środa, 7 maja 2008

Świat według Tusków

*Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K *
Orędzie wygłoszone przez premiera Donalda Tuska w piątek 2 maja, przygotowała prywatna firma ATM znana m.in. z produkcji serialu "Świat według Kiepskich" – poinformował „Dziennik”.
Tę informację potwierdziła gazecie rzeczniczka rządu Agnieszka Liszka. Powody, dla których, wybrano właśnie tę firmę, mają zostać ujawnione już niebawem przez kancelarię premiera.


Nie czekając na informacje Biura Prasowego URM, postanowiłem zwrócić się o pomoc w wyjaśnieniu zagadki do zaprzyjaźnionych karaluchów licznie zamieszkujących obecnie gmach Urzędu w Alejach Ujazdowskich. Sympatyczne te owady synatropijne, wielokrotnie już w przeszłości, ochoczo współpracowały z Salonem 24 i dostarczyły wiele ciekawych i unikatowych informacji na temat prac rządu.

Cóż mogło wpłynąć na wybór firmy ATM? Atrakcyjne cena produkcji? Znajomości osobiste? Wysoka jakość świadczonych usług?

Kulą w płot! Dziś rano otrzymałem sensacyjną przesyłkę przyniesioną osobiście na swoich barkach przez tuzin owadów. W dostarczonej kopercie znajdowały się cztery zdjęcia oraz fragment scenariusza filmowego zmoczonego piwem Mocny Full .

Tajemnica szybko się wyjaśniła. Okazało się, że Pan Premier wraz ze swoimi najbliższymi współpracownikami bierze udział w nowej edycji popularnego serialu „Świat według Kiepskich” (chwilowo pod roboczą nazwą „Świat według Tusków”)! Od pewnego czasu trwają już zdjęcia, serial jest na półmetku a w wolnej chwili ekipa z nadwyżek taśm nakręciła orędzie Premiera. Ot i cała tajemnica!

Poniżej, wykonane przez nasze karaluszki zdjęcia z planu serialu.






Gdy bohaterowie serialu dowiedzieli się, że fotorelacja przeznaczona jest dla czytelników Salonu24, postanowili wykonać jakiś sympatyczny gest w stronę wszystkich swoich wyborców oraz nielicznych oponentów.

*

poniedziałek, 5 maja 2008

Ostatni bastion komunizmu

*Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K *
Komuna trzyma się mocno. Rzecz jasna, że czytający te słowa pomyśli o Białorusi, Korei Północnej, Kubie lub ostatecznie o którymś z unijnych tworów wspólnotowych. Niestety nic z tych rzeczy! Nie chodzi o twór państwowy, lecz o formalne międzynarodowe stowarzyszenie czerpiące z tradycji leninizmu-stalinizmu pełnymi garściami. Tym stowarzyszeniem jest Fédération Internationale de Football Association zwany w skrócie FIFA.

Pełniący funkcję pierwszego Sekretarza KC FIFA Towarzysz Joseph Blatter, twardą ręką, niczym niegdyś Leonid Breżniew sprawuje niepodzielnie władzę i zapewne jak sowiecki towarzysz zaszczytną funkcję pełnić będzie również dozgonnie. Co sprawia, że unia piłkarska uchodzi za betonowo-totalitarny twór i przykład twardogłowia i najzwyklejszej głupoty?
Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, należy uważniej przyjrzeć się działaniom piłkarskiej centrali, wydawanym przez nią zarządzeniom i ochoczo prezentowanej filozofii „Kalego”.

Kilka dni temu dotarła informacja, że polski bramkarz Celticu Glasgow, Artur Boruc może zostać ukarany za „demonstrowanie przekonań religijnych, politycznych itp.” (tak mówią przepisy FIFA). Jednym słowem, Boruc po zakończonym meczu Celtic-Rangers przechadzał się po boisku w koszulce z napisem „God Bless The Pope” (Boże błogosław Papieża) czym niby to naruszył przepisy. Co jest złego w demonstrowaniu własnych przekonań religijnych, już po zakończeniu zawodów, poprzez stosowny napis na koszulce wie zapewne tylko Towarzysz Blatter wraz z zaufanymi „leśnymi dziadkami” z Komitetu Centralnego. Dziwne, że przepis, na który powołuje się FIFA stosowany jest wybiórczo i działa tylko w jedną stronę (praktyki zupełnie jak niegdyś w demoludach). Na przykład pozwala się, a wręcz propaguje różnego typu quazi-prospołeczne i wielokrotnie durne, nadmuchane lewackie akcje typu „wykopmy rasizm ze stadionów” lub „koniec wojny między klubami” albo „każdy inny, wszyscy równi”, a zabrania demonstrowania uczuć religijnych i naturalnych zachowań ludzkich.

