piątek, 17 kwietnia 2009

Bronisław „gallus domesticus” z komórki


Człowiek o inteligencji gallus domesticus (kury domowej) i wiedzy wyuczonej na poziomie Jolanty Rutowicz czyli pełniący funkcję marszałka sejmu z nadania Platformy Obywatelskiej - Bronisław Komorowski dał głos.

Zagdakał nad losem Palikota i swoim.
Zagdakał, gdyż jako „dygnitorz” i przewidujący polityk spodziewa się (po próbach zniszczenia Palikota) wściekłych ataków również na swoją osobę teraz, tuż przed eurowyborami.
Tak się sympatycznie składa, że zakochany w Palikocie marszałek wierzy mu bezgranicznie i jest całkowicie oddany. Nie wiem, czy PO ma zamiar awansować Palikota na stanowisko duchowego przywódcy własnego kościoła lub nadać mu tytuł „Wałesy” (co zapewnia absolutną nietykalność). W każdym razie Palikot jest póki co nietykalny i gdyby nawet zgwałcił (podaję tylko teoretycznie) Niesiołowskiego lub współżył z Napieralskim też uszło by mu to „na sucho” (sic!)
W końcu kto płaci – ten wymaga!

A Palikot płaci. I to dobrze.
Musi tak być, skoro gallus domesticus Komorowski staje murem za nim i używa przy tym argumentów na poziomie osławionej Jolanty Rutowicz, robiąc z siebie przysłowiowego durnia.
Oto próbka jego możliwości dana w Radiu ZET, opisana przez Onet.pl:
(...) Mówiąc o zastrzeżeniach do kampanii Palikota, marszałek Sejmu stwierdził, że on "nie sprawdzał kto wpłacał pieniądze". Mówił, że w Polsce są takie przepisy, że obywatele mogą wpłacać pieniądze na kampanię. - Czy darowanemu koniowi się zagląda w zęby? Zagląda mu się do kieszeni? Ja tego nigdy nie robiłem, jedynie wysyłałem podziękowania - stwierdził marszałek (...)

Bardzo przepraszam Panią Jolantę Rutowicz za porównanie jej z marszałkiem sejmu, bo po przeanalizowaniu powyższego fragmentu robić tego nie powinienem.

Pani jest jednak mądrzejsza!
Jakim cudem Komorowski wysyłał podziękowania, skoro nie sprawdzał kto wpłaca? Gdzie wysyłał? Darowanemu... itp.?

Stek bzdur i głupot nie mających żadnych prawnych i logicznych odnośników. Jedyne terminy, które pasują jako kontrargumenty do tej żałosnej wypowiedzi, to paserstwo, kradzież, lewa kasa, pralnia pieniędzy i korupcja.

Nam pozostaje tylko wierzyć, że Pana Komorowskiego w kampanii wyborczej nie wspierali: „Perszing”, „Baranina”, Josef Fritzl, Osama Bin Laden czy też Władimir Putin.
Choć nie wiadomo, czy tak nie było. W końcu, jak sam powiedział (...) że on "nie sprawdzał kto wpłacał pieniądze". (...) darowanemu koniowi się zagląda w zęby? Zagląda mu się do kieszeni? Ja tego nigdy nie robiłem (...)
--
P.S. Koń nie ma kieszeni. Ale kura jak widać ma!

środa, 15 kwietnia 2009

Tych klientów nie obsługujemy.


Dobrze zapamiętajmy te oblicza.
Są to substytuty tego, co normalni ludzie nazywają „twarzą”.
Należą one (te substytuty) do osobników, którzy niegdyś startowali z list do PE z terenu Polski. Celowo nie użyłem w stosunku do nich określenia „Polacy” gdyż w wielu przypadkach było by to zbyt duże uproszczenie określenia w/w osobników.
Niektórzy z nich Polakami nie byli już od dawna, inni przestali być kilka dni temu podczas głosowania w Parlamencie Europejskim zgłoszonych przez Hannę Foltyn-Kubicką poprawek do rezolucji "Świadomość europejska a totalitaryzm" - mających na celu wpisanie rotmistrza Witolda Pileckiego do tekstu dokumentu oraz ustanowienie dnia 25 maja Europejskim Dniem Bohaterów Walki z Totalitaryzmem.

Wszyscy ci „europejczycy” zagłosowali przeciw, czyli tak jak życzyły sobie tego ich niemieckie i prosowieckie ugrupowania partyjne.

Nie dziwi taka decyzja w przypadku posłów socjalistycznych, czyli rodzimej postkomuny.
Gdyby sprawa dotyczyła Marcelego Nowotki, Karola Świerczewskiego czy choćby Edwarda Gierka, to co innego. Gdyby choćby jakiś pederasta...! Ale Pilecki...? Tow. Schulz by się gniewał.
To samo dotyczy „uwolii” czyli Onyszkiewicza, Piskorskiego, Czarneckiego, Staniszewskiej i Wielowieyskiego. Gdyby to chodziło o Marka Edelmana lub innego prosocjalistycznego typka droga wolna! Ale Pilecki? Z AK? Nie programowo.

Postępowa Platforma Obywatelska, ku zdziwieniu również stanęła na wysokości zadania.
Ich ugrupowanie w PE - Grupa Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich Demokratów, będąca pod faktyczną dominacją H.G. Poetteringa zdecydowała (podobno), że „dawni Polacy” mają głosować również przeciw. „Dawni Polacy” tak też zagłosowali. Trudno się dziwić niektórym. Dla wielu, wywodzących się z handlarskich środowisk wszystko jest towarem. Kto lepiej płaci, tez kupuje! Poettering i jego proniemieckie ugrupowanie płaci bardzo dobrze. Płaci zaszczytami i stanowiskami.
Na prominentne stołki szykowani są Saryusz-Wolski i Buzek. Wspomina się o Lewandowskim... Czyżby głosowanie było testem na posłuszeństwo i subordynację?

Nie ma obraźliwych słów mogących określić powyższych osobników, jak również ich czyn.
Można próbować porównać ich do „Targowicy” do KPP, może nawet do Judasza. Ale po co?
Ludzie myślący już wyrobili sobie o nich zdanie, a dla prosowieckiej hołoty to i tak wszystko jedno. Pozostaje nadzieja, że w nadchodzących wyborach do PE, Polacy wskażą „byłym Polakom” gdzie jest ich miejsce.
To śmietnik!

Poniżej lista „bohaterów germano-sowieckiej europy” głosujących przeciw rezolucji i przeciw wpisaniu Rotmistrza Witolda Pileckiego do tekstu dokumentu.
Zapamiętajmy ich nazwiska i substytuty twarzy. Wielu posiada też adresy internetowe u swoich nowych właścicieli w PE. Można im napisać kilka „miłych słów” . Tak od dawnych rodaków!

1. Marek Aleksander CZARNECKI
ur. 22 marca 1959, Chorzów
Grupa Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy
marekaleksander.czarnecki@europarl.europa.eu

2. Janusz ONYSZKIEWICZ
ur. 18 grudnia 1937, Lwów
Unia Wolnosci/Partia Demokratyczna - demokraci.pl
Grupa Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy
janusz.onyszkiewicz@europarl.europa.eu

3. Paweł Bartłomiej PISKORSKI
ur. 25 lutego 1968, Warszawa
Stronnictwo Demokratyczne
Grupa Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy
pawelbartlomiej.piskorski@europarl.europa.eu

4. Grażyna STANISZEWSKA
ur. 2 listopada 1949, Bielsko-Biała
Unia Wolnosci/Partia Demokratyczna - demokraci.pl
Grupa Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy
grazyna.staniszewska-assistant@europarl.europa.eu

5. Andrzej WIELOWIEYSKI
ur. 16 grudnia 1927, Warszawa
Partia Demokratyczna
Grupa Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy

6. Jerzy BUZEK
ur. 3 lipca 1940, Śmiłowice
Platforma Obywatelska
Grupa Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich Demokratów
jerzy.buzek@europarl.europa.eu

7. Zdzisław Kazimierz CHMIELEWSKI
ur. 4 października 1942, Falborz
Platforma Obywatelska
Grupa Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich Demokratów

8. Urszula GACEK
ur. 17 marca 1963, Urmston (Wlk. Brytania)
Platforma Obywatelska
Grupa Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich Demokratów
biuro@urszulagacek.pl

9. Stanisław JAŁOWIECKI
ur. 26 grudnia 1946, Tanvald (Czechy)
Platforma Obywatelska
Grupa Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich Demokratów
biuro@jalowiecki.pl


10. Janusz LEWANDOWSKI
ur. 13 czerwca 1951, Lublin
Platforma Obywatelska
Grupa Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich Demokratów
janusz.lewandowski@europarl.europa.eu
biuro@januszlewandowski.pl

11. Jan OLBRYCHT
ur. 21 września 1952, Rybnik
Platforma Obywatelska
Grupa Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich Demokratów
poczta@janolbrycht.pl
jan.olbrycht@europarl.europa.eu

12. Jacek PROTASIEWICZ
ur. 5 czerwca 1967, Brzeg
Platforma Obywatelska
Grupa Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich Demokratów
jacek.protasiewicz@europarl.europa.eu

13. Jacek SARYUSZ-WOLSKI
ur. 19 września 1948, Łódż
Platforma Obywatelska
Grupa Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich Demokratów
jacek.saryusz-wolski@europarl.europa.eu

14. Czesław Adam SIEKIERSKI
ur. 8 października 1952, Stopnica
Polskie Stronnictwo Ludowe
Grupa Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich Demokratów
czeslaw.siekierski@europarl.europa.eu

15. Zbigniew ZALESKI
ur. 29 kwietnia 1947, Rogoziniec
Platforma Obywatelska
Grupa Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich Demokratów
zbigniew.zaleski@europarl.europa.eu

16. Tadeusz ZWIEFKA
ur. 28 grudnia 1954, Tuchola
Platforma Obywatelska
Grupa Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich Demokratów

17. Bogusław SONIK
ur. 3 grudnia 1953, Kraków
Platforma Obywatelska
Grupa Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) i Europejskich Demokratów
boguslaw.sonik@europarl.europa.eu


18. Lidia Joanna GERINGER de OEDENBERG
ur. 12 września 1957, Wrocław
Sojusz Lewicy Demokratycznej - Unia Pracy
Grupa Socjalistyczna w Parlamencie Europejskim
lidiajoanna.geringerdeoedenberg@europarl.europa.eu

19. Genowefa GRABOWSKA
ur. 1 stycznia 1944, Przystań
Socjaldemokracja Polska
Grupa Socjalistyczna w Parlamencie Europejskim

20. Bogusław LIBERADZKI
ur. 12 września 1948, Sochaczew
Sojusz Lewicy Demokratycznej - Unia Pracy
Grupa Socjalistyczna w Parlamencie Europejskim
boguslaw.liberadzki@europarl.europa.eu

21. Adam GIEREK
ur. 17 kwietnia 1938, Zwartberg
Unia Pracy
Grupa Socjalistyczna w Parlamencie Europejskim

22. Jan Tadeusz MASIEL
ur. 28 marca 1963, Siemiatycze
Stronnictwo Piast
Grupa Unii na rzecz Europy Narodów
jantadeusz.masiel@europarl.europa.eu

czwartek, 9 kwietnia 2009

Święta WIelkiej Nocy 2009

Wszystkim miłym i sympatycznyum blogerom oraz ich kochającym Rodzinom
serdeczne życzenia wielkanocne składa Yarrok

środa, 8 kwietnia 2009

Spotkanie w klubokawiarni „Pod Katem”

„Gazeta Wyborcza” zrobiła sobie kawiarenkę i tam wzorem „kawiarnianych intelektualistów” lat 70-tych urządza dyskusje o kulturze przy małej czarnej. Zaprasza bliższych i dalszych członków „Rodziny Agora” oraz chętnych do stania się ich krewniakami - i radzą. Piętnastego kwietnia br. „rodzina” radzić będzie o filmie Bugajskiego „Generał Nil” .

Ogólnie, co dziwne familia Agory jest „za” obrazem. Nawet niejaka Kleczkowska czy też Kręczkowska z „GW” (może mylę nazwisko z bohaterką Złotopolskich) napisała o postaci Nila-Fieldorfa: „nasz narodowy bohater” . Dziwnie to zabrzmiało, bo wydawało się do tej pory, że akurat Generał jest NASZĄ narodowa postacią, a nie ICH. Ot taki sprytny manewr mający na celu zdezorientować społeczeństwo.

Posunięcie „rodziny” do tego stopnia zaintrygowało mnie, że chyba przełamię wszystkie uprzedzenia i pojawię się na „kawci” w budynku przy Czerskiej.
Może być ciekawie i dane nam będzie dowiedzieć się czegoś nowego o kulisach procesu i śmierci generała. Może nawet, że tak powiem „z pierwszej ręki”.

Nie tak dawno bowiem z uroczystości pogrzebowych samej Heleny Wolińskiej wrócił z zagranicy – zaprzyjaźniony z nią od bardzo dawna „Wielki Wuj Rodziny Agora” profesor Leszek Kołakowski. Zapewne będzie miał coś do przekazania „w temacie”. Takie spotkania przyjaciół i towarzyszy walki z podziemiem niepodległościowym, nad mogiłą niezłomnej towarzyszki są zazwyczaj pretekstem do wspomnień wydobywanych nawet z najdalszych zakamarków pamięci. Liczę na pana profesora.

Liczę też na obecność niezrównanej „Ciotki Rodziny Agora” Heleny Łuczywo, wielkiej fanki i obrończyni jej imienniczki w/w Wolińskiej - morderczyni Generała Nila.
Na pewno spotkanie będzie fajne!


Nie zawaham się napisać, że „Agorze” prócz umysłu, odebrało też resztki przyzwoitości. Sitwa towarzyska poUBecka, potomkowie „czerwonej herszterii” patronują debacie nad obrazem o ofierze tego systemu.
Nie obrażajcie bohaterów, nie obrażajcie pamięci o Generale Auguście Nilu Fieldorfie, nie obrażajcie jego rodziny. Nie obrażajcie Polaków!

wtorek, 7 kwietnia 2009

Twarze „Gazety Wyborczej”


Jako grafik, osoba o wyczulonym smaku i potrzebie obcowania z pięknem chcę przedstawić, z przekory i ku przestrodze potomnym kilka przykładów brzydoty.
Są to oblicza. Oblicza brzydkie a nawet, w kilku przypadkach bardzo brzydkie.

Nie są to oblicza osób psychicznie chorych z zakładów zamkniętych, nie są to oblicza ludzi ciężko doświadczonych przez życie. Nie są również to przykłady z ksiąg medycznych – ilustracje przypadków klinicznych.

Choć na pierwszy rzut oka mogło by się tak wydawać – tak nie jest. Rzecz jasna nie jest też moją intencją nabijanie się z fizjonomii w/w osób.
Mam jedynie na celu pokazanie jak wyraz oblicza potrafi być odbiciem ludzkiego charakteru.
Brzydota jest o wiele bardziej uniwersalna od piękna. Na własne piękno trzeba usilnie pracować. Poprzez piękną duszę i szlachetność zyskuje nasza twarz – otrzymuje godne i piękne rysy wraz z wyrazem dobroci oraz ciepła. Nie jest dane to wszystkim, a niejako stanowi wyróżnienie.

By być brzydkim nie trzeba nic. Wystarczy tylko mieć brzydki charakter, brzydko postępować i brzydko działać. Robić to, co nie wymaga wysiłku i potrzeby czynienia dobra, czyli zaangażowania wyższych instynktów ludzkich. Na efekty nie trzeba długo czeakć - brzydnie się błyskawicznie.


Wielokrotnie fizjonomia ludzka zmienia się też poprzez rodzaj, miejsce i charakter zatrudnienia.
Poborca podatkowy czy komornik nie będzie miał otwartej i słonecznej twarzy a dla odmiany bajkopisarz nie może mieć marsowego oblicza.

Wszystkie te twarze (zamieszczone powyżej) należą do pracowników dziennika „Gazeta Wyborcza”.
Są to oblicza ludzi kształtujących profil i nurt polityczny tej gazety.


Pewnie zdaniem szefów „Gazety” ludzie ci , tu na łączonym, zbiorczym obrazku są najpiękniejsi i bijąca mądrość z ich twarzy uzupełnia jeszcze wspomniane piękno. Jak w większości przypadków szefowie zawsze, nawet podświadomie uważają własną osobę za wzorzec wszelkich cnót zarówno tych widocznych gołym okiem jak i głęboko ukrytych nie pomijając fizycznej urody.
To wyjaśnia wiele. Bo kto może być mądrzejszy i piękniejszy od Adama Michnika, Piotra Stasińskiego czy też innego Pacewicza – oczywiście ich zdaniem.
Celowo zamieściłem zdjęcia wyłącznie samców. Nad kobietami nie będę się znęcał, z racji kultury i wrodzonej galanterii wobec „płci pięknej”. Nie będę poddawał pod ocenę oblicza Heleny Łuczywo, Wandy Rapaczyńskiej czy też Ewy Milewicz – bo to nie przystoi.

Kompletując zbiór piętnastu zdjęć osobników z „GW” uprzednio wnikliwie przyjrzałem się tym twarzom. Co wyrażają, co mówią poprzez swoje rysy a szczególnie poprzez wzrok.
Odpowiedź jest prosta: NIC!


Ich fizjonomię można kupić dopiero za „wierszówkę” lub akt łaski ze strony przełożonego. Do takich praktyk ich przyuczono i taka też zasada w „gazecie” panuje. „Cyngliści” redaktora naczelnego nie mają wyrazu na co dzień czy po pracy. Ich oblicza nie budzą wśród patrzących na nie, żadnych emocji, a co najwyżej śmiech (!).

Łącząc brak wyrazu z brzydotą otrzymujemy portret własny pracowników „Gazety”. Nie wykluczone, że osobnicy ci zanim podjęli pracę w „Agorze” wyglądali inaczej. Ich oblicza były jaśniejsze, wyrażały nawet ślady myśli, a może i dobroci.
Niestety, jak mówi przysłowie „Kto z kim przestaje....” (a przysłowia są największą mądrością narodu). Niegdyś oddano tych ludzi na zatracenie - dziś ratować ich jest już za późno.
Pozostaną już na zawsze BRZYDKIMI LUDZMI o BRZYDKICH TWARZACH pracującymi w BRZYDKIEJ GAZECIE..

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Flaszka na stół zamiast Trybunału Stanu.

Wraca wciąż aktualny temat wyboru szefa NATO
Władza POszystów pieni się, że Prezydent Kaczyński nie zawetował całego szczytu i nie posadził na tronie Radka Sikorskiego. Entuzjaści i wielbiciele władzy uważają, ze Pan Premier tak by właśnie zrobił i swojego od niedawna kolegę uczynił, nawet wbrew stanowisku wszystkich państw tą najważniejszą osobą w sojuszu.
My wiemy, że Premier Tusk posiada wielki dar i wszystko czego się tknie zazwyczaj.... spieprzy. Tak jak mamy tu nad Wisłą drugą Irlandię, dobrobyt, podatek liniowy i zlikwidowany KRUS, tak mięli byśmy też Radka Sikorskiego jako szefa NATO. Tusk i reszta by to z całą pewnością załatwili.

Ale dość żartów.
Zdaję sobie sprawę, że POszystom nie chodziło właściwie o samego Sikorskiego, tylko o kupczenie i załatwienie przy okazji wyborów jakiś drugorzędnych interesów. To, że Sikorski szans na wybór nie ma najmniejszych wiadomo było już od dawna. Cała Zachodnia Europa oraz Stany Zjednoczone postawiły na Premiera Dani Rasmussena (nawet Ron Asmus Sikorskiemu nie pomógł) i tego się konsekwentnie trzymano. Polska mogła jedynie dołączyć do Turcji i czuć się urażona. Ale czy karykaturą Mahometa czy pominięciem Sikorskiego władza nie napisała.

W każdym razie nawet rząd „olał” swojego kolegę, bo oficjalnie nie zgłosił kandydatury Ministra Spraw Zagranicznych RP na fotel szefa NATO (a wódz Tusk ponoć osobiście, wcześniej poparł Rasmussena).


Skoro zaniechano działań w sposób oficjalny, to może warto było uciec się do innych sprawdzonych metod postępowania, jedynej i największej siły narodu?
Może warto było w celach negocjacyjnych wysłać „ludzi biznesu” Sawicką i Misiaka lub „oprzeć sprawę o bar” (jak mawiają) za pomocą fachowców – Grzegorka i Koseckiego?” Jeżeli nawet te metody nie sprawdziły by się , to zawsze w odwodzie pozostaje młody i prężny (niedługo już europoseł) Atamańczuk specjalista od białego proszku.
Pozostawiając wszystko w rękach Pana Prezydenta nie można było liczyć na „efekty specjalne” i stąd ten zawód.

Zawiedzeni są wszyscy członkowie Tuskpartei, czego wyraz dał jej gensek Chlebowski. Przekonany o własnej doskonałości, twórca platformowych dogmatów, najsłynniejszy mgr rolnik i prawnik-amator zapragnął nawet postawić przed Trybunałem Stanu Prezydenta RP!
Otóż ów mistrz intelektu uważa, że niezastosowanie się do instrukcji rządowych takie prawo w stosunku do Głowy Państwa jemu i członkom rządu przysługuje.

O jaką wszak instrukcję chodzi?
Czy może o świstek, podpisany przez (za przeproszeniem tego urzędnika) jakiegoś „pierdusiewicza” w randze dyrektora departamentu? Czy może o instrukcje ustne samego wodza Tuska? Trudno powiedzieć. W każdym razie nikt z urzędników państwowych szczebla najwyższego (odpowiadający hierarchią Głowie Państwa) nic nie napisał, a co za tym idzie nic nie sugerował. W całej tej sprawie Pan Prezydent zachował się i tak bardzo fair, gdyż próbował skontaktować się „na gorąco” w nocy z Premierem, w celu wspólnych ustalenia dalszych działań.


Niestety Donald Tusk był nieuchwytny. Zmorzył go najwyraźniej mocny sen, po pracowitym dniu, lub ciężkim meczu futbolowym. Bo wiadomo, że sport to zdrowie, to i spał Premier zdrowo.

Na moje oko Pan Zbigniew Chlebowski może sobie postawić, co najwyżej flaszkę na stół lub resztki górnego owłosienia na lakier lub cukier, bo podstaw do postawienia Głowy Państwa przed Trybunałem Stanu brak.
Eee tam, to tylko taki dowcip wesołego Pana Zbysia – powie niejeden. I zapewne będzie miał rację. Do takich dowcipów Z. Chlebowski nas już przyzwyczaił. Szutnik jeden!

Gratulując władzy właściwego sposobu na kolejny atak wymierzony w osobę Prezydenta, czekam na wieści o kolejnych „instrukcjach” dla Głowy Państwa podpisanych tym razem przez Panią bufetową z URM oraz sprzątaczkę i kioskarza z MSZtu.

O co tak naprawdę chodziło komitetowi centralnemu PO nie wiadomo. To Sikorski miał być tym szefem NATO, czy nie? Poparł Tusk Rasmussena, czy nie?
Może zapomniano dać Premierowi do podpisu dokument z instrukcją? Może zrobiono to celowo? Może ktoś w URM nie lubi Sikorskiego i źle mu życzy?

Ponieważ nie wypada posądzać urzędników Pana Premiera o złą wolę pozostaje mieć przekonanie, że to tylko, na szczęście zwykłą głupota i jak wielokrotnie bywało kolejne zaniedbanie.

Tylko biedny Sikorski. Znów się chłopina popłacze.

niedziela, 5 kwietnia 2009

Władze III Rzeczpospolitej na drodze wytyczonej przez władze III Rzeszy

Nie, nie u nas nie będzie koncentracyjnych obozów, łapanek i rozstrzeliwań, ale zakładam, że gdyby dziś istniała III Rzesza, już dziś również zaniechała by takich właśnie represji. Idąc z duchem czasu wybrano by inne metody „dokuczenia”, jak inwigilacja, powolne duszenie wolności obywatelskiej pod hasłem obrony wartości demokratycznych i kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa - w celu ogłupiania publiki.

Boleściwie nam panująca Platforma Obywatelska idąc za wzorami wytyczonymi niegdyś przez zaprawionych w bojach z opozycją fachowców z III Rzeszy, stara się budować swoją platformową rzeszę od podstaw, naukowo z książką od historii w ręku.

W ostatnich dniach mięliśmy kilka takich próbek usilnego kopiowania wydarzeń rodem z III Rzeszy i przenoszenia ich na rodzimy grunt.

Tak jak niegdyś, osławiony Herman Goering – szef Reichstagu powtarzał głosowania do upadłego, czyli do momentu gdy efekt ich był zadawalający, tak samo Bronisław „mniejszy” Komorowski zachował się przy głosowaniu w sprawie zmniejszenia subwencji dla partii politycznych. Wprawdzie na ten sam projekt głosowano tylko dwa razy, ale istniało realne prawdopodobieństwo, że gdyby tym drugim razem się nie powiodło, to.... i tak do upadłego.
Stanowi to dobry prognostyk, przy uchwalaniu kolejnych ustaw. Można pójść jeszcze dalej, mianowicie na salę obrad wpuścić jednostki specjalne i zagrozić, że posłowie nie wyjdą z sali, dopóki nie uchwalą. Ale, po co ja podpowiadam. Pewnie na takie rozwiązanie platforma jeszcze już wpadła. Ale cóż, wielu z prominentnych polityków tej partii jest jeszcze na dorobku i niczego konkretnego nie dokonała bo niewiele jeszcze umie. Choćby przywoływana tu postać marszałka Komorowskiego wypada blado przy wspomnianym Hermanie Goeringu. Przypomnę, że Goering był zaprawionym w bojach, znakomitym pilotem, odznaczonym Żelaznym Krzyżem - bohaterem I wojny światowej. Marszałek Komorowski jest również zaprawionym w bojach, w czasie tygodniowego aresztowania za rzucanie ulotek antypaństwowych. Istnieje wszak jedna różnica, Goering coś umiał – Komorowski nic!

