sobota, 22 grudnia 2012

Życzenia dla wszytskich czytelników


... a w ten dzień szczególny nawet bydlęta mówić będą ludzkim głosem...
Ale co taki Palikot czy Niesiołowski mądrego mogą powiedzieć....

czwartek, 20 grudnia 2012

Jednak końca świata nie będzie! Koziej załatwił.



- Uznaliśmy, że to jest bardzo mało prawdopodobne – powiedział o prognozowanym na jutro końcu świata generał Stanisław (z) Koziej (d… trąba).
- Może w jakimś końcu świata będzie koniec świata. Nie wiem. W każdym razie w Polsce nie będzie.
No tośmy się uspokoili.
Kto jak kto, ale taaaaki generał wie więcej niż normalni obywatele i wróże.
Zacny szef BBN wykazał się nie lada talentem oraz wielką umiejętnością zapobiegania sytuacjom kryzysowym.
Już sam fakt, że instytucja taka jak Biuro Bezpieczeństwa Narodowego zajmuje się przepowiedniami Majów – budzi poczucie bezpieczeństwa i spokoju.
Śmiem nawet przypuszczać, że ostatnie (wczorajsze) posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego poświecone było temu zatrważającemu wydarzeniu.
Tęgie głowy Palikota, Millera, Tuska oraz prezydenta Komorowskiego zoganizowały burzę mózgów i efekty są widoczne.
Politycy uchwalili model działania – generał wykonał.
Co za szczęście, że mamy dzielnego Stanisława Kozieja, który potrafi sprawić, że (jak powiedział): może w jakimś końcu świata będzie koniec świata. (…) W każdym razie w Polsce nie będzie”.
Teraz losy Ziemi są w rękach innych szefów bezpieczeństwa narodowego, z innych państw. Niech się uczą od Kozieja, ale szybko, bo jutro będzie za późno.
Aktualnie trwa ustalanie w jakim to końcu świata, nastapi jutro koniec świata i dlaczego własnie tam.
Wielce prawdopodobne, że właśnie tym zajmie się zwołana na prędce Rada Bezpieczeństwa Narodowego.

W kadym razie my już śpimy spokojnie.
Dziękujemy Ci generale!

P.S.  Bohaterski gererał Koziej i jego BBN, pracują obecnie nad sprawą przepowiedni Nostradamusa oraz niektórymi aspektami widzeń Wernyhory.
-----------
* wypowiedzi gernerała Stanisława Kozieja pochodzą z Radia RMF FM

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Z ostatniej chwili: Sikorski w Moskwie!


Moskwa, 17.XII.2012, godz. 13:07

Minister Radosław Sikorski odbywający spotkanie z Ministrem Ławrowem, własnie wstał z kolan…
Ławrow zapewnił go, że: (…) Rosja podejmie wszystkie kroki, by jak najszybciej przekazać do Polski wrak samolotu Tu-154M. (…)  Rosja zrobi to nie dlatego, że poprosi nas o to UE czy USA, ale dlatego że rozumiemy głębię tragedii, która dotknęła Polskę(…)
Przekładając to oświadczenie z języka dyplomacji, na język polski, oświadczenie brzmi następująco: (…) A weź się odp…. Raduś, oddamy jak będziemy chcieli – jak będziemy humorek mieli. (…) Jeszcze tylko rozpier…. go troszkę, rdza go niemnożko zeżre i może wtedy… Póki co tłumaczcie się z zamachu sami. Ale będą jaja (…).

Minister Sikorski powiedział, że trzyma ministra Ławrowa za słowo. 
Za co tak na prawdę w tej chwili Ławrowa trzyma Sikorski agencje nie podają…

niedziela, 16 grudnia 2012

Miller: "Słowo potrafi tworzyć i koić, ale potrafi zabijać". 31 lat temu zabito górników z „Wujka“.


16. grudnia - dzień szczególny. Trzydzieści jeden lat temu komunistyczna banda, na mocy dekretu o wprowadzeniu Stanu Wojennego, przeprowadzająca pacyfikację KWK „Wujek“, zamordowała dziewięciu górników a dwudziestu jeden raniła.
Jan Stawisiński, Joachim Gnida, Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Zbigniew Wilk, Zenon Zając – ponieśli śmierć w wyniku zbrojnej akcji łączonych sił: 5 kompanii ZOMO, 2 kompanii ORMO, 1 kompanii NOMO wspartych przez 7 armatek wodnych, a ponadto 3 kompanie po 10 bojowych wozów piechoty i 1 kompanię czołgów.
Nie wszyscy z zamordowanych polegli w bezpośrednim starciu z zomowcami, kilku zostało zastrzelonych przez milicyjnych snajperów ulokowanych na dachach.
Również 16. grudnia, tyle że 1922 roku został zastrzelony w „Zachęcie“ prezydent Gabriel Narutowicz.

16. grudnia 2012 roku, pod tęże warszawską „Zachętą“ Leszek Miller oraz dawni „czerwoni“ towarzysze – byli koledzy partyjni zbrodniarzy z „Wujka“ protestowali na wiecu przeciw „Mowie nienawiści“, która ich zdaniem prowadzi do politycznej zbrodni. Przynieśli nawet świeczki, które zapalono pod portretem Gabriela Narutowicza.
Żadnemu z kolegów zomowskich zbirów nie przyszło natomiast do głowy zapalić znicz pod pomnikiem pomordowanych górników z „Wujka“, pod pomnikiem swoich ofiar.
Towarzysze Miller, Oleksy, Czarzasty wsparci przez towarzyszkę Senyszyn bełkotali coś o jakiejś „mowie nienawiści“ i bawili się świetnie potępiając „odradzający się faszyzm“, o odradzającym sie komunizmie nie wspominając.
Jako element rozrywkowy, pajacował przez grupką zgromadzonych komuchów Palikot z Biedroniem.
Z ustawionej platformy Miller mówił: "Słowo potrafi tworzyć i koić, ale potrafi zabijać..."
To zupełnie tak, jak stało się trzydzieści jeden lat temu.
Słowa wolność i niezależność koiły oraz tworzyły nową jakośc i nową rzeczywistość. Inne za sprawą Millera z pezetpeerowskimi towarzyszami potrafiły zabijać. Konkretnie potrafiły zamordować tych dziewięciu z „Wujka“.

Że takie bydlaki jeszcze po ziemi chodzą...

piątek, 14 grudnia 2012

„Ruchu Palikota“ - poręczcie za czterech niewinnych, młodych ludzi


Aż serce rośnie, gdy patrzy się na działania Ruchu Palikota.  To się nazywa wiara w człowieka i ufność. Dziś „palikotnicy“ zadeklarowali swoje poparcie dla oszołoma, który łaskaw był rzucać żarówkami napełnionymi farbą w Obraz Matki Boskiej na Jasnej Górze w Częstochowie.
Dlaczego?
Bo własnie są ludzmi wielkiej wiary.
Otórz Palikot ze swoimi zwyrodnialcami wierzą w to, że następnym razem ów nieszczęśnik podejdzie bliżej obrazu oraz poprawi ceność rzutu toteż trzeba dać mu szansę.
Póki co, zapowiedzieli, że wystąpią z poręczeniem, by ćwiczyć mógł na wolności i odpowiadał z wolnej stopy.
- Przyszliśmy tu dziś zaprotestować stanowczo przeciwko tymczasowemu aresztowaniu pana, który rzucił żarówką z farbą w kierunku bohomazu na Jasnej Górze. Oczywiste rzucił w kierunku tego bohomazu, ale go nie uszkodził w żaden sposób, bo chroniła go pancerna kuloodporna szyba - powiedział poseł Armand Ryfifiński na konferencji prasowej.
Kretynowi  z Ruchu Palikota warto tylko przypomnieć, że ów „bohomaz“ jest działem sztuki oraz dobrem kultury narodowej, jednym z największych skarbów sztuki europejskiej.
Wie to każdy uczen szkoły powszechnej, nie wie natomiast, najwyraźniej mający problemy z psychiką Ryfifiński.
A wiedzieć powinien, gdyż pochodzi z rodziny o tradycjach handlowych oraz, tak jak ojciec i dziad jest wyznania handlowego, toteż dzieła sztuki choćby z uwagi na ich finansową wartość winien traktować z należytym szacunkiem.
Sam Ryfifiński jest podobno inżynierem, choć patrząc na bezmyślne oblicze posła, trudno uwierzyć iż prócz podstawoej szkoły oraz czytania metki na majtkach cokolwiek mógł ukończyć.
Jak było nie wiem. Może jak doktorant Biedroń kończył szkołę nocą, na odległość i do tego per procura...
Jako, że kretyn nie może występować w pojedynkę, do Ryfifińskiego dołaczył inny oszołom – poseł Kotliński, który z punktu widzenia byłego duchownego usunietego z kościoła katolickiego za donosicielstwo (do SB) rozgrzeszył przestępcę.  

Skoro posłom od Palikota tak dobrze idzie walka o ludzką godność oraz prawo do odpowiadania za swoje czyny z wolnej stopy, mam dla Ryfifińskiego i Kotlińskiego inna ciekawą sprawę.
Otóż należy poręczyć za czterech młodych, zagubionych ludzi, którzy „spuścili łomot“ dwóm pedałom z Ruchu Palikota.
Nic takiego strasznego w sumie nie zrobili.
Ot, chłopaki wyszli w sobotę na miasto i gdy zobaczyli, że z klubu dla dewiantów (homoseksualistów) wychodzi para indywiuów o szkaradnej fizjionomii, postanowili poprawić nieco ich urodę.
Teraz cierpią z tego powodu, ponieważ policja przez najzwyklejsze nieporozumienie doprowadziła ich do aresztu, gdzie nadal przebywają.
Za co to? Za dobre serce!
Za darmową usługę korekty twarzy, wykonaną z czystej przychylności.
Sprawy w zasadzie nie ma, gdyż (jak podaje prasa) pederstom nic się nie stało i nawet już są w domach, gdzie może nawet dla pokrzepienia wzajemnie kopuluja z nieukrywaną radością.
Ponadto, czy przyłożenie obleśnemu typowi od Palikota, w dodatku nieszkodliwe może być powodem, dla którego młodzi uczciwi ludzie gniją w areszcie?
Na pewno nie!
Panowie posłowie pomóżcie zatem.

P.S. Szanowni Państwo, osądźcie sami, czy coś takiego nie budzi instynktów współczucia... obrzydzenia?


piątek, 7 grudnia 2012

Sherlock Miodowicz – mistrz dedukcji


Peowskie lemmingi potrafią zaskoczyć.  Nawet przewidywalny do bólu i niezbyt rozgarniety poseł Miodowicz umie błysnąć.
Konstanty Miodowicz, syn Alfreda uchodzi za specjalistę od służb specjalnych ale w sejmowych kuluarach mówi się już o nim, jako o polskim Sherlocku Holmsie.
Jest bowiem Miodowicz mistrzem dedukcji.
Cenny ten dar kojarzenia faktów i wyciągania z nich wniosków przedstwił Sherlock Miodowicz dziś przed entuzjastycznie reagującycm zespołem radia Zet.
Eksperyment był prosty.
Pokazano mu zdjęcia rozebranego do pasa „Agenta Tomka“ a mistrz dedukcji brwi zmarszczył, potarł czoło i w mig ocenił: O agencie Tomku wiemy już jedno, że lubi się rozbierać. I to zarówno w ramach działań specjalnych, jak i w czasie prywatnych spotkań z innymi agentami...“
Aplauzowi nie było końca.
Cóż za trafność oceny – i to przy tak okrojonym materiale!
W skutek ogólnego huraoptymizmu, rada najwyższa PO zarządziła casting na wiernego towarzysza Sherlocka czyli dr. Watsona. Aktualnie prowadzi Stefan Niesiołowski przed Rafałem Grupińskim.

Cenne umijętności Scherlocka Miodowicza mogą być niezwykle przydatne w kreśleniu rysu osobowościowego znanych postaci politycznych naszego kraju.
Już wyobrażam sobie podskakującego z radości i klaszczacego w dłonie Donalda Tuska, który w ramach budowania „państwa miłości“, jak nikt lubi wiedzieć wszystko o wszystkich.
Póki jednak talent Miodowicza nie stanie się skarbem partyjnym, chciałbym i ja przedstawić „Scherlockowi“ kilka fotografii, by ten za sprawą celnych dedukcji ocenił występujące na nich postaci....

Zestaw fotografii nr 1. 
Osoba o którą pytamy: Adam Michnik
Prawdopodobne odpowiedź Miodowicza: O Adamie Michniku wiemy już jedno, że lubi się zadawać ze zbrodniarzami i kłamcami. I to zarówno w ramach prac dziennikarskich, jak i w czasie prywatnych spotkań towarzyskich...“


Fotografia nr 2.
Osoba o którą pytamy: Bronisław Komorowski
Prawdopodobne odpowiedź Miodowicza: O Bronisławie Komorowskim wiemy już jedno, że lubi się zadawać z komunistami.  I to zarówno służbowo, jak i w czasie prywatnych spotkań towarzyskich... “


Fotografia nr 3.
Osoba o którą pytamy: Grzegorz Schetyna
Prawdopodobne odpowiedź Miodowicza: O Grzegorzu Schetynie wiemy już jedno, że lubi się zadawać z podejrzanym elementem aranzującym nocne, biznesowe spotkania na cmentarzu.  I to zarówno z Mirem, jak i Zbychem... Wiemy też, że Schetyna lubi jednorękich bandytów i dwurękiego Sobiesiaka ale nie z pustymi rękoma... “


Fotografia nr 4.
Osoba o którą pytamy: Lech Wałęsa
Prawdopodobne odpowiedź Miodowicza: O Lechu Wałęsie wiemy już jedno, że lubi pić wódkę w towarzystwie zbrodniarzy komunistycznych oraz ich przyjaciół. Wiemy też, że jest chamem, bo do toastów nie wstaje... “


Fotografia nr 5.
Osoba o którą pytamy: Stefan Niesiołowski
Prawdopodobne odpowiedź Miodowicza: O Stefanie Niesiołowskim wiemy już jedno, że lubi przebywać w towarzystwie kryminalistów i łapowników. Wiemy też, że lubi słuchać o sposobach na „kręcenia lodów“ i o tym jak załatwić sobie względy u jednej „majcherki“ co to była kiedyś za ministra i wysoko awansowała ... “

wtorek, 4 grudnia 2012

Deresz - człowiek z przekonaniami


Najważniejsze to mieć przekonanie. Gdy już człowiek takie posiada, nie straszne mu fakty i dowody. Idzie wtedy jak burza.
Mieć przekonanie, to mieć pewność, to także oszczędność czasu, nerwów i pieniędzy.
Aż dziw bierze, że współczesne sądownictwo nie opiera się na pewności a ja dotychczas na bzdurnych dowodach i udokumentowanych faktach.

Przekonanie o wypowiadanych zdarzeniach posiada na przykład Paweł Jan Deresz – mąż zmarłej w katastrofie smoleńskiej Jolanty Szymanek-Deresz. Ów Paweł Jan posiada przekonanie, że to Jarosław Kaczyński zalecił bratu lądowanie w Smolensku. Posiada również  przekonanie, że padły wtedy słowa: "lądujcie koniecznie w Smoleńsku".
Gdyby sytuacja dotyczyła innej osoby z kręgu „rodzin smoleńskich“ można by zaryzykować stwierdzenie, że to rozpacz i dramat pchnęły wdowca do wypowiadania takich nierozważnych, niczym nie popartych stwierdzeń.
Ale nie w przypadku Deresza.
Paweł Jan Deresz - współpracownik SB (IPN BU 00191/27 - DERESZ PAWEŁ JAN,  IPN BU 001043/1848 - DERESZ PAWEŁ JAN), zaufane „ucho“ bezpieki i aparatu partyjnego komunistycznej władzy, zimny i beznamiętny typ, wiele lat obijający się po nizszych salonach czerwonego chlewiku, dopiero w czasie prezydentury  „magistra“ Kwasniewskiego wyczuł własciwy moment do skoku na wyższą pułkę. Nie, nie sam, gdyż intelektualnie i wiekowo nie mieścił się w „normie“, skok miał nastapić poprzez małżonkę.
W wyniku szczęśliwego zbiegu okoliczności oraz zakulisowych gier, Jolanta Szymanek-Deresz została powołana na stanowicko sekretarza stanu w kancelarii prezydenta.
Dersz triumfował. Wszedł na salony.
Tyle fakty. Ale co tam fakty, jak uważa Paweł Deresz. Ważne jest przekonanie.
Zatem posłużę się garścią „przekonań“ w których zostałem utwierdzony poprzez rozmowy na temat obu małżonków.
Przekonany jestem zatem, że to Paweł Deresz kazał żonie wejść do łóżka prominentnych działaczy SLD, by „zapracowała na stanowisko“. To Paweł Deresz, według mojego przekonania, już w czasie pracy małżonki na stanowisku podsekretarza stanu w kancelarii Kwaśniewskiego wypowiedział słowa: „Jolka, ty to chyba słabo dajesz, bo ciągle tylko tym podsekretarzem jesteś... Weż się  kobieto do roboty, to może cię awansują...“.

W takim samym stopniu przekonany jestem, że dzisiejsza wypowiedź Deresza została zlecona mu przez wywiad rosyjski (Paweł Deresz w latach 80-tych miał rozległe stosunki w  ZSRR skąd pisywał korespondencje, a w rzeczywistości nawiązywał opercyjne kontakty).
Należy spodziewać się (posiadam takie przekonanie), że niebawem dotrą do mediów „zapisy z tupolewa“ na których to wypowiadane są słowa „lądujcie koniecznie w Smoleńsku"... – już Dersz z kolegami rosyjskimi pracują nad realizacją nagrania, o czym jestem również przekonany....

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Pijaczynie i współpracownikowi SB – Danielowi Marcelowi Olbrychskiemu


Panie Olbrychski,
panie komediancie, współpracowniku SB, gorzałkowiczu, pupilu komuny, wielbicielu bolszewików i histeryczny prostaku.
Ponieważ każda pańska wypowiedź dotycząca naszej Ojczyzny, dziejącej się na codzień historii oraz najistotniejszych ważnych politycznych spraw, trąci zgrozo peerelowskim, gomułkowskim tonem, kreślę kila tych zdań.
Panie rusofilu i polonofobie, zrozumiałe, że ktoś, kto wychował się, żył jak król oraz kręcił wielką kasę w PRLu, nie może złego słowa o nim powiedzieć. Musi zachować lojalnosć wobec pamięci zmarłych dobroczyńców-towarzyszy oraz ostrożność wobec żyjących, bo ci drudzy nie wybaczają nielojalności.
Panie tajny współpracowniku SB o numerze akt IPN BU 00945/2185 oraz IPN BU 00170/60 , jakie moralne prawo ma pan powiedzieć o obsadzie aktorskiej filmu Smoleńsk: (...) Każdy uczciwy aktor, odrobinę myślący, powinien odmówić. Ja bym oczywiście odmówił, gdyby mnie zaproszono do zagrania w tym filmie (...)?
Panie donosicielu UBecki, pewnie na skutek szampańskiego życia, jakie zafundowali panu towarzysze od Gomułki i Gierka, utopione w wódce komórki mózgowe nie są w stanie pojąć, że jako konfident czerwonych, nie jest pan „uczciwym aktorem“ a tym bardziej „uczciwym człowiekiem“.
Panie pomagierze SBeków, pana nikt nie zaprosi do zagrania roli poważnej i historycznej, bo pan na milę śmierdzi PRLowskim złogiem komunistycznym. Pan nie powinien zagrać żadnej roli, bo pana miejsce jest na filmowym śmietniku.
Panie wielbicielu bolszewików, pańskie zachowanie po smoleńskiej tragedii, wasalizm, putinowski dupowcisk i niemal agenturalna propaganda proruska wyraźnie wskazuje, kto jest dla pana ważniejszy i czyją politykę pan wspiera.
Panie przepity komediancie, każde pańskie wystapienie, to żenujący przykład na potwierdzenie popularnego powiedzenia „patrzcie, co wódka z ludzi robi“. Każdy pański polityczny wywód, do słowotok na poziomie klienta budki z piwem.

Panie Olbrychski... zamilknij pan!

środa, 28 listopada 2012

Kreowanie męczenników


„Gazeta Wyborcza“ postawiła krzyżyk na Olejnikowej i Gronkiewicz-Waltz.  
Dzisiaj, powołując się na swoich informatorów, zamieściła materiał opisujący, jakoby niedoszły i domniemany zamachowiec Brunon K. zamierzał wyżej wymienione panie ukatrupić.
Skąd taka wiadomość?
‚GW“ posiada swoich ludzi u Bondaryka, toteż ma pewne i sprawdzone informacje   z pierwszej reki. To nie ulega watpliwości, co „bondarykowe“ wymyślą – gazetka już o tym wie.
Zastanawia tylko, po co „tuba luksemburgizmu“ taką informację w ogóle podaje?
Brunon K. siedzi w areszcie (i pewnie posiedzi jeszcze trochę) więc nie zagraża nikomu, a głupie i nieodpowiedzialne, nastawione na kasę njusy mogą wykreować jego następów. Mało to w kraju kretynów?
Nie wydaje mi się, że złożona z doświadczonych i zaprawionych w medialnych bojach funkcjonariuszy „Gazeta Wyborcza“ tego wszytskiego nie wie.
Zatem jest to działanie celowe?
Czyżby poświęcenie w imię politycznego celu - wykreowania męczenników III RP?

wtorek, 27 listopada 2012

Czyim zwolennikiem jest Opania, bo czyim nie jest już wiemy.


Marian Opania odmówił wcielenia się w rolę Prezydenta Kaczyńskiego. Kategorycznie odmówił Antoniemu Krauze (reżyserowi obrazu „Smoleńsk“), a swoją decyzję argumentował w sposób następujący: „Otrzymałem taką propozycję i od razu odmówiłem. Mam swoje powody, polityczne. Nie jestem zwolennikiem PiS ani braci Kaczyńskich“ - powiedział w rozmowie z Onetem aktor.
Rzecz jasna sekta lemingów wsparła Opanię i na wszystkich możliwych forach przyznała mu rację.
„Ma prawo..., może wybierać... – piszczały lemingi.
Faktycznie, może wybierać – aktor ma do tego święte prawo.
Może na przykład oceniając postać i własne siły, „nie czuć osoby“.
To może, ale... nie może robić z siebie durnia.
Przyznam, że argumentacja Mariana Opani zwaliła mnie z nóg, bo dotychczas miałem Go za inteligentnego człowieka.
Taki tok myślenia artysty, skłania do wyciągnięcia wniosku, iż np. Opania jest/był zwolennikiem władzy bolszewickiej, gdyż wystąpił w serialu „Marszałek Piłsudski“ , gdzie zagrał oficera wywiadu Armii Czerwonej.  
Jaki mógł być wtedy komentarz Opani dotyczący objęcia takiej roli?
„Otrzymałem taką propozycję i przyjąłem ją. Mam swoje powody, polityczne. Jestem zwolennikiem sowieckiej Rosji a także Włodziemierza Lenina“.
Tak by przynajmniej wskazywała logika.

sobota, 24 listopada 2012

Tydzień w obrazkach

Bez pisaniny.
Przegląd tygodnia w obrazkach...

RUCHALI KOTA WYSZLI NA ULICĘ Z AKCJĄ  PLAKATOWĄ


 GRZEGORZ HAJDAROWICZ "WYCZYŚCIŁ" RZECZPOSPOLITĄ Z NIEPOPRAWNYCH POLITYCZNIE DZIENNIKARZY, ZATRUDNIAJĄC DAWNYCH FUNKCJONARIUSZY "GAZOWYBU"



 ZNÓW RUCHALI KOTA.... TYM RAZEM OPRACOWALI TABLICĘ WZORCOWĄ ZACHOWAŃ "NOWOCZESNEGO PATRIOTY"








PAN PREMIER POJECHAŁ ZAŁATWIAĆ UNIJNĄ KASĘ. GADAŁ JAK RÓWNY Z RÓWNYM Z SAMĄ ANGELĄ MERKEL i....


czwartek, 22 listopada 2012

Nat King Kolo - Morda Lisa

Ze starej płytoteki.... Znany na całym świecie przebój Nat King Cole'a w wersji krajowej. Hołd dla postaci wybitnej - "dziennikarza inaczej", "Goebbelsa uwolii" oraz "Kononowicza polskiej prasy" - Tomasza "syna najuczciwszego z Polaków" Lisa.

wtorek, 20 listopada 2012

“Sejmbomber” złapany czyli Tusk – taki lepszy Putin.


Dzisiejsza “trzęsiawka prasowa” dotycząca domniemanego ataku na Sejm RP oraz głowy Państwa, idealnie wpisuje się w nastrój lewackiego szaleństwa w około jednoczącej się skrajnej prawicy.
Całość “rewelacji” jest zbyt grubymi  nićmi szyta, aby nie być rozpoznana przez jako-tako oientującego się w meandrach naszej polityki.
Według reżimowej prasy Brunon “jakiśtam” to nacjonalista, antysemita i jeszce pewnie coś tam “anty” nie pomijając innych paskudztw, które go wyróżniają wśród ludzi zwykłych.
Może nawet pedofil, nekrofil, kanibal i … coś tam jeszcze, ale nie będę brnął dalej, bo może to sugerować przez pomyłkę członkostwo w Ruchu Palikota.
Tak więc, (przez rok policyjnej obserwacji!) ustalono, że ów “zamachowiec” chciał wysadzić Sejm oraz prezydenta i premiera w dniu uchwalania budżetu, co by mieć wszystkich w kupie.
Raczej logiczne to i o ułomność intelektualną trudno go posądzać.
O brak logiki trudno też posądzać organizatorów “antyterrorystycznej akcji”, skierowanej przciw Brunonowi.
Ale czy tylko Brunonowi?
Aż korci, by zaryzykować tezę, iż pięknie to się wszystko im użołyło.
Aż za pięknie.
Zatem jak to po kolei było…
Faza A”
Dziewiątego listopada ABW aresztuje domniemanego zamachowca, który (według nich) nie działa sam. A niech tam, aresztują tylko jego, ale reszta może się już bać.
W mieszkaniu “bombiarza” znaleziono pistolet, 1100 sztuk amunicji i trochę szrotu, mogącego służyć jako składnik materiału wybuchowego.
Od daty aresztowania, aż do dziś cisza, jak po pogrzebie organisty…. nawet Lis czy też Olejnik z michnikami – gęba na kłódkę.
Władza wyczekuje, zasadza się.
Wie, że na 11. Listopada przewidziane są zamieszki, to dopiero po tym całosć się połaczy. Tak też się dzieje.
Faza “B”
Udolnie nieudolna policja wraz z polityczną policją PO, doprowadza w trakcie Marszu Niepodległości do zadym w Stolicy, obarczając odpowiedzialnością organizatorów – ONR i Młodzież Wszechpolską.
Faza “C”
Burdy w stolicy, zapowiedź powołania wspólnego Narodowego Ruchu, to fala uruchamiająca młyn “tuskoidalnych”. Władza odczekuje tydzień, w którym pętaki z SLD oraz od Palikota (sejmowy plankton) domagają się delegalizacji obu narodowych partii, podsycając ogólną histerię.  “Tuski” z kamienną miną czekają, nie mieszają się do awantury i …. dziś pozwalają ujawnić “bombę informacyjną”!
Faza “D” (tak będzie)
Teraz sprawy potoczą się już szybciej. Zapewne w najbliższym czasie “Gazwyb”, TVN, Polsat oraz co bardziej “nowoczesne” media  reżimowe udowodnią (powołując się na przecieki z policji, prokuratury…), że Brunon “jakiśtam” współdziałał z przedstawicielami ONR lub Młodzieży Wszechpolskiej.
Jeżeli nawet nie działał, to był faszystą i kimś tam jeszcze… oczywiście takim znienawidzonym przez Blumsztajna i Lisa ze stadem.
 Stanie się to pretekstem do stosownej nagonki na oba ugrupowania oraz w niedalekiej  przyszłości podstawą do delegalizacji ONR I MW.
Już po wszystkim Tusk z Lisem i “blumsztajnami” pierdykną sobie z szampana i odśpiewają jakąś międzynarodówkę.


A jak to się robi u naszych sąsiadów?
Na przykład:
- 4 września 1999 nastąpił wybuch samochodu pułapki pod blokiem dla wojskowych i ich rodzin w Bujnaksku w Dagestanie, zginęły 64 osoby,
- 9 września 1999 wybuch zniszczył dziewięciopiętrowy blok w południowo-wschodniej części Moskwy, zabijając co najmniej 93 osoby,
- 13 września 1999 identyczna eksplozja zniszczyła dom w południowej części Moskwy. Zginęło kilkadziesiąt osób,
- 16 września 1999 wybuchła bomba podłożona po dziewięciokondygnacyjny budynek mieszkalny w Wołgodońsku na południu Rosji, zabijając 18 osób i raniąc kilkadziesiąt.
Wszystkie te prowokacje były pretekstem do rozpoczecia wojny, akcji zbrojnej przeciw wrogom.
Władimir Putin nie ma zahamowań i skupułów, gdy chodzi wyelimowanie nieprzychylnych mu. Gotów jest poświęcić nawet życie swoich obywateli w imię nieograniczonej władzy.

Tylko ręce składać do Boga, że Tusk taki dobry albo,… mniej odważny.
Ale, pożyjemy I zobaczymy – o ile jeszcze pożyjemy…

poniedziałek, 19 listopada 2012

BOR niczym twarda ściana – tynk leci, pustak trzyma się mocno.


Kolejny szofer Wałęsy robi karierę.
Marian Janicki, ksywa generał, tak jak MIeczysław  Wachowski kręci lody i to nie małe.
On dla odmiany jako szef BOR. 
Absolwent AGH, inżynier ceramik, bez tytułu magistra (studia inżynierskie pierwszego stopnia, a nie pięcioletnie magisterskie), to tylko z zamiłowania najwyższy BORowik - bez stosownych kursów oficerskich.
Jak podaje w swojej gazecie Tomasz „syn najuczciwszego z Polaków“ (to taki zawód) Lis, Janicki przypomniał sobie o tym, co blisko trzy lata temu mówił mu ponoć podwładny - płk. Jarosław Florczak.
- Szefie, pan prezydent kiedyś doprowadzi do tragedii, zginie wielu niewinnych ludzi - miał powiedzieć około trzy miesiące przed katastrofą smoleńską Florczak, który zginął 10 kwietnia 2010 roku.
- Szefie, jak zwykle burdel, nikt nic nie wie, programy swoje, a realizacja swoje. Jeżeli pan może, to niech mnie pan więcej nie wysyła (...) Współpracowałem z Kancelarią Prezydenta Kwaśniewskiego, przez osiem lat ta współpraca była ideałem (...). To, jak wygląda nasza współpraca z obecną kancelarią, to jest jedna wielka katastrofa. Prowizorka i jeszcze raz prowizorka - dodał.
Oczywiście, to wszystko miało miejsce zdaniem Janickiego. Na wszelki wypadek prokuratura dała wiarę w jego przekaz, bo Florczak, nie zaprzecza słowom przełożonego.
Nie ulega wątpliwości, że gdyby dziś inżynier-ceramik Janicki doznał oświecenia i zgłosił do prokuratury, iż (dajmy na to) rok przed katastrofą smoleńską Sebastian Karpiniuk informował go o tym, że Prezydent Kaczyński wręcz obsesyjnie pragnie pilotować odrzutowiec, to dziś przyczyny tragedii mięli byśmy już rozwikłane.
No bo Janicki, to według reżimowych, wojskowych służb prawdomówny oraz godny zaufania inżynier-ceramik! Póki co lepi i klei jak może...i z czego może.