Czy przytoczone powyżej akcje „blatterowni” to nie polityka? Oczywiście, że tak! Czy dyskryminacja tych „nie po myśli” sowieckiej władzy, a propagowanie ateistycznych i eurosocjalistycznych durnot, to nie powrót rozumienia prawa w stylu Józefa Wissarionowicza? Skoro miało być demokratycznie, to „jak wszyscy to wszyscy – babcia też!”

Również, jak niegdyś władza komunistyczna, wszelkim swoim działaniom FIFA przypisuje zbawienne i dobroczynne cele. Szumne hasła, jak niegdyś ze sztandarów pierwszomajowych, co jakiś czas Tow. Blatter i spółka puszczają „w świat”, jednocześnie potępiając, co oczywiste np. rasizm i łobuzerię stadionową. Oczywiście są to działania pozornie i tylko wzmagające wszelkiego typu patologiczne zachowania. Wiadomo, że akcja rodzi reakcje, a nawet je potęguje. Nikt normalny nie uwierzy też w resocjalizacyjną rolę stowarzyszeń sportowych, w co jak widać Tow. Blatter święcie wierzy.

Bardzo jaskrawym przykładem lewackiej filozofii FIFy jest taki oto przykład: z jednej strony karanie piłkarza Paolo DiCanio za wzniesienie ramienia w rzymskim pozdrowieniu a całkowity brak reakcji w stosunku do Cristiano Lucarelliego, (dawniej komunistyczne Livorno) za wznoszenie ręki z zaciśniętą pięścią i paradowaniem z wizerunkiem CheGuevary na koszulce po każdej strzelonej bramce.

FIFA piętnuje również symbolikę uznawaną przez siebie za rasistowską, faszystowską itp., zapominając równocześnie o lewackich symbolach panoszących się w piłkarskim światku. Celtycki krzyż - jest „be”, biała pięść – jest „be” a np. czerwona gwiazda w herbach drużyn piłkarskich (Crvena Zvezda, CSKA Moskwa, Slavia Praga itd.) jest „cacy”, portrety CheGuevary na stadionach – też „cacy”!

Przy okazji ciekawostka zaobserwowana przeze mnie naocznie. Podczas rozgrywanego jakiś czas temu meczu Legia-Pogoń, nasz, krajowy obserwator z ramienia rodzimej „blatterowni” przerwał mecz, gdyż za bramką gości na płocie rozwieszony był banner z wizerunkiem białej pięści zamkniętej w kole. Biedny niedouk, korzystając ze specjalnie wydrukowanej przez PZPN ściągi zidentyfikował symbol jako rasistowski. Przy okazji porównywania wizerunku z płotu z tym w zeszycie, kamera Canal+ pokazała kątem inne niedozwolone symbole. Znajdował się tam np. „Miecz Chrobrego” – symbol „narodowców” ! Znak całkowicie legalnie funkcjonujący w Rzeczpospolitej – zabroniony przez PZPN, może nawet przez UEFA i FIFA!
Śmiech na sali!
Co z tego wynika? Wynika, że PZPN (podlegający wasalnie FIFA) jest państwem w państwie i nie respektuje Prawa Polskiego. Może stadiony w Polsce są eksterytorialne? Może kluby są ponad lub obok prawa? Jak to się ma do zasad tak wielbionej demokracji?

Towarzysz Blatter stworzył imperium funkcjonujące ponad krajowym prawem każdego z członkowskich krajów. Wydaje rozporządzenia sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i logiką, sprzeczne z literą prawa poszczególnych państw, obrastając w piórka i rosnąc w siłę. Działa jak, nie przymierzając udzielny Prezes Komiternu, wysyłając swoich namiestników do poszczególnych krajów w celu „krecich działań” i destrukcji. Ostatnio aż nadto dosadnie doświadczyliśmy na własnej skórze cyrków z władzami PZPN. Z ich odwoływaniem i zawieszaniem. Jaki był efekt widzieliśmy wszyscy. Komitern nie pozwolił skrzywdzić „leśnych dziadków” i pogroził Polsce palcem.

Wiele lat władze w demoludach trzęsły portkami przez sowieckim imperium, obecnie cała Europa (i nie tylko!) trzęsie już całym odzieniem przez „blatterownią”.
Czy nie nadeszła już pora aby piłkarska centrala zajęła się tym do czego została stworzona, czyli organizowania i nadzorowania imprez futbolowych, zamiast zabaw w lewacką politykę i propagowania głupoty?

Obawiam się jednak, że Blatter i całe Biuro Polityczne ich Komitetu Centralnego do takich prostych zadań po prostu nie dorośli. Mawiają na takich „beton” – odporni na argumenty, trudni do zarąbania!


P.S. Tak się już dzieje, że komuno-dziadostwo okopuje się najgłębiej w sporcie wraz z jego przyległościami. Wiele szumu w mediach wywołuje do dziś sprawa Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Protesty, ataki na „Wieczny Ogień” demonstracje itd. itp...
O wiele bardziej właściwym było by sprawdzenie, kto i w imieniu jakiego kraju głosował za kandydaturą Pekinu. Kto wspierał chińskich towarzyszy z przyczyn ideologicznych czy też gadżetowo-upominkowych?

wtorek, 29 kwietnia 2008

Orzeł Temidy

Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K *
Nie dzieje się dobrze wśród elit kierowniczych Platformy Obywatelskiej. Przewodniczącemu Klubu Parlamentarnego tej partii, inżynierowi rolnikowi Zbigniewowi Chlebowskiemu, ukazała się Temida i wręczyła wagę, z której dotychczas od wieków korzystała. Wszystko po to, aby w zastępstwie nieco zmęczonej i wiekowej bogini Pan Poseł mógł, jako ceniony arbiter i specjalista pierwszej wody rozstrzygać wszelkie spory prawne.

Tak przynajmniej twierdzi Pan Zbigniew Chlebowski i oddaje się nowemu zajęciu z pasją. Niedawno orzekł, że projekt tzw. ustawy kompetencyjnej przedstawiony przez Prawo i Sprawiedliwość jest niezgodny z konstytucją, a wczoraj znów wydał jednoznaczny wyrok: „prezesi Polskiego Radia i TVP łamią prawo”.

W zaistniałej sytuacji najbardziej zagrożony czuł się minister Sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, którego funkcja podobnie jak członków Sądu Najwyższego oraz Trybunału Konstytucyjnego była do dziś wyraźnie zagrożona.

Z ostatniej chwili:
Jak twierdzą fachowcy, jest już pewna poprawa stanu zdrowia Pana Posła. Stan jest stabilny i nie zagraża otoczeniu, wymaga jednak leczenia klinicznego.

Na zdjęciach:
Partyjni koledzy robią co mogą, by pomóc w trudnych chwilach swojemu Przewodniczącemu, zwanemu teraz przez nich „Kochaną Temidą” lub też „Małym Salomonem”.








sobota, 26 kwietnia 2008

Mecenas Piotrowski na celowniku gangów

Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K *
Mecenas Piotrowski nie ma dobrej passy. Kłopoty zdrowotne, utraty świadomości, podwyżki cen alkoholu w nocnych klubach itd. itp. Można wymieniać w nieskończoność. Do tego ciągłe zagrożenie własnej osoby, ze strony zorganizowanej pod egidą PiS grupy przestępczej czyhającej na życie i resztki zdrowia prawnika rodziny Blidów.

Raz już zorganizowana grupa bezwzględnych słupów ulicznych napadła Pana Mecenasa i pobiła do nieprzytomności, uprzednio pojąc, wbrew jego woli gatunkowym koniakiem w nocnym lokalu. Paskudni ci betonowi oprawcy, ponoć porozumieli się teraz, z niemniej groźnym gangiem latarni ulicznych, o których okrucieństwie krążą już legendy.

Prawdopodobnie oba gangi połączyły siły, by powstrzymać Leszka Piotrowskiego przed członkostwem w sejmowej komisji śledczej.

