Nie będę ukrywał, że do opublikowania tego wpisu zachęciły mnie komentarze na Blogpressie pod poprzednim moim tekstem zawierającym krótki wideoblog pos(ł)ranki Senyszyn :))
Tak, skoro postuluje się wyeliminowanie krzyży z życia codziennego, publicznego i rozpoczyna krucjatę (sic!) przeciw symbolowi polskiej państwowości, to ja na złość "senyszynom i reszcie millerów" dedykuję im poniższy tekst:
Pokrzyżowane plany skrzyżowania rękawic
Wielką zagadką, a właściwie skrzyżowaniem logicznej dedukcji z elementem irracjonalizmu stał się zapowiadany pojedynek Krzyżanowskiego z Krzyżewskim. Obaj pięściarze nie raz już pokrzyżowali sobie plany bez krzyżowania rękawic. Potrafili „podkładać” się słabszym przeciwnikom byle nie dać satysfakcji jeden drugiemu i nie spotkać się, nie skrzyżować pięści a w konsekwencji nie paść na krzyż pod ciosem odwiecznego wroga.
Tym razem stało się inaczej. Los ślepy zetknął słynnego „Krzyża” z Krzyżowej oraz „Krzyżyka” z Crossu Krzyżyna. Nie jest tajemnicą, że to Krzyżanowski obawiał się bardziej Krzyżowskiego niż na odwrót. To niedawna kontuzja i bóle w krzyżu osłabiły „Krzyża” i sprawiły, że pięści nie były już tak szybkie, kondycja nie tak dobra, a krok bywał skrzyżny.
Jak w tej sytuacji krzyżować pięści z przeciwnikiem wypoczętym, w pełni formy? Krzyżanowski bardziej nadawał się obecnie do gry w szachy czy też do rozwiązywania krzyżówek niż do walki na pięści.
A wszystko przez niedawny wypadek drogowy spowodowany przez pęknięty krzyżak wału napędowego. Biedny Krzyżanowski pędził ulicą Świętokrzyską w rodzinnej Krzyżowej i tuż przed skrzyżowaniem z Placem Krzyżowców krzyżak pękł, co spowodowało wypadek. Przeleżał nieszczęśnik dwa miesiące w szpitalu Św. Krzyża. Jedynie sympatyczny Krzyżodziób sosnowy, na drzewie za oknem szpitalnej sali dodawał mu otuchy swym śpiewem. Po powrocie do domu Krzyżanowskiemu brakowało sympatycznego małego „śpiewaka” , toteż na krzyżulcu zawiesił fotografię Krzyżodzioba. Teraz mógł choć popatrzeć na ptaka i nacieszyć się jego widokiem, mimo że nie dane mu było słuchać pięknych treli, tak uroczo wykonywanych bez partytury, bez bemoli i krzyżyków.
Rehabilitacja domowa trwała jeszcze dwa tygodnie, jednak bóle w krzyżu nie ustępowały. Krzyżanowski stosował różne uznane preparaty okładając nimi obolały krzyż. Masował nawet krzyżmem i pił napar z krzyżownicy, lecz nawet to nie pomagało.
W takiej formie nie mógł skrzyżować rękawic z Krzyżowskim. Groziło to jak mawiał trener Wykrzyżny cmentarnym krzyżem.
Zadzwonił zatem do Krzyżowskiego i choć głoś mu się łamał, a słowa o poddaniu krzyżowały z myślami samobójczymi - walkę poddał.
Krzyż na drogę – usłyszał w słuchawce. Mimo, że rozmowa nie trwała dłużej niż dwie minuty, Krzyżanowski już do końca dnia czuł się „jak z krzyża zdjęty”. Nawet pieczona, upolowana uprzednio przez teścia kaczka krzyżówka nie była w stanie poprawić mu humoru, mimo że za nią przepadał.
I tak to, nie udało się i ty razem doprowadzić do pojedynku najwybitniejszych pięściarzy, choć Krzyżanowski zapowiada krucjatę przeciw odwiecznemu wrogowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz