wtorek, 29 września 2009

"Być jak Roman Polański"

Zamieszanie wokół zatrzymania reżysera Polańskiego daje już swoje owoce. Polański stał się bohaterem grup obyczajowo wyemancypowanych, niechętnych prawu oraz wyjątkowo chętnych wszelkim zboczeniom.

Modnym stało się zawołanie „Być jak Roman Polański” czyli wynalezienie sobie podobnej dewiacji, aby można było troszkę poświntuszyć i być dumnym z osiąganych sukcesów.
Upodobnić się do znanego reżysera zamierzał 36-letni policjant z Nagłowic, który współżył z 14-letnią dziewczyną.

Świętokrzyska policja oraz Sąd Rejonowy w Jędrzejowie nie zrozumiał intencji oskarżonego i rozpoczął proces. Policjantowi grozi 12 lat więzienia.
Właściwie, to dziwi brak jeszcze reakcji ze strony obyczajowo wyrozumiałych polityków, twórców kultury i liberalnych mediów.

Jakiś apel o uwolnienie, jakiś protest, głodówka?
Może Wajda, Bromski albo Cywińska by coś palnęli. Jakąś mowę obrończą?
A może Anne Applebaum wraz z mężem Radosławem Sikorskim zadzwonili by do Prezesa Sądu Najwyższego albo Prezesa Trybunału w Starsburgu?

Szkoda faceta. Cholera, to dobry chłopak. Siedem lat w policji robił. On już swoje odcierpiał, sami wiecie jak nieznośne są nastolatki, z taką to trudno wytrzymać cały dzień, nie mówiąc już o nocy... A poza tym miał swoją traumę z dzieciństwa – ojciec go paskiem z klamerką bił po głowie... a gonili go kiedyś też sodomici... uciekł, ale od tej pory w lewym oku mu się powieka trzęsie... Weźcie to pod uwagę.

























P.S
Teraz z innej beczki. Polecam ostatni wpis nieocenionego pana Eligiusza. Coś tam o „Zegareczkach”...
Jeżeli chce ktoś się rozerwać i niezobowiązująco pośmiać, to polecam.
Takiej ilości „nakręconych dyrdymałów” nie opublikował dawno już nikt na Salonie. Nawet niejaki Dąbrowski i Pani Rudecka-Kalinowska nie dorównują Panu Eligiuszowi do pięt.
Majstersztyk i cymes w jednym.

Otóż Pan Barbur z aresztowania pedofila zrobił problem światowy i temat antysemicki. To już jest niezły dowcip, ale dalej będzie jeszcze zabawniej.
Dowiadujemy się, ze proces Polańskiego będzie drugim „Procesem Dreyfusa” :)
Właściwie światu potrzebna jest druga afera, taka jak Dreyfusa gdyż może znów coś zapoczątkuje, jak ta właściwa (sto i kilka lat temu). Wtedy to na skutek rzekomej niesprawiedliwości i antysemityzmu we francuskiej armii Theodor Herzl wymyślił ruch syjonistyczny.
Co teraz jeszcze można do tego wymyślić? Hipersyjonizm?

A dalej progresja – jeszcze jest śmieszniej, trzymajcie się...
„Polański tak naprawdę dawno już został ukarany, a my razem z nim (...) Od 30 paru lat nie mógł kręcić filmów w USA” – fajne nie prawda?!

Za co w takim razie ukarano tysiące absolwentów PWSFTviT kończących filmówki w Łodzi, Warszawie...? W końcu oni też nie mogą kręcić filmów w USA.

Absurd, ale mogący posłużyć za scenariusz dobrej komedii. Jeżeli doda się do tego element antysemicki i traumę z okresu holocaustu tak pięknie uwypuklaną przez Pana Eligiusza, to ciąg logiczny scenariusza może być zaskakujący.

Wynikałoby z niego, że przeżycia wojenne potęgują chuć oraz pociąg do nieletnich, co jest, rzecz zrozumiała, okolicznością łagodzącą.

I rewelacyjne zakończenie, uwaga sumująca całość: „Co do Szwajcarów - gdyby Polański był synkiem szejka (Kadafiego) dawno by go puścili do domu”.
Cóż, ale nie jest. Poza tym, młody Kadafi nie gwałcił małoletnich.

Jest za to Polański synem Mojżesza Lieblinga – producenta tworzyw z Krakowa i dlatego został mu poświęcony cały wpis Pana Eli Barbura, o tym jak to helweccy antysemici niszczą wielkiego artystę.
To dużo bardziej cenne niż uwolnienie.

A szwajcarskiego sędziego, który wydał nakaz aresztowania, zgodnie z tradycją izraelskiego państwa, najlepiej potraktować rakietą ziemia-powietrze-ziemia. Wraz z całą rodziną i sąsiadami. Nich sobie antysemita nie myśli... już nigdy więcej.