piątek, 25 listopada 2011
środa, 23 listopada 2011
Smutny dzień w rodzinie
Etykiety:
Gromosław,
Platforma Obywatelska,
rodzina,
tatuś,
Tusk,
założyciel
Premier na aukcji internetowej!
Budżet, budżet, budżet...
Co zrobić, by ratować
budżet kraju, nie dopuścić do kompromitacji i uchronić własny wizerunek?
Radzili nad tym: Pan
Premier, minister finansów oraz liczne wpływowe osoby z rozległego Bizancjum naszego
władcy.
Radzili i uradzili...
Na popularnym portalu
aukcyjnym pojawiły się małe statuetki aniołka z dzieckiem. Nie jest to normalny
aniołek i nie jest to normalne dziecko.
Na potrzeby skarbu państwa
wyprodukowano 2500000 takich właśnie małych figurek, które przedstawiają pana Premiera
z jego politycznym synem Januszem
Palikotem w objęciach.
Figurka symbolizuje trwałą
i dozgonną wzajemną zależność syna od ojca i odwrotnie.
Cena nie jest wygórowana,
wynosi tylko 13 zł (plus opłata pocztowa za przesyłkę), a każdy dorosły obywatel
pod rygorem karnym będzie zmuszony do zakupu takowej, w terminie nie
przekraczającym 29 dni roboczych.
Skarb Państwa liczy w ten
sposób na dochód z aukcji w wysokości ok. 57 000 000 zł, co pozwoli
na wypłacenie premii urzędnikom Bizancjum
oraz na stworzenie kilku nowych etatów w administracji państwowej.
Trzymamy kciuki i
przypominamy:
Aukcja Internetowa,
ANIOŁEK – FIGURKA ANIOŁKA Z DZIECKIEM – ŚLICZNA,
sprzedawca: Cuda-donka-na-kiju2011,
cena 13 zł.
ANIOŁEK – FIGURKA ANIOŁKA Z DZIECKIEM – ŚLICZNA,
sprzedawca: Cuda-donka-na-kiju2011,
cena 13 zł.
Nie zwlekaj – kup teraz!
wtorek, 22 listopada 2011
Co wyskrobał sobie Robert Biedroń?
- (...) Kiedy
państwo mnie zapytacie o aborcję, powiem państwu, że dokonałem aborcji, bo jest
to też kwestia związana z wolnościami obywatelskimi i jestem w 100% przekonany,
że obywatele powinni mieć prawo do wykonywania aborcji.
Kiedy państwo
mnie spytacie o wolność zgromadzeń, o spontaniczne zgromadzenia i karanie tych
spontanicznych zgromadzeń, powiem: "tak, organizowałem spontaniczne
zgromadzenia", bo uważam, że obywatel ma prawo organizować spontaniczne
zgromadzenia.
- I mimo że jestem znany z tego, że jestem abstynentem, także jeśli chodzi o marihuanę, to będę publicznie deklarował, że palę marihuanę, bo uważam, że prawo obowiązujące w Polsce w tym zakresie łamie podstawowe prawa i wolności obywatelskie i należy je zmienić.
- I mimo że jestem znany z tego, że jestem abstynentem, także jeśli chodzi o marihuanę, to będę publicznie deklarował, że palę marihuanę, bo uważam, że prawo obowiązujące w Polsce w tym zakresie łamie podstawowe prawa i wolności obywatelskie i należy je zmienić.
Dlatego: tak,
palę marihuanę, tak, dokonałem aborcji, tak, jestem za spontanicznymi
zgromadzeniami.(...)
Tyle Robert Biedroń.
Trzeba przyznać, że dość
interesujący sposób myślenia i respektowania prawa. Szczególnie gdy taki stek
głupot wypowiadany jest przez wiceprzewodniczącego komisji sprawiedliwości.
Powyższe bzdety oznaczają,
że „pod sufitem” u posła ruchu palikota, dzieją się zatrważające przemiany
psychiczne.
Sam już sposób myślenia,
typowy dla „nazioli” czyli „jeżeli wydaje mi się, że prawo jest złe, to mogę je
mieć gdzieś i go nie respektować”, źle wróży na przyszłość Biedroniowi, gdyż
każda choroba nie leczona pogłębia się.
Homoseksualny Biedroń z zapędami
nazistowskimi, to wzorzec nowego modelu „homonazisty” czyli pederasty naziola.
Przykro a zarazem groźnie, że coraz więcej osób dotkniętych chorobą homoseksualną
zdradza zapędy nazistowskie.
Nawet nie zdziwi, gdy „świętym”
homoseksualnych lewaków zostanie zamordowany przez bojówki SS, szef SA Ernst
Roehm – pederasta lubieżnik, lider lewicy ruchu narodowosocjalistycznego, który
otwarcie głosił robotniczy, antykapitalistyczny charakter zbliżającej się
rewolucji.
To co wydaje się
Biedroniowi i jakie wizje nowego ładu społecznego sobie wymyślił jest jego
osobistą sprawą. Świadczy to tylko o jego poziomie umysłowym.
A niech nawet mu się wydaje, ze wszyscy są
homoseksualistami i skrobią sobie na potęgę, paląc marihuanę oraz zbierają się
bez zezwolenia w tłumie homonazistów i podążają w marszu zdobywców na Jasną
Górę. A niech mu tam...
Nawet nie chcę tego drążyć
i mało mnie to interesuje.
Co innego, gdy padają
słowa negujące istniejące prawo oraz to prawo jawnie wykpiwające. Może to nawet
budzić podejrzenia, czy nie jest to przestępstwo lub nawoływanie publiczne do popełnienie
jego.
Skrajne postawy oraz
deklaracje mogą budzić też inne skrajne postawy i deklaracje.
Aż strach pomyśleć, co
będzie gdy ktoś inny, wzorem Biedronia, też uznający prawo do wypowiadania
publicznie własnych praw, niekoniecznie zgodnych z prawem stwierdzi na przykład:
- (...) Kiedy
państwo mnie zapytacie o strzelanie do lewaków-pederastów, powiem państwu, że strzelałem
do nich, bo jest to też kwestia związana z wolnościami obywatelskimi i jestem w
100% przekonany, że obywatele powinni mieć prawo do strzelania do homonazistów....
-----------------------------------------------------------------------------
Jedno tylko nurtuje mnie w
wypowiedzi Biedronia.
Co u licha on sobie
wyskrobał w ramach deklarowanej aborcji?
Bardzo proszę o zgłaszanie
propozycji.
Komplet sugerowanych,
wyskrobanych obiektów przyrzekam wysłać do posła Biedronia z prośbą o
wytypowanie tej jednej, prawidłowej odpowiedzi.
Etykiety:
homonazizm,
łamanie prawa,
pederastia,
prawo,
Robert Biedroń
czwartek, 17 listopada 2011
Stwórzcie komsję specjalnie dla Biedronia
Sejmowy „wybryk natury”, posioł Ruchu
Podtarcia Palikota Robert Biedroń znów „błysnął”. Dziś dostało się nowemu
ministrowi sprawiedliwości Gowinowi.
Jak to bywa u Biedronia zarzuty wobec Gowina
są oczywiście „merytoryczne i rzeczowe”.
„
(...) Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin to najgorszy minister nowego
rządu (...) Bardziej nadawałby się do innego resortu, na przykład , gdyby
premier Tusk utworzył ministerstwo religii katolickiej – Gowin mógł by zostać tam
ministrem"(...)
I dalej na temat Gowina: (...) Talibowie także chcą
ograniczać prawa kobiet
do rozrodczości, modlą się o zarodki i są przeciwko związkom partnerskim (...).
Właściwie trudno komentować wypowiedź
Biedronia.
Trudno, gdyż ostra polemika z
ułomnym nie przynosi chluby i po prostu nie wzbogaca.
Jedynie, co może tłumaczyć
głupkowate komentarze pederasty od Palikota, to zawiedzione marzenia o
stanowisku Pełnomocnika Rządu ds. Równego Statusu.
Jeszcze kilka tygodni temu, sam fuehrer
Palikot (niczym osioł ze „Szreka” skaczący
i wykrzykujący: „wybierz mnie, wybierz mnie...”) domagał się od Tuska, tego
stołka właśnie dla Biedronia.
Premier Biedronia „olał”.
Biedroń popłakał się i w swoim
stylu z zemsty użył „argumentów rzeczowych”.
Ponieważ jestem człowiekiem już
wystarczająco wzbogaconym i nie dbającym o ponadstandardową chlubę, w ramach
rewanżu, w podobny sposób spróbuję skomentować wybór Biedronia na stanowisko wiceprzewodniczącego Sejmowej
Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka.
„(...) Biedroń to najgorszy członek (!) Sejmowej Komisji
Sprawiedliwości i Praw Człowieka (...) Bardziej nadawałaby się do innej komisji,
na przykład gdyby Palikot we własnym zakresie utworzył Komisję Dłubania w Odbycie
– Biedroń mógł by zostać tam przewodniczącym”(...)
(...) Hitlerowcy też zezwalali na skrobanki i wprowadzali w
szerokim zakresie eugenikę.
A wspieranie
homoseksualizmu, to również przyzwolenie na pedofilię (...).
Etykiety:
homoseksualizm,
pederastia,
pedlastwo,
Robert Biedroń,
Ruch Poparcia Palikota,
sejm
środa, 16 listopada 2011
Nie deptać “Stokrotki”!
Chotomska Wanda - Nie deptać stokrotek! (fragment)
Idziemy w tym marszu wciąż naprzód i
naprzód,
a tutaj stokrotka pod płotem
Ostrożnie kochani, nie włazić butami
Uwaga! Nie deptać stokrotek!
(…)
Nie wolno zapomnieć - to ważne
ogromnie,
to serce dyktuje ten protest
na wielkim afiszu stokrotkę narysuj.
Uwaga! Nie deptać stokrotek!
----------------------------
Ot zagrzęźli my, a czort karty rozdaje – zdaje się mówić, niczym Pawlak do
Kargula - MIchnik do Palikota.
A wszystko przez jednego
tajnego współparacownika UB, który zajął się wynajdowaniem w rodzinach innych -
dla odmiany jawnych współpracowników UB.
Krótko mówiąc, Niejaki
Kotliński Roman, redaktor naczelny Faktów I Mitów oraz poseł z ramienia Ruchu
Podtarcia Palikota (choc to akurat określenie nie jest precyzyjne, mając w
pamięci inną część ciała, w formie atrapy, eksponowaną nad wyraz, przez
fuehrera ruchu), poczuł żal, iż nie posiadał w rodzinie tak zasłużonej dla PRL
osobistości jak Monika Olejnik (tatuś pułkownik) i z paskudnej zazdrości
przypomniał w swojej gazecie jej rodzinne koneksje.
Przykre to i żałosne, ale cóż
zrobić, nie wybieramy sobie rodziców.
Pozycję, którą w zawodowym życiu Kotliński musiał osiągać
własnym, długim jęzorem i aktywną kolaboracja, Monika Olejnik miała “od ręki” –
i to bez specjalnych starań.
To może doprowadzić do
frustracji.
Sfrustrował się Kotliński
niemiłosiernie i wypowiedział otwartą wojnę Olejnikowej, a jako powód czy prowokacje
uznając, jej negatywny stosunek do zatrudnienia w piśmie Kotlińskiego zabójcy
Ks. Popiełuszki.
Słusznie, bo każdy może sobie
zatrudniać u siebie jakich chce morderców czy bandytów – I wara komukolwiek od
tego!
Jeżeli komuś żal, to niech
sobie poszuka.
Więzienia w Polsce pękają w
szwach od morderców-dzieciobójców, pedofili czy zwykłych pospolitych
kiziorów-łomiarzy I nożowników.
Nie ma Olejnik czego
Kotlińskiemu zazdrościć.
Jasne jest, że Kotliński
ogłaszając stan wojenny w stosunkach z Olejnikową wypowiedział też wojne “Agorze”.
Na oskarżenia szefa “FiM”
zareagowała “GW”.
Wychodząc z założenia, że
wroga najlepiej niszczyć jego własną bronią, poczęła tworzyć mity (fakty
zostawiając Kotlińskiemu) o tatusiu p. Olejnik – przydzialając go w epoce PRL
do ekipy chroniącej Polskie ambasady a nie do ubeków.
Gdy już opadł gromki śmiech,
wytknięto Agorze, że może Pan pułkownik Tadeusz Olejnik faktycznie był
ochroniarzem w ambasadach, ale głównie zajmował się inwigilacją osób
wchodzących I wychodzących z nich, co zlecały mu służby bezpieczeństwa.
No, i teraz niedawni bracia w
socjaliźmie tłuką się nawzajem.
Z jedenej strony Urban,
Michnik i cała hałastra z Agory a po drugiej stronie Palikot, Rozenek
(wiceurban w NIE!), Nowicka.
Ubaw po pachy - ubek zarzuca
ubekowi ubectwo!:))…
Oczywiście
specjalizująca się w pisaniu otwratych listów “GW” natychmiast skleciła “list
otwarty w obronie Moniki Olejnik”.
Też fajny I śmieszny, z
uwagi choćby na autorytety, które się pod nim podpisały:
Marek Balawajder, Wojciech Czuchnowski,
Grzegorz Gauden, Mariusz Gierszewski, Bertold Kittel, Katarzyna
Kolenda-Zaleska, Grzegorz Miecugow, Roman Osica, Adam Wajrak, Ewa Wanat i
Dominika Wielowieyska.
Wtajemniczeni mówią, że to
grupa inicjatywna powstającego właśnie Towarzystwo Ochrony Stokrotki… a hymn
ich na wstępie!
Etykiety:
Fakty i Mity,
Gazeta Wyborcza,
komunizm,
NIE,
Olejnik Monika,
Roman Kotliński,
socjalizm,
Urban
wtorek, 15 listopada 2011
Z pamiętnika młodego lewicowca.
8.22 – Obudziłem się , bo zadzwonił pieprzony budzik. Że też nikt nie zrobił z tym porządku. To podobno wynalazek niejakiego Platona, takiego starożytnego naziola z Grecji...
Ale za chwilę złość mi przechodzi, bo to przecież dziś jest TEN dzień!
9.15 – Wybiegam z domu. W ostatniej chwili zabieram kominiarkę. To by było dopiero, gdybym jej zapomniał. W biegu naciągam ją na głowę i zapinam katankę.
9.29 – Wpadam do „spożywczego” biorę dwie bułki i oranżadę. W czasie gdy ta pieprzona faszystka za ladą odwraca się zwiewam ze sklepu. Nie będę płacił nazistom i wspierał ich kapitału.
9.35 – Uff... już jestem w autobusie. Jadę. Że też ten cholerny faszysta za kierownicą musi tak wolno jechać. O, zrobi się z nimi porządek! Na tych nazistów z ZTM też przyjdzie czas...
9.56 – Z gębą pełną zgryzionej bułki wpadam na Nowy Świat i pędzę do „naszej kawiarni”. Zdążyłem w ostatniej chwili. Przede mną wszedł właśnie instruktor, towarzysz „Sutek” z innymi towarzyszami. Będzie odprawa.
10.00 – Zaczyna się odprawa. O tym nie mogę nic napisać, bo to ściśle tajne. Ale o jednym tylko wspomnę, tak pięknie ułożonej „drabinki” z bejsboli jeszcze nie widziałem...
10.23 – Wychodzimy z lokalu. Jedziemy po towarzyszy z Niemiec. Szybo, szybko... trzeba ich odebrać z ustalonego miejsca i przywieźć do nas. W biegu wpadam na jakąś emerytowaną faszystkę z białą laską. Przewracam się o nią i tłukę sobie łokieć. Chłopaki chcą faszystce dołomotać za napad na mnie, ale nie mamy na to czasu. Tam przecież towarzysze z Berlina czekają... Że też to cholerne bydło nazistowskie nie potrafi patrzeć przed siebie!
10.47 – Jesteśmy już. Towarzysze witają nas radośnie „Heil Marx” i „Heil Engels”. Odpowiadamy: „Heil Jaruzel” a niektórzy „Heil Blumsztajn”!
Ściskamy sobie mocno dłonie i każdy wymienia po trzy „niedźwiedzie” z Niemcem.
10.58 – Idziemy zwartą grupą w kierunku „naszej knajpy”. Nie ma mocnego na nas! Faszyści zmykają na drugą stronę ulicy. Jednemu nawet balon z ręki uciekł, gdy ojciec z nim uciekał przez jednię. Gdzieniegdzie zaskowycze jakiś nazistowski pies lub miauknie faszystowski kot. Budzimy respekt! Nosimy się na czarno i nie ma z nami żartów.
11.12 – Jeden z niemieckich towarzyszy rzuca pomysł aby zanim wejdziemy do „naszej knajpy” na zimną wódkę i ciepły kompot w strzykawce, trochę się rozerwać. Właśnie jak na zawołanie trafiają się polscy naziści w faszystowskich, napoleońskich mundurach. Plujemy sobie na nich. Niech wiedzą, że z nami nie ma żartów.
11.32 – Chyba dostrzegła nas faszystowska policja. Gonią nas. Uciekamy do naszej knajpy. Co ci naziści od nas chcą? Jeszcze próbuje bronić nas Towarzysz „Sutek” ale na nic to. Każą wychodzić na zewnątrz. Najgorsze, że zabierają nasze bejsbole, strzykawki, gorzałę i noże z kastetami...
11.45 – Zabierają też na komisariat niemieckich towarzyszy, a nam każą się rozejść. Na pożegnanie śpiewamy „międzynarodówkę” i na wszelki wypadek, aby towarzyszom z Berlina było miło niektórzy, co potrafią intonują „Horst Wessel Lied”.
11.58 - Stoimy przed „naszą knajpą” i czekamy na rozkazy. Nagle poruszenie w tłumie. Właśnie dotarł tu główny ideolog „kolorowej rzeczpospolitej” – towarzysz Żakowski. Tłum skanduje „Żako, Żako, Żako...”. Towarzysz Jacek niczym Włodzimierz Lenin gładzi zalotnie bródkę i znanym gestem Illicza pozdrawia nas ręką.
12.16 – Są dyrektywy. Mamy czekać, aż coś Komitet Centralny postanowi. Oczywiście możemy sobie tak dla wprawy natłuc jakiegoś faszystę albo go opluć, ale mamy się daleko nie oddalać. Czekamy, zrywamy faszystowskie flagi, plujemy...
14.25 – Wreszcie! Idziemy na Plac Konstytucji. Po drodze dochodzi do nas informacja, że Stowarzyszenie Żydów Polskich nie poparło nas i nie weźmie udziału w blokadzie.
A to paskudni faszyści!
14.48 – Jesteśmy na miejscu. Reszta towarzyszy niemieckich, ta grupa która nie dała się spacyfikować nazistowskiej policji stoi już na posterunku i trzyma banery. Witamy się. Po dwa niedźwiedzie na osobę.
15.00 – „Tamci” zaczynają organizować się w grupę. W szeregi faszystów przenikają nasi bojówkarze. Zaczyna się rozróba. A dobrze tak naziolom!
My stoimy dumnie i wiernie idei komunistycznej. Gdzieniegdzie tylko jakiś klej ktoś wącha, tam strzykawka idzie w ruch, tu ktoś kogoś po tyłku głaszcze... istna parada równości się zrobiła!
15.36 – zabawa trwa w najlepsze. Jest scena, a na niej towarzysz Lizut udaje towarzysza CheGuevarę i po hiszpańsku wygłasza odezwy! Artystka estradowa towarzyszka Kwiatkowska parodiuje i wykpiwa znane postaci faszystowskie, takie jak: Kaczyński, Giertych, Napieralski, Gronkiewicz-Waltz czy Miller.
Śmiejemy się i socjalistycznie bijemy brawo.
16.10 – Wraz z kilkoma towarzyszami z Niemiec, biegniemy za jednym nazistą, który pokazał się z flagą biało-czerwoną na skrzyżowaniu. Gdy widzi nas zbliżających się, próbuje uciekać. Szybko udaje nam się go dorwać, bo jest na wózku inwalidzkim.
16.43 - Jesteśmy ponownie w tłumie naszych. Ponosi nas patos tego zgromadzenia. Przybywają kolejny zasłużeni towarzysze: Olszański, Beylin, Szczuka oraz... Kalisz!
Szczególnie przybycie tego ostatniego wywołuje wielki aplauz.
„Ryszard, Ryszard, Ryszard...” – roznosi się skandowanie.
Towarzysz Ryszard, trochę speszony – macha do tłumu i zakłada czerwoną chustę radzieckich pionierów na szyję. Wygląda imponująco. –„A gdzie Wasz socjalistyczny Jaguar” – woła ktoś z tłumu.
-„Nie bójcie się, zacny antyfaszystowski, socjalistyczny Jaguar jest pod dobrą opieką, towarzysze...” - uspokaja Kalisz –„pilnują go na Żurawiej nasi niemieccy bracia!”
Z tłumu daje się słyszeć głębokie –„uffff...”
17.18 – Znów biegniemy na akcję. Ktoś rzucił plotkę, że widział małżeństwo nazistowskich emerytów z opaskami biało-czerwonymi na ramieniu i z inicjałami A.K., gdzieś w okolicach ulicy faszysty księdza Skorupki. Okazuje się, że był to fałszywy alarm.
19.11 – Bawimy się w najlepsze w naszym gronie. Ktoś przyniósł socjalistyczną wódkę i jakieś komunistyczne fajki... Pijemy i palimy – wznosimy okrzyki.
19.28 – Dochodzą do nas wieści, ze naziści są już pod pomnikiem faszysty Dmowskiego i podpalili samochody socjalistycznej stacji TVN. Na znak protestu my palimy... marihuanę i jointy!
Żaden nazista czy faszysta nam teraz tego nie zabroni.
20.03 – Wystąpienie towarzysza „Suta” rozwiązujące zgromadzenie. Wielkie brawa i zwyczajowe „sto lat towarzysze, sto lat..”.
Zachęcony wielkim i gorącym przyjęciem, towarzysz „Sut” w kilku słowach zwraca się do tłumu:
-„Ludu pracujący miast i wsi... towarzysze i obywatele... nasze socjalistyczne zgromadzenie pokazało hitlerowskim i kapitalistycznym bankrutom politycznym, że komunizm i internacjonalizm są wartościami, które same potrafią się obronić, a jeżeli nie, to zawsze braterskie ramię niemieckiego towarzysza przedłużone o bejsbolowy kij jest na posterunku...”
20.44 – Rozchodzimy się do domów.
21.36 – Jestem już na miejscu. Jeszcze tylko udaje mi się skopać jakiegoś nazistę, który wyszedł w szlafroku na spacer z psem...
Wchodzę do klatki, za mną tylko ten cholerny jamnik, psia jego mać - nazistowska rasa – tak strasznie ujada...
Ale za chwilę złość mi przechodzi, bo to przecież dziś jest TEN dzień!
9.15 – Wybiegam z domu. W ostatniej chwili zabieram kominiarkę. To by było dopiero, gdybym jej zapomniał. W biegu naciągam ją na głowę i zapinam katankę.
9.29 – Wpadam do „spożywczego” biorę dwie bułki i oranżadę. W czasie gdy ta pieprzona faszystka za ladą odwraca się zwiewam ze sklepu. Nie będę płacił nazistom i wspierał ich kapitału.
9.35 – Uff... już jestem w autobusie. Jadę. Że też ten cholerny faszysta za kierownicą musi tak wolno jechać. O, zrobi się z nimi porządek! Na tych nazistów z ZTM też przyjdzie czas...
9.56 – Z gębą pełną zgryzionej bułki wpadam na Nowy Świat i pędzę do „naszej kawiarni”. Zdążyłem w ostatniej chwili. Przede mną wszedł właśnie instruktor, towarzysz „Sutek” z innymi towarzyszami. Będzie odprawa.
10.00 – Zaczyna się odprawa. O tym nie mogę nic napisać, bo to ściśle tajne. Ale o jednym tylko wspomnę, tak pięknie ułożonej „drabinki” z bejsboli jeszcze nie widziałem...
10.23 – Wychodzimy z lokalu. Jedziemy po towarzyszy z Niemiec. Szybo, szybko... trzeba ich odebrać z ustalonego miejsca i przywieźć do nas. W biegu wpadam na jakąś emerytowaną faszystkę z białą laską. Przewracam się o nią i tłukę sobie łokieć. Chłopaki chcą faszystce dołomotać za napad na mnie, ale nie mamy na to czasu. Tam przecież towarzysze z Berlina czekają... Że też to cholerne bydło nazistowskie nie potrafi patrzeć przed siebie!
10.47 – Jesteśmy już. Towarzysze witają nas radośnie „Heil Marx” i „Heil Engels”. Odpowiadamy: „Heil Jaruzel” a niektórzy „Heil Blumsztajn”!
Ściskamy sobie mocno dłonie i każdy wymienia po trzy „niedźwiedzie” z Niemcem.
10.58 – Idziemy zwartą grupą w kierunku „naszej knajpy”. Nie ma mocnego na nas! Faszyści zmykają na drugą stronę ulicy. Jednemu nawet balon z ręki uciekł, gdy ojciec z nim uciekał przez jednię. Gdzieniegdzie zaskowycze jakiś nazistowski pies lub miauknie faszystowski kot. Budzimy respekt! Nosimy się na czarno i nie ma z nami żartów.
11.12 – Jeden z niemieckich towarzyszy rzuca pomysł aby zanim wejdziemy do „naszej knajpy” na zimną wódkę i ciepły kompot w strzykawce, trochę się rozerwać. Właśnie jak na zawołanie trafiają się polscy naziści w faszystowskich, napoleońskich mundurach. Plujemy sobie na nich. Niech wiedzą, że z nami nie ma żartów.
11.32 – Chyba dostrzegła nas faszystowska policja. Gonią nas. Uciekamy do naszej knajpy. Co ci naziści od nas chcą? Jeszcze próbuje bronić nas Towarzysz „Sutek” ale na nic to. Każą wychodzić na zewnątrz. Najgorsze, że zabierają nasze bejsbole, strzykawki, gorzałę i noże z kastetami...
11.45 – Zabierają też na komisariat niemieckich towarzyszy, a nam każą się rozejść. Na pożegnanie śpiewamy „międzynarodówkę” i na wszelki wypadek, aby towarzyszom z Berlina było miło niektórzy, co potrafią intonują „Horst Wessel Lied”.
11.58 - Stoimy przed „naszą knajpą” i czekamy na rozkazy. Nagle poruszenie w tłumie. Właśnie dotarł tu główny ideolog „kolorowej rzeczpospolitej” – towarzysz Żakowski. Tłum skanduje „Żako, Żako, Żako...”. Towarzysz Jacek niczym Włodzimierz Lenin gładzi zalotnie bródkę i znanym gestem Illicza pozdrawia nas ręką.
12.16 – Są dyrektywy. Mamy czekać, aż coś Komitet Centralny postanowi. Oczywiście możemy sobie tak dla wprawy natłuc jakiegoś faszystę albo go opluć, ale mamy się daleko nie oddalać. Czekamy, zrywamy faszystowskie flagi, plujemy...
14.25 – Wreszcie! Idziemy na Plac Konstytucji. Po drodze dochodzi do nas informacja, że Stowarzyszenie Żydów Polskich nie poparło nas i nie weźmie udziału w blokadzie.
A to paskudni faszyści!
14.48 – Jesteśmy na miejscu. Reszta towarzyszy niemieckich, ta grupa która nie dała się spacyfikować nazistowskiej policji stoi już na posterunku i trzyma banery. Witamy się. Po dwa niedźwiedzie na osobę.
