„(...) Dziś w godzinach porannych, w Alejach
Ujazdowskich, pięćdziesięcioosmioletni Donald T. zaatakował ostrym narzędziem
grupę osób udających się do budynku Urzędu Rady Ministrów. Napastnik
wykrzykiwał „Won stąd... URM jest mój... won, bo zabiję...! Policja szybko
obezwładniła szaleńca (...)“
„(...) Prawdopodobnie niezrównoważony
psychicznie, siedemdziesięciojednoletni Stefan N. rzucił się z drewnianą
siatką na motyle, na grupę posłów udających się do gmachu Sejmu. Używał przy
tym wyjatkowo niecenzuralnych wyrazów. Z uwagi na wydobywający się
z ubrania napastnika nieprzyjemny fetor oraz ogromna ilość much krążących
wokoło jego osoby, do obezwładnienia szaleńca wezwano, prócz policji,
fukcjonariuszy Pogotowia Sanitarno-Epidemiologicznego (...)
Powyższe informacje są wprawdzie wymyślone,
ale nie oznacza to, że dalekie od rzeczywistości. Czego jak czego, ale
szaleńców u nas dostatek.
Wiąże się to z marną psychiką obywateli oraz
niestabilnym życiem społecznym.
Duży wpływ na zachwianie równowagi psychicznej
mają też, coraz częściej, urojenia spowodowane politycznym praniem mózgów.
Szczególną rolę odegrała tu pewna partia oraz
niektóre „jedynie słuszne“ prorządowe media.
Budowany od wielu lat przez PO „aparat
nienawiści“ zbiera żniwo i to nie tylko po stronie przeciwników politycznych.
Odtrąceni (z różnych przyczyn) i wykluczeni
z szeregów „jedynej siły narodu“ stają się niczym bezbronne dzieci –
niepotrzebni i samotni z wielkim poczuciem zagrożenia.
Pozbawieni przewodnika myślowego dokonuja
szaleńczych czynów, chcąc zagłuszyć rozpacz, zatuszować bezradność, udowodnić swoje oddanie.
Niejednokrotnie liczą na powrót do grona
partyjnych towarzyszy.
10. października 2010 roku, były członek PO –
Ryszard Cyba zamordował w biurze poselskim europosła Janusza Wojciechowskiego w
Łodzi – jego asystenta Marka Rosiaka oraz ranił drugiego asystenta - Pawła
Kowalskiego.
Podczas zatrzymania Cyba krzyczał,
że...“
chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego i nienawidzi PiS“ oraz „...żałuje,
że nie ma już broni, bo by
powystrzelał wszystkich pisowców„
8. maja 2013 roku, również były członek
krakowskich struktur PO – Grzegorz Ś. wtargnał swoim samochodem na dziedziniec
wawelski, grożąc zebranym tam turystom siekierą.
Wykrzykiwał przy tym: „Wynocha
stąd... Wawel jest mój!...“
Powyższe zdarzenie uświadamiają, że peowskie,
medialne pranie mózgów nie jest skierowane tylko przeciw politycznej opozycji
ale i zwykłym ludziom.
Ładnie się bawicie,
Panie i Panowie z PO...
Dziś pozostaje jedynie modlić się o to, by
zarówno Donalda Tuska jak i bardziej prominentnych działaczy Platformy
Obywatelskiej, w skutek różnych zakulisowych gierek nie usunieto, broń Boże z szeregów
partii.
Skoro taki Cyba i Grzegorz Ś. - szeregowi członkowie PO, zdolni byli do zachowań ekstremalnych, to strach pomyśleć jak
zachowałby się pan premier i jego zaufani po odejściu z platformy.
Może tylko "lajtowo" - tak jak na wstępie...?