Sprawiedliwi inaczej wśród bandy
rządzącej, w osobach Abgarowicza i Szejnfelda poddali wątpliwości uczciwość
kandydata na prezydenta Dudy.
Mianowicie, ich zdaniem kampanię
Dudy finansują SKOKi, albo ktoś inny. W każdym razie może tak być i sumienie
ludzi kryształowych tak jak Szejnfeld i Abgarowicz doznają z tego powodu
dyskomfortu.
Skąd wiedzą o domniemanych
nieuczciwościach?
A z „Gazety Wyborczej“!
Bo „Gazeta“ jest zawsze na
posterunku i kto się z nią nie chce sprawiedliwie dzielić, to winien jest
największych przestępstw. Kiedyś doświadczył tego Lew Rywin, który
niepotrzebnie zażądał za dużo i Michnik go nagrał oraz w dalszej kolei posadził
do więzienia. Ale to już historia.
Duda rzecz jasna z Michnikiem
nie będzie się niczym dzielił, bo nie ma powodów.
Nawet opłatkiem, bo Michnik to
komunista i jak każdy komunista dzieli się tylko tym co ukradnie... a Duda
przecież nie paser.
Tymczasem Szejnfeld (zwany
pieszczotliwie Szwajnfedem) oraz Abgarowicz naciskają i rzucają odchodami. Może
się coś przyklei.
W tym miejscu warto przypomnieć,
że nie tak dawno, to do Szejnfelda pokaźna kupa ekskrementów przykleiła się i
trzyma do dziś.
Otóż w roku 2009, kiedy to koledzy-peowcy: Chlebowski, Drzewiecki, Schetyna tak
skutecznie manipulowali przy ustawie o „jednorękich bandytach“ i robili dobrze
niejakiemu Sobiesiakowi, to właśnie wiceminister gospodarki Szejnfeld „ponad
miarę“ interesował się ustawą i robił wszystko, by maksymalnie przeciągnąć
prace nad nowelą i wywrócić jej wejście w życie. To właśnie Szejnfeld, składał
wnioski do ustawy zgodne z interesami lobbystów z branży hazardowej!
Jako wiceminister domagał się
również wykreślenia z projektu ustawy przepisu o dopłatach
dla właścicieli kasyn i salonów gier. To właśnie wykreślenie
dopłat z projektu ustawy było celem Jana Koska i Ryszarda Sobiesiaka
- biznesmenów z branży hazardowej, którzy utrzymywali bliskie
kontakty z Chlebowskim i Drzewieckim.
Tusk łaskawie, po wyjściu afery
na światło dzienne odwołał Szejnfelda z ministerialnej posady.
Drugi uczciwy inaczej – Abgarowicz, tak wrażliwy na nieuczciwość i brzydzący się
niejasnymi interesami, w 2012 roku, po ujawnieniu afery Amber Gold i przekrętów
niejakiego Plichty (w peowskim mieście Gdańsku – zawłaszczonym przez Adamowicza
z resztą mafijnej hałastry) przekonywał, że synuś Donalda Tuska, niejaki
Michał Tusk - vel Józef Bąk, pracując dla złodzieja Plichty wspierał
interes Portu Lotniczego w Gdańsku (gdzie był zatrudniony). Jak tłumaczył
"interes był zbieżny, bo Port Lotniczy zarabiał na OLT (linie lotnicze
Plichty), więc to był interes Portu, żeby OLT się rozwinęło". Dobry
dowcip, prawda? Dziś widzimy te kolosalne zarobki...
Dodał również, że w jego ocenie
Donald Tusk słusznie nie zgadza się na powołanie komisji śledczej. Zdaniem
Abgarowicza, to jest sprawa "do rozstrzygnięcia między Michałem Tuskiem, a
jego pracodawcą". - A komisja śledcza goniłaby za premierem i jego synem.
Kolejny dowcip!
Umazał się pan mocno gnojem,
panie Abgarowicz! Tak jak i pana kumpel Szejnfeld...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz