wtorek, 15 czerwca 2010

Dygnitorz – hodowca królików


Że w starym łbie, jak mówią, króliki się pie...rzą nie jest tajemnicą. Ale gdy osoby z najwyższych władz państwowych wyniki takiego pie...nia traktują poważnie, to już jest zastanawiające.
Wielki autorytet platformy obywatelskiej, niedoszła ofiara obozu koncentracyjnego (gdyby nie L4) oraz absolwent gimnazjum „pod księżycem” Bartoszewski Władysław, zwany „upiornym dziaduniem” lub „profesorem” otrzymuje listy z pogróżkami.

To znaczy, on – ten Bartoszewski tak twierdzi, że dostaje.

Istotnie, „dygnitarz” z niego tęgi i autorytet na skalę partii, którą prezentuje. Dlatego opozycja Bartoszewskiego się boi i chce mu zrobić krzywdę.

Jak podaje niezastąpiona „GW” ten oto Bartoszewski otrzymał ponad sto listów z pogróżkami . Wszystkie napłynęły na adres kancelarii miłościwie nam panującego premiera, gdzie ów Bartoszewski ma fuchę w postaci sekretarza stanu.

Po domniemanym otrzymaniu worka listów, ze stanem owego Bartoszewskiego nie było najlepiej, toteż dobry premier Tusk zarządził stosowną obstawę dla pupila. Już od dzisiaj, za Bartoszewskim chodzić będzie pluton BORowików i rozglądać się pilnie, czy ktoś nie zamachuje się na niego.

Paskudna jest ta opozycja. Jak tak dalej pójdzie, to zabraknie funkcjonariuszy do obstawy „przestraszonych”. Nie tak dawno inny posiadacz „pie...cych się królików” Kutz Kazimierz wypłakiwał się, że mu krzywdę chcą zrobić i nawet mu chałupę plakatówkami wymalowali. Znane są też obrzydliwe pogróżki pod adresem załącznika do Matki Boskiej w klapie marynarki oraz Borusewicza Bogdana niegdyś człowieka przyzwoitego. Oni też by chcieli zapewne posiadać na własność ochronę, o ile już nie posiadają.

Wiadomość o listach z pogróżkami nadsyłanych do Bartoszewskiego stała się dziś istotnym newsem na wielu portalach informacyjnych. Nie lada to sensacja, tym bardziej że prawdopodobnie... zmyślona. W dobie Internetu i możliwości wysyłania bezkarnie poczty mailowej, choćby z kawiarenek internetowych, poddaje pod wątpliwość chęć pisania, kupowania koperty , chodzenia na pocztę, stania w kolejce, kupowania znaczka tylko po to aby napisać: „Ty stary durniu, zginiesz – Antywładek!”.
Można to zrobić dużo prościej.

Wybory rządzą się swoimi prawami. Na kilka dni przed głosowaniem, Platforma obywatelska najwyraźniej doszła do wniosku, że wszystkie chwyty dozwolone – toteż wszystkie ręce na pokład. Nawet te trzęsące się (nie wyłącznie ze strachu) – Bartoszewskiego.

Istotnym powodem, dla którego domniemane pogróżki są listownie kierowane do zacnego „upiornego dziadunia” jest jego wypowiedź odnośnie kandydatów na prezydenta, wygłoszona 16 maja br. Tak twierdzą przynajmniej jego PRowcy. Wtedy to Bartoszewski przedstawił wyższość ojca iluś tam dzieci na posiadaczem kota. Nie omieszkał również wspomnieć coś o ojcostwie i doświadczeniu.
Teraz za to spotyka go taka kara... I to gościa, który od biedy mieści się w kryteriach posiadacza futerkowca. Tego modelu, który tak piętnował. Przecież tylko jeden syn i to tak dawno..., a do tego te króliki...masa królików pieprz....ych się we łbie!
Pic to trzeba podawać umiejętnie.

Najrozsądniejszym wyjściem byłoby, gdyby ten zacny ojciec z doświadczeniem – „tata naszej Polski” (jak twierdzi Bartoszewski) czyli Bronisław Komorowski adoptował nieszczęśnika Bartoszewskiego. To i liczne dziatki marszałka, obroniłyby w razie czego „profesora” a pani Komorowska z taką gracją serwująca zupę w wyborczym spocie męża, zadbałaby kulinarnie o nową „pociechę”.