Nieuniknione porównanie z III Rzeszą nasuwa też opętańczy wręcz kult Lecha Wałęsy. Nieuchronnie nasuwa on porównanie z czcią oddawaną niegdyś Fuehrerowi. Każde odstępstwo od normy jego traktowania ustalonej z resztą przez samego woda karane było z najwyższą surowością. Przewiduję nawet wprowadzenie w Platformie Obywatelskiej pozdrowienia „Chwała Wałęsię” i wydania drukiem zakazu badania życiorysu wodza. Dostępny będzie tylko jeden – oficjalny i przez niego akceptowany.

W tym miejscu muszę przyznać, że jestem w kropce, bo postać Lecha Wałęsy również znakomicie pasuje jako obiekt najwyższego kultu religijnego, wokół którego można zbudować własną religię, jak to miało miejsce w III Rzeszy. Mogło by to być takie swoiste krajowe Gottgläubigkeit wyprodukowane przez Platformę Obywatelską.

Jako żywo, również próby likwidacji IPN, bądź „przemalowanie” go na własną modłę postępuje w sposób „książkowy”. Za wzór całego przedsięwzięcia zapewne posłużyła przebiegła sztuczka zastosowana niegdyś w celu likwidacji antyhitlerowskiej opozycji. Jak pamiętamy hitlerowcy sami podpalili Reichstag (bądź wykorzystali fakt podpalenia go przez niezrównoważonego psychicznie osobnika – do dziś nie wiadomo jaka było faktycznie) by oskarżyć o to opozycję i mieć pretekst do rozprawy z niepokornymi wobec Fuehrera. Dziś w platformlandzie takim punktem zapalnym i sygnałem do rozprawy z IPN jest Zyzak i jego książka. Choć Instytut z wydaniem w/w książki nie ma nic wspólnego, jak dziś powiedział Grzegorz Schetyna – „przepełniło to czarę goryczy”. Ale co? Iście nordyckie poczucie humoru!

I jeszcze kilka słów o szanownym koalicjancie. Pan marszałek Kalinowski był łaskaw dziś w TVN naświetlić sposób postępowania swoich posłów przy głosowaniach. To taki łatwy do zapamiętania mechanizm: „Patrzymy na rękę Chlebowskiego i naciskamy ten sam guzik, co on”. Sposób również znany i przerabiany w epoce Rzeszy numer trzy. (Ale do diabła, chłopy szanujcie się!)

Tak oto zmierzamy nieuchronnie po równi pochyłej do kotła w którym swój bigos przygotowała Platforma Obywatelska, a nakarmi nim wszystkich.
Czy hasła wyborcze prezentowane przed wyborami przez liderów PO i dzisiejsza rzeczywistość nie nasuwa analogii z latami trzydziestymi ubiegłego stulecia w Niemczech?
Zlikwidujemy bezrobocie – będzie raj, wracajcie obywatele z zagranicy!
Nowe przestrzenie życiowe – druga Irlandia
I nawet ta współpraca z komunistami przy niszczeniu polskiej racji stanu – wypisz, wymaluj Ribbetrop-Mołotow.

Czekając na wielką wojnę platformersów z „czerwonymi” oraz spektakularny i definitywny upadek Rzeszy Tuska - kończę.

P.S. Zastanawiałem długo się jak „podłączyć” pod całą sprawę fakt uhonorowania Stefana Niesiołowskiego tytułem wicemarszałka sejmu. Tu, jak widać władze PO sięgnęły do wzorców rzymskich. Tak, przypomina mi to słynny fakt nadania własnemu rozbrykanemu rumakowi tytułu senatora przez cesarza Kaligulę. Z tą tylko różnicą, że koń był jednak trochę inteligentniejszy i nie leczył się psychiatrycznie.

A tak na marginesie, to Tusk jak wspomniany powyżej Kaligula posiada też w Senacie swojego Kuca. Kazimierza.