Istnieje przypuszczenie, że znów życie i zdrowie mecenasa będzie zagrożone.
Co gorsza, bezwzględne latarnie uliczne posługują się zwykłą, czystą wódką, zamiast gatunkowych alkoholi, czym potęgują jeszcze w oczach społeczeństwa swoje okrucieństwo.
Jak donoszą nasi informatorzy, miało też już miejsce poufne i tajne spotkanie obu gangów z przestępczą grupą betonowych płyt chodnikowych, które to (jak podejrzewa policja) miały związek w zeszłorocznym napadem na mecenasa. Ponoć wszystkie trzy organizacje przestępcze są już „po słowie”.



piątek, 25 kwietnia 2008

Państwo Izrael w samym środku buszu

Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K *
Powiem szczerze, o Izraelu wiem niewiele. Nigdy tam nie byłem i pewnie już nie będę. Kraj ten znam głównie z opowieści znajomych i przekazów prasowych.

Jeszcze w latach osiemdziesiątych, miałem znajomego, polskiego Żyda. który jeździł tam i przywoził niestworzone opowieści oraz atrakcyjne towary. Później, już na początku lat dziewięćdziesiątych pracowałem ze wspaniałym człowiekiem – globtrotterem, który również wiele opowiadał o wycieczkach do Izraela.
Z wszystkich tych przekazów wywnioskowałem, że kraj to ludzi przyjaznych i na dodatek mówiących nie rzadko po Polsku. Dodatkowo z wszystkich tych opowieści wyłaniał się przede mną kraj nowoczesny, mogący uchodzić za aspirujący do miana państwa z kręgu kultury europejskiej. Dalszą swoją wiedzę o Izraelu czerpałem z przekazów prasowych, telewizyjnych - raczej oficjalnych, czyli bardzo pozytywnych (co w latach 90-tych, w czasie rządów postkomunistów było obowiązujące).

Od pewnego czasu, głównie za sprawą publikującego na Salonie24 Eli Barbura zaczynam dostrzegać zupełnie inną twarz Państwa Izrael. Prawdę mówiąc burzy to dotychczasowe moje wyobrażenie oraz wprowadza w stan zdumienia, jak na przestrzeni kilkunastu lat można się tak uwstecznić w rozwoju społecznym i ewolucyjnym jak żydowskie państwo.

Nie mam zamiaru przytaczać tu materiałów zamieszczanych przez Pana Barbura w całym przekroju jego działalności w Salonie24, a skupię się tylko na dwóch ostatnich wpisach.
Muszę przyznać, że wpis pierwszy, który traktował o „cywilizowanych” sposobach działania izraelskich służb specjalnych, najpierw mnie rozbawił, a później zmroził. Strzałki z currarą, zabójstwa politycznych przeciwników w obcym kraju – przywodzą na myśl plemiona z amazońskiego buszu oraz ich boje ze zanatgonizowanymi plemionami i raczej z cywilizacją mają mało wspólnego. Nie chodzi już bynajmniej o sam sposób zabijania (choć cechuje ludy dzikie), lecz o pomysł na rozwiązywanie problemu. W tym miejscu przypomina się słynne porwanie Adolfa Eichamanna z niepodległej Argentyny w 1960 roku przez grupę żydowskich agentów. Jak widać tego typu praktyki, nie respektowania suwerenności i nietykalności terytorialnej obcych Państw są w Izraelu normą od lat. Drugi wpis, wczorajszy tylko potwierdza moją tezę. Wprawdzie traktuje tylko o jednostkowym przypadku, głupoty i patologicznego zacietrzewienia, lecz oddaje też wizerunek izraelskiego obywatela-wyborcy. (Polecam tekst „Nie ma spokoju”)
Krótko mówiąc jakiś „Rubi” Rywlin – świr i jawny nieuk, naubliżał Polakom za Obozy Koncentracyjne i hitlerowski zbrodnie. Tenże Rywli jest byłym przewodniczącym Knesetu i ponoć parlamentarzystą. Ale ktoś przecież tego Rywlina wybrał do parlamentu!
Bez urazy, ale w Polsce marginalizowany Leszek Bubel nie opowiada takich głupot jak w Izraelu parlamentarzysta Rywlin. Bubel teraz jeździ po sądach, a Rywlin po redakcjach, ku uciesze żydowskiej gawiedzi.

Jak to wszystko ma się do mojego dawnego wyobrażenia o Izraelu? Do wizji jego poziomu cywilizacyjnego i wielkiej kultury obywatelskiej, o której opowiadali mi znajomi?
Nijak. Komu wierzyć? Turystom dla których atrakcyjny wyjazd przesłonił być może wiele minusów, których nawet nie dostrzegali oczarowani przyrodą, słońcem itd. Czy wierzyć zamieszkałemu tam na stałe bystremu obserwatorowi, przekonanemu o właściwości takiego barbarzyńskiego postępowania, reagującemu na każdą krytykę naturalną złością i sączącym się jadem – czyli zgodnie z „państwowym nurtem”.

Mimo wszystko bardziej trafia do mnie wersja lansowana przez Eli Barbura.
I gdzie ta kultura, gdzie ta europejskość, gdzie ta nowoczesność? Gdzie ten, oficjalnie lansowany w mediach „krąg kultury europejskiej”? Zamienił się w kamienny krąg przeznaczony do rytualnych ceremonii oddawania ofiar z ludzi i derwiszowego tańca przeróżnej maści Rywlinów.

W filmie „CK Dezerterzy” Kapitan Wagner (grany przez Zbigniewa Zapasiewicza) mówił - „Pan się nie kwalifikuje do sądu dla ludożerców, buszmenie...”. Czyżby już wtedy prócz porucznika Nogay’a, opatrznie miał na myśli kogoś z izraelskich parlamentarzystów?

czwartek, 24 kwietnia 2008

O Tusku Donaldzie, prawdziwych historyjek kilka, na przekór manipulacjom.

Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K *
I znów osoba Pana Premiera w głównej roli. Tym razem postanowiłem zaprotestować przeciw jawnej manipulacji faktami.

W internecie, a także w przekazach słownych od jakiegoś już czasu pojawiają się absurdalne dowcipy o niejakim Chuck’u Norrisie, rozśmieszając i bawiąc nieświadomą oszustwa gawiedź. Nie każdy wie, że wszystkie te kawały powstały jeszcze w przedwyborczej Polsce i opowiadały o życiu naszego Pana Premiera Donalda Tuska. Ciekawostką jest, że pierwotnie nie były one traktowane jako dowcipy, lecz jako prawdziwe historie i z taką myślą były niegdyś spisywane.
Poniżej przytaczam kilka pouczających przypowieści o Donaldzie Tusku. Ku potomnym, którym warto przypomnieć, że Chuck Norris przy Donaldzie Tusku to neptek i mymłon oraz ciućma.


  • Na początku był chaos... który zapoczątkował Donlad Tusk.

  • Dzieci na całym świecie zanim pójdą spać, sprawdzają czy w sedesie nie ma potwora.

  • Potwór sprawdza czy nie ma tam Donalda Tuska.
    W oficjalnym fan klubie Donalda Tuska jest 5 członków. Wszystkie członki należą do

  • Donalda Tuska.

  • Donald Tusk doliczył do nieskończoności. Dwa razy.

  • Donald Tusk na jednym pośladku na wytatuowane: Donald. Na drugim: Tusk. A na trzecim: Donald Tusk.

  • Kiedyś Donald Tusk zjadł cały tort zanim jego znajomi powiedzieli, że w środku była stripteaserka.

  • Tylko Donald Tusk potrafi odpowiedzieć zanim usłyszy pytanie.

  • Jak donosi NASA, Donald Tusk jest jedynym człowiekiem widzianym gołym okiem z Kosmosu.

  • Samochody zostały wymyślone, aby każdy mógł szybciej uciekać przed Donaldem Tuskiem.

  • Tylko Donald Tusk pijąc kawę z mlekiem może wypić mleko, a kawę zostawić.

  • Jeśli szukasz w internecie jakiejś informacji, korzystasz z wyszukiwarki Google. A Google zanim ci odpowie - pyta Donalda Tuska.

  • Tylko Donald Tusk potrafi podnieść krzesło, na którym siedzi.
    Wychodząc z budki telefonicznej, Donald Tusk urwał słuchawkę z aparatu. Mimo to rozmawiał dalej. Tak powstał telefon komórkowy.

  • Donald Tusk stoi szybciej niż ty biegasz.

  • Donald Tusk widział jądro ziemi. Jądro ziemi to nic w porównaniu z jądrem Donalda Tuska.

  • Muzyka techno jest oparta na rożnych rytmach bicia serca Donalda Tuska.

  • Większość wielkich migracji ludzi i zwierząt w historii świata była spowodowana pogłoskami o pojawieniu się Donalda Tuska w okolicy.

  • Venus z Milo kiedyś miała ręce. A potem spotkała Donalda Tuska.

  • Dziewięciu na dziesięciu naukowców zgadza się co do tego, że to nie "Wielki Wybuch", ale Donald Tusk stworzył wszechświat.

  • W krzyżówkach Donald Tusk wpisuje dziesięcioliterowe słowa w miejsca gdzie jest tylko siedem kratek i zawsze wychodzi mu poprawne hasło.

  • Gdy zamykasz lodówkę, to właśnie Donald Tusk gasi w niej światło.

  • Tylko Donald Tusk zakłada spodnie przez głowę.

  • Biblia się myli. To nie byli Adam i Ewa. To Donald Tusk.

  • Żaden kompas nie pokazuje gdzie jest północ. Wszystkie pokazują na miejsce, w którym akurat jest Donald Tusk.

  • Kiedy Donald Tusk spogląda w niebo, chmury pocą się ze strachu. Nazywamy to deszczem.

Na zdjęciu: Doanald Tusk i Chuck Norris. Obaj Panowie spotkali się niedawno z inicjatywy Pana Premiera. Podczas spotkania Chuck Norris przyrzekł więcej nie wykorzystywać opowieści o Donaldzie Tusku i zaniechać niecnych praktyk polegających na przypisywaniu sobie cudzych umiejętności i nadprzyrodzonych mocy.
Blady z przerażenia jak ściana, były mistrz wschodnich sztuk walk zobowiązał się również do ścigania osób rozpowrzechniających w internecie przypisywane mu historyjki, będących faktycznie opowiadaniami o naszym Premierze. Na zakończenie wizyty, słynny aktor poprosił Pana Premiera o wyrażenie zgody na używanie imienia Tusk zamiast, jak dotychczas Chuck. Premier wyraził zgodę, a nowo upieczony Tusk Norris nie krył radości. Reszta spotkania upłynęła w serdecznej atmosferze.

środa, 23 kwietnia 2008

Laurka dla Premiera z historycznym kadzidłem

Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K * Y A R R O K *
Pięćdziesiąt jeden lat temu, w Gdańsku przyszedł na świat Donald Franciszek Tusk. Niby nic w tym specjalnego, każdy w końcu (a właściwie na początku) ileś tam lat temu, gdzieś się urodził i jakoś się nazywa, czyli posiada imię i nazwisko. Sam fakt narodzin nie jest zatem niczym nadzwyczajnym i gdyby nie dotyczyło to miłościwie panującego nam Premiera podstaw do sporządzenia publicznej laurki nie mogło by być. W tym przypadku jest zupełnie inaczej. Jest społeczna potrzeba i konieczność użycia jubileuszowego kadzidła.

Tym bardziej, że Pan Premier to człowiek renesansu czyli wielu talentów, zarówno pośród nauk humanistycznych jak i ścisłych, nie powinno nikogo to dziwić. Nie ulega wątpliwości, że swoimi dotychczasowymi działaniami zasłużył już sobie na trwałe miejsce w panteonie „Największych w Historii Globu”.

Kto bowiem z możnych tego świata w wieku 51 lat, czyli ledwo po przekroczeniu półwiecza osiągnął tak wiele? Jak zatem na tle Pana Premiera wypadają inni, mogący równać się z nim wielkością i historycznymi zasługami?


Bolesław Chrobry – w wieku 51 lat (w 1018 roku) zorganizował wyprawę, w celu przywrócenia na tron kijowski swego zięcia Świętopełka. Zabieg powiódł się całkowicie, Chrobry odzyskał też Grody Czrwieńskie oraz zajął Kijów. Wkrótce jednak książe Jarosław Mądry, zięcia przegonił a Bolesław Chrobry zawarł z księciem pakt o nieagresji.
Pan Premier Tusk bywał też w tych rejonach. Jednak w trakcie wyprawy do Putina, obyło się bez przelewu krwi, co należy zapisać niewątpliwie na plus Panu Premierowi. Nie zamierzał tez osadzać on na Kremlu ani Schetyny ani Niesiołowskiego, a co za tym idzie nie doprowadził do sytuacji konfliktowej i niekomfortowej dla obu Panów. Jednym słowem nie narażał ich na upokarzające wypędzenia.
Duży plus dla Pana Premiera za wielkie talenty dyplomatyczne.



Józef Piłsudski - mając „na karku” 51 lat został Naczelnikiem Państwa. Stał się więc faktycznie dyktatorem, którego pierwszym zadaniem było zadbanie o utworzenie rządu w wyzwolonej spod zaborów Rzeczpospolitej.
Pan Tusk, będąc rok młodszy od „Dziadka” już spełniał nieoficjalnie rolę „Naczelnika Państwa”. Trudno mówić o dyktatorskim sposobie sprawowania władzy, jednak jego zdecydowanie i silna ręka w doborze wybitnych fachowców na ministerialnych stanowiskach zapewniło mu podziw i uznanie społeczeństwa. Szczególnie dobór Pani Hall i Pitery oraz Panów Klicha i Grasia zyskało wielkie uznanie opinii publicznej. To nie to, co nietrafione nominacje Daszyńskiego i Moraczewskiego dokonane za aprobatą „Marszałka”. Nie bez znaczenia jest też udział w wyzwoleniu III RP spod zaboru IV RP pod panowaniem Kaczyńskiego.
Ogromny plus dla Pana Premiera za wielkie talenty polityczne.



Władysław Gomułka – w wyniku „wypadków czerwcowych”, w roku w którym kończył 51 lat został ponownie przyjęty do PZPR i wyniesiony na funkcje jej pierwszego sekretarza. Po przejęciu władzy, w okresie początkowym prowadził politykę umiarkowanych reform zwaną „odwilżą gomułkowską”.
Również to porównanie, zdecydowanie wygrywa Donald Tusk. Po pierwsze – nie był nigdy wyrzucany z partii i tym samym nie musiał do niej wracać. Po drugie – Pan Premier sam sobie wybierał partie, a nie jak w przypadku Gomułki, partia wybierała jego. Wreszcie po trzecie – pierwszym sekretarzem PO, Donald Tusk był już od dawna, czyli w wieku dużo młodszym od Gomułki. Brawo Panie Doanldzie!
Już tylko na marginesie, odwilży nie było, bo Pan Premier nie lubi wilgoci – przemacza buty i marzną mu nogi.



Również najsłynniejsze, światowe pomnikowe postaci historyczne mogą czuć (pośmiertnie oczywiście) kompleksy wobec Naszego Pana Premiera.

Aleksander Macedoński – wymięka i przepada w przedbiegach, gdyż po prostu, w wieku 51 lat... nie było go już na świecie!
Donald Tusk jest nadal! Brawo i wielki plus, a dla Macedońskiego dyskwalifikacja.

Juliusz Cezar
– osławiony rzymski cesarz, w wieku 51 lat został ogłoszony przez Senat dyktatorem. Ogłosił reformy polegający m.in. na zwolnieniu ludzi z długów oraz przywrócenia prawa do urzędów.
Również w tym przypadku Julek Cezar to „mały miki” przy naszym Premierze. Pana Tuska nie musiał Senat ogłaszać dyktatorem. Wystarczyło, że sam się ogłosił, a wierno-poddańcze stacje telewizyjne oraz tytuły prasowe, przypisały mu cechy boskie i obdarzyły dozgonną nietykalnością. O takich numerach Cezar mógł tylko marzyć!
Co do reform to zamiast zwalniać obywateli z długów, Pan Tusk ma zlikwidować podwójne opodatkowanie. Tyż piknie!


Napoleon Bonaparte – Pięćdziesiąte pierwsze urodziny obchodził na zesłaniu, na Świętej Helenie. Rok później umarł.
Pan Tusk na żadnej Helenie nie obchodzi urodzin, co zapewne ma znaczenie dla zdrowia i jest zapowiedzią doczekania sędziwych lat w znakomitej kondycji. Swój jubileusz, co najwyżej, może obchodzić na Małgorzacie, bynajmniej nie Świętej. Również pochówek w Kościele Inwalidów nie wchodzi w grę. Na skutek mądrych i wyważonych działań jego rządu w zakresie służby zdrowia – inwalidów brak!
Nawet dwa plusy i ogonek na dodatek!