Nie wszyscy jednak mają podobne zdanie o inżynierze Janickim.
Według prokuratury Janicki jako szef BOR odpowiada za ochronę prezydenta oraz premiera, ale nie wypełniał tych obowiązków w kwietniu 2010 roku. Zamiast niego ochroną zajmowali się bez upoważnienia - podlegli funkcjonariusze. Zdaniem prokuratury ochrona w Smoleńsku była skandaliczna.
Na miejscu lądowania nie było ani jednego funkcjonariusza BOR-u przydzielonego do ochrony. Zdaniem biegłych na Siewiernym powinien być przynajmniej jeden funkcjonariusz BOR-u, którego zadaniem jest m.in. sprawdzenie, czy specsłużby rosyjskie wywiązały się z nałożonych na nie obowiązków, a także utrzymywanie kontaktu z wieżą kontroli lotów. Co ważne, biegli jednoznacznie stwierdzili, że obowiązkiem funkcjonariusza BOR-u z lotniska było również przekazywanie na bieżąco do Centrum Kierowania BOR-u danych o pogarszających się warunkach pogodowych w rejonie lądowania. Brak funkcjonariusza na lotnisku był jednym z czynników mających znaczący wpływ na obniżenie bezpieczeństwa ochranianych osób.
Biuro Ochrony Rządu powinno nadać wizycie prezydenta Kaczyńskiego w Rosji wysoki stopień zagrożenia. Tymczasem wizyta miała stopień średni. Ale to nie wszystko. Podczas rekonesansu funkcjonariusze BOR-u w Smoleńsku nie tylko nie obejrzeli lotniska Siewiernyj, ale nawet nie zrobili objazdu tras głównej i zapasowej na terenie Rosji, którymi miały przejechać kolumny specjalne. Wreszcie nie wykonano żadnych czynności związanych z opracowaniem wariantu zabezpieczenia prezydenta na wypadek awaryjnego lądowania tupolewa na lotnisku zastępczym. Ponadto nie wyznaczono dowódcy grupy rekonesansowej. W grupie tej w ogóle nie było pirotechnika ani lekarza sanitarnego (badającego stan miejsca lądowania i pobytu pod kątem zagrożeń sanitarno-epidemiologicznych).
Tak oto kierowca-amator i inżynier-ceramik w jednym partoli swoją robotę.
Rzecz jasna, w mormalnym kraju nie wystarczy wozić tyłek kogoś ważnego i farbować hną łeb na czarno by zostać szefem BOR, ale tam są widać inne standardy.
W kraju Tuska, za zasługi w spieprzeniu smoleńskiej wizyty, która zakończyła się tragedią, Marian Janicki został awansowany 15. Czerwca 2011 roku, przez Komorowskiego na stopień generała dywizji BOR.
Być może gdyby Janicki był prawdziwym (wojskowym) generałem, to miałby odwagę strzelić sobie po tym wszystkim w łeb, a tak jako inżynier-ceramik i kierowca takiej potrzeby nie odczuwa.
I na to właśnie zapewne liczyli patroni Janickiego powołując go na szefa BORu.
Taki fachowiec z poza wojskowych elit, nie zobowiązany do przestrzegania  wojskowego kodeksu honorowego jest przynajmniej wielokrotnego użytku.
Kodeks inżynierów-ceramików bądź kierowców nie zakłada honorowego samobójstwa...
Jest wysoce prawdopodobne, że inżynier Janicki wszystko co robił, zrobił według ścisłych dyrektyw i zalożonego planu, więc według własnej oceny jest „czysty“.
Nie on wymyślił „olewkę“ prezydenckiej wizyty, nie on wydał sobie rozkaz dłubania w nosie zamiast osobiście dopilnować przebiegu delegacji..... to nie on!
Na wszelki wypadek, honorowo inżynier Janicki i POmocnicy znaleźli już kozła ofiarnego i zamknięto publicznej opinii lemingów tzw. gębę.
Płk. Paweł Bielawny – za niedopełnienie obowiązków podczas wizyt premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu w kwietniu 2010 r. oraz poświadczenia nieprawdy w dokumencie, został przez szofera Janickiego zawieszony, a przez ministra spraw wewnętrznych Cichockiego zdymisjonowany z funkcji zastępcy szefa BOR.
Taki pic na wodę.
Bielawny zdążył jeszcze odebrać w czerwcu 2011 roku nagrodę od Komorowskiego – „za Smoleńsk“, jaką był  awans na stopień generała brygady BOR, a już w lutym 2012, przykładnie wyleciał z resortu.
Daleko się nie nalatał, bo w kwietniu br. wylądował jako doradca wojewody małopolskiego Jerzego Millera (tego od polskiej wersji raportu MAK – zwanego Raportem Millera).

O inżynierze-ceramiku, szoferze Janickim mówią, że jest nie do ruszenia, bo posiada kwity na całą POwską hałastrę. Widać jest w tym dużo prawdy, bo niczym w uderzonej ścianie – tynk odpada (leci zastępca) a pustak siedzi mocno... mimo tęgiego uderzenia.
Teraz szofer Janicki rozpoczął wraz z POmocnikami drugą fazę operacji. Rozpoczął medialną akcję (dezy)informacyjną, używając do tego zaufanej WSIowej „dziennikarskiej elyty “.
Pomocny, jak zawsze okazuje się Tomasz „syn najuczciwszego z Polaków“ Lis.
Dziś tani amant z Zielonej Góry poinformował na stronie internetowej swojego "Newsweeka", że zna treść 70 tomów akt śledztwa smoleńskiego, i to może nawet na pamięć.
Nic dziwnego, skoro występujące tam rewelacje zapewne pomagał wymyślać i redagować.
Czekamy zatem na nowe rewelacje Janickiego, autorstwa Lisa...
A nawet Janicki tak pięknie nie nałga, jak Lis opisze.
Najwyżej znów tynk odpadnie.... i będzie po staremu.

sobota, 17 listopada 2012

Co robił dziadek premiera w Wehrmachcie?