15.00 – „Tamci” zaczynają organizować się w grupę. W szeregi faszystów przenikają nasi bojówkarze. Zaczyna się rozróba. A dobrze tak naziolom!
My stoimy dumnie i wiernie idei komunistycznej. Gdzieniegdzie tylko jakiś klej ktoś wącha, tam strzykawka idzie w ruch, tu ktoś kogoś po tyłku głaszcze... istna parada równości się zrobiła!
15.36 – zabawa trwa w najlepsze. Jest scena, a na niej towarzysz Lizut udaje towarzysza CheGuevarę i po hiszpańsku wygłasza odezwy! Artystka estradowa towarzyszka Kwiatkowska parodiuje i wykpiwa znane postaci faszystowskie, takie jak: Kaczyński, Giertych, Napieralski, Gronkiewicz-Waltz czy Miller.
Śmiejemy się i socjalistycznie bijemy brawo.
16.10 – Wraz z kilkoma towarzyszami z Niemiec, biegniemy za jednym nazistą, który pokazał się z flagą biało-czerwoną na skrzyżowaniu. Gdy widzi nas zbliżających się, próbuje uciekać. Szybko udaje nam się go dorwać, bo jest na wózku inwalidzkim.
16.43 - Jesteśmy ponownie w tłumie naszych. Ponosi nas patos tego zgromadzenia. Przybywają kolejny zasłużeni towarzysze: Olszański, Beylin, Szczuka oraz... Kalisz!
Szczególnie przybycie tego ostatniego wywołuje wielki aplauz.
„Ryszard, Ryszard, Ryszard...” – roznosi się skandowanie.
Towarzysz Ryszard, trochę speszony – macha do tłumu i zakłada czerwoną chustę radzieckich pionierów na szyję. Wygląda imponująco. –„A gdzie Wasz socjalistyczny Jaguar” – woła ktoś z tłumu.
-„Nie bójcie się, zacny antyfaszystowski, socjalistyczny Jaguar jest pod dobrą opieką, towarzysze...” - uspokaja Kalisz –„pilnują go na Żurawiej nasi niemieccy bracia!”
Z tłumu daje się słyszeć głębokie –„uffff...”
17.18 – Znów biegniemy na akcję. Ktoś rzucił plotkę, że widział małżeństwo nazistowskich emerytów z opaskami biało-czerwonymi na ramieniu i z inicjałami A.K., gdzieś w okolicach ulicy faszysty księdza Skorupki. Okazuje się, że był to fałszywy alarm.
19.11 – Bawimy się w najlepsze w naszym gronie. Ktoś przyniósł socjalistyczną wódkę i jakieś komunistyczne fajki... Pijemy i palimy – wznosimy okrzyki.
19.28 – Dochodzą do nas wieści, ze naziści są już pod pomnikiem faszysty Dmowskiego i podpalili samochody socjalistycznej stacji TVN. Na znak protestu my palimy... marihuanę i jointy!
Żaden nazista czy faszysta nam teraz tego nie zabroni.
20.03 – Wystąpienie towarzysza „Suta” rozwiązujące zgromadzenie. Wielkie brawa i zwyczajowe „sto lat towarzysze, sto lat..”.
Zachęcony wielkim i gorącym przyjęciem, towarzysz „Sut” w kilku słowach zwraca się do tłumu:
-„Ludu pracujący miast i wsi... towarzysze i obywatele... nasze socjalistyczne zgromadzenie pokazało hitlerowskim i kapitalistycznym bankrutom politycznym, że komunizm i internacjonalizm są wartościami, które same potrafią się obronić, a jeżeli nie, to zawsze braterskie ramię niemieckiego towarzysza przedłużone o bejsbolowy kij jest na posterunku...”
20.44 – Rozchodzimy się do domów.
21.36 – Jestem już na miejscu. Jeszcze tylko udaje mi się skopać jakiegoś nazistę, który wyszedł w szlafroku na spacer z psem...
Wchodzę do klatki, za mną tylko ten cholerny jamnik, psia jego mać - nazistowska rasa – tak strasznie ujada...
Subskrybuj:
Posty (Atom)