czwartek, 19 lutego 2015

Dupczok


To się Kamil Durczok pokazał z dobej strony.  Jak informuje nas Wprost, redaktor Durczok, zwany pieszczotliwie „Dupczokiem“  był łaskawy molestować koleżanki z pracy a na dodatek kolegował się z panienką u której (po jego wizycie) znaleziono działkę białego proszku.  To ostatnie zdarzenie skrupulatnie spisała państwowa policja i nawet wszem i wobec ogłosiła w TV.
Jeżeli ktoś z symptomem stanu normalności pomyślałby, że w tej sytuacji opinia publiczna kształtowana przez czołowe media pogrozi Durczokowi palcem i ustawi dystans do „bohatera“, to jest w ogromnym błędzie.
Cwelebrycka radio-telewizja, wspierana przez ja zawsze usłużną „GW“ już odkręciła kota ogonę.  Wychodzi na to, że paskudne Wprost, chwytami poniżej pasa gmera Durczokowi w sprawach prywatnych i osobistych, na co nie ma zgody (według owych cwelebrytów).
Biedny Durczok – ofiara paskudnych praktyk Latkowskiego i spółki.
A molestowanie i proszek... to jego prywatne sprawy.
Już dziś czołowa pół i ćwierćinteligencja medialna w osobach Żakowskiego, Olejnik, Najsztuba i niezwykle pożytecznej idiotki: Korwin-Piotrowskiej bije w tarabany!
Łapy precz od Durczoka!
Niech żyje wolność!
Je suis Durczok!

Formy protestu, przeciw prześladowaniu molestownika i upapranego białym proszkiem są prześmieszne i zadziwiające.
Na ten przykład głupia i prymitywna, jak nie przymierzając lewy sandał imć Kononowicza – Korwin-Piotrowska, zerwała współpracę z tygodnikiem Wprost na znak protestu przeciw ujawnieniu owej afery z Durczokiem.
- Bo – jak powiedziała – wolność ceni sobie nade wszytsko...
Argument „od czapy“, bo wciaganie ścieżki mało ma się do obywatelskiej wolności, a i  molestowanie niewiele. Aż prosi się o refleksję, że może Piotrowska molestowanie po prostu lubi i stąd takie nerwowe reakcje.
 Tak zupełnie na marginesie, przypominam sobie dość odległą w czasie „akcję“ z Korwin-Piotrowską, która pokazuje jej rzeczywisty poziom intelektualny i psychiczny.
W 2005 roku, miesięcznik Sukces, którego naczelną była własnie Korwin-Piotrowska zamieścił tekst innej „normalnej inaczej“ autorki Manueli Gretkowskiej, udającej powszechnie literatkę. W swoim tekście, krytycznym i głupio złośliwym, a dotyczącym Lecha i Jarosława Kaczyńskich, Gretkowska zamieściła czyte konfabulacje i kłamstwa, których mimo ogónej dostępności życiorysu braci, mogła uniknąć.
Daleki jestem od posądzania Gretkowskiej o celową robotę, gdyż jej poziom inteligencji nie ogarnia tego typu intrygi. To raczej zwykła głupota i lenistwo mogły być przyczyną, że napisała np., że „na zachowania infantylne Kaczyńskich mógł mieć wpływ fakt, że w młodości stracili ojca...“ itd.  Jak wiemy Rajmund Kaczyński zmarł w 2005 roku...
Po prostu idiotka nie sprawdziła, bo jej się nie chcialo. W tekście było jeszcze kilka pomnijszych bzdur (głupot), jak np. pomylone nazwisko minister Lubińskiej (występowała jako Lublińska...) itd.
Nakład Sukcesu z tekstem idiotki został wydrukowany, lecz na szczęście jeszcze przed oddaniem do dystrybucji, ktoś przytomny zauważył te głupoty i dał znać wydawcy. Ponieważ tekst pachniał procesem, postanowiono najzwyczajniej wyciąć stronę z głupotami Gretkowskiej w całym nakładzie gazety. Gdy dotarło to do Korwin-Piotrowskiej, ta strzeliła focha i z zadęciem złożyła wymówienie z pracy.
Obraziła się, że ktoś śmiał wyrzucić tekst jej przyjaciółki.
To pokazuje poziom intelektualny i umysłowy dziennikarki, który do dziś jest constans.
Inna cwelebrytka medialna Monisia Olejnik, nie mówiła za dużo o sprawie Durczoka, natomiast w sposób podprogowy próbowała obśmiać i potraktować „per noga“ tygodnik Wprost.
- Taaak, kiedyś ktoś prosił mnie abym została tam Redaktor Naczelną... ale, to takie... byle co... eee... – tyle Monisia.
Pewnie, gdyby to własnie ona została wtedy tam szefową, to dziś Durczok by sobie dalej molestował w glorii chwały i ku chwale.
Gdyby tylko Monisia się zgodziła... A może to nie pierwszy raz coś zaniedbała.
Może gdyby zgodziła się wtedy gdy Tusk ją przekonywał, żeby stanęła na czele rządu, po jego odejściu? A może gdyby zgodziła się pertraktować z Putinem w sprawie Ukrainy, to dziś nie dość, że ruscy oddali by Krym ale jeszcze dorzucili by Kamczatkę!
Ech szkoda...
W akcję obrony molstownika zaangazował się nawet były polityk Giertych. Znany z wyjątkowego poczucia humoru oraz odwrotnie proporcjonalnie do wzostu inteligencji wystosował list do Latkowskiego, nazywając go byłym kryminalstą i przestępcą.
Grubo, prawda?
W ten to sposób kłamca i wyrokowiec Giertch (przegrał w 2006 roku proces z Adamem Michnikiem za nazwanie go „byłym partyjnym aparatczykiem“ i został skazany prawomocnycm wyrokiem) zaznaczył swoją obecność w mediach.
Swoje trzy gorsze dorzucili oczywiście Żakowski i Najsztub.
W całej aferze jedynie TVN nabrał wody w usta i bugocze tylko wesoło.
Ani słowa o moralnosci o roli dziennikarza w kształtowaniu postaw społecznych... o prawdzie. Przecież na codzień właśnie ta telewizja nadwyraz chętnie piętnuje polityków i dziennikarzy tzw. prawicy za niemoralne prowadzenie.
Włazi im z życie osobiste i często nawet produkuje własne fakty z wydarzeń (choćby sprawa Wiplera). Teraz jednak tylko cisza.
Aż dziw bierze, że głosu w sprawie jeszcze nie dał Tomasz Lis. Ten o moralności i dziennikarskich powinnościach wie wszystko. W końcu, co tydzień demaskuje prawicową dwulicowość w swoich programach, to moralność z natury ma we krwi.
Oczywiście w zgodzie z ta moralnością potajemnie dupcył najbliższą koleżankę małżonki przez ładnych parę lat... ale to jest temat na inną historię.

Dla cierpiących razem z Durczokiem...