Pytanie to nurtuje wielu współczesnych badaczy rodu Tusków.   
Sprawa nie jest prosta i nawet sam premier nie był w stanie jej wyjaśnić.
Wiele światła na zagadkę rzucił rodzinny album, znaleziony niedawno w gdańskim mieszkaniu  prezesa rady ministrów.
Co robił dziadek premiera w Wehrmachcie? 


Tajemica Romana Giertycha

Przyczyny wielkich zmian w poglądach Romana Giertycha stały się zagadką numer jeden w kraju! Do czasu. Sprawa wreszcie została rozwikłana.... Poznaliśmy przyczyny!




czwartek, 15 listopada 2012

Przez tyłek do głowy…


Kiedyś mówiono: “Przez żołądek do serca”.  Nakarmisz kobieto dobrze delikwenta, obdaży cię uczuciem - taki w skrócie był sens zgrabnego powiedzenia.
Po lekturze dzisiejszych topowych wiadomości, podanych przez portale internetowe (Onet, Wp.pl), wydaje się, że bardziej odpowiednim dal “elyt” powiedzeniem określającym przepływ emocji od przyjemności do stanu odurzenia będzie: “przez tyłek do głowy”.

Niestety, nie pierwszy już raz okazało się, że nacja homoseksualna, czyli inaczej mówiąc pederastów, na skutek degeneracji cierpi na  postępujący zanik inteligencji oraz rozumu.
Grzebanie w odbycie źle działa na stan umysłowy a już wkładanie tam sobie członka kochanka pustoszy korę mózgową niemiłosiernie.
Jako przykład pustki mózgowej spowodowanej homoseksualizmem, podam dzisiejszą rozmowę Onetu z prof. Ireneuszem Krzemińskim.
Wprawdzie profesor z niego jak z przysłowiowej “koziej d…y – trąba”, ale udaje facet jak umie.  Krzemiński, habilitowany doktor, jest przyklejony do Instytutu Socjologii UW,  gdzie od wczesnych lat gierkowskich okopał się i ogłupia studentów, toteż w mediach reżimowych “robi za fachowca”.
Cóż zatem objawił fachowiec?
Objawił grzech!
Grzech kościoła katolickiego, który milczy w sprawie ONRu i Młodzieży Wszechpolskiej.
- Teraz to "lewak" i "pedał" są głównymi wrogami, więc możemy się obawiać na przykład napaści na osoby homoseksualne – ocenił.
Dalej Krzemiński brnie i atakuje.
- Z wielu badań socjologicznych  bardzo jednoznacznie wynikało, że w czasie rządów PiS gwałtownie, dwukrotnie wzrosły napaści na osoby homoseksualne. - Ponieważ była kampania, jakby oficjalna, przeciwko nim – dodał Krzemiński.
Osobiście nie słyszałem o fali napadów na pederastów i lewaków w okresie 2005-2007. W każdym razie nawet prasa “wyzwolona” spod znaku “gazetki” nic o tym nie pisała.
Nie wiadomo skąd Krzemiński ma takie informacje, być może to wina strzępiącego się mózgu i efekt choroby homoseksualnej, do której przyznał się dwa lata temu. 
Płynie zatem Krzemiński w otchłań głupoty na łódeczce wystruganej z resztek kory mózgowej...

Gadanie, żeby gadać, to nawet fajna sprawa. Medialna i robi wrażenie na lemingach.
Można pleść, jak za przeproszeniem “Krzemiński na mękach”.
Można np. publicznie stwierdzić, że w  okresie rządów SLD (2001-2004) wzrosła liczba gwałtów na nieletnich chłopcach (“ponieważ była kampania, jakby oficjalna” tolerująca pedrastię), a w czasie rządów PO zastraszająco skoczyła liczba mordów politynych (“ponieważ była kampania, jakby oficjalna” tolerująca mordy polityczne – akcja “dożynanie watah”).
Może gdy Krzemińskiemu wróci na chwilę świadomość – powie i o tym.  Rozgrzeszy może wtedy Episkopat , ale siebie z grzechu homoseksualizmu oraz głupoty na pewno.

Inny pederasta,  były dominikanian Bartoś w skutek choroby homoseksualnej usunięty z zakonu, poucza duchownych co jest zgodne, a co sprzeczne z nauką kościoła. 
Bartoś ma mocną pozycję z reżimowych mediach, gdyż zaprasza go Tomasz “syn najuczciwszego z Polaków” Lis oraz “gazowyb”, toteż stada lemingów słuchają go z przejęciem.
Bartoś pogroził Ks. biskupowi Antoniemu Dydyczowi za jego udział w Marszu Niepodległości. “To spreczne z nauką kościoła” – osądził.
Trudno polemizować z człowiekiem chorym, - do niego i tak nic nie dotrze.
Dotrze być może do przyklaskujących Bartosiowi lemingów prawda, która mówi że Kościół nie zabiera głosu w sprawach trechnik homoseksualnym, toteż Bartoś również niech nie stara się wchodzić w cudze kompetencje.  
A  na marginesie, to “pedalenie się” jest sprzeczne z nauką kościoła.

Trzecia i ostatnia informacja “onetowa” dotyczyła lesbijki. 
Rozgarnięta niczym jesienny nawóz, tępymi widłami Krystyna Kofta zawyrokowała iż Maria Konopnicka była lesbijką! Dałą tym samy odpór Arturowi Zawiszy, który to takim posądzeniom dość histerycznie zaprzeczał.
A czy można w ogóle mówić o kłamstwie nt. homoseksualności Marii Konopnickiej? Czy była ona lesbijką? – pyta Onet. - Ależ oczywiście, że była. Wtedy się jednak o tym nie mówiło - stwierdziła chora oraz wyzwała Zawiszę od “najaranych” czy też “naćpanych”.
Gdyby nie zdiagnozowana przewlekła choroba homoseksualna, można by było zaryzykować, iż Kofta cierpi na najzwyklejszą głupotę. Pomylić Zawiszę z Palikotem lub jakimś innym przyjacielem domu – karygodne!
W tej sytuacji należy  jednak współczuć a nie nabijać się.
Dalej Kofta zwraca też uwagę, że to nie jedyna znana polska pisarka o takiej orientacji seksualnej, bo lesbijką była też choćby Maria Dąbrowska (sic!).
- Już w czasie moich studiów się o tym przebąkiwało - dodaje.
- Poza “bąkaniem” nic jednak (żadne dokumenty) nie wskazują na zboczenie pisarki, toteż należy uśmiechnąć sie z pobłażaniem I popukać w czoło.
A dajmy dalej “bąkać” Kofcie, byle z daleka i przy otwartm oknie.
Pewnie Kopernik też była lesbijką…

niedziela, 11 listopada 2012

"Pożydzie" w kinach!

