Komedie odgrywane przez przedstawicieli jedynie słusznej władzy, wystawiane w trakcie przesłuchań przed „komisją hazardową” skłaniają do zastanowienia nad fachowością dobranych do tego cyrku aktorów. Zrozumiałym jest, że skoro dociekliwość „mastermindów” z PO posunięta została do granic absurdu i dobrego smaku, należy dokładniej przyjrzeć się clownom odgrywającym główne role w komisji. Jakie mają predyspozycje do zajmowania stanowisk w komisji śledczej? Co sobą reprezentują i co mają na dyplomach?
Jak sama nazwa wskazuje wybrani oni zostali do „komisji śledczej” a nie np. do koła gospodarzy wiejskich czy też towarzystwa miłośników koksu i brykietu i winni przynajmniej w małym stopniu posiadać wiedzę prawniczą a najlepiej prawnicze wykształcenie.
Stało się już regułą, że boleściwie panująca nam władza na wszelkie kluczowe stanowiska dobiera kolesi wbrew temu co nakazuje logika i kierunek ich wykształcenia. Kadrowa polityka skrajnych biegunów - można powiedzieć.
Kogo więc Tusk And Co. oddelegowali do ważnej komisji hazardowej?
Rzecz jasna same fachury!
Największym fachowcem jest sam przewodniczący Mirosław Sekuła – absolwent Wydziału Chemicznego Politechniki Śląskiej. Gdyby np. któryś ze świadków chciał dowiedzieć się czegoś o chemicznej przeróbce węgla , to fachowość Sekuły nie była by kwestionowana.
Jako wykształcony chemik Sekuła zapewne również mógł by udzielić wielu cennych porad w dziedzinie rzemieślniczej produkcji domowej gołdy czyli wyskokowego produktu drożdżowego. Co do fachowości i zawodowych predyspozycji do pracy w komisji śledczej raczej nikomu nic nie wiadomo. W każdym razie na wydziale Chemicznym Politechniki Śląskiej tego nie uczą.
Jeszcze lepiej prezentuje się następny „orzeł” od Tuska, Sławomir Neumann. Ponoć bankowiec i krótkoterminowy ekonomista. Wsławił się on tym, że w karierze zawodowej był kierownikiem oddziału jakiegoś banku, co jest jego największym osiągnięciem zawodowych dotychczas. Bankowość i prawo raczej nie działają równolegle, a raczej (czego uczy życie) często ścierają się czyli zderzają od czasu do czasu. Bycie kiedyś w życiu bankowym cerberem, to raczej mierne kwalifikacje do zasiadania w śledczej komisji. Ale....
Dalej też nieźle. Jarosław Urbaniak. Minowany Nitrasem, po wyjeździe tamtego do Brukseli i oddelegowany na front, na pierwszą linię. Urbaniak to człowiek renesansu, Absolwent Wydziału Zarządzania UW, oraz wydziału filozofii KUL (tam gdzie wykładowcą jest TW Filozof).
Wsławił się i zasłużył ucząc nastolenią młodzież matematyki czyli tak potrzebnej umiejętności liczenia. Resztę życia bąki zbijał czyli był działaczem Mumii Demokratycznej i Wolności oraz Aferałów, co raczej nie jest powodem do dumy, a już w żadnym wypadku nie może być taktowane jako fundament edukacyjny uprawniający do zasiadania w komisji śledczej .
Koalicjant dodał do komisji niejakiego Stefaniuka. Również fachowca. Ów Stefaniuk Franciszek to śledczy talent samorodny, który ukończył wieczorowe Technikum Ekonomiczne. Fachowiec-amator.
I na koniec lewica. Ta dla odmiany oddelegowała jako śledczego lekarza-pediatrę. Ruch wydaje się po części zrozumiały, biorąc po uwagę infantylne zachowanie członków –komisjantów z ramienia rządzącej koalicji. Dla Arłukowicza takie doświadczenie może stanowić cenny materiał do pracy naukowej w Pomorskiej Akademii Medycznej , gdzie jest wykładowcą.
To tyle fachur. Pozostają jeszcze delegowani przez PiS, posłowie Kempa i Wassermann, odwołani przez Sekułów 4. czerwca roku ubiegłego. Tu właściwie nie ma o czym pisać, ponieważ oboje są prawnikami z długoletnim stażem. To być może ich wykształcenie stanowiło powód zazdrości a w konsekwencji i odwołanie jedynych fachowców ze składu komisji.
Widać ludzka zawiść nie zna granic... podobnie zresztą jak i ludzka głupota.
Poniżej krótki film z prac komisji. Pan Sekuła w roli, w jakiej wreszcie może popisać się fachowością (bez żartów)...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz