wtorek, 15 grudnia 2009

Biały proszek i wirus głupoty

Czy wirus głupoty musi lęgnąć się w Agorze?

Najwyraźniej tak.

Kolejna inteligentna inaczej na łamach „GW” udowadnia tę tezę.

Magdalena Żakowska, bo o niej mowa, prywatnie żona Jacka Żakowskiego przekonuje, że z tym Piesiewiczem to wszystko jest O.K.

Brał, bo brał ale wolno mu bo nie walczył w senacie z narkotykami czyli postępował uczciwie. Co innego gdyby otwarcie występował przeciw ćpaniu... wtedy byłby oszustem.

Brał i przebierał się w sukienki, bo od 10 lat żyje w separacji z żoną – to może. No, gdyby tylko nie był w separacji, to byłoby to nie fair... a tak kiecka na siebie i do przodu.

Brał, bo lubi brać, a narkotyki spadały mu z zaprzyjaźnionej chmury na niebie i wcale nie były od dealera z jakiejś mafii.

Brał bo taką miał fantazję i wcale nie jest to podwójne życie Piesiewicza, bo (jak chyba uważa Żakowska) brał wszędzie i codziennie, tak jak wszędzie i codziennie chadzał w damskich fatałaszkach – nie miał się czego wstydzić, bo jest to normalne. Było to jego oficjalne i jedyne, pojedyncze zycie.

Brał i... jest uczciwym i porządnym człowiekiem. Bo wszyscy uczciwi ludzie biorą, a najwyraźniej tylko (zdaniem Żakowskiej) ciućmy i pierdoły nie biorą.



Dość tych głupot!

Podobne farmazony mogą zrodzić się w głowie albo dziennikareczki na dorobku, pragnącej za wszelką cenę zaistnieć poprzez oryginalne czyli głupie poglądy, albo osoby, która podobnie jak Piesiewicz „wciąga” lekarstwa nosem, albo kogoś na bakier z psychiką.

Jest jeszce jedna możliwość... wpływ męża na młodą żonę.

Żakowska najwyraźniej nie zrozumiała czym jest demokracja, czym jest społeczny mandat do sprawowania godności Senatora RP, czym jest przyzwoitość i trzymanie się własnych zasad.

Być może w „GW” takie normy nie obowiązują, to i młodzi adepci sztuki dziennikarskie nie mają gdzie i od kogo ich uczyć się.

A rodzinny dom? Też nie daje wzorców?


Chowana bez zasad Żakowska nie będzie zatem w stanie zrozumieć, że osoba wciągająca kokainę, nie jest człowiekiem godnym zaufania, z dwóch przynajmniej powodów.

Po pierwsze jest nieobliczalna, czyli jako uzależniony narkoman podlega stanom „głodu narkotykowego” oraz nieprzewidywalności czasu i miejsca „robienia sobie dobrze”.

Któż w takiej sytuacji zagwarantuje, że „wciągacz” w czasie debat senackich był „czysty” i całkiem świadomy swych decyzji politycznych?

Po drugie, jak to wielokrotnie bywa zażywając narkotyki nie tylko uzależnia się od nich, ale także od ich dostarczycieli. Czy w takiej sytuacji może być od uznawany za niezależnego i trwającego przy swoich poglądach? Człowiek – narkoman to zły człowiek. Narkotyki podważają autorytet każdego sięgającego po nie.


Tak, Pani Żakowska – senatorem RP winien być człowiek krystalicznie czysty! Póki co, nie ma obowiązku startowania w wyborach parlamentarnych. Kto nie czuje się na siłach, niech dalej pisze scenariusze, kładzie asfalt czy też prowadzi kiosk warzywny...


Wyborcy mają CAŁKOWITE prawo do poznania prawdy o tych, którzy ich reprezentują.

Nie wyobrażam sobie inaczej. Jeśli komuś to nie pasuje i ma coś do ukrycie, niech zostanie np. redaktorem naczelnym „GW” i szczelnie trzyma własną intymność w kasie pancernej otoczonej oddziałem prawników.


Ja, o swoim kandydacie chcę wiedzieć wszystko.

Czy nie ćpa, czy nie chla, czy nie jest pederastą, czy nie jest złodziejem, czy nie prostytuuje się politycznie, czy nie kłamie, czy nie leje żony....

Teraz wiem, że na Piesiewicza bym nie zagłosował.


P.S> Właściwie wpis ten, nie jest po to aby potępić „wypadki” nieszczęsnego senatora Piesiewicza. Jako wyborca tylko w jeden sposób mogę się wypowiedzieć w sprawie. Nie oddając na te osobę swojego głosu.

Co innego jednak jest ważne. A to, że Pan Piesiewicz uważa wyborców (obywateli) za idiotów. Baje o lekarstwie wciąganym nosem są w granicach wiarygodności dla młodzieży do lat 6. Później, czyli 7-9 lat to już z przymrużeniem oka.

Trochę mnie to nawet rozbawiło, przy ogólnym gniewie i pomyślałem sobie zaraz o kierowcy, który zatrzymany do kontroli drogowej w wydychanym powietrzu miał 2 promile alkoholu, a tłumaczył się że pił przed chwilą oranżadę z butelki, a ona mogła być przeterminowana czyli sfermentowana (stąd alkohol).


Kończę już, bo czas na leki (niestety dopadła mnie grypa).

Może sobie polopirynkę nosem wciągnę, albo inny efferalgan ...?