Już w kinach!




Streszczenie:
Srul Goldbruch po latach emigracji przyjeżdża z Izraela do Polski, zaalarmowany wiadomością, że jego młodszy brat Dawid popadł w konflikt z mieszkańcami swojej miejscowości Poje(dwabne)bane. Po przyjeździe odkrywa, że przyczyną jest mroczna tajemnica sprzed lat. Skłóceni od lat bracia próbują dojść prawdy.
Prowadzone przez nich śledztwo zaostrza konflikt, który przeradza się w otwartą agresję. Ujawniona tajemnica o żydowskim mordzie na własnych rodakach odciśnie tragiczne piętno na życiu braci i ich sąsiadów....
Osoba reżysera Wladka Pasikowskiego (Pasikonika) gwarantuje napięcie i mrożącą krew w żyłach akcję. Podobnie jak w "Psach" i "Psach II" mamy gwarantowane przynajmniej 10 "K... mać" na 12 wypowiadanych wyrazów oraz 7 "Pierd...ę" i "Wyp...alaj" na trzy zdania w każdej dyskusji...

sobota, 10 listopada 2012

OCN u Janusza Palikota


„Janusz zjedz Snickersa, bo jak jesteś głodny to gwiazdorzysz...“ 
Tak pewnie powiedzieli by młodzi po wczorajszych wystąpieniach sejmowych durnia z Biłgoraja.

Chyba słodki baton niewiele by dał, bo nie tędy droga.
Palikot gwiazdorzy, bo prezentuje stan, zwany w niektórych kręgach OCN.
„Oznaka Całkowitego Niedojeb..ia“ – to stan wyjątkowego pobudzenia graniczący z szaleństwem i niemal zwierzęcym amokiem powstałym w skutek braku bodźców seksualnych, braku akceptacji otoczenia oraz braku zaiteresowania innych chorym  delikwentem.
Palikotem nikt się nie interesuje.
Procenty mu spadają, ludzie na widok matołków z RP pukają się w czoło a sam wódz-szambiarz budzi obojetność w skutek leserstwa sejmowego oraz daleko idącej przewidywalności.
Coś jak z karaluchem lub prusakiem.
Paskudne to, bezmózgie, leniwe, szkodliwe, budzące obrzydzenie ale i łatwe do umiejscoweienia w chałupie, gdyż z góry wiadomo którędy łazi, gdzie się zagnieździ i jak się zachowa.

Janusz „Karaluch“ Palikot ma problem.
Wpędzony w stan OCN głupieje na oczach ludzi i odstawia „szopki“ rodem z najbardziej  specjalistycznych szpitali psychiatrycznych.
Najwprawdopodobniej jest to efekt niemocy przybocznego haremu fuehrera RP. Coś nie iskrzy a Biedroń czy Grodzka wolą leżeć na worach, niż zaspakajać wodza.
Już humoru nie poprawiają mu nawet zebrane at hoc pod szyldem Ruchu Palikota  tumany, które wprowadził do sejmu, ludzie z których jawnie Palikot zakpił.
W skutek OCN, Janusza Palikota nie bawią już nawet własne, sejmowe typy, mogące śmiało brać udział w remake’u słynnego Freaks – Toma Browninga, takie jak Grodzka, Ryfiński, Bauć... 

Janusz Palikot prezentuje psychopatyczną agresję.
Opowiada coś o jakiejś „alkoholowej podróży do Smoleńska“  (zupełnie jakby tam był) o więzieniu dla  Kaczyńskiego i o europejskim państwie beznarodowym....
Głupota goni głupotę. W przypadku Palikota przekonany jestem, że nigdy jej nie dogoni. Taka to progresja OCN-u u „Karalucha“ Janusza!

Zabawne, że toczący pianę z pyska Palikot w skutek opętania wymyśla durnoty i kłamstwa, podczas gdy prawdy o własnej osobie przemilcza. O czym nie wspomina „kryształowy moralizator Palikot“?
* Nie wspomina, że jako syn szmalcownika biłgorajskiego, przez wiele lat obraca zrabowanymi żydowskimi pieniędzmi.
* Nie wspomina, że pierwszy swój interes zrobił na kradzionym drzewie z którego wykonywał palety.
* Nie wspomina, że od dawna okrada byłą żonę i dzieci, kantując ich na alimentach (dzieci nazywając „byłymi“ dziećmi)
* Nie wspomina, że po pijanemu bezkarnie taranuje budki strażnicze (przed siedzibą TVN) oraz ścina płoty przyzagrodowe.
* Nie wspomina, że okrada wykonawców budowlanych, remontowych, wykonujących usługi dla RP, proponując po fakcie zaniżone stawki.
* Nie wspomina, że jest uzleżniony od alkoholu i nie potrafi pohamować nałogu nawet w miejscu publicznym, pijąc wódkę z butelki
* Nie wspomina, że ma skłonności homoseksualne i pedofilskie (sprawa małego Darka z Lublina)
* Nie wspomina, że w trakcie Palikotowego Tourne po Polsce w lecie 2012 roku, dochodziło do gwałtów i pobić na zwabionych do hoteli nieletnich osobach.
* Nie wspomina, że będąc w zarządzie szemranego „Towarzystwa Singerowskiego“ (wraz z m.in. Pawłem Śpiewakiem) kolaborował z byłym zbirem-UBekiem Barą, którego zna jeszcze  z lat 80-tych, z czasów gdy donosił na kolegów do bezpieki.

Wiem, że nie powinno się karmić karaluchów, bo nie karmione zdychają. Nie powinno się pisać o Palikocie, bo to jego pożywka., lecz trudno bez komentara zaakceptować szczególne zbydlęcenie ludzkie.
Mawiają, że nie powinno się trącać gó...a, bo później dłużej śmierdzi, czyli więcej Palikot ma do powiedzenia.
To też racja.

Liczę jednak, ze znajdzie się wreszcie śmiałek i zaspokoi „szambiarza z Biłgoraja“ a temu OCN przejdzie.

Partyjni bracia Palikota dojeb..ie wodza!