środa, 31 sierpnia 2011

Sławni i znani w anegdocie (wersja A.D. 2011): FRANCISZEK FISZER

Wyobraźmy sobie...
Wyobraźmy sobie, że największym, najsławniejszym czy najpopularniejszym postaciom historycznym przyszło żyć w dzisiejszej Polsce.
Choć jest to trudne do wyobrażenia, to spróbujmy.
Jak poradzili by sobie w walącym się kraju Tuska i Komorowskiego?
Jak wyglądały by anegdoty o nich, przekazywane z ust do ust podania?
Wyobraźmy sobie...

Franciszek Fiszer, znany powszechnie jako Franc Fiszer (ur. 25 marca 1860 w Ławach, zm. 9 kwietnia 1937) – polski filozof, erudyta, postać ze środowiska kabaretu oraz kręgów artystyczno-literackich. Przyjaźnił się z wieloma znanymi literatami i filozofami. Został zapamiętany dzięki licznym anegdotom, powiedzeniom i żartom stworzonym przez niego i o nim.

--------------------------------------------------------------------

Pewnego dnia Franc Fiszer przybył, jak co dzień do ulubionej „Ziemiańskiej”.
Humor już w drodze popsuła mu trzynasta z kolei awaria węzła wodno-kanalizacyjnego w okolicach placu Grzybowskiego, przez którą to taksówka musiała wieźć go drogą okrężną.
Do tego ta cena, 11 zł za kilometr.
Absurd.
Wprawdzie benzyna podrożała na 12,90 za litr, ale 11 zł za trzaśniecie drzwiami w taksówce...?!
To przecież tyle, co paczka zapałek potrzebna do rozpalania ulubionej fajki.

Franc rozsiadł się wygodnie w stylowym krześle, przy stoliku w rogu sali.
Tu czuł się dobrze i bezpiecznie.
Natychmiast zjawił się kelner, który mimo, że doskonale znał preferencje kulinarne gościa, tak pro forma tylko spytał:
- Co dla Szanownego Pana.
- Dobry człowieku, kawę macie
– wypalił tubalnym głosem Fisze, pomimo że przecież tu w „Ziemiańskiej” wypił tej kawy hektolitry.
- Rzecz jasna, Panie Prezesie – skłonił się kelner.
- A w..... cenie jakiej – niby od niechcenia rzucił Fiszer, tocząc ręką po obrusie kostkę sacharozy, pozostawioną tu zapewne nieopatrznie przez poprzedniego gościa.
- Dziś kawa po 67, 50.
- Oooo, a czemuż to tak drogo? Czyżby właściciel jeździł po nią osobiście do Brazylii?
- Podziwiam dowcip Pana Szanownego, lecz niestety sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana – kelner zniżył głos – wie Pan Prezes, trochę to nie miejsce na mówienie o takich sprawach, bo wie Pan.... podsłuchy... pluskwy zakładają.... Od 2007 roku aż dwukrotnie zwiększyła się liczba podsłuchów. „Bondaryki” szaleją, inwigilują wszystkich...
- Mnie tam inwigiluje tylko komornik...
– przerwał Fiszer – Ale wracaj Pan do kawy.... czemu taka droga?
- Kończą się zapasy, przywiezione niegdyś z Peru i rzucone na rynek przez Jaśnie nam panującego premiera Tuska. A handel zagraniczny... – tu kelner nachylił się nad uchem gościa – ...podatki od luksusu wprowadzili i akcyzę na towary kolonialne Rostowski wymyślił...
- Znaczy gnębią was, ludzi Polskiej Gastronomii ?
– Fiszer szybkim ruchem schował sacharozę do kieszeni.
- Niestety, Panie prezesie, niestety... Czy podać tę kawę?
- Podaj Pan, a niech tam
– machnął ręką Franc.
- Czy również podać Panu Prezesowi sacharozę do kawy i zabielacz? To będzie... 24 za sacharozę i 18,50 zabielacz... razem....
- Daj Pan spokój
– przerwał Fiszer – bez tego dobrobytu i luksusu Pan podaj. Sacharozę mam własną.
- Jak sobie Pan Prezes życzy
– kelner oddalił się płynnym krokiem.

Ceny obowiązujące tego dnia zrobiły na Fiszerze widać duże wrażenie, bo nie omieszkał podzielić się uwagami na temat sytuacji gospodarczej w Polsce z gościem siedzącym przy sąsiednim stoliku.
- A Pan szanowny też konsumuje peruwiańską kawę za prawie 70 zł?
Niski i szary jegomość siedzący bokiem do Fiszera tylko zwrócił wzrok w jego stronę i kiwnął głową na potwierdzenie.
- A wie Szanowny Pan, że nie będzie porządku i dobrobytu w Polsce, jeśli się nie rozstrzela się 30 000 szubrawców z Platformy Obywatelskiej – wypalił Fiszer
- A co, myśli Pan, że jest aż 30 000 szubrawców w PO? – zainteresował się sąsiad.
- Nic nie szkodzi, Szanowny Panie. W razie czego dobierzemy z uczciwych...

Tylko mecenas Rawicz podjął się prowadzenia sprawy Franciszka Fiszera, który już po 15 minutach został wyprowadzony z „Ziemiańskiej” i przewieziony do aresztu śledczego na Rakowiecką. Nawet kawy nie pozwolono mu się napić.
„Obraza przewodniej siły narodu” – nie każdy mecenas podejmuje się takiego wyzwania.