatków, zbiórek w szczególnie dużych rozmiarach“
Jak przystało na Sikorskiego, po całym incydencie zrobił odpowiedni cyrk i „oficjalnie przeprosił Bielackiego“, któremu zapewne dużo to pomoże w karnej kolonii. Może nawet przez 4,5 roku nauczyć się zdąży tych przeprosin na pamięć.
Prócz prokuratury, także państwowa policja stara się zaplusować u Premiera i szefa MSZ.
W czerwcu 2012 roku głośno było o sprawie Andreja Pyżyka – kapitana białoruskiej milicji, który uciekł do Polski i poprosił o azyl polityczny, po tym, gdy władze chciały go zmusić, żeby sfabrykował dowody przeciwko jednemu z białoruskich opozycjonistów - Aleksandrowi Kamarouskiemu. Milicjant poinformował również o innych przypadkach fałszowania przez białoruskie organy ścigania dowodów w procesach politycznych.
Występował jako jeden z ekspertów w dokumencie Biełsatu "Strach w krainie spokoju", opowiadającym o wybuchu w mińskim metrze. Pyżyk opowiadał o torturach stosowanych przez funkcjonariuszy służb, by oskarżeni przyznawali się do winy. Po wyemitowaniu filmu białoruskie władze wysłały wniosek o ściganie go przez Interpol.

W odpowiedzi nasza bohaterska policja, wysłała do Pyżyka dzielnicowego, który zaposił go na komendę, gdzie Pyżyk został zatrzymany i poinformowany o deportacji na Bialoruś!
W grudniu 2011 roku zatrzymano na lotnisku Okęcie białoruskiego opozycjonistę Alesia Michalewicza, który po wyborach prezydenckich był aresztowany i torturowany przez KGB.
Znów o przeprosinach bełkotał coś Radosław Sikorski...

Idioci? Szmalcownicy!

Polityka nie jest dla małych dzieci – mawiał sir Winston Churchill. Jak widać dla dużych dzieci, które bawią się ludzkim życiem i losem - też nie.
Czy wszystkie te, przytoczone powyżej haniebne przypadki donosicielstwa i kolaboracji są dziełem przypadku, jak stara się wmówić nam Sikorski czy Tusk?
Czy aż tylu idiotów pracuje w urzędach państwowych?
Kto w takim razie sprawuje faktyczną władzę w MSZ, skoro dureń z innym kretynem bezmyślnie szarogęszą się na urzędach.  
Nie, to nie głupota, to polityczne lawiranctwo, tak charakterystyczne dla platformianej władzy.
Po trupach do celu – to dewiza liberałów!
Kłaniać się w pas Niemcom i reszcie unijnej braci a z drugiej strony nie dażnić Rosji, która wspiera Łukaszenkę.
Polityczne szmalcownictwo, to jedyne określenie pasujące do zachowania tuskowej władzy.
Głaskanie po głowie i gierojskie wspieranie a po czasie „sprzedawanie“ głaskanych za przychylny uśmiech cara z Moskwy.
W czasie okupacji szmalcowników stawiano pod murem.
Dziś stają na piedestale zbudowanym ze sprzedanego losu ludzi, którzy im zaufali. 

(Ministrowi Radosławowi Sikorskiemu dziękujemy za pomoc w represjonowaniu opozycji na Białorusi.)