niedziela, 3 lipca 2011

Ogólnopaństwowy orgazm narodowy.

Mieszkanka San Francisco o pseudonimie Kitty Kat, wpisała się do księgi Guisnessa, po tym jak przez 7 godzin i 6 minut przeżywała orgazm.
W minioną sobotę rekord ten (wprawdzie zbiorowo, ale w cuglach) pobiła nasza obecna władza wraz z gromadą medialnych klakierów oraz lokalnymi hunwejbinami.
Blisko 24 godziny trwał „ogólnopaństwowy orgazm narodowy” w prasie, radiu i telewizji.
Wszystko za sprawą polskiej prezydencji w UE.
Ludziom spod znaku platformianej Polski , tej z grymasem uśmiechu od Wrocławia do Lublina wystarczy, jak widać, tylko napomnieć o zjednoczonej europie, a natychmiast szczytują.
Co dopiero gdy wypowiada się formułkę „Polska Prezydencja w UE”.
Trwa wtedy nieustający orgazm.
Jest to swoiste perpetum mobile, gdyż władza nakręca się i szczytuje wobec entuzjastycznych programów w radiu i telewizji, a media z kolei szczytują napawając się wypowiedziami polityków.
Wystarczy tylko jak mantrę powtarzać „Polskie przewodnictwo w Unii Europejskiej” oraz pokazywać kółko z gwiazdek i jak widać dwudziestoczterogodzinny orgazm zapewniony.

Cóż takiego szczególnego jest w owym przewodnictwie i co utrzymuje w uniesieniu przez tak długi okres czasu owych osobników?
Odpowiedź jest prosta – NIC.
Władza z braku spektakularnych sukcesów, przyznawane „z listy” przewodnictwo w unii, stara się przedstawić jako skutek własnych starań, bądź nagrodę za zasługi.
Najgorsze jest to, że część społeczeństwo w to uwierzyła i radowała się jak cygańskie dzieci z pogrzebacza i fajerki.
Siermiężna radość z faktu, który nie ma żadnego, ale to ŻADNEGO znaczenia praktycznego dla Polski, rozpoczęła się od nocnej wizyty jakichś eurozapaleńców u Bula-Komorowskiego w pałacu i wyświetlenie mu rzutnikiem na murze „płotu Pawlaka” czyli (okropnego) logo prezydencji.
Później było też nieźle.
Nocny festyn pod Pałacem Kultury i Nauki (im. Józefa Stalina) i wielkie gwiazdy z kraju i ze świata.
Występowali: Możdzer, Myslovitz, Stańsko oraz Michale Bolton, Angie Stone i wielu innych....
Całość „wyreżyserowali” za grubą kaskę pieszczochy tuskowej władzy – Materna i Wojewódzki.
Choćby ten fakt nie wystawia Polsce najlepszej oceny.
Oj, zaczynamy z „niskiego C” .
Niedouk i rasista-urynolub - duet na miarę Polskiej prezydencji.
Duet na miarę prezydencji w wykonaniu rządu PO.

Kosztowna impreza.
Ale na biednego nie trafiło.
Jeżeli chodzi o PR i propagandę władza nie oszczędza.
Co innego obywatele, ci oszczędzać muszą.

Podobno na przewodnictwie Polska ma zyskać – tak obiecuje premier i reszta jego trupy.
Póki co, dokładamy (choćby ten żałosny festyn) i zapewne dokładać będziemy.
Na obiecywane zyski nie ma co liczyć, gdyż nie pierwszy to już raz premier obiecuje nam złote góry lub Irlandię.
Co pozostaje?
Dalej pobudzać się i bić rekordy w ogólnopaństwowym orgazmie narodowym.
Może wpiszą nas do księgi Guinessa.
I to będzie ten sukces Polskiej Prezydencji.