niedziela, 12 maja 2013

SyfiLIStycy

Wychodzi na to, że za sprawą Tomasza Lisa, powstało w Polsce nowe dziennikarstwo. Dziennikarstwo kreacyjne, inaczej (od nazwiska twórcy) syfilistyczne.
Polega ono na dopasowywaniu wykreowanych faktów, do przyjętej uprzednio końcowej tezy.
A jest to tak, mówiąc wprost i dla przykładu: chcemy dokopać panu X.
Wymyślamy sobie, że ten X. jest malwersantem i złodziejem.
Następnie również wymyślamy grupę  świadków, na których słowa powołujemy się przy oczernianiu pana X.
Aby było tajemniczo, wiarygodnie i nie do ustalenia - piszemy, że świadkowie to „osoby anonimowe z bliskiego otoczenia X“.
Walimy z grubej rury, ile się da w pana X. powołując się na wymyślone przez siebie „fakty“  włożone w usta wymyślonych przez siebie postaci „anonimowych współpracowników X.“
I tak jedziemy po całości i do końca.
Aż X. zdechnie.
Czytelnicy są zachwyceni, władza również.
Gorzej ze Stowarzyszeniem Dziennikarzy Polskich, bo póki co za takie coś otrzymuje się tam tytuł „Hieny Roku“.
Ale zdaniem Lisa, stowarzyszenie wykazuje daleko idącą niesprawiedliwość i chamstwo, bo przecież takie wymyślanie faktów wymaga nie lada „główkowania“ i ciężkiej pracy.
Dziennikarstwo syfilistyczne staje się coraz bardziej popularne w kręgach zblizonych do lisiego Newsweeka.
Właściwie większość „dziennikarzy“ tam pracujących opanowało ten gatunek do perfekcji. Michał Krzymowski, Rafał Kalukin, Anna Szulc to tylko ci najwybitniejsi kreatorzy faktów. 
Aż miło się czyta co trzeci akapit „jak powiedział jeden z działaczy...“ albo „ jak przyznał anonimowy działacz...“.
Prawdę powiedziawszy, na początku mnie to nieźle wkurzało, ale z czasem pomyślałem sobie, że nie powinno.
Dla tej głupszej, lemingowatej części społeczeństwa nie są ważne fakty czy dowody. Im wystarczy napisać, że ten a ten jest „be“ i „przekręt“. Dowody nie są ważne.
Ważne jest, że tak powiedział Lis czy inna Olejnik – przewodnicy stada lemingów.
Myślący człowiek, co najwyżej takim tekstem sobie tyłek podetrze.
Leming powiesi w ramce i będzie powoływał się na to w dyskusji.

Ostatnimi czasy, wydaje się jakby w krainie Newsweeka jeden z uczniów przerósł mistrza. Pierwszym „syfilistykiem“ stał się wspominany powyżej Michał Krzymowski.
To obecnie pierwszy leming gazety Lisa.
Krzymowski chyba już nie umie inaczej. Całośc jego „dokonań“ to wyłącznie dziennikarstwo syfilistyczne.
Temat, jak w całym Newsweeku – PiS!
Że Kaczyński – to, że tamto, że owo... Krzymowskiemu mówią o tym „anonimowi politycy z otoczenia Prezesa“.
Że PiS dokonuje malwersacji finansowych – syfilistykowi mówią to „ludzie anonimowi z PiS“....  i tak dalej.... i tak dalej.
Przyznam, że mimo całej niechci i obrzydzenia w stosunku do „syfilistyków“ zapragnąłem, tak na próbę sprawdzić się w tym gatunku.
O kim to ja mógłbym napisać?
A choćby o redaktorze Michale Krzymowskim!
No to jedziemy...

http://smolensk-2010.pl/wp-content/uploads/2010/11/Micha%C5%82-Krzymowski-Wprost.jpg 
SYFILISTYK
Zaufany współpracownik Tomasza Lisa, to człowiek mało inteligentny i ograniczony.
Jak powiedzial w rozmowie ze mną „pewien anonimowy członek rodziny Michała Krzymowskiego“ – Michaś to była w dzieciństwie, wyjątkowa ciućma i głupol.
Miał problemy z nauką już w pierwszej klasie podstawówki. Ojciec musiał dawać prezenty nauczycielom, żeby przepuścili go z klasy do klasy.
Nie inaczej było w szkole średniej.
Tu znów „anonimowy, były nauczyciel Krzymowskiego“ określa go jako „tępaka i nieuka“ jadącego przez całą szkołę na łapówkach i pozycji ojca.
Skoro jesteśmy już przy ojcu Krzymowskiego, to sporo informacji na ten temat przekazał mi jego „anonimowy kolega z pierwszej pracy“.
- Jaki ojciec, taki syn. Stary Krzymowski to był typ... On właściwie nazywał się Rzymowski, a to „K“ to sobie dodał w dowodzie już po wyjeździe z miasta. Rozumiesz Pan, od donosił na kumpli do ubecji i brał za to pieniądze. Wszyscy o tym wiedzieli... oni musieli wyjechać i zmienić nazwisko, bo by ich ludzie zatłuki za swoje krzywdy.
On i cała rodzina Rzymowskich to byli konfidenci... toć oni są na „liście Wildsteina panie...
Z kobietami Michał Krzymowski też nie radził sobie.
Nie miał śmiałości i do tego nie bardzo go pociągały.
Jak twierdzi „anonimowy kolega z ogólniaka“ Michał wolał chłopców.
Miał też brzydkie przyzwyczajenia. Był ekhibicjonistą i onanistą.
Jak opowiada ów kolega, Krzymowski wielokrotnie był przyłapywany na golasa przez ludzi w parkach i zaułkach ulicznych. Miał później zawsze poobijaną twarz.
Jego skłonności do mężczyzn i ekshibicjonizmu nie zmieniły się chyba do dziś, bo jak mówi „anonimowy pracownik wydawnctwa Axel Springer“ – był świadkiem niedwuznacznej sytuacji w wykonaniu Krzymowskiego i Lisa, w gabinecie tego ostatniego. – Z rozpędu wtargnąłem do gabientu Lisa, nie zapukałem cholera... a tam Krzymowski nago, Lis bez koszuli... i się głaszczą... Tyle anonimowy pracownik.

Chilowo wystarczy tej historii Krzymowskiego.
Może za jakiś czas coś dopiszę, jak tylko wymyślę sobie informatorów, a oni wymyślą fakty.
Syfilistyczne dziennikarstwo, jak armia radziecka – nie zna granic!