Józef Stalin – w roku 1929, gdy kończył 51 lat rozpoczynała się, zainicjowana przez niego samego, wielka zmasowana walka z kościołem i religią. Na rozkaz Stalina likwidowano kościoły, konfiskowano dzwony, niszczono obiekty sakralne i symbole kultu religijnego.
Józio też nie dorasta do pięt Premierowi. Donald Tusk wykazuje więcej inteligencji od siermiężnego i prymitywnego Stalina. Do likwidacji nieprzychylnego pro-narodowego kościoła w Polsce używa broni strasznej: Gowina (z jego „Znakiem” wydającym książki Grossa) oraz Niesiołowskiego (z jego lekarzami – szarlatanami). Często też wymachuje Palikotem czym rozsiewa niezwykłe zgorszenie wśród młodzieży. Gdyby Stalin miał takie możliwości i taki intelekt...

Ho Chi Minh – ojciec Wietnamu, w roku swoich 51 wiosen, przybył z wygania do rodzinnego kraju opętanego wojną z japońskim najeźdźcą. Przyjechał z ZSRR, gdzie szkolił się i instruował w dziedzinie uległości i wasalizmu wobec stalinowskiej Rosji. Ze względu na miłą powierzchowność i dobroduszność wypisaną na twarzy, nazwany „Wujkiem”.
Przykro, że równie ta postać pod względem zasług i dokonań, pozostaje daleko za naszym Premierem. Po pierwsze, nikt Pana Tuska nigdy nie wyganiał z kraju. Po drugie, kurs w Rosji (bynajmniej nie stalinowskiej) Pan Premeir skończył już w wieku 50 lat (zeszłoroczna, robocza wizyta u Putina). Również powierzchownością i dobrodusznością wietnamski przywódca nie może równać się z naszym Premierem.
Dlatego też, jak mówią w dobrze poinformowanych źródłach pseudonim Ho Chi Minh („Ten który Oświeca” – „Ten który Niesie Światło”) będzie odebrany wietnamczykowi i nadany naszemu Premierowi w dowód uznania za oświecanie ciemnogrodu i zacofania w Polsce. Szczególnie liczyli na to mieszkańcy Szczecina (było prawdopodobieństwo, że nadanie pseudonimu nastąpi kilka dni wcześniej) i spodziewali się wizyty Premiera w dniu niedawnej awarii elektrycznej. Nie doczekali się, ale i tak wielki plus!


Adolf Hitler – na 51 urodziny otrzymał niezwykły „prezent”. Artysta amerykański Charlie Chaplin nakręcił o nim film pt. „Dyktator”. Ponadto, już w 1940 roku szykował plany wojny ze swoimi dotychczasowymi sojusznikami Sowietami.
Pierwszy minus, jaki otrzymuje Premier Tusk, to za niespełnienie medialne. Żadną miarą, nie można uznać za sukces niewielki epizod w filmie „Nocna Zmiana” i drugoplanową rolę, polegającą na powtarzaniu kilku zdań: „Panowie, policzmy głosy...” i „Jeżeli SLD nie skrwi...”. To jednak mało w porównaniu z Fuehrerem, o którym jednak powstał cały film pełnometrażowy. Miejmy jednak nadzieje, że niebawem, szczególnie jedna wyjątkowo sprzyjająca mu i wielbiąca stacja telewizyjna naprawi to zaniedbania i coś sensownego w pełnym wymiarze czasowym, nakręci. Koniecznie jeszcze w tym roku.
Kwestia druga. Pan Premier już w zeszłym roku przygotował plany wojenne przeciw koalicyjnemu sojusznikowi. Efekty niebawem.

Tak więc wiele, wiele plusów i tylko jeden minus. Nie tylko ze względów rocznicowych należy uznać Naszego Premiera za „Postać Wybitną na Tle Historii Świata”. To nie jest czcze kadzenie i wazeliniarstwo, to są fakty z którymi ponoś się nie dyskutuje.
Dokładając do tego dane statystyczne przedstawiające poparcie w społeczeństwie dla naszego Pana Tuska, kształtujące się na poziomie 40-54% (wahające się w zależności od nastrojów społecznych) mamy pełny obraz jego wielkości.

A skoro przedział procentowy, ma się jak od Polskiej Wódki Czystej do Żydowskiej Pejsachówki, to ... nieustające zdrowie Pana Premiera!